2 maj 2015

Rozdział 44


*Oczami Harry'ego* 


Vanessa z rana pojechała do pracy, a ja postanowiłem, że ją trochę pośledzę. Muszę wiedzieć co tam robi i z kim pracuje. Dobrze, że dzisiaj jest niedziela i pracuje tylko pięć godzin. Chcę ją pilnować, boję się po ostatnim co zrobił Thomas. Na razie muszę zrobić wszystko by się nie dowiedział, że ona żyje. Niech myśli, że zginęła.
Podjechałem pod kawiarnię w której pracuje moja ukochana. Zaparkowałem samochód na bezpieczną odległość od budynku, tak by mnie nie zobaczyła. Wysiadłem z auta i podeszłem pod kawiarnię, zakładając kaptur na głowę. Rozglądnąłem się za nią, przez szybę. Robiła to co powinna robić kelnerka. Zbierała talerze i czyściła stoliki. Szczerze to nie mogłem na to patrzeć, ona nie może tu pracować. Zasługuje na coś innego niż to. Muszę ją jeszcze nauczyć, że to ja zarabiam, a ona ma siedzieć w domu. Nagle podszedł do niej jakiś facet, gdzieś tak może po czterdziestce i jakiś młody chłopak, być może w moim wieku. Zagotowało się we mnie, kiedy objął ją ramieniem. Starszy mężczyzna wskazał na obraz, który leżał na podłodze, po czym pokazał palcem na ścianę. Podsunął krzesło i kazał wejść na nie, dziewczynie. Razem z mężczyzną próbowali zawiesić dość duży obraz. Kolejny raz szlak mnie trafił co do tego młodszego chłopaka. Położył ręce na jej biodrach, a ona się śmiała gdy próbowała utrzymać obraz. Przysięgam, że jeśli jeszcze gdzieś ją dotknie to przypierdole mu przy tych ludziach. Muszę się go pozbyć. Tak wiem, kurwa jestem zazdrosny. Pierdolić to, jeszcze dzisiaj pożałuje tego wszystkiego. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Louisa.
- Louis?
- No siema Styles.
- Jest sprawa, musisz przyjechać.
- Co? Jaka sprawa?
- Dowiesz się jak przyjedziesz. Podjedź pod kawiarnię w której pracuje Vanessa.
- Co ty do chuja kombinujesz? - nie doczekał się raczej odpowiedzi, ponieważ zakończyłem połączenie.
Szybko wybrałem numer do Zayna. Będzie razem z pozostałą dwójką miał zadanie.
- Hazz? Co jest?
- Zayn jedź razem z Niall'em i Liam'em do mojego domu. Znasz adres, a kluczyki zostawiłem Horanowi.
- Po co? Gdzie ty w ogóle kurwa jesteś?
- Pod Kawiarnią w której pracuje Vanessa.
- Jesteś pod Kawiarnią!? Co ty tam robisz?
- Śledzę ją.
- Styles ty kurwa na głowę upadłeś? Nie powinieneś tego robić!
- Nie powinienem? Ostatnio kiedy ją zostawiłem, prawie zginęła! Myślisz, że teraz puściłbym ją samą?
- Dobra, ale po co mamy pojechać do twojego domu?
- Musicie zająć ją czymś, kiedy wróci. Ja muszę załatwić jednego gościa.
- Co ty do cholery chcesz zrobić!?
- Jakbyś zareagował jakby ktoś twoją dziewczynę dotykał?
- Chcesz go zabić!? Pojebało Cię!?
- No raczej nie.
- Jeśli Vanessa się dowie to... - przerwałem mu.
- Nie dowie się. Dlatego chce, żebyście ją jakoś zajęli. Wymyślcie jakąś wymówkę, jakby o mnie pytała.
- Jesteś nienormalny.
- Zrobicie to kurwa czy nie?
- Tak, ale weź to do cholery przemyśl. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, ona Cię znienawidzi.
- Ona się do chuja nie dowie, rozumiesz!?
- Jak sobie chcesz, ale jeśli tak się stanie, nie licz na moją pomoc. Nie chcę jej przemawiać potem, jak ty cierpisz.
- Weź się kurwa zamknij, wiem co robię.
- Mam taką nadzieję. Do zobaczenia. - odpowiedział i rozłączył się.
 Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem za szybę. Znów ten chuj ją dotyka, tym razem położył rękę na jej ramieniu. Styles kurwa uspokój się, nie możesz zrobić teraz zamieszania! Nagle zobaczyłem jak samochód Tomlinsona podjeżdża na parking. Zaparkował się nie daleko i machnąłem ręką w jego stronę, po czym podbiegł do mnie.
- Styles? Powiesz mi wreszcie co ty odpierdalasz?
- Ciebie też miło widzieć. - burknąłem
- Po co tu w ogóle jesteś? Śledzisz ją?
- Raczej pilnuję, ale musisz mi pomóc.
- Właśnie miałem pytać w czym.
- Spójrz przez szybę, a się dowiesz. - zrobił to co powiedziałem.
- No widzę Vanessę i jakiegoś typka.
- No właśnie.
- I co w związku z tym?
- No kurwa dotyka ją, nie widzisz!?
- Poczekaj, bo nie rozumiem? W czym mam Ci tu pomóc?
- Musimy go zabić.
- Co!? Lepszej opcji nie mogłeś wymyśleć?
- A jest jakaś kurwa inna opcja? Nikt mojej własności nie będzie dotykał, rozumiesz? Powinieneś to wiedzieć, przecież w końcu jesteś z Eleanor.
- Dobra rozumiem, ale to nie jest powód by go zabijać.
- Jest i to dobry powód.
- Jak chcesz to rozegrać?
- Jak on wyjdzie, wstrzykne mu to. - wyciągnąłem strzykawkę. - To na uśpienie.
- Styles, powinieneś się leczyć.
- Jesteś ze mną czy przeciwko mnie?
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc Ci pomogę, ale uspokój się ok? Jesteś zbyt bardzo o nią zazdrosny.
- Nie ucz mnie jak z nią postępować, ok? Choć do mojego samochodu, musimy poczekać aż skończą pracę.
~*~

Po nie całych czterech godzinach Vanessa skończyła pracę. Razem z Louisem zauważyliśmy, jak wychodzi z budynku. Szybko wyciągnąłem telefon i napisałem SMS do Zayna, że ona już jedzie. Wsiadła do swojego samochodu i ruszyła. Jej kolega został w środku, ponieważ nie zauważyliśmy, żeby wychodził wcześniej, przed dziewczyną.
Po jakiś może pietnastu minutach, wyszedł. Wysiadłem z Tomlinsonem z samochodu, przeładowując broń. Machnąłem mu, żeby zaszedł go od tyłu. Kiedy chłopak skierował się do samochodu, stanąłem mu na drodze.
- Możesz mi powiedzieć co ty robisz, koleś? - zapytał i posłał mi głupi uśmieszek, ale znikł kiedy Tomlinson przystawił mu broń.
- Wchodzisz mi w drogę. Zdradź nam swoje imię. - powiedziałem
- Czego ode mnie chcecie?
- Miałeś kiedyś do czynienia z zazdrosnym chłopakiem, swojej koleżanki?
- Nie rozumiem? O co wam chodzi!?
- O ten tramwaj co nie chodzi. Gadaj jak Ci na imię!
- Enrique. - to ten o którym mi mówiła, mogłem się domyślić.
- Żegnaj Enrique. - wstrzyknąłem mu strzykawkę, po czym upadł na ziemię.
- Łatwo poszło. - odparł Louis.
- Dobra, musimy zabrać go do Ciebie.
- Ale Eleanor jest w domu!
- Chuj mnie to obchodzi, zaniesiemy go do piwnicy.
- Kiedyś przysiegam, że Ci przyjebię za te twoje pomysły. - parschnąłem śmiechem na jego słowa.


*Oczami Vanessy*


Podjechałam na posesję i zaparkowałam samochód w garażu. Zamknęłam go i ruszyłam do drzwi, po drodze szukając kluczy w torebce. Zauważyłam, że nie ma samochodu Harry'ego. Zdziwiłam się, bo nic nie mówił, że będzie gdzieś jechał. Weszłam do domu, ściągając buty przy wejściu. Skierowałam się do sypialni, ale lekko przestraszyłam się gdy zobaczyłam Zayna i Nialla robiącego coś w naszej kuchni.
- Emm? Co wy tu robicie? - zapytałam, zdziwiona ich obecnością.
- Cześć, Vanessa! - wykrzyknął Niall swoim zwyczajnym radosnym głosem. - Chcesz coś zjeść?
Przytaknęłam, siadając przy stole, kiedy Zayn poklepał puste miejsce obok siebie, posyłając mi mały uśmiech.
- Odpowiecie na moje pytanie?
- Hazz kazał nam przyjechać, by Cię pilnować.
- Gdzie on tak w ogóle jest?
- Pojechał z Louisem do firmy Liama, potrzebował pomocy. - odezwał się cicho Malik, odrywając wzrok od ekranu swojej komórki.
- Na co macie ochotę? - spytał blondyn, zmieniając temat. - Tosty, naleśniki, kanapki? 
- Ty to się lepiej za nic nie bierz. Nie chcemy, żebyś spalił jeszcze ich kuchnię. 
- Boże to było tylko jeden raz, a ty dalej to wspominasz.
- Bo to jest śmieszne. - odpowiedział Zayn, a ja wybuchłam śmiechem.

~*~

Siedziałam z Niall'em na kanapie i gadaliśmy sobie różne śmieszne historie z naszego życia. Myślałam, że popłaczę się ze śmiechu. Zayn natomiast wcale się nie odzywał, przez co trochę się zmartwiłam. Ciągle patrzył się w ekran swojego telefonu, pykając coś na dotykowej klawiaturze. Wymieniłam z Niallem spojrzenia. On chyba raczej też nie wiedział co z nim jest. Zayn spojrzał na nas i wstał z kanapy, idąc w kierunku drzwi, po czym wyszedł z domu. O co chodzi? Coś mu zrobiłam?
- Co z Zaynem?
- Nie wiem, jest taki od paru dni. - odparł Horan.
- Może powinnam z nim pogadać?
- Już próbowałem.
- Czy...czy ja coś mu zrobiłam?
- Ty? Nie! To nie przez Ciebie, nie przejmuj się.
- Ale czuję się jakby to była moja wina.
- Problemy Zayna nie są twoją winą, spokojnie.
- Pójdę z nim pogadać.
- Nie wiem czy to coś da, ale możesz spróbować.
 Wstałam z kanapy i ruszyłam za Zaynem. Otworzyłam drzwi wejściowe, a chłopak siedział na schodach. Sięgnęłam po kurtkę z wieszaka i usiadłam obok niego.
- Wszystko w porządku, Zayn? - zapytałam.
- Tak, wszystko ok. - odpowiedział cicho.
- Nie widzę, żeby było dobrze.
- Vanessa jest ok. - posłał mi lekki uśmiech.
- Zayn coś Cię trawi.
- Wydaję Ci się.
- Raczej nie. Widzę po tobie, że jesteś jakiś przybity. Co się dzieje?
- Dlaczego miałbym rozmawiać o moich problemach, akurat z tobą?
- Rozumiem, że nie zaczęliśmy naszej znajomości zbyt dobrze, ale nie chcę, żebyśmy byli wrogami. Chcę, żebyś mi zaufał.
- Nie wiem czy mogę.
- Możesz. Nie jestem złym człowiekiem.
- Wiem, że nim nie jesteś. Widzę jak Harry na Ciebie reaguje. Odżył, kiedy Cię pokochał.
- Więc o co chodzi? Powiedz mi, postaram się Ci pomóc.
- Wiesz co mnie boli? Miłość.
- Nie rozumiem?
- Kiedy patrzę np. na Ciebie i Harry'ego, takich zakochanych, mam ochotę po prostu rozpierdolić komuś łeb.
- Dlaczego?
- Całe życie jestem samotny, rozumiesz? Moja rodzina zginęła w wypadku samochodowym kiedy miałem sześć lat. Nie miałem nikogo.
- Ja...ja nie wiedziałam.
- Skąd mogłaś wiedzieć. - odparł bezdusznie. - Chciałem się zakochać tak jak wy, ale nie dane mi było przyjąć to uczucie. Nigdy nie poznałem wyjątkowej osoby z którą chciałbym spędzić resztę mojego życia.
- Dlaczego tak szybko się poddajesz?
- A po co mam walczyć? Spójrz tylko na mnie.
-  Zayn nie jesteś złym człowiekiem, tylko ty siebie tak widzisz.
-  Wybrałem złą drogę, nie ma już z niej powrotu.
- Przestań, proszę. Nie możesz o sobie tak mówić. Uczymy się przecież na błędach.
- Tak, ale ja ich popełniłem zbyt dużo.
- Uwierz w siebie, możesz wszystko.
- Nie przekonasz mnie, Vanessa. - spuściłam głowę w dół, poddając się.
Nagle usłyszeliśmy skrzyp otwierających drzwi wejściowych, a w nich stanął blondyn.
- Co tak tu siedzicie? Wracajcie do środka.
- Ok, zaraz przyjdziemy. - posłałam Niall'owi słodki uśmiech, po czym zamknął drzwi.
Zayn wyciągnął jednego papierosa z paczki i zapalił, później zaciągając się nim. 
- Palisz? – zakwestionował.
- Kilka razy… znaczy tydzień paliłam, ale zrezygnowałam. - przyznałam z zakłopotaniem.
- Naprawdę?
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
- Naprawdę - potwierdziłam.
Wyciągnął do mnie paczkę z jednym wysuniętym papierosem i zapalniczką. Wzięłam go i włożyłam między wargi, po czym zapaliłam, oddychając z ulgą, gdy biały obłok uderzył w tył mojego gardła.
- Dzięki, Vanessa. - odwróciłam głowę w jego stronę, spoglądając na niego zdziwionym wzrokiem.
- Za co?
- Choć zbytnio się nie znamy, ty przyszłaś tu i rozmawiałaś ze mną. Potrzebowałem rozmowy, chociaż takiej. - uśmiechnęłam się do niego i kolejny raz zaciągnęłam papierosem. 
- Jeśli nic z tym nie zrobisz, to będziesz żył z poczuciem winy do końca życia. Nie poddawaj się, jesteś dobrym człowiekiem. - posłał mi swój uśmiech, taki na jaki tylko było go stać.
Nagle pod dom, podjechał czarny Range Rover Stylesa. Wysiadł z niego, razem z Louis'em. Podszedł do mnie wkurzony tym co zobaczył.
- Co ty, do diabła, wyprawiasz?! - wrzasnął, wyrywając papierosa z mojej ręki i przydeptując go butem. -  Od kiedy ty palisz!? - krzyknął, kipiąc złością. Odwrócił się w stronę Zayna. Gniew i szok widniał się na jego twarzy. - Dlaczego pozwoliłeś jej kurwa zapalić!?
- Styles to tylko jeden raz, musieliśmy ochłonąć. - bronił mnie, Zayn.
- Niby kurwa po czym!?
- Nie wrzeszcz, to ja nalegałem by zapaliła, spokojnie.
- Nie obchodzi mnie, że to ty nalegałeś! Ona w ogóle nie powinna zapalić tego pierdolonego papierosa!
- Uspokój się, Hazz. - odparłam.
- Jak mam się kurwa uspokoić, jak mnie nie słuchasz!?
- Nie mówiłeś nic o paleniu!
- Bo nie wiedziałem do chuja, że palisz!
- Bo nie palę! Paliłam kiedyś, ale tylko chwilę.
- Co sobie, do kurwy nędzy, myślałaś!? Że odprężysz się, tak? To kurwa raczej Cię zabija. -  złapał mnie za nadgarstek i podniósł z pozycji siedzącej.
- To tylko jeden pieprzony raz i się do chuja zamknij! Miałam prawo go wziąć, więc wzięłam i się kurwa odpierdol! - fuknęłam i wyrwałam się z jego uścisku, po czym poleciałam na górę do sypialni.
Boże on o wszystko musi zrobić awanturę! Przecież tylko zapaliłam, nic więcej. Ale oczywiście nie mogę tego robić, bo szkodzi! Zdaję sobie z tego sprawę, że papierosy są szkodliwe, ale raz na jakiś czas można zapalić, no nie? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, po czym maksymalnie się uchyliły, a z nich wyjrzał Niall.
- Hej, mogę wejść?
- Emm, jasne. - przetarłam oczy, ponieważ zbierało mi się na płacz. Chłopak usiadł obok mnie i spojrzał na mnie współczującym wzrokiem.
- Słyszałem hałasy, jak kłóciłaś się z Harrym. Przepraszam za niego.
- Nie przepraszaj, nie jesteś jego matką.
- Ale to mój przyjaciel. Wiem, że czasami postępuje źle i nie może pohamować gniewu, ale zrozum, że on się o Ciebie troszczy. Z tym papierosem trochę miał rację, to szkodliwe. Sam jestem temu przeciwny. 
- Ja nie jestem jakąś nałogową palaczką.
- Rozumiem, ale gdybym mógł Cię prosić, to nie rób tego więcej, ok? Harry naprawdę nie lubi, jak dziewczyna pali, ja zresztą też.
- Jasne, przepraszam.
- Nie przejmuj się Harry'm, on nie długo ochłonie.
- Jestem po prostu zła, że tak zareagował.
- Wiem, wiem. Musisz być do niego cierpliwa, on po prostu czasami po prostu jest nie do zniesienia.
- Zauważyłam. - razem z blondynem, parschneliśmy śmiechem.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i do pokoju wszedł Harry. Popatrzałam na niego, a Niall odwrócił się w jego stronę, ponieważ siedział plecami do drzwi.
- Niall? Możesz nas zostawić samych? Chciałbym porozmawiać z Vanessą. - powiedział, poważnym tonem.
- Tak, jasne. Do zobaczenia, Vanessa. - przytulił mnie i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie z Harrym sam na sam w pokoju.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - odezwałam się, posyłając chłopakowi gniewne spojrzenie.
- Chciałbym Cię przeprosić, zbyt mocno mnie poniosło, ale ja...ja po prostu nie chcę, żebyś paliła. To szkodliwe, a nie chce, żeby matka moich dzieci, była palaczką. - mówił spokojnie, siadając obok mnie.
- Po pierwsze nie rób ze mnie palaczki, bo widziałeś mnie z papierosem tylko raz. Nie będę palić i nie mam takiego zamiaru, nawet tego robić. A po drugie, przestań z tymi dziećmi. Rozumiem, że byłeś zdenerwowany, ale nie musiałeś na mnie wtedy tak krzyczeć.
- Wiem, przepraszam Cię kochanie. - przytulił mnie, a ja wtuliłam się mocno w jego ciało.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam też tak reagować.
- Ty miałaś do tego prawo, ktoś musiał wreszcie na mnie nakrzyczeć. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Po chwili jego wzrok zatrzymał się na mojej szyi. Chwycił w swoją dłoń, mój wisiorek z papierowym samolocikiem.
- Nadal go nosisz. - powiedział cicho, analizując wisiorek.
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Nawet kiedy powiedziałem Ci te okropne rzeczy, kiedy Cię zostawiłem, ty nadal go nosiłaś. Widziałem go, widniejący na twojej szyi.
- Nie zdjęłam go, jest zbyt cenny, ponieważ dostałam go od cennej osoby. Nawet gdybyś mnie ranił, nie potrafiłabym go zdjąć.
- Dlaczego? Nawet gdyby przypominał Ci mnie?
- Zawsze będzie mi przypominać Ciebie. Powierzyłeś mi go, jako rodzinny skarb. Przekazałeś go dziewczynie, której wtedy zbyt dobrze nie znałeś, ale potrafiłeś zaufać.
- Czasami po prostu nie mogę uwierzyć, że mam przy swoim boku taką cudowną osobę jak ty.
- Miłość. - odpowiedziałam krótko, uśmiechając się i przymknęłam oczy, obdarowując chłopaka słodkim pocałunkiem.
- Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Znowu? Harry za dużo tych niespodzianek. - jęknęłam.
- Ale myślę, że ta Ci się bardzo spodoba. Co powiesz, jak powiem, że wyjeżdżamy?
- Co? Gdzie?
- Jedziemy do Londynu. - odparł, a ja zaczęłam analizować w głowie jego słowa. Boże to żart, prawda?
- Za...zabierasz mnie...mnie do L...Londynu? - jąkałam się.
- Tak, cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak! Dziękuję.
- To ja dziękuję tobie, że tu jesteś. - złączył nasze usta w krótkim, ale dużo znaczącym pocałunku. Nie długo znajdę się w Londynie. Marzyłam w dzieciństwie by tam pojechać, coś mnie tam zawsze ciągnęło. Tata obiecywał mi, że mnie tam zabierze, ale zbyt bardzo zajęty był pracą. Uważałam to za piękne, a zarazem tajemnicze miejsce. Jest to nie do pojęcia, że moje marzenie z przed kilku lat nie długo zostanie spełnione!

~*~

Witam i na samym wstępie chciałam przeprosić za ten rozdział, wyszedł mi źle ;/ Miałam zakręcony tydzień, uwierzcie mi. Ostatnio nie mam na nic czasu, ale staram się dotrzymywać danych słów ;3 
Z uśmiechem czytam wasze komentarze i naprawdę są one bardzo motywujące :D Jako początkowa blogerka, nawet takie rzeczy mnie cieszą ;*
Ok, mam też jedno ogłoszenie.
Tak jak mówiłam, zbliża się koniec 1 sezonu "You Will Always Be My Property" i postanowiłam zmienić wygląd bloga. Szablon jest gotowy i już jutro będzie on widniał na blogu :D
 Mam nadzieję, że nakręcicie mnie jakoś na następny rozdział, który pojawi się za tydzień :)

Pozdrawiam i moc buziaków ;*
Do zobaczenia, kochani xx

 Przeczytałaś/eś? - Zostaw po sobie ślad!




10 komentarzy:

  1. Świetny! :*
    Wow nie mogę się doczekać następnego rozdziału i nie mogę uwierzyć że to już prawie koniec! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny <3
    Boski <3
    Niesamowity <3
    Ahh szkoda ze się juz zbliżamy do końca :'(
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3 Nie mogę się już doczekać następnego^^ /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest świetne!! Błagam dodawaj częściej rozdziały ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny szablon :) / Emilka

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to ff �� Jest perfekcyjne

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnie piszesz ;33

    Zapraszam cię bardzo serdecznie na mojego nowego bloga. Dopiero jest pierwszy rozdział ale i tak można się dużo z niego dowiedzieć. Miło by mi było gdybyś zostwiła komentarz (: dopiero zaczynam jak wspomniałam wcześniej, więc każdy konentarz jest mega motywujący. Z góry dziękuję ~.^

    www.pleasemoretime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To ff jest mega świetne, widać, że masz talent do pisania.
    Rozdział jest super :)
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, piszesz naprawdę świetny blog!
    Ten rozdział nie jest zły!
    Powodzenia, weny życzę
    Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń