19 gru 2015

Rozdział 70


*Perspektywa Thomasa*

Razem z moją towarzyszką Rebeccą podjechaliśmy pod dom mojego jedynego, zaufanego przyjaciela Ryana. Nie miałem już rodziny, dlatego pozostał mi jedynie on. Na nim mogę polegać w każde chwili, ponieważ wiem, że nigdy mnie nie zdradzi. A Rebecca? Cóż, raczej nie jestem w stanie jej zaufać. Jest to kolejna, zadufana w sobie laska, która chce tylko, żebym ją posunął. Myśli, że jestem idiotą? Niech się cieszy, że jeszcze tu jest. I tak byłem zbyt mocno zdenerowany na to co zrobiła, więc mogłem w każdej chwili wyciągnąć broń i strzelić. Być może Rebecca nie jest brzydka, ale też nie jest zbyt ładna. Nie jest moim typem kobiety, więc mnie nie pociąga. Gdyby tak było, być może zaszlibyśmy za daleko, ale na razie chcę skupić się na swoim planie.

Przepuściłem Rebeccę jako pierwszą by weszła do mieszkania. Kiedy zamknąłem za nami drzwi, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie znałem dobrze tego domu od środka, ponieważ nie przebywałem tutaj zbyt wiele razy. W chwili kiedy powędrowałem wzrokiem za blondynką, poszedłem za nią po schodach. Otworzyła jedne z czterech drzwi, które były na górnym piętrze i weszliśmy do środka, zastając Ryana siedzącego przy komputerze i obserwując co chwila pięć założonych monitorów.
- Jesteśmy. - poinformowałem, a przyjaciel odwrócił się w naszą stronę - To wszystko ma nam pomóc?
- Tak. To system, który pozwoli nam namierzyć każdego w zaledwie kilka minut.
- Brzmi nieźle. - skomentowała Rebecca, siadając na fotelu.
- Chcę sprawdzić jak to działa.
- Nie ma problemu, masz numer Stylesa? - spytał - Również możemy bez, ale jeśli masz to będzie szybciej.
- Trzymaj. - wyciągnąłem komórkę i podałem mu.
- Dlaczego ty masz jego numer? Jakim cudem? Sam ci podał? - spytała lekko zaskoczona Rebecca.
- Kiedy myślałem, że zabiłem Vanessę zadzwoniłem do niego tylko po to by złożyć mu kondolencje. A jak dostałem numer do niego? Cóż, nie mów mi, że nie wiesz jak się zdobywa numery. Jesteśmy przestępcami, mała. Trzymaj Ryan.
- Patrzcie i podziwiajcie co to cudo zaraz zrobi. - podłoczył telefon do urządzenia - Wystarczy tylko namierzyć jego kartę w komórce.
- Myślisz, że to zadziała? - odezwała się blondynka.
- Nie wiem, zobaczymy.
- Coś jest nie tak. - oznajmił Ryan - Karta nie działa.
- Jak to?
- Nie jest ona włożona do telefonu co znaczy, że albo ją wyciągnał albo zmienił komórkę razem z kartą.
- I co teraz?
- Mam jeszcze jeden pomysł. Jeśli karta nadal jest w telefonie, a nie działa, to i tak będę mógł namierzyć sygnał urządzenia. Ale najpierw muszę znaleźć ten sygnał.
- Zaczynam wątpić, że cokolwiek zrobisz. - odparła dziewczyna.
- Jeśli jesteś taka mądra to spróbuj sama to zrobić. Gwarantuje ci, że nie zrobisz nic. - warknął przyjaciel.
- Masz coś? - zapytałem, obserwujac monitory.
- Tak, znalazłem go.
- Gdzie on jest?
- Jest w Anglii w Holmes Chapel, kilka dobrych kilometrów od Londynu. - poinformował.
- Co on do chuja tam robi? - wpatrywałem się w ekran, który wskazywał lokalizację mojego wroga - Możesz przybliżyć w jakim miejscu się dokładnie znajduje?
- Spróbuję.
- Thomas, przecież ty pochodzisz z tego miasta, prawda? - zapytała Rebecca, podchodząc do nas.
- On też.
- Znalazłem! - krzyknął Ryan - Właśnie podjechał pod ten dom, spójrz.
- Znam to miejsce.
- Naprawdę, czyje jest to mieszkanie?
- To dom w którym się wychował.
- Czyli, że... - przerwałem mu.
- Przyjechał do rodziny.
- Rodziny? On jej nie ma. - odrzekła blondynka.
- Jego matka oraz siostra nadal żyją. Ja zabiłem jedynie jego ojca.
- To kurwa dlaczego nie zabiłeś ich wszyskich?
- Dobre pytanie.
- Jednego nie rozumiem. Przecież on zerwał z nimi kontakty po śmierci ojca, dlatego przyjechał do Los Angeles, prawda? - odezwał się Ryan.
- Tak, taka jest prawda, ale zdaję się, że o czymś nie wiedzieliśmy. Jeśli tam poleciał to znaczy, że pogodził się z rodziną.
- Więc co teraz?
- Mam plan, ale bez Rebecci.
- Ej, co!? A czemu beze mnie? - spytała sfustrowana.
- Musisz zostać w Los Angeles.

*Perspektywa Harry'ego*

Stanąłem pod rodzinnym domem, naciskając kilka razy na dzwonek. Lubiłem to miejsce, ponieważ mogłem tutaj spokojnie odpocząć i zapomnieć chodź na chwilę o rzeczach, które chrząkały się po mojej głowie, jednak wciąż zastanawiałem się się jak mam powiedzieć całą prawdę mojej rodzinie. Odkąd pierwszy raz przyjechałem tutaj z Vanessą, moja matka oraz siostra naprawdę ją polubiły. Były zachwycone jej charakterem i podejściem do życia. Chcą by ktoś taki jak ona, zmieniła moje życie na lepsze niż teraz, ale to już jest niemożliwe.

W chwili kiedy odchrząknąłem się z zamyśleń w drzwiach stanęła Gemma. Była piękną kobietą i taką podobną do mnie. Pomimo iż jest moją starszą i czasami wkurzającą siostrą to kochałem ją i zaliczałem do najważniejszych osób w moim życiu.
- Harry? O mój boże, co ty tu robisz!? - zapytała, zdziwiona.
- Przyjechałem odwiedzić moją rodzinę. - uśmiechnąłem się.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś, że przyjedziesz!?
- Co to by była za niespodzianka, jakbym was poinformował o moim przyjeździe. - uśmiałem się.
- Okej w porządku. Jezu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś. Mama jest w domu, wejdź. - gdy znalazłem się w środku, ściągnąłem kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku.
- Mamo, mamy gościa! - krzyknęła siostra, ciągnąc mnie za rękę do salonu.
- No nie wierzę własnym oczom! - kobieta szeroko się uśmiechnęła na mój widok - Harry!
- Cześć mamo. - podeszłem do niej i objąłem ramionami, zamykając w uścisku.
- Cóż za miłą niespodziankę nam zrobiłeś! Nic nie wiedzieliśmy, że przyjedziesz.
- Nie miałem zamiaru siedzieć w Los Angeles, więc pomyślałem, że was odwiedzę.
- A gdzie Vanessa? Nie przyleciała z tobą? - odezwała się Gemma.
- Nie. Przyleciałem tutaj , bo mam wam coś ważnego do powiedzenia.
- Co się złego stało? - spytała mama, siadając na kanapie i pokazując mi bym  zrobił to samo.
- Ja i Vanessa nie jesteśmy razem.
- Jak to?
- Zrobiłem coś czego nie powinienem.
- Co takiego?
- To było złe i nieodpowiednie. Zachowałem się jak skończony idiota. Ja-ja ją zdradziłem, mamo. - oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Harry, dlaczego? Powiedz mi, dlaczego? Czy Vanessa nie ma czegoś, co inne dziewczyny mają? Co jej brakowało, że ją zdradziłeś?
- Nic jej nie brakowało.
- To dlaczego to zrobiłeś?
- Ja sam nie wiem, nie znam powodu.
- Jak możesz nie znać powodu!? Harry zachowałeś się bardzo źle w stosunku do Vanessy! Ona nie zasługiwała na to. Była cudowną osobą, która cię kochała! To było widać, oboje patrzyliście na siebie jak w obrazek.
- Wiem, że wszystko spieprzyłem i wiem, że nigdy nie zasługiwałem na jej miłość.
- Nie mów tak! Zasługiwałeś tylko nie umiałeś wpoić sobie tego, że masz kogoś wyjątkowego przy sobie!
- Mamo proszę nie podnoś głosu.
- Harry ja jestem po prostu w tym momencie zła na ciebie! Nie tak wychowałam syna, by łamał serca kobietom!
- Wiem co teraz o mnie myślisz. Zrujnowałem sobie życie przez własną głupotę.
- Nie o to chodzi, że przez jeden błąd, zrujnowałeś wszystko. Kiedyś na pewno znajdziesz kolejną miłość. Po prostu boli mnie to, że złamałeś serce tej biednej dziewczynie. Tak strasznie się cieszyłam gdy powróciłeś do nas i oznajmiłeś, że przez ten cały czas odkąd odeszłeś od nas, miałeś kogoś z kim postanowiłeś się związać do końca życia. Uwierz mi, od razu polubiłam Vanessę jak ją tylko poznałam. Jej samo zachowanie pokazywało, że jest całkiem inną dziewczyną. Wiedziałam, że jest idealna dla ciebie.
- Ale co z tego jak nic już pomiędzy nami nie ma. Wyprowadziła się z naszego domu, teraz nawet nie chce mnie znać.
- Zasługujesz na karę, Harry. Każdy ponosi konsekwencje za swoje czyny, nie tylko ty. Musisz się pogodzić z tym co zrobiłeś i żyć dalej.
- Nawet nie wiesz jak jest ciężko żyć samemu.
- Znam ten ból doskonale. Odkąd twój ojciec zmarł, ciągle to czuję. To jest nieodwracalne. Osoba, która była dla ciebie ważna, zawsze będzie w twoim sercu i ty zawsze będziesz to czuł.
- Boli mnie, że Vanessa nawet nie chce ze mną rozmawiać. Chce bym o niej zapomniał i byśmy żyli tak, jakby nic nigdy między nami nie było.
- Dziwisz się jej? Myślałeś, że co? Że po tym co zrobiłeś, będzie jeszcze z tobą rozmawiać? Bardzo dobrze robi, nie chce byś mieszał się w jej życie po raz kolejny.
- Mamo nie pocieszasz mnie.
- Nawet nie mam takiego zamiaru. Harry musisz zrozumieć, że życie jest trudne, ludzie również. Zrobisz nawet mały błąd, a i tak wszystko będzie się za tobą walić. Niestety, tak już jest.
- Wiem mamo. Dokładnie o tym wiem. - westchnąłem - Czemu nic nie mówisz, Gemma?
- Jestem w szoku. Przez ciebie, straciłam siostrę.
- Przepraszam was obojgu za to co zrobiłem. Wiem, że chcieliście widzieć mnie w garniturze. Jak stresuję się przed ceremonią i jak zakładam obrączkę na dłoń ukochanej osoby. Przykro mi.
- Cóż, trudno mi się trochę pogodzić z tym co się stało. Byłam pewna, że pomiędzy wami nic się nie stanie. - odpowiedziała siostra.
- No więc, co teraz Harry? Masz jakieś plany? - spytała matka.
- Nie zrozumcie mnie źle, ale muszę wyprowadzić się z Los Angeles. W sensie już to zrobiłem. Przeprowadzam się do Miami.
- Co!? Dlaczego?
- Nie mogę tam żyć, zbyt dużo wspomnień tam zostało. Nie chcę być problemem dla Vanessy.
- Co ty sobie znowu ubzdurałeś Harry!? Twój problem nie został w Los Angeles! On jest w twoim sercu! To się nazywa poczucie winy, będziesz to miał zawsze!
- Mamo, ja po prostu nie mogę tam wrócić. Za trzy dni lecę do Miami i nie zmienisz mojej decyzji.
- Nie mam już siły do ciebie. Kolejny raz jesteś tchórzem. - powiedziała i opuściła salon, pozostawiając mnie samego z siostrą.
- Ona ma rację Harry. - odezwała się Gemma - Popieram ją, ponieważ mówi prawdę. Uciekasz, bo się boisz. Boisz się, że ją spotkasz i wszystkie wspomnienia, które razem stworzyliście, wrócą. Chcesz zapomnieć, ale nie potrafisz, dlatego nie chcesz tam wracać.
- Nawet nie wiesz, jakbym chciał cofnąć czas i wszystkie moje błędy. - schowałem twarz w dłoniach, a Gemma podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Każdy by chciał, nie tylko ty, Harry.


*Perspektywa Vanessy*

Dzisiaj miałam wprowadzić się do rodziców. Od samego popołudnia przy pomocy przyjaciółki, starałam się spakować wszystkie moje rzeczy. Niestety trochę ich było. Jednak Miranda nie kazała mi robić zbyt dużo ze względu na moją ciążę. Naprawdę troszczyła się o mnie przez co czasami wpadałam w szał. Odkąd dowiedziała się, że spodziewam się dziecka, robi wszystko za mnie. Tak nie powinno być. To dopiero prawie drugi miesiąc ciąży, nawet jeszcze nie widać brzuszka, więc mogę spokojnie zajmować się swoimi rzeczami. Boję się tylko jak wrócę do domu. Moja mama na pewno co chwila będzie mnie pytać czy czegoś nie potrzebuję. 
- Spakować ci te spodnie? - zapytała brunetka, przeszukując szafę, gdy ja w tym czasie zajmowałam się pakowaniem książek oraz zdjęć.
- Tak, możesz. - odpowiedziałam, powracając do swojego zajęcia. 
- Vanessa, kiedy pojedziemy na jakieś zakupy dla twojego maluszka?
- Myślę, że jest jeszcze czas na takie rzeczy. Zresztą jeszcze nie znamy płci dziecka.
- Myślałaś już w ogóle nad imionami dla dziewczynki lub chłopczyka?
- Miranda, jeszcze mam czas. - jęknęłam.
- Jak ja bym była na twoim miejscu to miałabym już wybrane imię w pierwszym miesiącu. - zaśmiała się.
- Bo ty, to jesteś ty. Mi się nie śpieszy.
- Powiedz chociaż czy zostanę matką chrzestną.
- Na to wygląda, że nią zostaniesz. - wybuchłam śmiechem, rzucając w nią czapką.
- Wiesz co? Wciąż nie wierzę, że się wyprowadzasz.
- W końcu musiał nadejść ten dzień. Za kilka miesięcy urodzi się dziecko, nie mogę być dla ciebie problemem.
- Ale przecież nie jesteś.   
- Miranda, ale i tak byśmy się tutaj nie pomieścili.
- No wiem. - westchnęła. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć.
- Ja to zrobię, ty zostań. 
 - Miranda nie traktuj mnie tak. To, że jestem w ciąży nie oznacza, że nie mogę nic zrobić. Zostań, ja otworzę. - poinformowałam i opuściłam pomieszczenie, kierując się na schody. Gdy znalazłam się na dole, szybko podbiegłam do drzwi i otworzyłam je.
- Cześć Van. - przywitał mnie Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Od kiedy mówisz moje imię w skrócie? - zaśmiałam się, wpuszczając go do środka.
- Uważam, że masz za długie to imię.
- Ma jedynie siedem liter, o co ci chodzi? - walnęłam go w ramię - Co się stało, że przyjechałeś?
- Chciałem cię odwiedzić i dowiedzieć się jak się czujesz.
- Jak widać w porządku, nie jest źle. - odparłam.
- Cieszę się. Na serio widzę poprawę. 
- Dziękuję za komplement. - uśmiechnęłam się.
- Em? A gdzie twoja przyjaciółka?
- Na górze, pomaga mi w pakowaniu.
- Pakowaniu?
- Tak, przeprowadzam się dzisiaj do rodziców.
- Dlaczego?
- Muszę się wyprowadzić, ponieważ chcę wreszcie coś zrobić sama. Znaleźć pracę, dom. Nie mogę jej zawracać głowy mną.
- Myślę, że w twoim przypadku to jedyne mądre rozwiązanie. Masz rację. 
- Sam widzisz. Zawsze byłam u kogoś, a nigdy na swoim, dlatego muszę zacząć coś robić. 
- Vanessa!? Kto przyszedł!? - Miranda zbiegła ze schodów i gdy tylko zobaczyła Zayna, zatrzymała się. - O hej.
- Hej. - mulat uśmiechnął się do mojej przyjaciółki na co na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Coś jest chyba pomiędzy nimi.
- Masz ochotę się czegoś napić? - spytała, podchodząc do nas.
- Nie, dziękuję. Przyszłem tu tylko na chwilę, sprawdzić jak się czuje Vanessa.
- Och, okej. Jeśli chcesz, możesz nam pomóc zanosić walizki do samochodu. - powiedziała, a ja zgromiłam ją wzrokiem.
- Z wielką przyjemnością wyręczę was, piękne panie. - puścił jej oczko, a ja stanęłam lekko zaskoczona. Czy on z nią flirtuje? I to przy mnie?
- To ja pójdę na górę dopakować ostatnią walizkę. - oznajmiła i ruszyła z powrotem do pokoju, zakładając kosmyki włosów za ucho.
- Czy ty z nią właśnie flirtowałeś? - zapytałam z głupim uśmieszkiem.
- A czy to coś złego?
- Lecisz na nią, przyznaj się.
- Tak, podoba mi się. Przyznaję się bez bicia. - uśmiał się.
- Zawsze starasz się czarować dziewczyny tym uśmiechem?
- Nie muszę tego robić, one same na mnie lecą. Jak myślisz? Podobam się jej?
- Nie bądź głupi, przecież dobrze znasz odpowiedź. Nie zauważyłeś jak się przy tobie zachowuje? 
- Muszę coś wykombinować, by się ze mną umówiła.
- Gdzie się podział bad boy? - dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.
- Nadal tu jest.
- Nie, nie ma. Bad boy się tak nie zachowuje.
- Oj no weź. Powinnaś się cieszyć, że twoja przyjaciółka zakochała się w takim ciachu jak ja.
- Bardzo śmieszne, Malik - skomentowałam wciąż się z niego podśmiechując - Chodź, pomożesz mi z walizkami. Są ciężkie ostrzegam.
- Dla takiego faceta jak ja nic nie jest ciężkie.
- Przestań się zgrywać. - ponownie go dźgnęłam, ale tym razem w rękę.
- Zachowujecie się jak rodzeństwo, wiecie? - powiedziała Miranda, gdy znaleźliśmy się na górnym piętrze.
- Rodzeństwo? Oszalałaś? Ja i on to dwa różne światy!
- Ona lubi mnie jedynie bić. - odpowiedział chłopak.
- Bo gadasz bzdury! - zaśmiałam się, podając mu walizki - Pokaż teraz na co cię stać supermenie. - założyłam ręce na piersi, a on jedynie westchnął, zabierając ode mnie bagaże.


~*~
  
- Vanessa? - szepnęła Miranda, gdy Zayn zszedł z ostatnią walizką na dół - On wie o dziecku?
- Nie.
- Ale masz zamiar mu powiedzieć, prawda?
- Tak, ale nie teraz. - odparłam, chowając telefon do torebki.
- Ech, tak zresztą myślałam.
- Zadam ci jedno pytanie, a ty odpowiedz na nie szczerze, dobrze?
- Okej.
- Podoba ci się Zayn? 
- Nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Masz dwie odpowiedzi, tak lub nie.  
- Tak, przyznaję się. Naprawdę mi się podoba, ale wiem, że nic z tego nie wyjdzie. - oznajmiła zawiedziona.
- Dlaczego tak myślisz?
- On na pewno ma już kogoś.
- A zaskoczę cię, że nie ma. Poszukuje drugiej połówki tak samo jak ty. Powinnaś się z nim umówić.
- Myślisz, że może być coś pomiędzy nami? 
- Jasne, czemu by nie? Jemu też się podobasz.
- Skąd to wiesz?
- Powiedział mi to. - przytuliłam zaskoczoną przyjaciółkę - Może wam się uda, spróbujcie.
- Ale na serio to powiedział? O mój boże. - szeroko się uśmiechnęła.
- Vanessa! Skończyłem! - krzyknął Malik, a ja kiwnęłam Mirandzie głową na potwierdzenie.
- Muszę już jechać. 
- Och, no dobrze. Zadzwoń jakbyś czegoś potrzebowała. Będę zawsze przy telefonie.
- Dziękuję. - otuliłam ją ramionami i ucałowałam w policzek, po czym Miranda kucnęła na kolanach.
- Do zobaczenia maluszku. Nie daj mamie popalić, bo mamusia się bardzo o ciebie troszczy. Oby wyrosło z ciebie grzeczne dziecko, bo dostanie szału. - zaśmiała się.
- Ciocia gada głupoty. Chodź już. - oboje zeszliśmy na dół, napotykając Zayna, który palił papierosa na zewnątrz.
- Skończyłbyś z tym paleniem. - skomentowałam, wymijając go.
- Nie jesteś moją matką! - odkrzyknął rozbawiony, gdy tylko podeszłam do samochodu.


~*~

- Przyniosłem ci już wszystkie walizki, skarbie. - poinformował ojciec, wchodząc do mojego pokoju gdzie rozmawiałam z mamą.
- Dziękuję, postaw ostatnią tutaj.
- Pójdę już, mam do podpisania mnóstwo dokumentów z firmy. Dobranoc moje ślicznotki. - tata ucałował mnie w czoło oraz później mamę i opuścił pomieszczenie.
- Jak zdrowie mojego wnuczka lub wnuczki? - odezwała się rodzicielka, siadając na łóżko.
- Dobrze, jak na razie nie stwarza mi żadnych problemów. - uśmiechnęłam się.
- Potrzebujesz coś może? 
- Nie. Mamo jest w porządku.
- Vanessa jestem twoją matką, chcę ci pomóc. Jeśli będziesz cokolwiek chciała, powiedz mi. Byłam w ciąży z dwójką dzieci, więc znam się. - odpowiedziała, a ja jedynie kiwnęłam głową.
- Jonathan dzisiaj wróci na noc?
- Nie wiem. Pojechał na imprezę, więc może wrócić nawet jutro rano. Wiesz jak to faceci.
- Och, tak.
- Dobra kochanie, powinnaś odpocząć. Porozmawiamy jeszcze jutro, dobranoc.
- Dziękuję mamo, do jutra. - kobieta ucałowała mnie w policzek i wyszła.

W chwili kiedy ubrałam na siebie koszulę nocną, wdrapałam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Gdy przychodzi noc, wszystkie myśli napływają do mojej głowy. Są takie dni, w których myślę praktycznie o wszystkim. A o czym najwięcej myślę? O Harrym. O osobie, która mnie skrzywdziła najbardziej niż kto inny. Może nie okazuję tego na zewnątrz, ale wewnątrz czuję się jakbym umierała. Wciąż boli mnie nasze rozstanie. Chciałabym aby wiedział, że każdego dnia tęsknie tylko za nim, ukrywając pod wymuszonym uśmiechem cały ten cholerny ból, który tak naprawdę za każdym razem przygniata na glebę. Kogo ja staram się okłamać? Nie jestem osobą z kamienia. Każdy wie, że to rozstanie źle odbija się na moim życiu. Naprawdę staram się nie myśleć o tym, ale jak mam zapomnieć jak się po prostu nie da!? Chcę wyrzucić go z mojego umysłu, ale nie potrafię. To zbyt ciężkie, ale obiecuję sobie, że kiedyś się z niego wyleczę. Może nie na pstryknięcie palcami, może nie po tygodniu, ani miesiącu. Czeka mnie wiele pustych dni, w których wciąż będzie się pojawiać jego twarz. Nie mogę wykreślić go ze swojego życia, chodź bym bardzo chciała. Zbyt wiele mamy ze sobą wspólnego w tym dziecko o którym nie wie i prawdopodobnie nigdy się nie dowie. Ono będzie mi o nim przypominać, zawsze.

"Uwielbiam, kiedy całujesz mnie dokładnie tak samo jak za pierwszym razem.
Równie niewinnie. Dokładnie tak, gdy nie wiedziałeś na ile możesz sobie pozwolić i honorowo trzymałeś swój język z dala od mojego.
Z perfekcyjną dokładnością pamiętam każdy ruch Twoich warg."

Dlaczego tak trudno sobie w życiu poradzić ze złamanym sercem? Dlaczego nie można tak od razu zapomnieć? Dlaczego nie można spokojnie położyć się do łóżka? Ludzie mają rację. W płaczu najśmieszniejsze jest to, że jedyną osobą, która mogłaby ci pomóc jest ta przez którą właśnie płaczesz.



Od autorki: How, How, How! ツ Witajcie kotki! Jak przygotowania do Świąt? Choinka ubrana? Czujecie już ten nastrój? :D

Mam do was jedno pytanie odnośnie bloga. Ostatnio zauważyłam, że bardzo dużo opowiadań są publikowane na Wattpadzie. Co myślicie o tym, żeby historia Harry'ego i Vanessy również się tam pojawiła? Myślę, że będzie to wygodne rozwiązanie dla osób, które wolą tam czytać.

Z racji tego, że spotkamy się dopiero za dwa tygodnie, chciałabym wam wszystkim życzyć zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. By był to czas wyjątkowy, przepełniony radością, miłością oraz ogromną przyjemnością bycia razem z bliskimi. Niech te Święta będą jedyne w swoim rodzaju, niech okażą się tak piękne, jak jest to możliwe, a także niech przyniosą wam mnóstwo szczęścia. Mam nadzieję, że śnieg zdąży spaść przed Wigilią *✧°

Merry Christmas!
Pozdrawiam i buziaki :) x


9 komentarzy:

  1. Kiedy Harry dowie się o dziecku ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy Harry dowie się o ciąży? Będzie jeszcze kiedys z Vanessą?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o pomysł z wattpadem,to jestem za :D Czekam na kolejny ff <3 /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie jestem za wattpadem ale rób jak uważasz.. rozdział cudowny ;d
    Mam nadzieję ze Harry dowie się o ciąży i znów będą razem.. weny :* do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odliczam dni do następnego rozdziału :) Cudownie piszesz, nie trać weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech oni sie zejdą aharry zabije thomasa

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń