Szatyn zbliżył się do
mnie i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę, bez mówienia ani słowa. Uniosłam głowę w górę by
styknąć się z jego tęczówkami, które miały tajemniczy odcień jasnej zieleni.
Mężczyzna intrygował swoim wyglądem i postawą. Może i kręcili się koło
mnie faceci, ale nigdy nie zwracałam na nich aż takiej uwagi jak teraz na nieznajomego. Nie szukałam w sobie
miłości na siłę, choć ojciec ciągle powtarzał, że to już pora by sobie kogoś znaleźć. To nie takie łatwe, jak on sobie myśli. Zawsze bałam się, że zostanę zdradzona przez drugą osobę, więc może dlatego postawiłam przed sobą linię odgradzającą mnie na jakiś czas od płci przeciwną.
Jednak teraz, nie wiedziałam czy ona wciąż działa. Chłopak z wyciągniętą przede mną
ręką, uważnie mi się przyglądał. Stał bacznie nade mną i wyczekiwał zgody. Nie byłam pewna czy skorzystać z jego towarzystwa. Powinnam? A może raczej nie? Nie wiedziałam, ale coś mi mówiło, że nie powinnam tego
robić.
- To jak? Zatańczysz ze mną? - spytał z wymalowanym cwaniackim uśmieszkiem, co sprawiło, że odepchnęłam jego prośbę na bok.
- A jeśli nie mam ochoty? - również się uśmiechnęłam, ale podchwytliwie.
- Chyba mi nie odmówisz,? - szmaragdowe oczy szatyna zabłyszczały w świetle kolorowych leflektorów - Nie bądź niezależna. Staram się zrobić ci przysługę. Chyba nie wolisz przesiedzieć tu całego wieczoru, upijając się sama tą słabą whisky.
- Wybacz, ale chyba będę musiała odmówić. Po prostu...
- Nie przyjmuję odmowy, kochanie. Zapamiętaj.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, ponieważ poczułam, jak silna dłoń nieznajomego błyskawicznie zaciska się wokół mojego nadgarstka, za chwilę pociągając mnie w kierunku parkietu. Drink, który trzymałam blisko siebie na kontuarze, ześlizgnął się i spadł, rozlewając się na podłodze i rozstrzaskując szklankę na małe kawałeczki. Szatyn złapał mnie w talii, na co cicho pisnęłam. Chyba naprawdę nie zrozumiał tego co powiedziałam. Nie miałam zamiaru marnować swojego czasu na niego. Automatycznie umieściłam swoje zaciśnięte pięści na jego koszuli, spod której prześwitywały tatuaże, czarne jak świeży atrament i wyraźnie napięte mięśnie. Próbowałam się odepchnąć, ale nic z tego. Był za silny, tak jak się można było tego spodziewać.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, ponieważ poczułam, jak silna dłoń nieznajomego błyskawicznie zaciska się wokół mojego nadgarstka, za chwilę pociągając mnie w kierunku parkietu. Drink, który trzymałam blisko siebie na kontuarze, ześlizgnął się i spadł, rozlewając się na podłodze i rozstrzaskując szklankę na małe kawałeczki. Szatyn złapał mnie w talii, na co cicho pisnęłam. Chyba naprawdę nie zrozumiał tego co powiedziałam. Nie miałam zamiaru marnować swojego czasu na niego. Automatycznie umieściłam swoje zaciśnięte pięści na jego koszuli, spod której prześwitywały tatuaże, czarne jak świeży atrament i wyraźnie napięte mięśnie. Próbowałam się odepchnąć, ale nic z tego. Był za silny, tak jak się można było tego spodziewać.
Podniosłam swój wzrok,
aby móc mu się dobrze przypatrzeć. W jego oczach zauważyłam przelotny
błysk, gdy mnie obserwował. Górował nade mną swoim wzrostem. W tej chwili naprawdę pragnęłam by Miranda zauważyła, że zniknęłam z miejsca przy którym jeszcze chwilę temu mnie zostawiła.
- Jak ci na imię, piękna? - nieznajomy szepnął wprost do mojego ucha, sprawiając, że drgnęłam przez jego gorący oddech.
- Zawsze tak traktujesz młode kobiety? - odgryzłam się, tym razem łapiąc paznokciami za jego śnieżnobiałą koszulę.
- Coś nie tak? - uśmiechnął się wręcz irytująco - Nie podoba ci się, że tańczysz z takim dżentelmenem ja? Powinnaś byś wdzięczna, że w ogóle uratowałem cię z tej ponurej samotności.
- Nie powiedziałabym, że zachowujesz jest po dżentelmeńsku.
Zadowolony mężczyzna przyłożył swoją dłoń do moich pleców by móc przybliżyć moją osobę bliżej siebie. Jego sylwetka była rozpalona, paliła jak ogień, gdy dotknęłam jej swoim ciałem. Był na pewno po kilku drinkach.
- Lubię jak kobiety są sarkastyczne wobec swoich partnerów. - ciepłym policzkiem dotknął mojego - Zdradzisz mi wreszcie swoje imię?
- Wątpię, że jesteś godną zaufania osobą by móc zdradzić ci taką rzecz. - syknęłam zdenerwowana - Możesz mnie puścić?
- Jestem Harry, Harry Styles. - przyznał bez ani krzty wstydu - Widzisz? To nie takie trudne jak ci się wydaje.
A więc tak na imię ma szatyn, który z zaskoczeniem zwrócił na mnie swoją uwagę. Trudno było mi to przyznać, ale nigdy w życiu nie widziałam tak soczystego koloru zielonych tęczówek jak jego.
- Puść mnie, a wtedy porozmawiamy.
- Skąd mam wiedzieć, że nie uciekniesz? - mężczyzna odwrócił mnie do siebie plecami, kontynuując taniec. - Już nie raz dałem się na to złapać.
- Widocznie szczęście ci nie służy. Co za pech. - odparłam. - Puść mnie łaskawie.
- Cięty język mnie podnieca, wiesz? - kolejny raz przyciszył swój głos, tak, że tylko ja mogłam go usłyszeć. - Ciekawe do czego jest zdolny.
Jego komentarz wybudził we mnie uśpioną złość, której tak dawno nie czułam. Koleś posuwał się za daleko. Natychmiast odwróciłam się do niego przodem.
- Nie powiedziałabym, że zachowujesz jest po dżentelmeńsku.
Zadowolony mężczyzna przyłożył swoją dłoń do moich pleców by móc przybliżyć moją osobę bliżej siebie. Jego sylwetka była rozpalona, paliła jak ogień, gdy dotknęłam jej swoim ciałem. Był na pewno po kilku drinkach.
- Lubię jak kobiety są sarkastyczne wobec swoich partnerów. - ciepłym policzkiem dotknął mojego - Zdradzisz mi wreszcie swoje imię?
- Wątpię, że jesteś godną zaufania osobą by móc zdradzić ci taką rzecz. - syknęłam zdenerwowana - Możesz mnie puścić?
- Jestem Harry, Harry Styles. - przyznał bez ani krzty wstydu - Widzisz? To nie takie trudne jak ci się wydaje.
A więc tak na imię ma szatyn, który z zaskoczeniem zwrócił na mnie swoją uwagę. Trudno było mi to przyznać, ale nigdy w życiu nie widziałam tak soczystego koloru zielonych tęczówek jak jego.
- Puść mnie, a wtedy porozmawiamy.
- Skąd mam wiedzieć, że nie uciekniesz? - mężczyzna odwrócił mnie do siebie plecami, kontynuując taniec. - Już nie raz dałem się na to złapać.
- Widocznie szczęście ci nie służy. Co za pech. - odparłam. - Puść mnie łaskawie.
- Cięty język mnie podnieca, wiesz? - kolejny raz przyciszył swój głos, tak, że tylko ja mogłam go usłyszeć. - Ciekawe do czego jest zdolny.
Jego komentarz wybudził we mnie uśpioną złość, której tak dawno nie czułam. Koleś posuwał się za daleko. Natychmiast odwróciłam się do niego przodem.
- Nie będę co chwila się powtarzać. Nie usłyszałeś? Puść mnie! - szarpnęłam się, ale wciąż trzymał mnie mocno przy sobie.
- Nadal ci nie ufam mała. - uśmiech nie znikał mu z twarzy nawet na krok. Czy on udaje w tym momencie idiotę!? - Wyraziłem się jasno czego potrzebuję.
- Jesteś bezczelny. - moje gniewne spojrzenie uderzyło w jego tęczówki - Nie na dżentelmena przystaje zmuszać dziewczynę do zdradzania rzeczy wręcz osobistych, które się od niej chce.
- Nigdy cię tu jeszcze nie widziałem, a jestem tu prawie codziennie. Więc ty musisz być tutaj pierwszy raz... - moje piersi przyciśnięte były lekko do jego klatki piersiowej, tak, że nawet zwykła kartka by się pomiędzy nami nie zmieściła - ...a to oznacza, że nie znasz skarbie jeszcze dobrze zasad, jakie tu panują.
- Mam daleko gdzieś zasady. - warknęłam prosto w twarz - Puść mnie albo tego pożałujesz.
- Niby w jaki sposób tego pożałuję? - spytał szepcząco, pochylił się nade mną i przegryzł płatek mojego ucha. - Co taka osoba jak ty może zrobić takiej osobie jak ja?
- Och zdziwiłbyś się.
- Chciałbym, ale niestety to ty się zdziwisz do czego to ja mogę być zdolny, bezimienna ślicznotko.
Dłoń Harry'ego zaczęła zniżać się w dół moich pleców w powolnym tempie. Dość, powiedziałam sobie. Wystarczy tego.
Z całej siły jakiej miałam, odepchnęłam od siebie wysokiego mężczyznę. Ominęłam go pośpiesznie i przepchałam się jak najszybciej do szklanego ogromnego wyjścia. Odetchnęłam świeżym powietrzem, kiedy znalazłam się na zewnątrz. Ciemne ulice były wręcz puste, w okolicznych domach światła były pogaszone nawet wtedy gdy muzyka z klubu była głośno słyszalna. Spojrzałam za siebie czy Harry przypadkiem nie idzie za mną, ale na szczęście okazało się, że nie. Wyjęłam swój telefon z torebki, by sprawdzić która jest godzina. Dochodziła dwudziesta druga trzydzieści, a niestety do domu miałam jeszcze jakieś czterdzieści pięć minut spacerkiem. Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie, nawet nie przejmując się tym, że wrócę do domu o dość późnej godzinie.
- Nadal ci nie ufam mała. - uśmiech nie znikał mu z twarzy nawet na krok. Czy on udaje w tym momencie idiotę!? - Wyraziłem się jasno czego potrzebuję.
- Jesteś bezczelny. - moje gniewne spojrzenie uderzyło w jego tęczówki - Nie na dżentelmena przystaje zmuszać dziewczynę do zdradzania rzeczy wręcz osobistych, które się od niej chce.
- Nigdy cię tu jeszcze nie widziałem, a jestem tu prawie codziennie. Więc ty musisz być tutaj pierwszy raz... - moje piersi przyciśnięte były lekko do jego klatki piersiowej, tak, że nawet zwykła kartka by się pomiędzy nami nie zmieściła - ...a to oznacza, że nie znasz skarbie jeszcze dobrze zasad, jakie tu panują.
- Mam daleko gdzieś zasady. - warknęłam prosto w twarz - Puść mnie albo tego pożałujesz.
- Niby w jaki sposób tego pożałuję? - spytał szepcząco, pochylił się nade mną i przegryzł płatek mojego ucha. - Co taka osoba jak ty może zrobić takiej osobie jak ja?
- Och zdziwiłbyś się.
- Chciałbym, ale niestety to ty się zdziwisz do czego to ja mogę być zdolny, bezimienna ślicznotko.
Dłoń Harry'ego zaczęła zniżać się w dół moich pleców w powolnym tempie. Dość, powiedziałam sobie. Wystarczy tego.
Z całej siły jakiej miałam, odepchnęłam od siebie wysokiego mężczyznę. Ominęłam go pośpiesznie i przepchałam się jak najszybciej do szklanego ogromnego wyjścia. Odetchnęłam świeżym powietrzem, kiedy znalazłam się na zewnątrz. Ciemne ulice były wręcz puste, w okolicznych domach światła były pogaszone nawet wtedy gdy muzyka z klubu była głośno słyszalna. Spojrzałam za siebie czy Harry przypadkiem nie idzie za mną, ale na szczęście okazało się, że nie. Wyjęłam swój telefon z torebki, by sprawdzić która jest godzina. Dochodziła dwudziesta druga trzydzieści, a niestety do domu miałam jeszcze jakieś czterdzieści pięć minut spacerkiem. Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie, nawet nie przejmując się tym, że wrócę do domu o dość późnej godzinie.
Moje myśli o nachalnym przystojniaku z klubu w kółko chodziły po mojej głowie, nie odstępując ani na chwilę. Dlaczego ja zawsze muszę wpadać na takich idiotów?
Gdy dotarłam do domu, moich rodziców nadal nie było,
ponieważ pracowali do późna. Mój ojciec, właściciel swojej własnej firmy architeckiej oraz mama prawniczka pracowali do późna w samym centrum Los Angeles, tam gdzie jest zawsze największy ruch. Wszystkim wydawało się, że tworzymy wspaniałą
rodzinę, ale wcale tak naprawdę nie jest. Moi rodzice w ogóle nie mają dla
mnie czasu, nie poświęcają mi go, nawet gdy mają wolne. Choć nie byłam do nich zbytnio negatywnie nastawiona z tego powodu.
Oworzyłam drzwi kluczem
i weszłam do ciemnego, święcącego pustką mieszkania. Od razu udałam się do swojego pokoju i
ściągnęłam upierające mnie szpilki, rzucając je później na podłogę przy kanapie. Kiedy już
uporałam się z resztą, poszłam do łazienki, by wziąć gorący prysznic. W
chwili gdy wyszłam, zorientowałam się, że zapomniałam wziąć koszuli
nocnej, więc owinięta samym ręcznikiem opuściłam zaparowane
pomieszczenie i podeszłam do wielkiej szafy, wyciągając bluzkę.
Wsunęłam ubranie na siebie i usiadłam na łóżku. Moje przeklęte myśli
nie dawały mi spokoju. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam własną przyjaciółkę Miranda na tej imprezie. Dziwnie
się z tym czułam, że tak postapiłam. Chociaż z drugiej strony
ona ciągle chodziła na takie typu imprezy i zawsze wracała.
Nagle zabrzmiał dźwięk
mojego telefonu, który oznajmił, że dostałam wiadomość. Sięgnęłam po
komórkę z szafki nocnej obok łoża i odblokowałam ekran. Miałam "Jedną nową
wiadomość", ale nie wiedziałam od kogo, ponieważ nie znałam numeru.
Kliknęłam na nią, żeby móc ją przeczytać i po chwili mnie zamurowało.
"Następnym razem jak się przebierasz to zasłaniaj zasłony, Vanesso. Dzięki za mały pokaz. Harry"Skąd on ma mój numer? I jak sie dowiedział jak mam na imię? To niemożliwe.
Podeszłam do okna i zaczęłam się rozglądać po okolicy, upustoszałej przez późną noc. Błyskawicznie dostrzegłam Harry'ego, który stał oparty o czarny samochód, prawdopodobnie jakiejś niemieckiej marki. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej i uśmiechał się do mnie tym samym cwaniackim złośliwym uśmieszkiem. Pomachał ręką w moją stronę, automatycznie rozłoszczając moje nerwy. Zasunęłam ciężkie żaluzje do dołu, następnie sprawdzając czy okna są szczelnie zamknięte. Chodziłam po pokoju denerwując się co ten człowiek tutaj robi i zastanawiając się czy mu odpisać by móc dowiedzieć sie czegoś więcej. Jednak ciekawość nade mną zwyciężyła.
"Skąd wiesz jak się nazywam? W ogóle skąd do jasnej cholery masz mój numer?!"
"Nie było to takie trudne, kotku. Twoja pijana przyjaciółka mi go dała. Myślałaś, że nie wiem, że nie przyszłaś sama? Miranda zrobiła mi tylko przysługę. Okazała się być bardzo pomocna, więc nie masz powodu do traktowania ją źle. Powinnaś jej podziękować jak wróci. Zresztą, mi też wkrótce podziękujesz."
Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie stało. Jak ona mogła!? Chciałam zadzwonić do Mirandy, ale jednak się rozmyśliłam. Nic się od niej nie dowiem, jeśli jest pijana tak jak wspomniał Harry. Musiałam z nią pogadać, jak tylko wróci z tej pieprzonej imprezy. Odłożyłam telefon na szafkę i weszłam pod kołdrę. Przez prawie godzinę nie mogłam zasnąć przez to, że wciąż myślałam o tym podstępnym draniu.
Świetne opowiadanie czekam na następne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci idzie :** Bardzo ciekawe opowiadania :)) Jest gdzie nie gdzie parę literówek w rozdziałach ,ale dopiero zaczynasz ,więc to kwestia czasu. Powodzenia życzę :**
OdpowiedzUsuńPS czekam na kolejne rozdziały :) ! / Natalia C:
Fajny rozdziałxD ten sms mnie rozwalił ahha XD czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńwwwkodlyoko.blog.pl
troche podobne do DARK ale i tak świetne <3
OdpowiedzUsuń