19 sty 2015

Rozdział 12


Obudziłam się otulona ramionami Harry'ego. Bardzo przyjemnie się spało, nigdy jeszcze nie było mi tak dobrze. Postanowiłam dać mu szansę, każdy przecież na nią zasługuję. Jeśli jego słowa były szczere, to chcę się przekonać, że to prawda.
- Cześć skarbie. - przywitał się i ucałował mnie w policzek.
- Hej.
- Trochę się nie wyspałem.
- Ja też. - lekko się uśmiechnęłam.
Oboje zerwaliśmy się z łóżka i szybko nałożyliśmy na siebie swoje ubrania. Szybko przemyłam twarz w łazience i już byłam na dole. Szybko zjedliśmy śniadanie. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam tym razem ja i otworzyłam. W drzwiach stali Liam, Niall noi jeszcze za nimi Zayn. Po chwili dołączył do mnie Harry.
- Jak dobrze was razem widzieć jako para! - krzyknął Niall i przytulił naszą dwójkę. Em? A on skąd wie, że my "niby" jesteśmy razem? Nie ważne.
- Po co tu przyszliście?! - odezwał się Styles, podchodząc do mnie.
- Mamy wiadomość od Louisa. - odpowiedział Liam, posyłając nam lekki uśmiech.
- O czym ty mówisz?
- Ona musi dołączyć do naszego Gangu.
- Co?! - plecy Harry'ego napięły się od złości, a ja nie mogłam uwieżyć w to co właśnie usłyszałam.
- Słyszałeś.
- Nie pozwolę na to by zabijała, zwariowałeś?
- Nie do mnie z pretensjami. - zmierzyłam się z wzrokiem Harry'ego. Stałam tam jak słup, słuchając co mówią. Nawet nie potrafiłam wypowiedzieć jednego gównianego słowa!
- Nie będzie robić to co ja, nie ma mowy! On już do reszty oszalał?
- Nic nie mogę na to poradzić w tym momencie.
- Przekaż mu, że kiedy tylko go zobaczę, ma w pysk. Od kiedy to on rządzi tym gangiem? Z tego co wiem to ja jestem od tego, żeby decydować. Ja nie kazałem mu mieszać Eleanor w gang, więc niech on nie miesza w to Vanessę.
- Jestem tego samego zdania co ty, Hazz. Dziewczyny nie mogą tego robić to niebezpieczne. - wtrącił się Horan.
- Niall my się w to nie mieszajmy. To ich sprawa i to oni ją załatwią.
- Masz rację. Dobra, to wszystko co mieliśmy do przekazania. Do zobaczenia. - pożegnali się i wyszli.
Po Harrym widziałam, że był wkurzony, ale coś jeszcze. Uniknął moje spojrzenia i opadł na kanapę, ukrywając twarz w swoich dłoniach.
- Co się stało? - usiadłam obok niego.
 - To wszystko przeze mnie. - spojrzał na mnie.
 - Nie mów tak. Próbowałeś mnie chronić.
- Jeżeli coś Ci się stanie to przysięgam, że zabiję Louisa.
- Nie mów takich rzeczy.
- Nie mogę pozwolić byś robiła to co ja. Nie chcę byś żyła takim życiem, to Cię zniszczy.
-  Codziennie od każdej strony coś mnie niszczy, ale daję sobie radę.
- Zostawmy ten temat, nie mam ochoty go dalej drążyć. - ucałował mnie w czubek głowy i uśmiechnął się.
- Harry?
- Tak, słonko?
- Mogłabym wreszcie wrócić do rodziny? Bardzo się o mnie martwią, a nie chcę, żeby myśleli, że nie żyje.
- Chcesz mnie zostawić?
- Nie. Chce wrócić i wszystko im wyjaśnić, coś wymyślę. Wrócę do Ciebie, obiecuję.
- Dobrze, rozumiem to idź się przebierz i jedziemy. - pocałowałam go szybko w usta i poleciałam na górę. Szybko ubrałam coś na siebie i spakowałam do swojej torebki mój nowy telefon, który dostałam od Harry'ego, zbiegając później na dół.
- Gotowa?
- Jak widać. - zachichotałam
Harry wziął mnie za rękę i poprowadził do swojego czarnego Range Rovera. Chłopak usiadł za kierownicą i odpalił pojazd, ruszając.
- Jak masz zamiar im to wszystko wytłumaczyć?
- Coś wymyślę, skręć tutaj.
- Jeśli coś będzie nie tak to dzwoń, masz mój numer w telefonie, wpisałem Ci.
- Dzięki, ale nie musisz się tak troszczyć, wiem co robię, teraz tutaj w prawo. - pokazywałam palcem kierunek drogi.. - To tutaj.
- To powodzenia. - ucałował mnie, po czym wyszłam z samochodu i ruszyłam pod same drzwi domu. Kiedy obróciłam się, Harry'ego już nie było. Bałam się, jak ja to im wytłumaczę, będą nieźle wkurzeni. Wzięłam się w garść i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzył mój brat Jonathan.
- Vanessa! - krzyknął i przytulił mnie bardzo mocno. - Mamo, tato Vanessa wróciła!
- Boże córeczko, jesteś. - przytuliła mnie moja mama,  płakała to było widać.
- Gdzieś ty byłaś do jasnej cholery, młoda damo!? - krzyknął mój ojciec. - Uciekać z domu na tyle dni!?
- Powariowałaś już do reszty, Vanessa? Już mieliśmy dzwonić na policję, nie było o tobie nic słychać. Nawet twoi przyjaciele nic nie wiedzą. - tym razem dodała moja mama
Czyli Christopher im nic nie powiedział. Ulżyło mi.
- Spokojnie, przecież wróciłam i nic mi nie jest.
- Siostra, wszyscy się o Ciebie martwiliśmy, ja myślałem, że gdzieś zginęłaś lub Cię porwali. - z tym drugim to trafił w dziesiątkę.
- Vanessa masz szlaban na wychodzenie z domu przez tydzień! Nie było Cię nawet na studiach, przegięłaś.  podniósł głos mój ojciec, tym samym gromiąc mnie swoim wzrokiem. 
Wiedziałam, że tak to się skończy. Rozumiem, że się martwili, ale żeby od raz kara?
- Gdzie byłaś!? - dodał ojciec, a moja mama i brat patrzyli na mnie oczekując odpowiedzi.
- Wyjechałam poza miasto z koleżanką. - skłamałam.
- Tak!? A to z niby jaką koleżanką? Myślałem, że przyjaźnisz się jedynie z Mirandą i Christopherem?
-  Mam oprócz nich jeszcze innych znajomych!
- Nie podnoś na mnie głosu!
- Uspokójcie się! - krzyknęła moja rodzicielka.
- Teraz się nagle o mnie troszczysz!? Pomyśl gdzie byłeś kiedy płakałam po nocach! Kiedy leżałam w szpitalu na wycięciu migdałków. Nie było Cię, bo byłeś w pracy! Nigdy nie miałeś czasu dla mnie, nigdy! Kiedy potrzebowałam ojca, Ciebie nie było!
Miałam dość. Taka jest prawda nigdy nie miał dla mnie czasu. Zawsze mogłam liczyć na pomoc matki, ale co do ojca raczej nigdy.
Po chwili poczułam na swoim ramionach dłonie brata, ale szybko je zepchnęłam.
- Daj już spokój. - oznajmił.
- Wiecie co? Może powinnam w ogóle nie wracać?!
- Kochanie, mogłaś nas chociaż powiadomić, że wyjechałaś. Martwiliśmy się.
- Właśnie widzę jak się martwiliście. I co by to dało!?
- Dość! Jak śmiesz tak gadać do mnie i swojej matki. Jestem twoim ojcem i zawsze starałem się być przy tobie, rozumiem praca jak praca, trzeba było za coś przecież żyć!
- Dzieci są ważniejsze od pracy, tato! I po drugie jestem pełnoletnia, więc dość mam waszych ciągłych kar! Nikt nie będzie mi mówił co mam robić!
- Kochanie uspokój się już, proszę. - powiedziała mama, głaskając mnie po plecach.
- Mamo, nie! Mam was już dość, źle zrobiłam, że wróciłam do was, mogłam w ogóle nie wracać.
- Nie mów tak.
- Taka jest prawda. - fuknęłam i pobiegłam do siebie do pokoju.
Otworzyłam drzwi i od razu rzuciłam się na swoje łóżko. Nawet dziwnie się czuję w swoim pokoju! Ugh! Dlaczego wszystko musi się tak komplikować!?
Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi, po czym powoli je otwiera. W drzwiach stanął Jonathan.
- Siostra, co to było?
- To co widziałeś, miałam dość.
- Ty wiesz, jak matka się martwiła o Ciebie? Nie spała po nocach, od kilku dni nie była nawet w pracy. Nie mogła w ogóle spać. Rozumiem poniosło Cię, ale nie możesz teraz nagle tak zwracać się do rodziców.
- Nie mogę? Powiedziałam prawdę, a niestety prawda boli.
- Vanessa, wszyscy się martwiliśmy. Owszem nasz ojciec postąpił źle, ale nigdy nie chciał dla nas źle, chciał być obecny w naszym życiu.
- To dlaczego nie starał się być?
- A nie był?
- Nie. - odparłam z przekonaniem
- Oczywiście, że po części był.
- Ty tak uważasz?
- Tak.
- Ja uważam, że nie był.
- Przesadzasz!
- Nie prawda!
- Oh już przestań! Jesteś moją młodszą siostrą i wszyscy się o Ciebie martwiliśmy, następnym razem proszę Cię nie rób takich rzeczy. -otulił mnie ramionami, przyciągając do siebie bliżej.
- Dobrze. - znów musiałam skłamać, aż źle się czuję, że ich wszystkich okłamuję.
- Jak się cieszę, że wróciłaś i nic Ci nie jest. - uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech
- Braciszku mogłabym zostać teraz chwile sama?
- Jasne. - ucałował mnie w policzek i wyszedł, a ja opadłam głową na swoją poduszkę. Kolejny dzień do dupy, jak zawsze!

*Oczami Harry'ego*

Podjechałem pod dom w którym ponad godzinę temu byłem jeszcze z Vanessą. Otworzyłem drzwi kluczem i weszłem do pomieszczenia. Wpadłem na świetny pomysł. Kupię dom dla mnie i dla mojej baby. W końcu nie będę się ciągle ukrywał w tej norze. Usiadłem na kanapie, biorąc swojego laptopa na kolana. Włączyłem go i zacząłem szukać jakiegoś odpowiedniego dla nas domu. Musi być duży i piękny coś podobnego do Willi.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Odłożyłem na chwilę laptopa na stolik i poszłem otworzyć. Okazało się, że odwiedził mnie szanowny blondynek o imieniu Niall.
- Hej Styles! - przywitałem się z nim po męsku i wpuściłem go do środka.
- Gdzie ta twoja piękna dziewczyna?
- Odwiozłem ją do domu. Musiała wrócić do rodziców i wszystko im wytłumaczyć.
- Ale chyba nie powie im, że... - przerwałem mu
- Nie, coś wymyśli spokojnie.
- A co ty robisz?
- Szukam dla mnie i Vanessy jakiegoś ładnego domu.
- Ohoho Harry! Miłość Ci w głowie poprzewracała, trochę.
- Tylko nie miłość, ok? Wolałbym, żebyś inaczej to nazwał.
- Przyznaj się do cholery. - Horan wybuchł śmiechem.
-  Co masz zamiar zrobić jak Vanessa już trafi oficjalnie do naszego gangu?
- Po pierwsze nie dołączy, bo nie pozwolę jej zabijać. Ona nie może tego robić. A po drugie to w dupie mam to co mówi Louis, nie będzie mi mówił co mam robić. Sam podejmuję decyzję.
- Powiedzmy, że trafia do gangu, to wiesz, że będzie musiała się zmierzyć również z Thomasem? A jeśli on się dowie o niej to... - ponownie mu przerwałem
- Nie pozwolę na to, żeby ktoś zrobił jej krzywdę. Zabiję każdego, kto tylko ją tknie.
- Rozumiem Harry, czego się nie robi dla tak wspaniałej dziewczyny.
- Niall?
- Hmm?
- Co ty dzisiaj piłeś?
- Emm? Nic? - zaśmiał się.
- Bo chyba Ci się troszeczkę w mózgu poprzewracało. - wybuchliśmy ponownie oboje śmiechem. - To co? Pomożesz mi poszukać jakiegoś domu? - dodałem
- Ty się do chuja jeszcze pytasz?! Dawaj i pokazuj co tam już znalazłeś. - pokazałem mu różne piękne mieszkania, które moim zdaniem były najlepsze, tylko w tym problem, że ja sam nie umiałem wybrać idealnego.
- Ten nie, ten też nie, ten napewno nie, ten również nie, ten! Ten jest idealny spodoba się Vanessie, mówię Ci! - krzyknął, wskazując palcem na obraz domu, który widniał na ekranie mojego laptopa.
- No to co kupujemy?
- Na co kurwa jeszcze czekasz, Styles?! - krzyknął, uradowany.

*Oczami Vanessy*

Leżałam tak i myślałam nad tym co zdarzyło się ponad pół godziny temu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić w tym momencie. Czy iść na dół i z nimi na spokojnie pogadać czy leżeć bezczynnie w pokoju? Wybrałam jednak opcję drugą, ponieważ mój ojciec jest aktualnie wystarczająco zły na mnie. Porozmawiam z nim kiedy indziej, a co do mamy to ona musi zrozumieć, że jestem pełnoletnia. Ciągle traktuje mnie jakbym miała 10 czy 12 lat. 
Postanowiłam, że zadzwonię do Harry'ego. Wybrałam w swoim nowym telefonie, numer chłopaka po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po 4 sygnałach odebrał.

*Rozmowa telefoniczna*
- No cześć kotek, jak tam rozmowa z rodzicami?
- Nie najlepiej, pokłóciłam się trochę z ojcem.
- Byli aż tak mocno źli na Ciebie?
- Jak widać i dostałam szlaban na tydzień.
-  Co!? Masz zamiar zostawić mnie na tydzień, samego? O nie, nie pozwolę na to!
- Nie wypuszczą mnie z domu.
- Nie ruszaj się stamtąd! - krzyknął i zakończył połączenie.

O co mu chodziło? Ponownie leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit, cały czas myślałam co dalej, co będzie dalej.
Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do okna. Zerwałam się z łóżka i nagle oniemiałam. Harry stał za oknem. Szybko otworzyłam okno by chłopak mógł wejść do środka.
- Czy ty już do jasnej anielki, zwariowałeś!? Jak ty tutaj w ogóle wszedłeś!?
- Mam swoje sposoby, kochanie. - wyszczerzył się, później wpijając się w moje usta, trzymając jedną rękę na moich biodrach, a drugą zaś trzymając mój podbródek.
- Spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy, wyprowadzamy się.
- Co? Ale jak to, gdzie? - zapytałam, lekko zdziwiona jego odpowiedzią.
- Niespodzianka, kotek. - cmoknął mnie szybko w usta i zagonił do pakowania.
Powinnam się już dawno wyprowadzić. Nie to, że nie kocham swojej rodziny, ale nie chcę być ciągle po ich dachem. Wyciągnęłam z szafki walizkę i zaczęłam się pakować. Zaczęłam najpierw od swoich ubrań, a potem od moim najpotrzebniejszych rzeczy. Harry również mi pomógł. Latałam po pokoju jak szalona, a chłopak jedynie się ze mnie śmiał, oczywiście dostał za to moją poduszką.
- Jak my to zniesiemy na dół? Tu jest jakieś 3 - 4 metry!
- Nie panikuj, skarbie. Damy jakoś radę. - wziął walizkę i zszedł z nią powoli na dół. 
Ja postanowiłam zostawić rodzicom list.

*Tekst listu*
Mamo i tato wyprowadziłam się. Chce już wreszcie żyć na swój koszt, nie mogę ciągle mieszkać pod waszym dachem. Moja wyprowadzka nie ma nic wspólnego z naszą dzisiejszą kłótnią. Obiecuję, że się odezwę i wtedy powiem wam dlaczego postanowiłam podjąć taką, a nie inną decyzję, więc uszanujcie ją. Nie martwcie się o mnie, jestem bezpieczna. Wkrótce się odezwę, kocham was. Vanessa

- Gotowa? - zapytał cicho z dołu Harry, ale tak, żeby nie usłyszeli go moi rodzice i oczywiście brat.
- Tak, tak. Daj mi jeszcze chwilę. - położyłam list na swoim łóżku. Napisałam również i do brata:

*Tekst listu do Jonathana*
 Brat jak już wiesz podjęłam decyzję wyprowadzki. Tu masz mój nowy numer telefonu. Zapisz go sobie, ale nie pokazuj nikomu nawet rodzicom. Jeśli będziesz chciał zadzwonić to zrób to, ale tak, żeby nikt się nie dowiedział, że masz ze mną kontakt. Tylko tobie mogę zaufać. Ten numer podałam tylko i wyłącznie tobie, więc nawet Christopher i Miranda nie wiedzą o nim. Im również nic nie mów, proszę zrób to dla mnie. Vanessa 

Zaniosłam po cichu list do pokoju brata. Na szczęście siedział razem z rodzicami na dole i rozmawiał. Położyłam mu również na łóżku i wyszłam po czym ponownie weszłam do swojego, powoli zamykając drzwi. Podeszłam do okna, Harry czekał już na mnie na dole.
- O mój boże zgłupiałeś!? - zapytałam, spoglądając w dół.
- Vanessa złap się tej gałęzi, powoli zejdziesz. 
- Łatwo Ci mówić. Obiecuję, że jak Tylko zejdę na dół to Cię uduszę. - chłopak się jedynie uśmiał.
Spojrzałam ponownie w dół. Złapałam się gałęzi drzewa, który rosnął tuż obok mojego okna. Na szczęście ma bardzo mocne gałęzie. Odwróciłam się jeszcze, sprawdzając czy czegoś nie zapomniałam ze swojego pokoju, ale okazało się, że jednak nie. Powoli zeszłam na dół, wpadając w ramiona szatyna.
- Widzisz dałaś radę, skarbie. - pocałował mnie w policzek, ja uderzyłam go lekko w policzek - A to za co!?
-  Mówiłam Ci, że oberwiesz! - zachichotałam - Nie jestem aż takim Tarzanem jak ty. - odpowiedziałam i oboje wybuchliśmy śmiechem.
Harry jedną ręką złapał moją walizkę, a drugą moją dłoń. Chłopak otworzył bagażnik auta i wrzucił tam walizkę, a ja w tym czasie usiadłam do zaparkowanego Range Rovera. Po chwili dołączył do mnie również chłopak, siadając na miejsce za kierownicą.
- To co to za niespodzianka?
- Zobaczysz.
- Ale powiedz. 
- Nie mogę Ci powiedzieć, bo wtedy to nie byłaby niespodzianka, skarbie. - odpowiedział, a ja oparłam głowę o szybę. Harry był ciągle skupiony na swojej drodze. 
Po chwili poczułam jak chłopak zatrzymuje auto.
- Kochanie zamknij oczy. 
- Ale po co?
- No zamknij. - zawiązał mi oczy jakąś chustą.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za prawą rękę. Powoli wyszłam z auta.
- Nic nie widzisz?
- Oprócz ciemności to nic. - zaśmiałam się
Harry złapał mnie w biodrach i pociągnął gdzieś. Szliśmy z jakieś 2 minuty, po czym się zatrzymaliśmy.
- Gotowa?
- Tak. - po chwili chustka, która zasłaniała moje oczy, została zdjęta przez chłopaka, a moim oczom ukazał się piękny, duży, biały dom. No można powiedzieć, że Willa.
- Kupiłem dla nas dom. - na jego słowa, oniemiałam 
- Co!? On jest nasz? - zapytałam, zdziwiona
- Podoba Ci się? 
Dom, który kupił Harry
- Jest piękny. Harry o boże, nie mogę w to uwieżyć. Taki dom kosztuje majątek!
- To uwierz, bo od dziś zamieszkasz w nim razem ze mną.
- Harry ty zwariowałeś?
- Z miłości do Ciebie owszem. Wejdziemy?
- Jasne. - Hazz otworzył kluczem wielkie drzwi. 
Weszliśmy do środka. Rozglądałam się pomieszczeniach, które wyglądy elegancko. Zaczęłam od kuchni, potem salon, łazienki, jadalnia, siłownia, noi oczywiście basen. Wszystko było takie piękne po prostu jak dom marzeń. Na sam koniec weszliśmy obaj na górę.
- A to my nie będziemy mieć oddzielnych sypialń? 
- Nie będę spał sam, ty będziesz spać ze mną. -  zachichotał, a ja na jego słowach zarumieniłam się.
Harry otworzył drzwi od jednego z pokoi na górze. Moim oczom ukazała się piękna luksusowa sypialnia. Zakryłam usta z wrażenia na ten widok. Ta sypialnia jest piękna.
- Widać, że Ci się podoba. - uśmiechnął się, ukazując swoje słodkie dołeczki.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, jest piękna. W ogóle cały ten dom jest cudowny. Harry dziękuję. 
Jego oczy były wpatrzone we mnie, prawie nie mrugał. Nie widziałam w życiu nic piękniejszego. Poczuła męskie perfumy, więc zaciągnęłam się nimi mimowolnie. Wstrzymałam oddech, był blisko mnie, ale teraz jedyne, o czym myślałam to żeby mnie pocałował. Pragnęłam tego.

- Vanessa – wychrypiał, a moje serce przyśpieszyło – zależy mi na tobie. Tak cholernie mi na tobie zależy.

Zgiął swoje ręce, jednocześnie się do mnie przybliżając. Pochylił się do przodu i poczułam jak jego nos lekko pociera mój. Uniósł mnie do góry, tak że siedziałam na łóżku.  Momentalnie oniemiałam. Kręciło mi się w głowie, a serce biło jak oszalałe. Oddech przyśpieszył i nie mogłam nad nim zapanować, tak samo jak nad sercem. Dziwne uczucie budowało się w moim wnętrzu, kiedy przygryzłam wargę. Oprócz mojego urywanego oddechu słyszałam jeszcze i jego. Silna klatka unosiła się w górę i w dół.  Przez chwilę jeszcze wpatrywaliśmy się w swoje oczy. W pewnej chwili naparł na mnie swoim ciałem. Zawisł nade mną, by mnie nie przygnieść. Zaczął delikatnie muskać moje usta. Powoli odrywał się od nich, po czym znowu delikatnie je muskał. Delikatność jaką w to wkładał była przyjemna. Pełna zieleń oczu chłopaka, błysnęła pożądaniem. Jego malinowe usta ponownie delikatnie dotknęły moich, a mój żołądek wykonał zawrót o 360 stopni. Wplotłam rękę w włosy chłopaka, po czym przeczesałam je. Przybliżyłam go do siebie jeszcze bliżej, pozwalając mu również wpuścić swój język. Nasze języki walczyły o dominację. Język Harry'ego szybciej zaczął poruszać się w moich ustach, gładząc moje podniebienie. Jęknęłam cicho w jego usta zadowolona pocałunkiem. Oddechy stały się nierównomierne i obaj ciężko łapaliśmy powietrze.

Nigdy jeszcze się tak nie całowałam z nikim. Czułam się jak w swoim raju.
Niestety naszą piękną chwilę przerwał nam mój telefon. Oderwaliśmy się od siebie, a Harry cicho zaklął pod nosem. Zerwałam się i wzięłam swoją torebkę, po czym wyciągnęłam z niej dzwoniący telefon. Rozpoznałam numer to był mój brat.

*Rozmowa telefoniczna*
- Vanessa? - usłyszałam znajomy mi głos
- Tak to ja, braciszku. - odparłam
- Rodzice przeczytali list, który im zostawiłaś. Są po części załamani. Dziękuję, że zostawiłaś mi swój numer, jestem spokojniejszy. Tak w ogóle to dlaczego podjęłaś decyzję wyprowadzki?
- Jonathan pociesz ich.  Co do decyzji opowiem Ci kiedy indziej. Teraz nie jest to najlepszy moment.
- To chociaż mi powiedz gdzie jesteś.
- Nie mogę Ci powiedzieć,  uszanuj moją decyzję.
- Rozumiem, ale nie rozumiem tylko jednego. Ty coś przed nami ukrywasz. 
- Jonathan obiecuję, że wkrótce się spotkamy i wszystko wam opowiem, ale nie teraz. Muszę kończyć, buziaki pa. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. 

- To twój brat? - zapytał Harry, całując moją szyję.
- Tak, to on.  - odwróciłam się i tym razem ja wpiłam się w jego malinowe usta, po czym oderwałam się od chłopaka. - idziemy coś zjeść? - dodałam
- Ok. - odparł i oboje ruszyliśmy na dół. 
Zajrzałam do lodówki, która stała w luksusowej kuchni. Lodówka była cała zapełniona jedzeniem, więc nie wiedziałam co przygotować na kolację. Harry siedział w salonie i oglądał mecz. Bawiło mnie to jak krzyczał ciągle "Strzelaj!" Postanowiłam, że zrobię jakiś deserek na kolacje. Wyciągnęłam z lodówki owoce i bitą śmietanę. Efekt końcowy był na prawdę piękny. Zaniosłam dwa desery do salonu, po czym podałam chłopaki, pucharka. Oboje zajadaliśmy się przepysznymi owocami, oglądając w tym samym czasie, telewizję. Kiedy mecz się już skończył, nasze pucharki były już opróżnione. Harry wstał i zaczął myć naczynia, a ja w tym czasie poszłam wziąć szybki prysznic.

*Oczami Harry'ego*

Kiedy skończyłem myć naczynia, nie bardzo wiedziałem co mam zrobić dalej, więc bez namysłu poszedłem za dziewczyną. Drzwi od łazienki były otwarte, a ja jestem ciekawski, więc wlazłem do środka. Pomieszczenie było kompletnie zaparowane. Usłyszałem jak zakręca wodę, więc wziąłem ręcznik, który wisiał i otuliłem nim nieświadomą Vanessę.
- Harry!
- No co?
- Jesteś nienormalny! Wypad z łazienki! - spojrzała na mnie z taką złością, że zacząłem się bać.
- Spokojnie skarbie. Widziałem już kobiece kształty.
- Ale nie musisz widzieć mnie!  - odepchnęła mnie i wyszła z łazienki, a ja pobiegłem za nią, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie.
- Masz zamiar paradować w tym ręczniku po naszym nowym domu? - zapytałem, szepcząc jej do ucha.
- Nie Hazz. Miałam zamiar się właśnie ubrać. 
- A szkoda. - ponownie jej wyszeptałem do ucha po czym wpiłem się w jej cudowne usta.

 Siedziałem jeszcze chwilę na dole w salonie. Dziewczyna zeszła na dół, a ja otworzyłem usta ze zdziwienia. Miała na sobie dres i koszulkę.
- Co to ma być? Jak Ty wyglądasz?! Przebierz się sama, albo Ci w tym pomogę.
- Jakoś się Ciebie nie boję.
- Zacznij. - usiadła na kanapie i gapiła się w telewizor. Tak to ja się z tobą bawił nie będę. Wziąłem ją na ręce, ignorując jej protesty i zaniosłem ją do naszej sypialni.
 - Masz 5 minut, żeby się ubrać.
- A jak nie, to co?
- To Cię tak zerżnę, że będziesz błagała o litość.
- Wiesz, zamiast mi grozić, mógłbyś na przykład być dla mnie chociaż trochę miły.
- Przestań mnie denerwować to będę miły. - wywróciła oczami i poszła do łazienki
łazienki. No i tak ma być. Leżałem na łóżku i przeglądałem Twittera na moim iPhonie czekając, aż moja śliczna wyjdzie z łazienki.
- Może być? - opadła mi szczęka, kiedy ją zobaczyłem.
 - Kochanie, jesteś piękna. - złapałem ją za biodra tak, że usiadła mi na kolanach. 

*Oczami Christophera*

Właśnie się dowiedziałem, że wróciła Vanessa, ale jednak okazało się, że ponownie uciekła. Powiedziała mi o tym jej matka Catherine. Co ta dziewczyna wyprawia? Dlaczego ona to robi? Nie widzi, że martwią się o nią tyle osób? Nie ufam temu całemu Harry'emu. Muszę coś wykąbinować. Ona nie może być z nim! Coś czuję, że będą kłopoty...


Ciąg dalszy nastąpi...







5 komentarzy: