24 lut 2015

Rozdział 29



Nie chciałem znów mieszać się w te całe zamieszania z kasą jednak dla Vanessy byłbym w stanie zrobić wszystko nawet zabić. Musiałem jak najszybciej zebrać milion dolarów. Wyciągnąłem parę tysięcy ze swoich kont. Zwróciłem się do swoich przyjaciół, również mi trochę dali. Wystarczająco, że uzbierałem ten pierdolony milion. Wszyscy mieliśmy trochę kasy, przecież po to raczej okradaliśmy nadzianych milionerów.
Kiedy mieliśmy już wystarczającą sumę, cała nasza piątka siedziała u mnie w domu i wszyscy czekaliśmy na jaką kolwiek wiadomość od porywaczy. Nerwowo bawiłem się swoim telefonem, a chłopaki siedzieli w ciszy. Gdy tylko usłyszałem dźwięk mojej komórki natychmiast ją odebrałem.
- Halo?
- Dzisiaj o 17:00 przyjedź do starej, opuszczonej komendy policyjnej w wschodnim Los Angeles.
- Daj mi Vanesse do telefonu.
Usłyszałem jakieś hałasy, a już po chwili głos mojej ukochanej.
- Harry, kocham cię. Uratuj mnie... - znów ten płaczliwy głos z jej strony.
- Już nie długo będziemy razem myszko, wytrzymaj. Obiecuję, że będzie dobrze.
- Nie spóźnij się, proszę. - odpowiedziała.
- Kocham Cię.
- Pamiętaj o 17:00 - znów usłyszałem męski głos po drugiej stronie, po czym rozłączył się.
Kiedy tylko odłożyłem telefon, czułem na sobie spojrzenie moich kumpli. 
- Wiem już gdzie ją trzymają.
-  Kto jedzie na akcje? - zapytał Liam, przelatując nas wzrokiem.
- Zayn i Louis, wy zostańcie na wszelki wypadek i pilnujcie domu.
Szybko sięgnąłem po kluczyki samochodowe i torbę z pieniędzmi, po czym razem z chłopakami ruszyliśmy do drzwi. Wsiedliśmy do mojego czarnego Range Rovera i jakieś 45 minut później byliśmy już na miejscu, które wskazali nam porywacze. Zaparkowaliśmy pojazd w niewidocznym miejscu i cała nasza trójka poszła zbadać teren. Kiedy okazał się czysty, zwróciłem się do chłopaków.
- Idę po nią sam, jakbym nie wyszedł z budynku to wiecie co robić.
- Jasne Styles, leć ją uratuj. - oznajmił Tomlinson.
Pobiegłem w stronę drzwi, po czym pchnąłem je, żeby się otworzyły. Wparowałem do pomieszczenia. Super tylko teraz, które drzwi? Była dziwna cisza, co mnie trochę zmartwiało. Biegałem z czarną torbą i otwierałem po kolei wszystkie drzwi, ale nic. Traciłem już powoli nadzieję. Co jeśli trzymali ją gdzie indziej, a mnie okłamali?
Otworzyłem kolejne drzwi i wreszcie ją zobaczyłem. Była tam, sama. Leżała nieprzytomna, oparta o ścianę z chustką w ustach. Na twarzy i rękach oraz nogach miała setki siniaków. Ręce i nogi miała związane sznurem. Zabiję go! Przysięgam, że pożałuje tego co jej zrobił. Jak śmiał ją w ogóle dotknąć! Byłem zły na tego skurwysyna.
Nie tracąc ani chwili podbiegłem do ukochanej, upadając przed nią na kolana.
- Kochanie odezwij się, słyszysz?! Jestem tu, obudź się. - uderzałem ją lekko w twarz, żeby oprzytomniała, ale nic.
Już myślałem, że się nie obudzi. Odetchnąłem z ulgą kiedy się wybudziła. Jej brązowe oczy nagle się otworzyły. Zacząłem rozwiązywać chustę, która nieumożliwiała wypowiedzieć jakiego kolwiek słowa. Chwyciłem nóż, który zawsze nosiłem przy sobie i rozciąłem te pierdolone sznury. Kiedy skończyłem, Vanessa od razu przytuliła mnie.
- Już dobrze. Jestem przy tobie, kochanie. - wyszeptałem.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy. Już po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Jezu tak mi jej brakowało, kolejny raz naraziłem ją na niebezpieczeństwo. Oparłem swoje czoło o jej i ponownie zapatrzyłem się w jej cudownych, brązowych tęczówkach. Po chwili poczułem jak ktoś przykłada mi od tyłu spluwę.
- Myślałeś Styles, że byłbym na tyle głupi, żeby zostawić ją tutaj samą? Jeśli tak to byłeś w dużym błędzie. - mówił do mnie bardzo znajomy głos, a ja od razu się odwróciłem. Tak jak myślałem: Thomas.
Koleś, który przystawiał do mnie broń, podniósł mnie, odrywając od dziewczyny. Thomas natomiast chwycił Vanessę i przyciągnął do siebie.
- Kogo my tu mamy... - zaśmiał się i jedną ze swoich rąk, wsunął pod koszulkę dziewczyny na co ona zaczęła krzyczeć, a ja robiłem się bardziej nerwowy. Wiedziałem, że jego ręka jest w pobliżu jej piersi. Nikt nie ma prawa jej dotykać oprócz mnie, pożałuje tego.
- Zostaw ją! - wykrzyczałem, próbując wyrwać się od jego wspólnika.
- Masz na prawdę gorącą dziewczynę. - ponownie zaśmiał się i swoją drugą dłoń włożył natomiast do jej spodni.
- Kurwa, pożałujesz tego chuju. - wyrwałem się od jego wspólnika, ale nie podeszłem nawet krok do Thomasa, ponieważ wyciągnął spod koszulki dziewczyny rękę i wyciągnął broń ze swoich spodni, celując we mnie tak samo jak jego wspólnik za mną.
- Nawet nie próbuj, Styles. Masz to co chciałem?
- Puść ją! - fuknąłem, a dziewczyna płakała.
- Ją? Hmm? - spojrzał na nią. -  Najpierw pieniądze.
Rzuciłem mu torbę pod nogi, a on automatycznie puścił brunetkę, a ona wpadła w moje ramiona. Wtuliła się we mnie mocno.
- No to do zobaczenia.
- Jak to do zobaczenia!? Miałeś dać nam spokój, jeśli dam Ci te pierdolone pieniądze!
- Przecież dobrze wiesz, że ja nigdy nie dotrzymuję słowa. - odpowiedział, śmiejąc się i uciekł ze wspólnikiem z pokoju.
Nie tracąc czasu, wziąłem wystraszoną dziewczynę na ręce i przerzuciłem przez ramię. Nie mogła nawet iść, wszystko ją bolało.
Wybiegłem z nią jak najszybciej z budynku. Usłyszałem dźwięk odpalanego samochodu i jak tylko ten chuj odjeżdża. Co za jebany tchórz!


*Oczami Vanessy*


Uratował mnie, uratował. Przytuliłam się do Harry'ego, czułam się już zdecydowanie bezpieczna. Najważniejsze było, że znów jest ze mną, że znów mogę podziwiać jego zielone magiczne oczy, które mnie chipnotyzowały. Czułam się w tym momencie, jakby nic takiego złego się nie stało, jakby wszystkie moje zmartwienia odeszły w zapomnienie. 
- Kocham Cię. - odparł, na co chłopak posłał mi swój uśmiech i pocałował mnie w czoło, po czym zniżył się całusami w dół, aż natrafił na moje usta. Jego wargi domagały się moich, tak samo moje, jego. Całował je z taką namiętnością i troską. Wiedziałam jak się bał o mnie. Z jego oczu potrafiłam wyczytać wszystko. Trzymałam jego dłoń, aż do momentu gdy podjechaliśmy pod nasz dom. 
Już po chwili poczułam jak pojazd zatrzymuje się. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam nasz dom w którym nie byłam od prawie dwóch dni. Hazz podziękował chłopakom za pomoc i pomógł mi wysiąść z auta. Chłopak od razu wziął mnie na ręce i zaniósł do mieszkania. Z drzwiami nie miał problemu, żeby je otworzyć. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, położył mnie na kanapie w salonie, a sam gdzieś poszedł. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na kremowej ścianie. Wskazywał on godzinę 18:30. Po chwili loczek wrócił do mnie z apteczką. Pomógł mi ściągnąć spodnie i koszulkę, po czym zaniósł je i rzucił do kosza na pranie. Zostałam tylko w bieliźnie, więc chłopak podszedł do mnie, wziął ponownie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Ostrożnie położył mnie na miękkiej pościeli, uważając na rany. Usiadł obok mnie i wyciągnął z czerwonej apteczki wodę utlenioną, bandaż i plastry. Zaczął delikatnie przemywać rany na mojej ręce i zmywać  zaschniętą krew, tak samo zrobił z nogami. Delikatnie przejechał mokrym wacikiem po mojej skórze na brzuchu na którym były siniaki i krew od noża. Również zaczął oczyszczać rany na kostkach i nadgarstkach, po czym owinął je bandażem. 
Kiedy skończył i odłożył apteczkę na stolik, podszedł do szafy, wyciągając moje ciuchy. Pomógł mi założyć powoli koszulkę i wsunąć na siebie spodnie. Ponownie położyłam się na łóżko. Harry obdarzył mnie swoim uśmiechem i słodkimi dołeczkami. Przybliżył swoją twarz do mojej, stykając się nosami, a jego ręce były po obu stronach mojej głowy. Uśmiechnęłam się, a chłopak wpił się w moje usta. Muskał je, nie odrywając się od nich jednak po chwili to zrobił. Usiadł na łóżku i zaczął nad czymś myśleć. Podniosłam się pozycji siedzącej i przybliżyłam się do niego.
- Co jest? - położyłam swoją dłoń ramieniu chłopaka.
- Vanessa nie możemy być razem. 
- O czym ty mówisz?
- Nasza miłość nie istnieje. - wstał z łóżka i podszedł do okna. Poczułam jak coś pęka we mnie od środka na jego słowa.
- A...ale... - jąkałam się
- Nie potrzebuję już twojej miłości i Ciebie. - odparł to z takim przekonaniem.
- Ty słyszysz się?! Słyszysz co mówisz?! Chcesz mnie zostawić?!  - nie wierzyłam w to co mówi, nie chciałam wierzyć. Moje oczy nagle zaszkliły się, a łza spłynęła mi po policzku.
-  Tak będzie lepiej dla Ciebie, będziesz bezpieczniejsza.- mówił to z takim spokojem, nawet nie próbował na mnie spojrzeć. 
- Naprawdę tego chcesz?! Chcesz żebym odeszła i zostawiła Cię w spokoju, tak? Chcesz znowu żyć swoim poprzednim życiem!? - nie widział tego, że ranią mnie jego słowa.

- Tak.

- W samochodzie mówiłeś że mnie kochasz! A teraz mówisz mi że mnie nie potrzebujesz?!
- Tak, to nie ma sensu, nie chcę Cię narażać na niebezpieczeństwo!
- Mogłeś mnie w ogóle nie ratować z tego budynku! Mogłeś pozwolić, żeby Thomas mnie zabił, miałbyś spokój!
- Nie mogłem Cię tam zostawić z nim.  
- Nie rozumiesz mojej miłości do Ciebie! Ty nigdy jej nie rozumiałeś i nie zrozumiesz nigdy co to miłość! Umiesz tylko bawić się uczuciami, jesteś dupkiem! 
- Nie podnoś na mnie głosu! 
- Zabawiłeś się tylko mną! Do tego tylko Ci byłam potrzebna! Potrzebowałeś kogoś kto będzie zaspokajał twoje pieprzone potrzeby seksualne!
- Nie mów tak. - nie wiedziałam już co mam mówić, nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa, tak po prostu zamknęłam oczy i poczułam jak zastyga mi w gardle, słowa nie chciały wyjść.
-  I to jest ten twój cały powód, tak?! Nie kochasz mnie? - powiedziałam z trudem, ale spokojniej, spuszczając swój wzrok w dół. 
- Wszystko co mówiłem wcześniej było kłamstwem, to prawda. - wreszcie odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie, nie odrywając wzroku od moich oczu. - Już Cię nie kocham. 
- Nie spodziewałam się tego po tobie. Myślałam, że zmieniłeś się, a jesteś tym samym idiotą co na początku. - podszedł do mnie i przejechał palcem po moim policzku, wciąż patrząc mi w oczy. - Nienawidzę Cię, słyszysz!? Nienawidzę! Jesteś człowiekiem, którego nie chce już znać, odejdź! - odepchnęłam go od siebie, a on oddalił się ode mnie, po czym podszedł do drzwi i powoli je otworzył.  
- Przepraszam. - odpowiedział, stojąc w drzwiach plecami do mnie.
- Twoje słowa zabolały mnie sto razy bardziej niż to kiedy byłam bita i cięta przez Thomasa. - odparłam, a on wyszedł. Tak po prostu wyszedł, zostawiając moje rozerwane uczucia do niego.   Zostawił mnie, zwyczajnie zostawił. Nie mogę tego zrozumieć, po prostu nie rozumiem. Okłamywał mnie, przez cały pierdolony czas mówił mi jak bardzo mnie kocha. Obiecał, że będzie przy mnie, że nigdy mnie nie zostawi! A on mnie zostawił, tak po prostu zostawił samą! Nigdy w życiu nie czułam się tak zdradzona i oszukana. Nigdy nie byłam tak upokorzona przez jakiego kolwiek chłopaka. Wszystkie jego czułe słówka, które mi mówił były jednym głupim pieprzonym kłamstwem. Jego obietnice były niczym. Zapewniał mnie, że będziemy razem już zawsze, że przejdziemy przez to wszystko we dwójkę, ale to się dla niego nie liczyło! Każdy jego gest, każdy ruch był sztuczny i udawany. On cały był taki. Nie potrafiłam go zmienić, nie potrafiłam zmienić jego charakteru. Zawsze będzie taki tylko nie wiem czym ja sobie na to zasłużyłam. Stracić osobę na której Ci zależy to najgorszy ból jaki możesz przeżyć.


Za każdym razem, gdy Cię odzyskuję.
Przyprawiasz mnie o tysiące ran.
A ja akceptuję je jak głupia.

Tak trudno sprostać temu, że nie mogę Cię już poczuć.
Trudno sprostać temu, że nie mogę Cię nawet zobaczyć.




To be continued...

~*~

Tak jak obiecałam, rozdział pojawił się dziś czyli we wtorek ;D
Sprawy Harry'ego i Vanessy potoczyły się tak jak widzicie :) 
Pod ostatnim rozdziałem było więcej niż 5 komentarzy to zobaczymy teraz czy pod dzisiejszym rozdziałem będzie więcej niż 6 komentarzy ;3 
Postaracie się? :*
Następny rozdział dopiero w piątek ;>

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz 


8 komentarzy:

  1. Jejku świetny rozdział, trzyma w napięciu, Harry faktycznie zachował się jak dupek ale rozumiem go chce chronić naszą Van :***
    To do piątku <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez komentarza xD nerwy puszczają xD

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! W piątek??? To ja chyba nie przeżyje do piątku... a tak poza tym to świetny rozdział! No i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takiego przepiegu zdarzeń się nie spodziewałam :o Ale trzyma w napięciu :33 Czekam na next :* ;D /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy to czytałam to płakałam :* :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział nie mogę się doczekać piątku też się nie spodziewałam ale genialny :* :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super piszesz ja chce piątek:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdzial :) czekam na next ;*!

    OdpowiedzUsuń