31 paź 2015

Rozdział 66


Ten rozdział chcę zadedykować mojej przyjaciółce Kindze, która wczoraj miała urodziny.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! :) x

*Perspektywa Harry'ego* 

Czułem się jakby ktoś wbił mi sztylet w serce. Pozbawił wszystkiego co dla mnie najważniejsze. Każdy mówi, że miłość jest tylko jedna. Mówią, bo mają nadzieję na miłość, bo kochają i chcą być kochani, ale ranią i są ranieni. Tracą nadzieję i wiarę, ponieważ wszystko, co niegdyś kochali, zostaje wyrwane im z rąk. Tak samo w moim przypadku.
Wciąż ściskałem w dłoni wisiorek z papierowym samolocikiem, który jej podarowałem. Nie mogłem pojąć tej jebanej myśli, że to wszystko tak się potoczyło przeze mnie. Straciłem ją, teraz zdałem sobie sprawę, że straciłem ją na zawsze. Ona po prostu nie chce mnie już w swoim życiu. Skrzywdziłem ją i zaprzepaściłem szansę, którą mi dała. Nie wierzę, że mogłem być taki głupi, całując inną laskę. Przecież tylko Vanessa liczy się w moim życiu! Naprawdę ją kocham i to nie jest żadne kłamstwo. Pragnę spędzać z nią czas, jak najdłużej patrzeć w jej oczy i całować jej miękkie usta. To wszystko stało się w pewnym sensie narkotykiem i już kiedyś to mówiłem. Gdy oddala się ode mnie, czuję pustkę. Gdy dłużej nie ma jej przy mnie, staję się nerwowy. Ale gdy patrzę w jej oczy, wszystko znika. Nie liczy się dla mnie nic. Ważna jest tylko ona, bo ją kocham.

Ale czy to naprawdę możliwe by ktoś zakochał się w kimś tak mocno jak ja w Vanessie? Czy ja coś robię źle? Przecież ona mnie odrzuca. Chce bym odszedł oraz zostawił ją w spokoju. I tak zrobię. Dam jej to czego chce.
Ciągle powtarzałem sobie, że nigdy jej sobie nie odpuszczę. Że będę o nią walczyć pomimo wszystko, ale już nie mogę. Nie mogę nachalnie wtrącać się w jej życie w którym mnie nie potrzebuje. Nie kocha mnie i muszę się z tym pogodzić, że spieprzyłem całą miłość, która była pomiędzy nami. Zrobię to o co mnie prosiła. Nie potrafię o niej zapomnieć, ale muszę spróbować. Odejdę i pozwolę ułożyć jej sobie życie beze mnie tak jak tego chce.

Siedziałem w salonie Liama i czekałem aż reszta przyjaciół się pojawi. Zadzwoniłem do nich by przyjechali, ponieważ mam im wszystkim coś ważnego do powiedzenia. Schowałem naszyjnik do kieszeni i zakryłem twarz w dłoniach. Dlaczego ja jestem kurwa takim idiotą? Dlaczego musiałem spieprzyć wszystko na czym mi tak naprawdę zależało? Nie chcę nawet dopuszczać do siebie myśli, że Vanessa może kochać kogoś. Jeśli bym się dowiedział to przysięgam, że coś bym zrobił.
- Harry? Wszystko z tobą dobrze? - spytał Ashton, opierając się o framugę drzwi - Zawsze kiedy taki jesteś to chodzi o Vanessę.
- Spostrzegawczy jesteś.
- Mów o co chodzi. O czym z nią rozmawiałeś?
- No, a o czym mogłem z nią rozmawiać? Pomyśl idioto. -  odpowiedziałem sarkastycznie.
Za nim Ashton się odezwał do pomieszczenia wpadli chłopaki, przerywając nam naszą rozmowę. Kiedy oni tu weszli? Nie słyszałem przecież dzwonka. To może pewnie zapukali do drzwi w kuchni i Liam im otworzył. Mniejsza z tym.
- Dzwoniłeś Hazz. Co masz nam do powiedzenia? - wtrącił się Zayn, a Niall i Louis rozsiedli się na fotelach. Liam również do nas dołączył.
- Nie wiem kurwa jak mam to wam powiedzieć. - przyznałem.
- Chodzi o Vanessę, prawda? - zapytał Horan, a reszta bacznie zaczęła mi się przyglądać.
- W pewnym sensie tak. Muszę wyjechać z miasta.
- Czekaj co!? - Louis podniósł głos, a wszyscy skierowali swój wzrok właśnie na niego - Co chcesz przez to powiedzieć, że musisz wyjechać!?
- Nie mogę tu być. Nie chcę być problemem dla Vanessy.
- Czyli to wszystko przez nią!? - prycha pod nosem - Żartujesz sobie!? Nie możesz wyjechać!
- Niby dlaczego?
- To, że ty i Vanessa nie jesteście razem, nie znaczy, że musisz opuścić to miasto! Twój dom jest tutaj i my tu jesteśmy! Nie rozumiem po co w ogóle chcesz to zrobić!
- Wiesz Styles... Myślałem, że masz zamiar walczyć o nią. - wtrącił Malik.
- Miałem Zayn, ale co z tego, że będę walczył jak i tak nie przyniesie to żadnych skutków? Ona mnie już nie kocha.
- Skąd to wiesz? Może jest jeszcze szansa na uratowanie tego co zepsułeś?
- Zniszczyłem to. Nic nie da się uratować.
- Harry nie poddawaj się tak łatwo. - powiedział Ashton - To nie w twoim stylu.
- Muszę to zrobić. Nie chcę komplikować jej życia moją miłością. Muszę się z niej wyleczyć, tak jak ona to robi. Dlatego wyjeżdżam.
- Gdzie chcesz wyjechać? - odezwał się Niall.
- Myślałem o Miami.
- Przecież to po drugiej stronie Stanów, człowieku! - krzyknął Liam.
- Co z tego? Będzie mi lepiej być zdala od Los Angeles. Ale najpierw mam zamiar polecieć do Anglii. Muszę się spotkać z rodziną.
- Ty chyba kurwa zwariowałeś? Chcesz zostawić tutaj swoje problemy? A co z Thomasem? Pomyślałeś w ogóle? - spytał Zayn, a w jego głosie mogłem wyczuć podenerwowanie.
- Thomas was nie tknie ani żadnej bliskiej mi osoby, ponieważ mu zagroziłem.
- Myślisz, że groźba tu coś załatwi? Wiesz przecież jaki jest!
- Zaufaj mi, wiem co robię.
- Nie wiesz kurwa! Jak myślisz, jakie będzie twoje życie w Miami? Będziesz tam sam, nie mając nas i nikogo! - wrzasnął Tomlinson.
- Już postanowiłem i nie zmienię zdania.
- Upadłeś na głowę!? Ja cię po prostu nie poznaję, ty chcesz się poddać!? Od kiedy ty taki jesteś!? Wróć do chuja na ziemię! - krzyknął i zdenerwowany opuścił dom, mocno trzaskając za sobą drzwiami.
- Rozłościłeś go. - odparł Liam.
- Sorry chłopaki, ale nie przekonacie mnie do zostania w Los Angeles.
- Zastanów się Harry. Kochasz Vanessę i chcesz wyjechać tylko dlatego, żeby o niej zapomnieć? - zapytał Ashton.
- To jedyne rozwiązanie.

*Perspektywa Vanessy*

- Vanessa! - wrzasnęła Miranda kiedy ja w tym czasie oglądałam w salonie telewizję.
- Co się tak drzesz? Jest rano dziewczyno!
- Przepraszam, ale muszę ci coś powiedzieć. - usiadła obok mnie, trzymając notatnik w ręce - Dzwoniłam przed chwilą do mojego znajomego.
- I co w związku z tym?
- On jest z zawodu ginekologiem. Parę miesięcy temu skończył studia i niedawno właśnie rozpoczął pracę, więc umówiłam cię dziś na wizytę u niego w klinice.
- Co? Dziś? Żartujesz?
- Tak. Spytałam go czy możemy się dzisiaj z nim spotkać i powiedział, że nie ma problemu.
- Trochę mnie zaskoczyłaś.
- Dobra dosyć gadania, ubieraj się, bo jesteśmy umówione za godzinę.
- Ej czekaj czekaj. Ale mi się nie śpieszy z wizytą, więc nie rozumiem dlaczego umówiłaś mnie z nim na dziś. Nie sądzisz, że to trochę za szybko?
- Chcesz się dowiedzieć jak ma się twoje maleństwo? - przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie - Więc nie gadaj tylko idź się przygotuj!

~*~

Weszliśmy do kliniki, gdzie byłam umówiona z lekarzem na wizytę. W recepcji złożyłam wszystkie potrzebne dokumenty o które prosiła mnie miła pani za ladą. Nie wiem dlaczego, ale denerwowałam się przed poznaniem jakichkolwiek informacji na temat dziecka. Ciągle siedzi we mnie ten przeklęty strach. Boję się, że nie dam sobie rady z tym wszystkim co mnie czeka. To było najgorsze, że nie  wierzyłam w swoje możliwości.
Na korytarzu przed gabinetem panował względny spokój. Czekaliśmy na doktora, który spóźniał się już dobre kilka minut do pracy. Miranda w tym czasie próbowała mnie jakoś zagadać, ale nie słuchałam wszystkiego co mówiła. Byłam znudzona czekaniem.
- Hej, nie denerwuj się. - szturchnęła mnie w bok i cicho się zaśmiała.
- Nie denerwuję się przecież.
- Nie wcale, przecież widzę. - odparła - Nie cieszysz się, że będziesz mogła dowiedzieć się nowych informacji o swoim maluszku?
- Nie za bardzo - przyznałam.
- Och, rozchmurz się! Wciąż jesteś źle nastawiona do tego dziecka, jakby ci wielką krzywdę zrobiło.
- Zrobiło, bo mam dwadzieścia lat, a w tym wieku w ogóle nie powinnam być w ciąży.
- Możesz powiedzieć, że Harry zrobił ci krzywde, źle się zabezpieczając, a nie ten maluszek. Pomyśl, będziesz matką i nie możesz mówić, że dziecko zniszczyło ci życie. - odpowiedziała. Już miałam coś powiedzieć, ale w tym momencie usłyszałam męski głos.
- Miranda? Jak dobrze cię widzieć! - odwróciłam głowę w drugą stronę i ujrzałam faceta w białym fartuchu. Jak na ginekologa wyglądał młodo, a na dodatek był przystojny. Wydaje się miłą osobą, zresztą to się zaraz okaże.
- Nick! - moja przyjaciółka zerwała się z krzesła i objęła ramionami chłopaka. Czyli to jest ten jej cały znajomy - Ciebie też dobrze widzieć!
- Jezu co u ciebie? Nie widzieliśmy się kilka miesięcy odkąd skończyłem studia. - zaśmiał się.
- Wiem. Przez ten czas kompletnie zapomniałam o wszystkim. Szukam teraz pracy i kurde nic nie mogę na razie znaleźć. Strasznie cię przepraszam.
- Ależ nie masz za co, każdy ma przecież swoje problemy - oznajmił, uśmiechając się do niej.
- Chciałabym ci przedstawić moją przyjaciółkę o której wspominałam przez telefon. To w jej sprawie właśnie dzwoniłam. - wskazała na mnie.
- Cześć. Nazywam się Nick Ferguson i będę lekarzem prowadzącym twoją ciążę. Miło poznać. - uśmiechnął się, wyciągając swoją dłoń w moją stronę.
- Vanessa McClain. - również się uśmiechnęłam, podając dłoń.
- Jeśli chcesz, możemy mówić do siebie po imieniu. Będzie nam łatwiej.
- Jasne.
- To co, możemy zaczynać? Jesteś gotowa?
- Tak. Myślę, że tak. - odparłam, spoglądając na przyjaciółkę.
- No to zapraszam do gabinetu. - oznajmił, a Miranda pociągnęła mnie do środka.
- Vanessa przestań się bać. - powiedziała do mnie by również Nick mógł to usłyszeć.
- Właśnie, nie ma się czym stresować. - uśmiechnął się do mnie i usiadł za biórko, po czym zaczął uważnie przeglądać moje dokumenty. - Jak się czujesz Vanessa?
- Na razie jest dobrze. Wcześniej miałam zawroty głowy i czułam nudności oraz senność.
- Tak, to normalne w pierwszy trymestrze ciąży. - odrzekł -  No dobrze. Więc czy wiesz dokładnie kiedy zaszłaś w ciążę?
- Nie, robiłam tylko test.
- W porządku. Proszę się położyć na kozetce, odkrywając brzuch do połowy. - pokazał ręką i zanotował coś.
Wstałam i udałam się w wyznaczone miejsce, po czym położyłam się i odkryłam brzuch. Czułam się trochę niezręcznie. Miranda zajęła stołek obok mnie. Cieszę się, że jest tu ze mną i mnie pociesza.
Leżałam i czekałam na kolejne polecienia chłopaka, który zakładał właśnie na dłonie białe lekarskie rękawiczki.
- Trochę będzie zimne. - oznajmił.
Patrzyłam się w monitor na którym na razie nic nie było. Po chwili poczułam strasznie zimny płyn na swoim brzuchu. Z tego co pamiętam to nie miał być lodowaty. Lekarz zaśmiał się jedynie z mojej reakcji i przystawił do mojego brzucha coś dziwnego, a szary, zaśnieżony ekran pokazał się. Przez chwilę była cisza. Słychać było tylko jakieś odgłosy z maszyny.
- Mam twojego maluszka. - poinformował Nick zadowolonym głosem.
- Gdzie? Ja przecież nic nie widzę. - zaśmiałam się i złapałam Mirandę za rękę.
- Na początku ciąży tak jest, że nikt nic nie dostrzega, ale proszę spojrzeć o tu. - pokazał palcem.
Przyjrzałam się bardziej uważnie i wtedy zdałam sobie sprawę, że ma rację. Dostrzegłam tak jakby małą fasolkę. Poczułam się w tej chwili dziwnie, ale i szczęśliwie.
- Widzisz coś? - spytała Miranda.
- Tak. - odpowiedziałam, posyłając jej uśmiech.
- Wygląda na to, że jest to pierwszy miesiąc. Gratuluję. - uśmiechnął się ciepło i wyłączył urządzenie.
- Kiedy będę mogła poznać płeć dziecka? - odezwałam się, kiedy Nick podał mi ręcznik.
- W trzecim miesiącu ciąży będę mógł to dopiero stwierdzić - odparł i usiadł za biurkiem - Cóż, chciałbym cię Vanesso zobaczyć u mnie za dwa miesiące. Konkretną datę napisałem ci przy wynikach badań. W razie pytań lub jakiś problemów, proszę dzwonić. - podał mi teczkę z moimi dokumentami oraz pokazał, że w niej jest również jego numer telefonu.
- Dziękuję bardzo za wszystko.
- To przecież moja praca. - uśmiechnął się do nas i wyszliśmy wszyscy przed gabinet - Jeśli chcecie. - zaczął - Możemy iść na kawę lub jak wolicie herbatę do mojej ulubionej kawiarni tu nie daleko. Następną klientkę mam dopiero za półtorej godziny.
- Myślę, że skorzystamy z okazji. - odpowiedziała Miranda.
- Przepraszam was, ale ja nie mam dziś na nic ochoty. Wolałabym wrócić do domu.
- W porządku. Przyjechaliście jednym samochodem? - spytał.
- Tak.
- To jeśli Miranda nie ma nic przeciwko to chętnię ją później odwiozę do domu.
- Jasne, nie ma problemu. - uśmiechnęła się do niego.
- Dobrze. To jeszcze raz bardzo dziękuję za badania. Miło było cię poznać Nick.
- Również. - wyciągnął dłoń, a ja automatycznie podałam mu swoją.
- Do zobaczenia. - pożegnałam się z przyjaciółką i opuściłam klinikę.

*Perspektywa Rebecci*

Razem z Ryanem i Christopherem czekaliśmy na Thomasa w jakimś starym domu, niedaleko poza miastem. Miał się pojawić ponad pół godziny temu, a jeszcze go nie ma. Zwołał nas, nawet nie wiem po co. Może znów będziemy musieli odwalić jakąś robotę? Ale szczerze? Lubię to. Ostatnią akcję ze Stylesem odegrałam mistrzowsko. Podobało mi się, nawet bardzo. Styles jest cholernie pociągający i seksowny. Thomas również ma to coś. Oboje są moimi typami mężczyzn. Ogólnie uwielbiam niebezpiecznych facetów, którzy lubią niegrzeczne gry. To właśnie oni są prawdziwi. Przespałam się z dużą ilością kolesi, ale to właśnie w łóżku Thomasa lub Stylesa chciałabym się znaleźć. Jestem kobietą, która lubi wyzwania

Kiedy Ryan wyszedł na zewnątrz zapalić papierosa, zostałam sama w pomieszczeniu z Chrisem. Owszem może i nie jest za brzydki, ale to już nie mój typ faceta.
- Tylko ty i ja. Może coś powiesz? - odezwałam się, obserwując go gdy krążył po pokoju.
- Nie muszę.
- Och no weź. Opowiedz o sobie, jestem wręcz ciekawa.
- Odwal się, dobra? - warknął.
- Cóż, chyba będę musiała sama cię popytać. Z iloma kobietami spałeś? - wypaliłam.
- Daruj sobie. - prychnął i odwrócił się w moją stronę.
- Nie posunąłeś żadnej laski? Jesteś gejem? - zapytałam, wybuchając śmiechem.
- A ty kurwa dziwką? Myślisz, że będę rozmawiać z taką osobą jak ty?
- Cóż, a masz inne wyjście?
- Jestem tu z tobą tylko po to, bo Thomas od nas coś chce, więc toleruję cię, bo muszę.
- Jesteśmy drużyną Chris. Chcesz czy nie i tak musisz ze mną współpracować. Sam wpakowałeś się w to gówno.
- Nie jestem z wami w tym pierdolonym gangu! Mam z Thomasem umowę, więc łaskawie odwal się ode mnie i przestań pierdolić, że mam z tobą współpracować! - podniósł głos.
- Na jakim ty świecie żyjesz? Myślisz, że jesteś tu tylko dla umowy? Nie! Jesteś nam potrzebny, bo tylko ty masz dostęp do najważniejszej osoby dla Stylesa. W każdej sytuacji musisz stanąć w naszej obronie, czy ci się to podoba czy nie.
- Nie jestem w to zobowiązany.
- Owszem jesteś.
- Pierdol się. - syknął i odwrócił się w stronę okna. Co za kompletny z niego idiota.
- Kontynuując moje pierwsze pytanie... Czyli jesteś prawiczkiem, mam rację? - zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie.
- Wiesz co ci powiem? Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem to od razu stwierdziłem, że jestem pojebana. I zobacz, nie myliłem się.
- Przeszkadzam wam w tej dziecinnej kłótni? - powiedział Thomas, wchodząc do pomieszczenia w którym byliśmy. Był poważny, że aż się zdziwiłam. - Rebecca mogłabyś zostawić mnie na chwilę z Chrisem? Ryan jest na zewnątrz, wiesz możesz iść do niego.
- Nie dzięki, będę w pokoju obok. - poinformowałam i pozostawiłam ich samych.

*Perspektywa Christophera*

Thomas przeczesał ręką włosy do tyłu i wyciągnął komórkę, sprawdzając ją. Po chwili włożył ją z powrotem do kieszeni i podniósł głowę w moją stronę.
- Słyszałem waszą rozmowę. - oznajmił.
- I co z tego?
- Nie powinieneś jej obrażać.
- Och naprawdę? A co się stanie jeśli wciąż będę? Jest nie wartą szmatą.
- Posłuchaj szczurze. - podszedł do mnie i szarpnął za koszulkę - Nie obrażaj moich ludzi, zrozumiano? Mamy umowę, więc radzę ci się jej trzymać. Dzisiaj powiedziałem coś czego nie powinienem nawet mówić i zrobiłem to tylko właśnie ze względu na ciebie oraz naszą umowę.
- Do czego zmierzasz?
- Wczoraj odbyłem rozmowę z twoją przyjaciółką. - na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- Powiedz, że kurwa nic jej nie zrobiłeś. - warknąłem zły.
- Owszem, nic jej nie zrobiłem. Byliśmy w miejscu publicznym, więc zbytnio nie miałem jak ze względu na gliny. Ale uwierz mi, była to tylko chwilowa pogawędka. Powiedziałem, że daje jej wolność. - odpowiedział, a ja zamarłem. To jakiś jebany żart?
- Ja się przesłyszałem, prawda?
- Cóż niestety dosłyszałeś dobrze. Zrobiłem to o co mnie kiedyś prosiłeś. Chciałeś bym ją zostawił w spokoju, więc proszę bardzo. Ale wtedy mi coś obiecałeś wzamian, pamiętasz? Miałeś mi pomóc w uśmierceniu Stylesa, jeśli tylko pozwolę Vanessie żyć.
- Nie zrozum mnie źle. Zrobię wszystko, ale nie mam zamiaru być poszukiwanym przez policję i trafić za kratki na resztę lat tylko i wyłącznie przez ciebie. Nie chcę być kryminalistą.
- To nie ode mnie zależy jak potoczy się twój los. Jeśli będziesz wykonywać moje polecenia i uda nam się zabić Stylesa to gwarantuje ci, że puszczę cię wolno. Ale jeśli coś nie wyjdzie to przysięgam, że zginiesz razem z nim.



Od autorki: Boo! Strasznego Halloween kochani! :D Przepraszam, że dodaje rozdział z opóźnieniem. Wiem, że zawsze dodaję wcześniej, ale dzisiaj niestety tak wypadło. 
Mam wam jeszcze coś do ogłoszenia. Pisałam wcześniej, że rozdziały będą dodawane w każde soboty. Niestety ulegnie to zmianie. Postanowiłam, że będę dodawać rozdziały dwa razy pod rząd co tydzień, a potem po dwóch tygodniach i od początku. Następny rozdział wypada 14 Listopada czyli dzień po premierze nowej płyty One Direction - "Made In The A.M" ;3 
Wybaczcie jeśli was zawiodłam, ale musicie też zrozumieć mnie. Jest weekend, chcę też również odpocząć, a zamiast to robić to piszę rozdział w sobotę prawie pół dnia, bo nie mogę się skupić. Muszę dbać również o swoje oczy.
Żebyście się nie mylili, będę was informować o tym w jakim dniu będą pojawiać się kolejne rozdziały. 
Jak pewnie zauważyliście postanowiłam, że będę pisać teraz w drugiej części "Perspektywa" zamiast "Oczami" ;)
Mam nadzieję, że rozdziału nie zawaliłam. Dzisiaj mam trochę ciężki dzień, więc wybaczcie jeśli przez to zepsułam rozdział. 

No to widzimy się za dwa tygodnie!
Pozdrawiam i do zobaczenia :) x
 

7 komentarzy:

  1. Zajebisty.. szkoda że następny rozdział dopiero za dwa tygodnie ale rozumiem twoją decyzję :) czekam na nexta //Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny, ale hazza mógł by sie juz dowiedziec o dziecku! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny jak zawsze <3 /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. To jutro tak jak pisalas nkebedzie rozdzialu???????

    OdpowiedzUsuń
  5. Jutro będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. buahahahahha :V biedny harry taki samotny X'DDD BIERZ GO KOCIE XD
    tak w ogóle christoper to wredna sucz :'') wkurwiają mnie tacy XDD
    nie wspominając o thomasie, ciii
    XDD
    DZIĘKUJE ZA DEDYKACJE, ALE TWOJE ŻYCZENIA BYŁY MEGA XDDD SIE WYPISAŁAŚ, NORMALNIE XDD POŁOWA KURNA TEGO ROZDZIAŁU XDDD DZIĘKIII CHOCIAŻ NIE ZASŁUŻYŁAM, DOBRZE O TYM WIESZ XDD
    rozdział super, ja ci kurwa dam myśleć, że cokolwiek spierdoliłaś XDD
    POZDRAWIAM XDD
    ROBACZKU XD

    OdpowiedzUsuń