21 sty 2015

Rozdział 14


*Oczami Vanessy*

Usłyszałam jakieś kroki. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a na środku naszej sypialni stał Louis. Przypomniałam sobie, że wczoraj byli tak pijani, że zasnęli u nas w salonie. Trochę mnie dziwiło, że Louis dobrze się czuje, powinien mieć kaca, a go nie ma. Zdziwiło mnie również gdzie jest Harry, bo nie było go w pokoju
- Louis?! Co robisz w naszej sypialni?! – chłopak stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie.
- Ja… emm...ja...no... - zająkał się, a jego wzrok wcale nie był skoncentrowany na mojej twarzy.. Dlaczego nie mam na sobie koszulki Harry'ego, w której zawsze śpię? Cholera jasna! Nakryłam się szybko kołdrą. Teraz przyjaciel Harry'ego miał okazję zobaczyć mój brązowy, koronkowy stanik. No pięknie! 
- Gdzie jest Harry? - Louis przeszedł kilka kroków i opadł na kanapę, inaczej narożnik, który stał w rogu naszego pokoju.
- Właśnie, gdzie jest Harry?- powtórzył moje pytanie, po czym zrobił swój dziwny uśmieszek. - Teraz już przynajmniej wiem, dlaczego postanowił kupić ten dom.
Przewróciłam oczami wreszcie rozumiejąc to co powiedział. On myśli, że ja i Harry, ze sobą no wiecie... spaliśmy. O fuj, co za debil!
- Coś masz na myśli?
- Ja? Nie, nic.- machnął ręką. - Przecież leżysz tutaj półnaga zupełnie przypadkiem.
- Louis, to nie jest twoja sprawa.
- W porządku, czyli wy nic nie robiliście. Rozumiem... - po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wkroczył Harry. 

*Oczami Harry'ego*

Nie wiedziałem co się do końca tutaj dzieje. Dlaczego Tomlinson jest w moim pokoju?  Popatrzyłem na dziewczynę i odłożyłem talerz z kanapkami na stolik. Nie no nic się już chyba lepszego nie może zdarzyć. 
- Louis, mógłbyś już wyjść? - zapytałem przyjaciela, który powoli przestawał się śmiać z całej tej sytuacji.
- Oh, no pewnie. - podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi,  po czym wyszedł z pokoju.
- Co on tu w ogóle robił?- zapytałem w stronę dziewczyny, która chyba tak samo była tym wszystkim zdziwiona.
- Nie wiem. Ale nie sądzę by uwierzył, że nic się tu nie wydarzyło.
- Nie przejmuj się tym! - Louis myśli cały czas, że uprawialiśmy seks, pewnie teraz opowiada o tym chłopakom, super. – Zrobiłem kanapki.
- To dobrze, bo jestem głodna, strasznie mnie wymęczyłeś. - mrugnęła mi okiem. Zobaczyłem na podłodze jej bluzkę, więc podałem jej i usiadłem na łóżku obok dziewczyny. - Chyba podsłuchuje. - szepnęła mi do ucha, zakładając swoją koszulkę. Usiadła po turecku i wzięła jedną z kanapek, które zrobiłem.
- Dlaczego nic nie jesz? Chcesz żebym zjadła to wszystko sama!?
- Nie jestem teraz głodny.
- No coś ty, po takim seksie!? Harry, skarbie czy ty wiesz ile kalorii spaliliśmy!?- powiedziała to dużo głośniej, aż prawie krzyknęła i chyba podziałało, bo usłyszeliśmy mocny huk na korytarzu. Na pewno Louis się potknął lub w coś uderzył. Co za cymbał!
- Moglibyśmy spalić więcej. - zaśmiałem się.
- Masz te kanapki zjeść razem ze mną, Harry.
- No dobra, niech Ci będzie.
Siedzieliśmy sobie na łóżku, kończąc nasze śniadanie. Vanessa poszła wziąć prysznic. Po kilku minutach wyszła owinięta samym ręcznikiem.
- Harry, gdzie do cholery jest mój biustonosz? - spytała, posyłając mi zabójcze spojrzenie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Specjalnie zabrałem jej ten stanik i schowałem.
- Jeżeli mnie pocałujesz, to Ci go oddam, kochanie. 
- Specjalnie to uknułeś, prawda?
- Całus i odzyskasz górną część swojej bielizny.
- Ty głupku. - powiedziała i przewróciła oczami.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie. Przyciągnąłem ją bliżej i pogłębiłem pocałunek. Włożyłem język do jej ust i zacząłem ocierać nim o jej podniebienie. Mruknęła z zadowolenia i oderwała się ode mnie z uśmiechem.

- A teraz oddawaj moją własność.
Podszedłem do łóżka i wyciągnąłem z pod swojej poduszki ,,jej własność''.
- Cholera, dlaczego ja na to nie wpadłam!?
- Daj spokój, przynajmniej połączyliśmy przyjemne z pożytecznym. - zachichotałem.
- Mam rozumieć, że przyjemny był ten pocałunek, a pożyteczne odzyskanie mojego biustonosza, tak? - przewróciła oczami.
- No to widzę, że się zrozumieliśmy.
- Idę się ubrać. - wywróciła oczami i cmoknęła mnie w policzek, później znikając za drzwi łazienki.
Za jakieś dwie minuty wróciła do mnie z powrotem, dając mi małego całusa. Wyciągnąłem do niej swoją dłoń. Złapała ją i szybko przyciągnąłem ją do swojego torsu, łapiąc za jej pośladki.
- Harry, puść mnie! 
- Dlaczego?
- Bo zachowujesz się jak dupek, no puść!
- Kochanie ten tyłek i tak jest już mój. Nie chcesz seksu to chociaż daj dotknąć. 
- Możesz mnie już puścić?
- A jak tego nie zrobię?
- To dostaniesz w łeb.
- Wiesz, że to nie ładnie bić swojego chłopaka, no nie?
- Oj zamknij się i postaw mnie na ziemi. - jak ja lubię kiedy się złości. Wykonałem jej polecenie, postawiając ją z powrotem na ziemi. Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i zeszliśmy na dół.
Chłopcy siedzieli przy stole i gadali. Oczywiście wzrok Louisa od razu poległ na nas i od razu się roześmiał. Naprawdę jest się z czego śmiać, Tomlinson!
- Kac? - spytałem.
- I to jaki. - odpowiedział Zayn, przytrzymując ręką swoją głowę.
- Mówiłem wam, żebyście nie pili dużo.
- Oj jezu, uczciliśmy to, że kupiłeś nowy dom! - wtrącił tym razem Horan.
- Masz jakieś tabletki, Hazz? - zapytał Liam, posyłając mi pytające spojrzenie.
- A wiesz, że chyba nie?
- Chyba żartujesz?!
- Tak to prawda, żartuje. - wybuchnąłem śmiechem, a oni zgromili mnie swoimi wzrokami. Podeszłem do szafki, wyciągnając jakieś abletki i podałem chłopakom.
 - Uśmiech! - krzyknął blondyn, robiąc mnie i Vanessie zdjęcie swoim telefonem.
- Super wyszliście. - uśmiechnął się do nas, pokazując zdjęcie, które zrobił chwilę temu.
(Zdjęcie, które zrobił Niall)
- Zaraz będziemy musieli się zbierać. - dodał Louis.
- Gdzie zbierać? - zapytała Vanessa spoglądając na mnie.
- Na misje, kochanie. - ucałowałem ją w czoło.
- Masz zamiar mnie tutaj zostawić w domu?
- Skarbie wiesz dobrze, jak to wszystko jest dla mnie ważne.
- Ważniejsze ode mnie?
- Nie! Zwariowałaś? Nic, ani nikt nie jest ważniejsze od Ciebie. Mówię, że nie chcę Cię zostawić samej, najchętniej bym tu został, ale muszę go wreszcie załatwić za to co zrobił, a ty to musisz zrozumieć.
- Ale wrócisz?
- Wrócę kochanie. - musnąłem delikatnie jej usta.
- Przepraszam gołąbeczki, ale Hazz musimy już jechać. - przerwał nam Payne.
- Macie kaca, jak wy dacie radę?
- Przecież my zawsze dajemy radę. - odpowiedział Zayn, a ja w tym czasie wziąłem swoją kurtkę z wieszaka i ją ubrałem.
- Uważaj na siebie, skarbie. - odezwała się moja baby i przytuliła mnie oraz ucałowała.
- Zamknij wszystkie drzwi i okna. Będę czuł się spokojniejszy o Ciebie. Mamy alarm, więc jak coś się będzie dziać to od razu będę wiedzieć. - brunetka kiwnęła głową na znak i ponownie, delikatnie musnęła moje usta, oczywiście z wzajemnością. 
- Możecie już przestać się całować? Nie możecie tego robić gdzie indziej? Za dużo tu tego.
- Oj zamknij się Tomlinson! - rzuciłem w stronę Louisa i zaśmiałem się tak samo jak dziewczyna.
Chłopcy pożegnali się z Vanessą i wyszli, kierując się do pojazdu.
- Wrócę, obiecuję. - szepnąłem jej do ucha, a ona ucałowała mnie i tak samo jak wcześniej chłopcy, wyszedłem. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem biegiem do białego samochodu, zaparkowanego przed naszym domem.
- Wiesz co robisz, Hazz? - zapytał mulat.
- Narażasz ją teraz na niebezpieczeństwo. - dodał Niall
- Wiem, ale mam cel zabić Thomasa, więc nie poddam się teraz.
- Pamiętaj, że jeśli on dowie się o niej to będzie jeszcze gorzej. Może Cię wtedy szantażować. A co jest ważniejsze dla Ciebie? Ona czy zemsta!? - wtrącił się w naszą rozmowę, szanowny Pan Tomlinson.
- No pewnie, że ona! 
- No właśnie, więc pilnuj ją kretynie jak zależy Ci na niej! Ja z Liam'em pilnujemy dziewczyn cały czas, więc ty też tak rób.
- A co teraz robię!? Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą. Chłopaki dzisiejsza nasza akcja nie jest związana z Thomasem, więc odpuście sobie! Nie chce nawet słyszeć o tym sukinsynie. - fuknąłem, a moi przyjaciele już się nie odezwali, po prostu się zamknęli.
Dzisiaj znowu okradamy jakieś nadzianego typa. Podobno ma niezłą sumkę na swoim koncie, ale już nie długo zostanie bez niczego. Najważniejsze jest to - olbrzymia fortuna z którą można wyjść. Tak to jest najlepsze, za tą kasę wybiorę się z moją piękną na Hawaje, wiem że to jej marzenie, a zrobię wszystko, żeby przy mnie była szczęśliwa.
Zatrzymaliśmy się po drugiej stronie ulicy. Przeładowaliśmy szybko nasze bronie.
- Wbijamy! - wykrzyknął Louis. 
Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę domu. Drzwi były akurat otwarte, więc na szczęście odbyło się bez wywarzania drzwi. Po chwili weszliśmy wszyscy do środka. Rozejrzałem się po wnętrzu w którym byliśmy, ale nikogo nie było. Po chwili na dół zeszła dziewczyna. Kiedy weszła do salonu, przestraszyła się, chciała zwiać, ale utrudnił jej to Zayn, łapiąc ją i zamykając jej usta dłonią.
- Ładna jesteś, ślicznotko. - przejechał palcem po jej policzku, na co ona się wzdrygnęła. - Wydajesz mi się na dziewicę, mam rację? - zabrał dłoń z jej ust, więc mogła coś wreszcie powiedzieć.
- Proszę nie krzywdź mnie... - błagała go ze łzami w oczach.
- Spokojnie kochanie, nie skrzywdzę Cię jak powiesz mi ładnie, jak się nazywasz.
- Jestem Julie. - posłusznie odpowiedziała.
- To ty jesteś córką tego nadzianego kolesia, którego nazywasz swoim tatą?
Ona myślała, że te pieniądze są ciężko zarobione przez jej ojca, a prawda jest taka, że on jest mordercą i tak samo zabijał za pieniądze. Dziewczyna ma bardzo fajnego ojca.
- Chodzi Ci o mojego tatę, to tak.
- Grzeczna dziewczynka, a gdzie twój tatuś trzyma pieniążki? - cały czas razem z chłopakami przyglądaliśmy się tej całej sytuacji, związanej z Julie i Zayn'em.
- Nie... nie wiem. - wyjąkałam
- Kurwa, mów do chuja gdzie one są! - podeszłem do dziewczyny, pokazując jej swoją broń. - Będziesz gadać?!
- Proszę nie rób mi krzywdy. - ponownie błagała, a łzy spływały po jej policzkach. Myśli, że jeśli uda płacz to się poddam? Naiwna suka.
- Kurwa mów! Gdzie są te cholerne pieniądze!?
- Są...są... w...pi...piwnicy.
- Gdzie są klucze!? - tym razem odezwał się Zayn, który trzymał ją cały czas, żeby nie zwiała.
- Ta...tam... - wyjąkała i wskazała palcem na małą szafę. - Druga szuflada.
Machnąłem rękę do Nialla, żeby poszedł sprawdzić.
- Jest! - krzyknął blondyn i rzucił mi klucze, a ja złapałem je w powietrzu.
- Dzięki mała. - przejechałem pistoletem po jej policzku.
- Ja się nią zajmę. - na twarzy Zayna pojawił się cwaniaczki uśmieszek. Znałem go i wiem co chce zrobić. Jak to on, wykorzystać, inaczej zgwałcić i zabić. Taki już jest. Może dla przyjaciół jest dobry, ale dla innych jest po prostu zły, taki ma już charakter. Nie da sobie w kasze dmuchać, zresztą tak jak ja.
 - Zostaw mnie, proszę! - krzyknęła przerażona Julie, ale i tak jej to nic nie pomogło.
Zaciągnął dziewczynę do jednego z pokoi na górze, a ja z resztą chłopaków pobiegliśmy na dół do tej pieprzone piwnicy.
Otworzyliśmy kluczem drzwi i wparowaliśmy. Przeszukaliśmy całe pomieszczenie, aż wreszcie znaleźliśmy pieniądze, które były przykryt jakąś szmatą. Zerwałem ją i wpakowaliśmy całą kasę do naszych toreb. Napewno było ich ok. milion dolarów, a może nawet i więcej. Kiedy już skończyliśmy pakować, zabraliśmy wszystkie pieniądze i udaliśmy się na góre. Stanęliśmy na korytarzu, kiedy nagle usłyszeliśmy huk pistoletu. Po chwili na dół zszedł Zayn, zapinając ostatnie guziki w swojej koszuli.
- Zabiłeś ją? - spytał Liam.
-  A jak myślisz? Kurwa strasznie ciasna była ta Julie. - zaśmialiśmy się wszyscy i jak najszybciej wpakowaliśmy nasze torby do białego samochodu, ruszając zaraz z piskiem opon. Usłyszeliśmy po drodze syreny policyjne. Ale Ci policjanci mają wyczucie czasu. Pewnie ktoś z sąsiadów zadzwonił po gliny. Policja w tym mieście jest tak popierdolona, że nie umieją złapać takich jak my. Próbują i próbują i chuj im to wychodzi.
 Dotarliśmy pod mój dom. Pożegnałem się z chłopakami i wysiadłem ze swoją częścią pieniędzy.
- Dobra robota Styles. - poklepał mnie po ramieniu, Zayn.
-  Jak coś jestem pod telefonem. - odpowiedziałem.

Powoli przekręciłem zamek w drzwiach i weszłem do środka. Rozejrzałem się po domu, ale dziewczyny nigdzie nie było. Zobaczyłem ją koło basenu. Powoli podszedłem do niej, akurat siedziała na kocu, plecami do mnie i pykała coś na tablecie. Kiedy byłem już tuż za nią, przytuliłem ją od tyłu.
- Cześć kochanie. - wyszeptałem do jej ucha i zacząłem obdarowywać pocałunkami  jej szyję. Momentalnie się do mnie odwróciła i musnęła moje wargi. Oplotła rękami mój kark, a ja położyłem ręce na jej biodrach. Oboje zatracaliśmy się w tym pocałunku. Teraz wiem jak się bała przez ten czas, kiedy mnie z nią nie było. W pewnym momencie, oderwała swoje usta od moich, ale ja dalej jej nie puszczałem. - Mówiłem, że wrócę do Ciebie.
- Ale i tak się bałam. - przejechała palcem po moim policzku, przegryzając wargę. - Te twoje dołeczki są takie słodkie, jak się uśmiechasz.
- A ty mogłabyś przestać przegryzać tą swoją seksowną wargę, bo to mnie podnieca. - wyszeptałem do jej ucha, na co dziewczyna się zarumieniła. - I mówiłem Ci już, jak uwielbiam twoje rumieńce? 
- Tak, kilka razy. Obiad jest już gotowy.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił, skarbie. - cmoknąłem ją szybko w usta na co dziewczyna ponownie obdarowała mnie swoim pięknym uśmiechem. Wstałem i ruszyłem do kuchni. 
Na szybkiego zjadłem obiad, który przygotowała Vanessa i poszłem wziąć prysznic.
Po jakimś czasie wróciłem do mojej ślicznej, siadając obok niej na kocu.
- Co tam przeglądasz skarbie? 
-  Facebooka, Twittera i takie tam inne bzdury.
- Jesteś piękna. - odgarnąłem kosmyki jej włosów z twarzy i założyłem je za ucho. - I taka seksowna.
Dziewczyna jedynie zachichotała, a ja wykorzystałem sytuację i wpiłem się w jej cudowne usta. Nasze języki walczyły o dominację. Vanessa popchnęła mnie tak, że leżałem plecami na kocu, a ona na mnie. Dalej mnie całowała z namiętnością. Nie założyłem w ogóle koszulki, kiedy wychodziłem z pod prysznica, bo jest za gorąco na dworze. Dziewczyna zaczęła jeździć palcami po moim nagim torsie, nadal mnie całując. Jedną ręką złapałem za jej pośladki, po czym lekko je ścisnąłem, a moja druga ręka powędrowała na jej biodra. Cały czas się całowaliśmy i to coraz bardziej zachłannie. Nagle zaczął dzwonić telefon Vanessy. Kurwa czy ktoś musi dzwonić, akurat w takim momencie?! Zajebał bym teraz tego kogoś, gdyby tu był.
 
*Oczami Vanessy*

Szybko zerwałam się, sięgając po swój telefon i odebrałam połączenie.
- Halo? Słucham?
- Vanessa, to ja Jonathan. - odpowiedział znajomy mi głos brata.
- Co się stało, że dzwonisz? 
- Chciałem usłyszeć twój głos, bo nie słyszę go już codziennie. Co u Ciebie, jak się trzymasz?
- Dobrze, mogę powiedzieć, że wspaniale. - spojrzałam na Harry'ego, który cały czas leżał na kocu, podkładając pod głowę jedną rękę. 
- Rodzice są załamani, Vanessa. - mówił przyciszonym już głosem. - Matka nie może się ciągle z tym pogodzić, że od tak się wyprowadziłaś nie mówiąc jej i ojcu ani słowa.
- Taką podjęłam decyzję, ale mówiłam już wam. Nie długo wyjaśnimy sobie wszyscy, wszystko i wtedy wam powiem dlaczego podjęłam taką decyzję.
-  Martwimy się wszyscy o Ciebie, twoi przyjaciele również. 
- Miranda i Christopher wiedzą, że byłam w domu?
- Wiedzą.
- Od kogo?
- Od naszej matki.  Proszę tylko nie rób tylko jakiś głupstw, których potem będziesz żałować. Vanessa za bardzo się o Ciebie troszczę, proszę przysięgnij mi, że nic nie zrobisz. - dodał ponownie z przyciszonym głosem.
- Przysięgam. Jonathan nie bój się o mnie, dam sobie radę.
- Dobrze. Będę kończył, bo ktoś idzie po schodach. Trzymaj się siostra!
- Ty również, buziaki papa. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.

- Kto dzwonił? - zapytał Harry
- Mój brat.
- Co chciał?
- A tak o zadzwonił, spytać co u mnie. 
- Chodź tu do mnie kochanie. - wyciągnął do mnie rękę, a ja momentalnie podałam mu swoją. - To na czym skończyliśmy? - wyszeptał mi do ucha, po czym zatopił swoje usta w moich.


Ciąg dalszy nastąpi...



3 komentarze:

  1. Skończyło się w najciekawszym momencie :D Czekam na kolejny;) /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Twierdzę tak samo jak Natalia, w najlepszym momencie.. xd no to hmm.. czekam na next i życzę weny! :*

    Uwielbiam tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń