11 kwi 2015

Rozdział 41 cz. 1


Obudziłam się gdzieś nad ranem z wielkim kacem. Ból, który przeszył moją głowę zaraz po otworzeniu oczu był nie do zniesienia. Pomasowałam lekko obie skronie, chcąc przez to zmniejszyć nacisk bólu. Nie pamiętam kompletnie nic, jeśli chodzi o wczorajszy wieczór. Świtało mi coś w głowie, jakieś urywki, ale od pewnego momentu pustka. Jakby film nagle się urwał. Było aż tak źle ze mną? Podniosłam się i ujrzałam obok mnie, śpiącego Harry'ego. Chyba musiał wczoraj być mocno zły na mnie. Zorientowałam się, że nie mam swoich ubrań, jedynie bieliznę. Rozebrał mnie czy my...? Mam nadzieję, że nie byłam na tyle walnięta, żeby spędzić z nim noc, całkowicie pijana. Szczerze to ja nigdy nie byłam jakąś pijaczką czy coś. Jedynie ostatnie co pamiętam z wczoraj to jak gadałam z Danielle przy barze w klubie. Zamówiłam drinka, potem kolejnego, następnego, a potem kompletna pustka. Głowa dawała siwe znaki, okropnie bolała. Przewróciłam się na klatkę piersiową, aby sięgnąć po telefon z szafki nocnej, który jakimś cudem tam był. Sprawdziłam godzinę, 6.00 rano. Zdążę na szczęście jeszcze do pracy. Dzisiaj mam zamiar iść i nawet Harry mi w tym nie przeszkodzi.
Delikatnie przejechałam opuszkiem palca po jego gładkim policzku. Niepewnie nachyliłam się i zostawiłam czuły, krótki pocałunek na jego wargach. Harry mruknął coś, a prawy kącik jego ust uniósł się do góry. Chwilę później otworzył oczy, ukazując piękne, zielone tęczówki.
- Hej księżniczko.
- Cześć. Przepraszam, że Cię obudziłam.
- Nic nie szkodzi. Wyspałaś się? - zapytał
- Można tak powiedzieć. Harry... czy my wczoraj wieczorem, no wiesz... przespaliśmy się?
- Byłaś taka chętna, nawet sama zaproponowałaś mi seks, ale nie miałem zamiaru pieprzyć Cię, jak byłaś całkowicie pijana.
- Co jeszcze głupiego zrobiłam?
- Wkurzałaś mnie swoim zachowaniem i tym dobrym humorkiem. W ogóle dlaczego się upiłaś?
- Przepraszam, po prostu tak jakoś. Chciałam o czymś zapomnieć.
- Znów mam powód, żeby nie puszczać Cię nigdzie samej. - zaśmiał się
- Bardzo śmieszne. Pójdę przygotować się do pracy.
- Do pracy? Chyba rozmawialiśmy już o tym.
- Owszem, dzisiaj mam zamiar iść i nie interesuje mnie co powiesz na ten temat.
- To jest ostatnia taka rzecz na którą Ci pozwalam.
- Coś jeszcze?
- Z kim tam pracujesz? - wstałam z łóżka, wciągając na siebie koszulkę Harry'ego.
- Jestem ja, Enrique i jeszcze kilka dziewczyn noi czasami pojawi się szef.
- Kto to ten Enrique? Nazwisko, ile ma lat?
- Przestań być ciągle zazdrosny, to tylko znajomy z którym muszę pracować.
- Dlatego nie pozwalam Ci wychodzić samej, gdzie kręcą się koło Ciebie faceci.
- Harry, opanuj się. Ta zazdrość Cię kiedyś zabije. - powiedziałam i wyszłam z pokoju w poszukiwaniu jakiś tabletek na głowę.
Szczerze to czasami mam go dość. Ta jego cholerna zazdrość doprowadza mnie do szału, wszędzie chce mnie kontrolować. Co ja dziecko jestem, że potrzebuję nianki? To moja sprawa, gdzie wychodzę i jego to nawet nie powinno interesować. Ja nie wpieprzam się, jak on wychodzi na te swoje "spotkania gangu".
Sprawdziłam w łazience, ale tam nie było żadnych leków. Weszłam do kuchni i zaczęłam grzebać po szafkach. Żeby w tym domu nie było żadnych tabletek przeciwbólowych!? W tym samym momencie zszedł Harry.
- Czego szukasz? - zapytał
- Tabletek przeciwbólowych, mamy jakieś?
- Tak, są w komodzie w salonie.
- Dzięki. - mruknęłam i poszłam po nie.
Okazało się, że miał rację. Wchodząc do kuchni, nalałam sobie do szklanki wody, po czym połknęłam tabletkę. Mam nadzieję, że w pracy nie rozboli mnie głowa. Starałam się unikać wzroku chłopaka, który był skupiony na mojej osobie. Wzięłam się za śniadanie czyli zdrowe płatki na mleku.
- Jesteś zła? - zapytał
- Nie. - burknęłam
- Przecież widzę.
- To źle widzisz.
- Baby, chodź do mnie. - odstawiłam wszystko i podeszłam do niego - Przepraszam Cię myszko, możesz jechać do pracy.
- Naprawdę? - spojrzałam mu w oczy.
- Tak, ufam Ci.
- Dziękuję. - cmoknęłam go w usta.
- Możesz do mnie zadzwonić, będę pod telefonem.
- Przestań już się tak troszczyć. To tylko kilka godzin w pracy. Jadę i wracam.
- Wiem, ale te kilka godzin bez Ciebie jest kompletnie straconych.
- Kochany jesteś. - szatyn ucałował mnie w czoło, bardziej przytulając do siebie.
- Kocham Cię. - wyszeptał
- Ja Ciebie też.
- A teraz jedz śniadanko. - uśmiechnął się do mnie.
Szybko zjadłam swoje płatki i poleciałam na górę, wcześniej orientując się, że dochodzi 7.00, a przecież na 8.00 mam być w pracy. Szybko się przebrałam w jakieś luźne ciuchy i zeszłam z powrotem na dół, po drodze chowając telefon do torebki.
- Już idziesz? - zapytał Hazz, wstając od stołu.
- Tak. Jeśli teraz nie wyjdę to przegapię autobus.
- Czemu mi nigdy nie mówiłaś, że potrzebujesz samochodu?
- A po co miałam Ci to mówić?
- Wiesz dobrze, że bym Ci go kupił.
- Ale ja nie chcę, żebyś wydawał na mnie pieniądze.
- Ty ciągle o tym samym. - wywrócił oczami.
- Dobra, uciekam. Będę gdzieś ok. 18.00 w domu.
- Jasne. - musnęłam delikatnie jego wargi, na co chłopak bardziej mnie do siebie przybliżył i pogłębił pocałunek.
Oderwałam się od chłopaka, uśmiechając się i wyszłam z domu prosto na przystanek autobusowy.


Wtargnęłam do pracy jak najszybciej, ponieważ byłam 10 minut spóźniona. Jeszcze na moje nieszczęście, staliśmy w korku.
- Spóźniona! - krzyknął mój szef, podchodząc do mnie.
- Przepraszam, był straszny korek i ja... - przerwał mi.
- Dlaczego nie było Cię dwa dni?
- Źle się czułam i po prostu... - znów mi przerwał.
- Mogłaś do mnie zadzwonić i powiedzieć, że nie będzie Cię w pracy z powodu tego, że się źle czujesz. Przecież masz mój telefon.
- Wiem, przepraszam bardzo. Następnym razem Pana powiadomię.
- I żeby mi było to ostatni raz! - machnął palcem, uśmiechając się do mnie. - A teraz wracaj do pracy. - kiwnęłam głową i odłożyłam swoje rzeczy.
Poszłam po swój fartuszek, ale ktoś zagrodził mi drogę. Okazało się, że to Enrique.
- Cześć. - uśmiechnął się do mnie.
- Hej. - powiedziałam trochę nie śmiało, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Fajnie, że jesteś. Martwiłem się trochę o Ciebie.
- Nie potrzebnie, ja po prostu źle sie czułam przez te dwa dni i nie mogłam przyjść.
- Rozumiem. Wracamy do pracy?
- Tak. - posłałam mu uśmiech i wzięłam notesik, po czym poszłam obsłużyć stolik.

~*~

Podałam kolejne zamówienie jakiejś parze i wróciłam do sprzątania stolików. Dzisiejszy dzień w pracy mijał dość szybko. Głowa przestała mnie boleć, a kac poszedł w zapomnienie. Szczerze to czułam się teraz lepiej. Nagle zadzwonił dzwonek, oznajmując, że ktoś wszedł do środka. Odwróciłam się i zamarłam na widok mojego przyjaciela, Chrisa. Kiedy mnie zauważył podszedł, a ja zaskoczona spojrzałam mu w oczy.
- Cześć, musimy porozmawiać.
- Nie tutaj.
- To gdzie!? Vanessa przez cały czas mnie unikasz, wkońcu musimy wyjaśnić tą sprawę!
- Nie mamy czego wyjaśniać.
- Chociaż mnie do cholery wysłuchaj! Nie chcesz wiedzieć dlaczego Cię pocałowałem?
- Przestań krzyczeć, jestem w pracy!
- Nie obchodzi mnie to! Porozmawiaj ze mną!
- Po co? A może ja nie chcę?
- Musisz coś wiedzieć, proszę.
- Enrique! - zawołałam znajomego.
- Tak? - zapytał
- Obsłużysz klienta? Muszę porozmawiać z przyjacielem, zaraz wrócę.
- Dobrze.
- Chodź. - złapałam przyjaciela za rękę i wyszłam z nim przed Kawiarnię. - Słucham? Co chcesz mi powiedzieć?
- Dlaczego starasz się mnie unikać? Dlaczego w ogóle tak na mnie reagujesz?
- A jak mam reagować po tym co się stało między nami?
- Vanessa ja Cię kocham, dlatego Cię pocałowałem. Nie mogłem już tego ukrywać.
- Czego ukrywać?
- Mojej miłości do Ciebie. Nigdy Ci nie mówiłem, bo bałem się twojej reakcji.
- A...ale... - zająkałam się.
- Proszę, zaakceptuj moje uczucia. - mówił prawie błagalnym tonem.
- Ty żartujesz, prawda? Dlaczego mi nie powiedziałeś tylko starałeś się udawać dobrego przyjaciela!?
- Zrozum, ja…bałem się... - powiedział.
- Niby czego ? - spytałam.
- Tego, że Cię stracę.
- Nie straciłbyś mnie z powodu twojej miłości do mnie.
- Strach... To mną kierowało. Po prostu bałem się, że mnie znienawidzisz. Miałem dość ukrywania tego cholernego uczucia. A wiesz jaka była najgorsza myśl? Że nigdy go nie odwzajemnisz.
- Chris, proszę. Nie utrudniaj mi tego.
 - Kiedy Cię poznałem, tak naprawdę zdałem sobie sprawę, że jesteś osobą niezwykle wartościową. - złapał moje dłonie. - Jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny, które znam. Masz tyle dobroci w sobie, tyle radości, a jednocześnie smutku, spowodowanym przez niego.
- Czego ty ode mnie oczekujesz?
- Chcę czegoś więcej niż tylko przyjaźń.
- Nie jestem w stanie Ci tego zaoferować. Nic do Ciebie nie czuję, zrozum to.
- Bez przerwy o tobie rozmyślałem i zdałem sobie sprawę z paru rzeczy. 
- Jakich?
- Że nigdy nie będziesz moja. Zawsze na pierwszym miejscu będzie on.
- Przykro mi...
- Jesteś nieszczęśliwa.
- A dlaczego tak myślisz?
- Widzę to po tobie.
- Tylko Ci się wydaje.
- Gdzie teraz w ogóle mieszkasz?
- U Harry'ego.
- U niego!? Jak mogłaś!? Jak mogłaś mi to zrobić? Pomogłem Ci, kiedy ten idiota Cię zostawił, to ja dałem Ci wsparcie! Każdej nocy kiedy ty płakałaś, ja byłem obok. I nie mogę uwierzyć w to, że ty naprawdę wybrałaś jego! Miałaś o nim zapomnieć! Już nie pamiętasz co Ci zrobił!? - próbowałam wyrwać dłonie z jego uścisku, ale nie mogłam z powodu jego ogromnej siły.
- Nic nigdy nie czułam do Ciebie innego, oprócz przyjaźni.
- Więc to co do Ciebie czuję w ogóle nic dla Ciebie nie znaczy?
- Kocham Harry'ego i nic tego nie zmieni. Więc proszę, nie utrudniaj mi tego. Kocham Cię, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi i moje uczucia nie przekraczają tej granicy.
- Jesteś taka naiwna, bo nie widzisz tego co się dzieje!
- Posuwasz się za daleko!
- Otwórz oczy i rozejrzyj się! On nie jest Ciebie wart!
- A ty jesteś?
- Jestem, bo mogę dać Ci więcej niż on.
- Ewidentnie starasz się manipulować moim życiem!
- Uświadamiam Ci, że będziesz jeszcze przez niego cierpieć! Skrzywdzi Cię!
- To ja będę cierpieć, nie ty! I daj mi święty spokój! Nie ty będziesz decydował moim życiem, sama nim kieruję. Mam zamiar spędzić resztę życia z Harrym i nie obchodzi mnie co ty masz na ten temat do powiedzenia!
- Nie zrobisz mi tego.
- Opanuj się! Jesteś po prostu zazdrosny.
- Tak! Jestem! To mnie niemal zabija! 
- Proszę, przestań. - mówiłam szlochając.
- Miałem nadzieję...
- Na co? - zapytałam i poczułam jak moje ciało zaczyna drżeć, ale napewno nie z zimna. Chłopak starał się unikać mojego wzroku, dlatego zdenerwowana pośpiesznym ruchem wyrwałam swoje dłonie z jego uścisku i złapałam jego twarz w swoje dłonie tak, aby spojrzał mi prosto w oczy. - Powiedz.
- Miałem nadzieje, że ty… że ty również możesz mnie pokochać. - to jak bardzo żałuje, że poznałam całą prawdę jest nie do opisania. Jego wzrok cały czas skupiony był na mojej twarzy, a ja zastanawiałam się, czy widzi to przerażenie, które mnie sparaliżowało. Puściłam jego twarz i zrobiłam krok w tył.   
- Jesteś dla mnie naprawdę ważny, ale nie w ten sposób. – szepnęłam roztrzęsiona.
- Bzdury! Oszukujesz sama siebie!
- Skąd ty niby możesz wiedzieć co czuję!?
- Gdybyś mnie nie kochała to nie całowałabyś mnie wtedy! Nie pozwoliłabyś mi na to!
- Przestań wygadywać te wszystkie bzdury! - krzyknęłam, przerywając mu.
- To nie są bzdury. Dobrze wiesz jak jest, ale nie chcesz się przyznać.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam zduszonym głosem. 
- Pokochaj mnie, tak jak kochasz jego. - przybliżył swoją twarz do mojej.
- Jesteś osobą bardzo ważną dla mnie i nie chcę Cię stracić pomimo tego wszystkiego. Nie jestem w stanie dać Ci tego, czego ode mnie oczekujesz. Moje serce zajęte jest dla kogoś innego, przykro mi. Kocham Cię jako przyjaciela i nic tego nie zmieni. Zrozum moją decyzję i zaakceptuj ją.
- Kocham Cię. - szepnął, a ja patrzyłam na niego rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. - Proszę, zrozum to wszystko. - w mgnieniu oka, przytulił mnie najmocniej jak umiał. Oplotłam rękami jego szyję, bardziej się przybliżając. 
 - Chris... Niestety to twoja wyobraźnia podpowiada Ci, że czuje do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. - wyszeptałam, a chłopak mnie puścił. Cały czas wpatrywałam się w niego. Byłam w szoku, bo nie zauważam, ani odrobiny jakichkolwiek emocji na jego twarzy. Chyba zbyt bardzo przejął się tym co mu powiedziałam, ponieważ stanął w bezruchu, ciągle patrząc w moje tęczówki i oczekując czego kolwiek.
Nagle po prostu odwróciłam się i wróciłam z powrotem do Kawiarni. Nie było zbyt dużego ruchu. Chris jest moim przyjacielem i pomimo tego co powiedział, dalej nim będzie. Jak ja w ogóle mogłam nie zauważyć jego uczuć przez te kilka lat? Nie wiem tak naprawdę co do niego czuję, ale wiem, że jedynym uczuciem jest przyjaźń. Nie potrafię znaleźć w sobie innego uczucia, tylko te. Nie wiem co myśleć w tej sprawie. Mam ochotę się rozpłakać, ale nie mogę, ponieważ byłam w miejscu publicznym i to na dodatek w pracy. 
- Vanessa? - głos Enrique wyrwał mnie z zamyślenia.
- Emm, tak?
- Wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. - uśmiechnęłam się - Już wracam do pracy. 
Po kilku godzinach pracy, wróciłam do domu taksówką. Kiedy zatrzymała się pod budynkiem, automatycznie wysiadłam. Zapłaciłam kierowcy i podziękowałam, po czym skierowałam się do drzwi. Pociągnęłam za klamkę, ale z jakiegoś powodu drzwi były zamknięte. Dziwne. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam je. Od razu zauważyłam Harry'ego, który właśnie kończył swoją rozmowę telefoniczną. Miałam przeczucie, że coś jest nie tak. Schował telefon do kieszeni i uśmiechnięty podszedł do mnie, całując delikatnie moje wargi, wcześniej szepcząc ciche "hej".
- Jak w pracy? - zapytał
- Całkiem dobrze.
- Cieszę się. Posłuchaj kochanie. Muszę wyjść, coś załatwić. Zamknij wszystkie drzwi i okna, będę za nie długo.
- Co się dzieję? - zapytałam przejęta.
- Nic, po prostu mnie posłuchaj.
- Chociaż powiedz mi gdzie jedziesz. 
- Mam sprawę dotyczącą gangu.
- Harry wiesz, że jestem temu przeciwna.
- Wiem, ale to bardzo ważne. Proszę, zrób to o co Cię prosiłem, dobrze? Postaram się być jak najszybciej. 
- Dobrze. - odparłam.
- Kocham Cię. Nikomu nie otwieraj. Ja mam kluczę od drzwi wejściowych, więc sobie otworzę.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zrobiłam to o co prosił i przez okno patrzyłam jak wsiada do swojego samochodu, po czym odjeżdża. Mam nadzieję, że później mi to wszystko wyjaśni. Poszłam pozamykać wszystkie okna na górze oraz na dole, tak samo postąpiłam z drzwiami na dole, prowadzące na tyły domu.
Postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Przecież jestem dziś tylko po płatkach. Weszłam do kuchni i wyjęłam wszystkie potrzebne składniki do zrobienia omleta. Włączyłam gas pod patelnią i wylałam na nią rozmącone jajka z innymi, różnymi dodatkami. 
Nagle usłyszałam jakiś mocny huk na górze. Wyłączyłam gas i momentalnie chwyciłam nóż leżący na blacie, po czym ruszyłam na górę. Strach oblał całe moje ciało. Przeszukałam wszystkie pokoje, łącznie z łazienką, ale nic nie znalazłam, więc wróciłam na dół. Weszłam do salonu i zajrzałam przez okno, wpatrując się w przestrzeń. 
Skierowałam się do kuchni, ale w połowie drogi, kiedy byłam w korytarzu, znów usłyszałam huk, jakby ktoś coś rozbił. Ktoś musi być w domu.
- Tu jestem, za tobą kotku - usłyszałam ochrypły głos tuż przy swoim uchu.
Momentalnie odwróciłam się i ujrzałam Thomasa. Zamachnęłam się by zadać cios, ale od razu mój nadgarstek został złapany przez niego. Bardziej go ścisnął i nóż upadł na podłogę. 
- Odważna suka z Ciebie. - zaśmiał się, przyciskając moje ciało do ściany. 
- Jak się tu dostałeś!? 
- Zapomniałaś, że od podwórka masz wejście do piwnicy, a z piwnicy do domu? Na drugi raz zamykaj tam drzwi.
- Czego ode mnie chcesz!? 
- Twojej śmierci. - odpowiedział, a ja poczułam jak wstrzykuje mi coś przez strzykawkę. Nagle moja głowa stała się zbyt lekka. Upadłam na ziemię, po czym moje powieki opadły.

~*~

Kiedy ocknęłam się, zobaczyłam sznur obwiązany wokół mnie. Siedziałam przywiązana do krzesła we własnym salonie. Ręce miałam związane, nogi zresztą też. Zaczęłam się mocniej szarpać, próbując się jakoś wydostać.
- Spokojnie. - usłyszałam głos za plecami.
- Po co tu przyszłeś!? Żeby znów kolejny raz spróbować mnie zabić?
- Tym razem to zrobię.
- Zostaw mnie w spokoju!
- Nigdy, mała. - nachylił się nade mną - Chcę żebyś cierpiała.
- Dlaczego?
- To zemsta na Harrym. Kiedy zginiesz ty, po tobie zginie on.
- Czyli to jest twój plan?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że pożegnałaś się z nim.
- On Cię zabije. Ze złości Cię zabije!
- Prędzej on sam będzie chciał umrzeć.
-  Zabijając mnie, zdobędziesz punkt, ale on zdobędzie ich więcej. 
- Jesteś tego taka pewna? Myślisz, że pozbiera się po twojej śmierci?
- Harry jest zbyt silny by się tak poddać.
- Uwież mi słonko, że jednak nie. Widzę, że zbyt mocno Cię kocha, by od tak zapomnieć o tobie, kiedy ty będziesz tam w górze.
- Jesteś podłym człowiekiem, zginiesz w piekle!
- Tak samo jak twój chłoptaś. - zaśmiał się i wyciągnął z plecaka, mały karnister z benzyną. Polał nią po kanapie oraz zasłonach. Znalazł zapalniczkę i podpalił jedną z firanek.
- Thomas nie! - krzyknęłam.
- Żegnaj Vanessa. - ostatni raz spojrzał mi w oczy i uciekł.
Ogień w kilka sekund zajął firanki, a po tym robiło się już coraz gorzej. Dym był wszędzie. Szarpałam się ile tylko miałam sił, ale to wszystko było na nic. Nigdy nie wyobrażałam sobie tak swojej śmierci, że zginę akurat w swoim domu, podpalona przez jakiegoś bandytę. Bałam się bardziej o Harry'ego niż w tym czasie o siebie. Nie zasłużył na to. Zauważyłam obtarte ślady od sznura na swoich rękach. To cholernie mocno bolało. Do moich płuc zaczął dostawać się dym, a ja poczułam jakby po prostu rozrywały się na strzępy od wewnątrz. Nie chciałam się z nikim żegnać w taki sposób. Ogień był po prostu wszędzie, a ja tylko modliłam się nad swoim życiem. Widocznie tak miało być, tak miałam zakończyć to życie. Po chwili zabrakło mi świeżego powietrza. Przed moimi oczami pojawiła się jakaś postać, powtarzająca "będzie dobrze", ale nagle to wszystko zastąpiła tylko ciemność.


~*~

Ale się porobiło, co nie? ;o 
Mam tydzień wolnego od szkoły, więc następny rozdział może pojawić się szybciej. Oczekujcie go, bo nigdy nie wiadomo kiedy może się pojawić
 Co do bloga to będzie robić się coraz ciekawiej ;*

Do następnego miśki xx 

9 komentarzy = Next

Przeczytałaś/eś? - Skomentuj!

11 komentarzy:

  1. OMG! Ja nie mogę. .. po prostu wow!
    Ja chce juz nexta !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. TO JEST TAKIE KURCZE GENIALNE ŻE OMG ---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, zachwyciła mnie ta historia <3
    Świetny rozdział ♥@zosia_

    OdpowiedzUsuń
  5. z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! omg czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest to uwielbiam takie opowiadaniaaaa... dawaj jak najszybciej następny;>@love_hariana:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Co to się porobiło :o Oby Harry ją uratował :))) Czekam na next :* /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział :D Czekamy z niecierpliwością na kolejny! / Klaudia

    OdpowiedzUsuń