23 lut 2015

Rozdział 28


Dedykuję ten rozdział mojej czytelniczce Hope Reefs, która jest bardzo aktywna na moim blogu :) 
Bardzo Ci dziękuję za to, dlatego w taki sposób chciałabym Ci podziękować ;*
  
~*~

*Oczami Harry'ego*

Jeździłem samochodem po centrum miasta w poszukiwaniu dziewczyny, ale nic z tego. Nigdzie jej nie było tak jakby była i nagle rozpłynęła się.
Wyjąłem z kieszeni swój telefon i wybrałem numer Vanessy. Kiedy przystawiłem słuchawkę do ucha, usłyszałem dźwięk dzwonka telefonicznego. Zaraz kapnąłem się, że nie wzięła ze sobą komórki, a jej torebka leży w moim samochodzie. Jasne ucieka sobie bez torebki! Jestem głupi, że w ogóle rozmawiałem z nią na ten temat. Dobra przyznaję się jestem zazdrośnikiem i nie będę patrzał jak ktoś próbuje flirtować z dziewczyną, która należy do mnie. Chuj, który gadał z Vanessą nie wiedział do czego jestem zdolny. Mogłem mu przyjebać na samym początku to bym może nie wyszedł z tego Bankietu. Liam będzie wkurwiony, ale pierdolić to. Mam teraz ważniejszy problem na głowie niż te jebane spotkania. Zazdrość wkroczyła na najwyższy stopień. Spojrzałem na zegarek, który miałem na ręce. Już prawie północ, a ona błąka się sama po tym mieście. Martwię się, że może się jej coś stać. Los Angeles jest pełne od przestępców i narkomanów. Rozdzwonił się jeszcze na dodatek mój telefon. Zjechałem na poboczę i odebrałem połączenie Payne.
- Dobrze, że dzwonisz.
- Hazz dlaczego wyszliście z tego cholernego spotkania!? Przecież wiesz jak mi na nim zależało, miałeś mi pomóc!
- Wiem, sorry Liam, ale mam teraz ważniejszy problem na głowie.
- Powiesz mi jaki był twój powód, opuszczenia spotkania razem z Vanessą?
- Po prostu jakiś koleś zaczął z nią flirtować, kiedy ja siedziałem z wami. Poszła z Danielle i Eleanor, a potem zobaczyłem ją z nim i od razu... - przerwał mi
- Twoja zazdrość wkroczyła do akcji? Tak, wiem. Przechodź lepiej do rzeczy.
- Zaczęliśmy się kłócić w samochodzie i nagle kazała mi się zatrzymać. Wysiadła z niego na dodatek bez torebki i uciekła mi. Szukam jej teraz po centrum, ale nigdzie jej nie ma.
- Jedź do domu, jest już grubo po północy. Powinna wrócić rano. Spotkajmy się jutro, wiesz gdzie. Tam gdzie zawsze, omówimy parę spraw. Teraz jedź i odpocznij.
- Dzięki stary.
- Nie martw się, musi ochłonąć po tym wszystkim.
- Masz rację. Dobra to do jutra. 
- No narka. - rozłączyłem się
Kurwa jakim ja jestem debilem! Jak ja mogłem ją w ogóle puścić z tego samochodu? Jestem cholernym idiotą!
Zacząłem jechać w stronę domu. Liam ma rację, może po prostu nie chce mnie teraz widzieć po tym wszystkim co jej powiedziałem. Wiem, że przesadziłem, ale kobieta nie będzie podnosić na mnie głosu. To ja tutaj decyduję i ma się mnie słuchać.
Zaparkowałem swój samochód w garażu po czym zamknąłem go pilotem. Podeszłem pod dom i otworzyłem drzwi, później wchodząc. Ściągnąłem buty i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i przemyłem twarz. Weszłem do sypialni i położyłem się na łóżku. Leżałem i nie mogłem zasnąć.

*Oczami Vanessy*

Obudziłam się z wielkim bólem głowy w jakimś prawdopodobnie starym pokoju. Nie wiedziałam gdzie tak naprawdę jestem i co się stało. O co chodzi? Gdzie jest Harry? Moje przemyślenia przerwało dwóch facetów wchodzących do pomieszczania gdzie się znajdowałam. Wiedziałam, że są uzbrojeni. To jakaś pułapka? Zaczynałam się bać, a serce bardziej mi przyśpieszyło. Co ja tutaj do cholery robię!? Nie chęć i obojętność w ich oczach przebijało mnie na wylot. Stali tam i patrzyli na mnie, nie mówiąc ani jednego słowa. Po chwili jeden z kolesi ruszył w moim kierunku, a ja przycisnęłam się jak najmocniej mogłam do ściany by zwiększyć przestrzeń miedzy nami, ale to jednak nic nie dało. Przybliżył się do mnie, łapiąc za moją rękę.
- Spokojnie mała. - zaśmiał się. 
- Gdzie ja w ogóle jestem?
- Chyba nie muszę tłumaczyć kto to Thomas, no nie? - spuściłam głowę w dół, unikając jego wzroku, który spoczywał na mnie. 
Ten dupek, który próbuje niszczyć Harry'emu życie. Jestem tu właśnie przez niego, czyli to porwanie? Porwał mnie? 
- Styles wiedział co brał. - mężczyźni, którzy przebywali ze mną w pomieszczeniu, wybuchli śmiechem, a mi za ten chciało się płakać.
- Co ja tu robię!? 
- Twój jakże wspaniały Harry ma mnóstwo kasy i zrobi wszystko, żebyś była bezpieczna, a tym sposobem Thomas zemści się na nim. - facet, który z nim przyszedł siedział za nim na stole i bawił się bronią, spoglądając na mnie. Bałam się, że zrobią mi krzywdę. Ból jaki czułam nie widząc Harry'ego był nie do wytrzymania. Byłam w tym momencie całkowicie zdana na siebie. 
- Zostawcie ją. - usłyszałam męski głos i nagle mój wzrok, a także ich poległy na blondynie, który stał oparty o framugę drzwi. Koleś z którym rozmawiałam jak na zawołanie, odsunął się ode mnie. Czyli to Thomas nimi rządzi to jego wspólnicy, którzy pomagają mu w tym wszystkim. Widziałam w jego oczach tą nienawiść. Zaczął do mnie podchodzić, a ja nie miałam jak uciec. Stanął nade mną, jednak po chwili schylił się, by mi się przyjrzeć. 
- Cześć śliczna. - zbliżył się bardziej do mnie.
Nie mogłam się nawet ruszyć, strach sparaliżował całe moje ciało. 
- Zostaw mnie. - warknęłam.
- Ciebie? - zaśmiał się
- Czego ode mnie chcesz!?
- Zmień ten ton skarbie, bo przestanę być miły. Pewnie domyślasz się dlaczego tu jesteś.
- Dlaczego akurat ja? Co chcesz ze mną zrobić?
- Zaraz wykonam telefon i poinformuję twojego chłoptasia, że jesteś ze mną. Jeśli się nie wyrobi, zabije Cię.
- Z...z czym ma się wyrobić? 
- Z pieniędzmi.
- Dlaczego to robisz!? Dlaczego niszczysz mu życie!?
- Zamknij się i nie waż podnosić na mnie głosu, dziwko. - złapał mnie za nadgarstek i ścisnął go. - Właduję Ci cały magazynek w głowę jeśli się nie zamkniesz! 
- Jesteś podły. - spuściłam wzrok ponownie na dół.
- Patrz na mnie, suko! - zrobiłam tak jak kazał, patrzyłam w jego mroczne tęczówki. - Chętnie się tobą zajmę. - zaśmiał się i położył swoją dłoń na moim udzie, a po moim ciele przeszły dreszcze.
- Powiedziałam zostaw mnie. - on zamiast przestać, ścisnął bardziej moje udo, śmiejąc się przy tym.
Uderzyłam go mocno w twarz z liścia i od razu tego pożałowałam. 
- Ty dziwko. - Thomas odwinął się i zrobił to samo, pozostawiając czerwony ślad na moim policzku. Złapałam się za bolące miejsce i zaczęłam płakać. Chłopak wyciągnął ze swoich spodni, nóż i zaczął robić nim ślady na mojej skórze przez co krzyczałam, a tamci za nim jedynie śmieli się. Pragnęłam tak bardzo wrócić do Harry'ego. Chciałam, żeby tu był i zakończył ten cały koszmar. Poddałam się całkowicie. Wiedziałam, że z nimi nie wygram. Byłam za słaba. 
- Nie zadzieraj ze mną skarbie, bo tego pożałujesz. - fuknął i odsunął się, dając znak reszcie. Dwójka mężczyzn podeszła do mnie i chwyciła za ramiona, podnosząc do góry. 
- Kara Cię nie ominie, kochanie. - wysyczał i uderzył mnie prosto w brzuch z czego zaczęłam płakać. Zadawał mi ciosy, a ja modliłam się, żeby skończył. Przegrałam z nimi, nic nie mogłam już zrobić.
- Nadal będziesz kurwa podnosić na mnie głos!? - krzyknął, przybliżając twarz do mojej. Spojrzałam mu w oczy, przepełnione złem i nienawiścią. 
- N-n-nie. - wyjąkałam.
Mężczyźni, którzy mnie trzymali od razu rzucili mnie na zimną podłogę, a ja uderzyłam głową o ścianę za mną. Padłam na ziemię, zalewając się łzami z bólu, którego doznałam od Thomasa. Jego wspólnik podał Thomasowi jakąś strzykawkę po czym podszedł do mnie z nią. 
- Może chociaż przez chwilę zamkniesz tą swoją pyskatą buźkę. - wstrzyknął mi coś i stawałam się coraz senna. Wszyscy się zaśmiali i wyszli, pozostawiając mnie wreszcie samą w tym ponurym i zimnym pomieszczeniu. Skuliłam się i podwinęłam nogi do siebie. Poczułam jak coś, co wstrzyknął mi Thomas zaczyna działać. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Poddałam się całkowicie i zasnęłam.

*Oczami Harry'ego*

Obudziłem się i od razu sięgnąłem po telefon z szafki nocnej. Odblokowałem go i sprawdziłem godzinę. Równo 9.10. Vanessy dalej nie było przez co zaczynałem się coraz bardziej martwić. Coś się musiało stać, gdy nie wraca. Przypomniałem sobie, że jestem umówiony z Liamem i resztą w "naszym miejscu". Wstałem zdenerwowany i szybko wziąłem się za śniadanie. Zrobiłem sobie jedną kanapkę i kiedy skończyłem, chwyciłem z półki kluczyki od mojego Range Rovera. Założyłem kurtkę i wyszłem z domu, zamykając drzwi. Otworzyłem garaż i wsiadłem do pojazdu, po czym wyjechałem nim z niego. 
Po jakiejś 15 minutowej jeździe, byłem pod moim celem. Zaparkowałem auto w jakimś lesie i ruszyłem ledwo widoczną dróżką w stronę małej polany. Przeszłem przez nią i moim oczom ukazał się niewielki budynek i także moi przyjaciele, którzy czekali na mnie. Louis i Zayn popisywali się brońmi i strzelali w drzewa, a ja w tym czasie podszedłem do Liama i Nialla.
- No siema. - przywitałem się
- I jak? Wróciła? - zapytał Liam
- Nie. Liam coś jest nie tak.
- Domyślam się.
- Mam złe przeczucia.
- Harry kiedy ostatnio widziałeś Thomasa?
- Ostatnio był u mnie w szpitalu.
- Kurwa czego nie powiedziałeś? - spytał Niall.
- Co Ci tam dokładnie powiedział? - kontynuował Payne.
- No jak to on, groził mi.
- Co jest? - dopytywał Malik, podchodząc do nas razem z Louisem.
- Vanessa zniknęła. - odrzekł Niall
- Co?! - krzyknął Louis
- Pokłóciłem się z nią, kiedy wyszliśmy z Bankietu. Wysiadła mi z samochodu i zniknęła mi z oczu.
- Ty tempaku! Przecież wiesz, że grozi jej niebezpieczeństwo!
- Wiem. 
- Miałeś ją pilnować, po co w ogóle jej pozwoliłeś wysiąść!?
- Starałem się ją powstrzymać, ale... - przerwał mi mulat.
- Żadne ale. Teraz musimy obmyśleć plan. Harry na sto procent to sprawka Thomasa. 
- Zayn ma rację. Przecież by wróciła do domu, a jak się nie pojawiła to jest tylko jedna odpowiedź: Thomas. - wypowiedział Liam
- Ale jak obmyślimy plan, jak nie mamy żadnych informacji!? - odezwał się Horan.
- Kurwa! Wiedziałem, że będzie chciał się do niej dojebać. 
- Styles, on zrobi wszystko, żeby Cię zniszczyć.  - odpowiedział Malik
- Zniszczy to co dla Ciebie najcenniejsze. - odezwał się tym razem Louis.
- Wiem, nie musicie mnie o tym informować. Dobrze znam Thomasa i wiem na co go stać. Jeśli ma Vanessę, będzie chciał coś w zamian. Znając jego tak będzie.
- Masz rację. - odparł Horan
Nagle usłyszałem dźwięk dochodzący z mojej komórki, więc szybko ją odblokowałem i odebrałem.
- Tak?
- Mamy twoją dziewczynę. Masz dokładnie dwa dni, żeby dostarczyć nam $1 000 000. Jeśli się spóźnisz już jej nie zobaczysz. Jeśli powiadomisz jaką kolwiek policje, osobiście ją zabiję, więc nawet nie próbuj.
- Ty chuju! Gdzie ona jest!? Daj ją do telefonu! - krzyknąłem
- Harry pomóż mi. - odpowiedziała zapłakanym głosem.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. Uratuję Cię.
- Jutro podam Ci informacje, gdzie masz przyjść z kasą. Masz być sam, bez swoich pierdolonych kumpli. Zrób coś na przekór to przysięgam, że ona zginie na twoich oczach. - rozłączył się, a ja ze złości rzuciłem telefon w ścianę budynku, na szczęście nie uszkodziłem go zbyt mocno.
Wiedziałem, że będzie chciał coś wzamian. Pożałuje, gdy zrobi jej jaką kolwiek krzywdę. Zniszczę go, moja cierpliwość już nie istnieje. Istnieje teraz tylko zemsta.


To be continued...



~*~

Przybywam do was w poniedziałek z 28 rozdziałem :D 
No więc na tym dzisiaj skończymy i przepraszam, że taki krótki ten FF :)
Wiem, że miałam postarać się napisać wam go w sobotę, ale nie dałam rady. 
Co do koncertu One Direction na którym byłam w piątek, było cudownie tyle powiem ❤
Następny rozdział postaram się wam napisać jutro ;3 
Mam nadzieję, że dobijemy dzisiaj więcej niż 5 komentarzy ;P
Liczę na was, całuski ;**

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz 

6 komentarzy:

  1. Aww dziękuję Za dedykacje, nie spodziewałam się :* <3 <3
    A rozdział jak zwykle cudowny i nie przejmuj się bo warto było na niego czekać, ciesze się ze koncert się udał, jeszcze raz dziękuję za dedykacje i za to ze piszesz ten wspaniały blog <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział <33
    Oby nic złego się nie stało Vanessie:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się niebezpiecznie :o Czekam na kolejny rozdział;)) Później musisz mi jeszcze opowiedzieć jak było :D /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne <3 Nie moge się doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń