9 maj 2015

Rozdział 45


Oczami Harry'ego


Siedziałem na łóżku i przyglądałem się mojej ukochanej. Leżała na moich kolanach, pogrążona w śnie. Delikatnie głaskałem jej głowę z uśmiechem lustrując ją wzrokiem. Nawet nie wiem, kiedy zdążyłem się w niej tak szybko zakochać. Przy niej nauczyłem się patrzeć na świat, kolorami. Odróżniałem co jest dobre, a co złe, a wcześniej tego wcale nie robiłem. Każdy z nas do czegoś dąży. Każdy z nas usnuł sobie w głowie swoją historię, o której spełnienie zabiega. A ja? Ja chciałem móc być tylko szczęśliwym z kimś kto da mi to szczęście. Ona działa jak przyciągający magnez, który tryska niesamowitą i zaraźliwą energią, a potem łapie Cię w swoje sidła. Moment, w którym jej szczęście i zdrowie robi się ważniejsze niż moje własne. Bez niej wszystko traci swój sens i żywe kolory blakną. Nie wiem jak wyglądało by moje życie gdyby jej w nim nie było. I pomyśleć, że te gówniane życie chciałem spędzić w samotności, realizując swoją zemstę. Właśnie w tamtej chwili liczyła się dla mnie zemsta, teraz po części też, ale najbardziej liczy się dla mnie ona. Zachowuje się jak jakiś mocno zakochany chłoptaś, który nie widzi świata po za swoją dziewczyną. Bo tak rzeczywiście jest, co bym w tej chwili zrobił bez mojej baby. To ona chce prowadzić mnie przez życie, za rękę z uśmiechem na twarzy. Kto by pomyślał, no nie? Styles zakochany. Chłopacy śmiali się ze mnie ponad pięć dni, kiedy się dowiedzieli, że coś poczułem do Vanessy. No po prostu idioci!
Położyłem dziewczynę delikatnie na kolorową poduszkę i okryłem ciepłą kołdrą. Ucałowałem ją w czubek głowy i po cichu wyszłem z pokoju, kierując się do salonu. Przypomniałem sobie, że przecież chłopacy są na dole. Siedzieli w kuchni, przy stole o czymś rozmawiając, a raczej szepcąc. Jak dobrze, że za dwa dni sobie wreszcie odpocznę od tych ciągłych nerwów.
- Myślałem, że wyszliście? - odezwałem się, opierając o framugę drzwi.
- Styles, Louis mówił nam co zrobiliście, a raczej ty zrobiłeś. Naprawdę go zabiłeś? - spytał Zayn, posyłając mi dziwne spojrzenie.
- A co w tym takiego złego? 
- Bo ja tego do cholery nie rozumiem! Jak mogłeś to zrobić, przecież on na to nie zasłużył! - odepchnąłem się i stanąłem dokładnie przed nim.
- Nie zasłużył? Jakbyś kurwa zareagował, gdybyś zobaczył, że jakiś facet dotyka twoją kobietę, hmm? Napewno byś zrobił to co ja. Zrozum, że ja kurwa nie pozwolę sobie na takie gówno. Może ty tak, ale ja nie. Mam swoją zasadę i żaden skurwiel, nie ma prawa dotykać mojej baby, a jeśli to zrobi, zginie. 
- Od zawsze wiedzieliśmy, że o kobiety jesteś zazdrosny, ale nie aż tak Hazz! Myślałeś o tym, że możesz trafić za kratki? Albo, że Vanessa kiedyś się dowie, że zabiłeś jej kolegę z pracy? Myślisz, że będzie z tego powodu zadowolona? Myślałeś w ogóle jak się poczuje!?
- Skąd wiesz, że w ogóle się o tym dowie? 
- Bo prędzej czy później, wszystko wyjdzie na jaw! Myślisz, że utrzymasz to kłamstwo!? - odgryzł się, a reszta jedynie patrzyła na nas, niezrozumianym wzrokiem.
- To co kurwa miałem zrobić!? Patrzeć jak dopierdala się do niej!? 
- Mogłeś inaczej załatwić tą sprawę, a nie od razu go zabijać! Masz kolejną krew na rękach, rozumiesz?
- Nie żyj czyimś życiem, Zayn. Wiem co robię!
- Nie wiesz! Nie rozumiesz, jakie mogą być tego konsekwencje! 
- Możecie przestać sobie dogryzać? Co wam do cholery odwaliło!? - wtrącił się Tomlinson, stając pomiędzy nami.
- Zdałeś sobie sprawę, że to ją zniszczy? Zrozum, że zamiast dać jej to co najlepsze, ty ją właśnie niszczysz! Robisz coś, co może ją od Ciebie oddalić raz na dobre! - mulat podniósł głos w moją stronę, ignorując Louisa.
- Od kiedy ty dajesz mi jakiekolwiek lekcję?
- Masz przed sobą osobę, która Cię kocha i nigdy nie zrobiła nic wbrew twojej woli, a ty robisz coś, co jest dla niej kompletnie złe! Takie chcesz, żeby miała życie?
- Odpierdol się łaskawie ode mnie! Jest moją własnością i to ja decyduję tu, co jest dla niej dobre, a co złe.
- Aha, czyli zabijanie kogoś, kto na to nie zasłużył, twoim zdaniem jest dobre? Gdzie ty masz mózg idioto!?
- Hazz, Malik ma całkowitą rację. Postąpiłeś źle, pomyśl o konsekwencjach, jakie mogą Cię czekać. - dopowiedział tym razem, Niall.
- Dajcie mi kurwa święty spokój! Postawcie się raz w życiu w mojej sytuacji! No jak byście zareagowali?
- Napewno nie tak jak ty.
- Jak nie tak, to wreszcie jak!?
- Przestańcie! Zachowujecie się jak banda dzieciaków! Z tobą Harry pogadamy jak ochłoniesz i przemyślisz parę spraw, bo ostatnio nie myślisz trzeźwo. - powiedział Liam, zaganiając chłopaków do wyjścia. - Miłego lotu.
- Zobaczymy się za tydzień lub dwa. Do zobaczenia. - dodał Louis i razem z pozostałą resztą, wyszli pozostawiając mnie samego.
Dlaczego oni wszystkim muszą się interesować? To nie ich sprawa co zrobiłem z tym całym Enrique. Zasłużył sobie i tyle w temacie, po co go drążyć. Nikt nie będzie mi mówił co robić. Sam decyduję za siebie i moją baby. Nie rozumiem, po co się jeszcze do mnie o to rzucają! Nie jestem jakimś dzieckiem, który potrzebuje rad jak porządnie żyć. Przez całe swoje dotychczasowe życie, decydowałem za siebie, więc już zawsze będę. Moje błędy to moje błędy. 

 *Oczami Vanessy*

Nie mogłam uwieżyć, że za parę godzin będę w Londynie! Pięknej stolicy Wielkiej Brytanii. Chłopak w brązowych, lekko kręconych włosach i zielonych oczach, który był dla mnie kiedyś jedynie obcą osobą oraz porywaczem, teraz spełnia kolejne moje marzenie i co najważniejsze, zakochałam się w nim. Harry był zagadką, której jeszcze nie potrafiłam rozgryźć. Zaskakiwał mnie na każdym kroku swoimi pomysłami oraz planami na przyszłość. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że jakiekolwiek moje marzenie z dzieciństwa się spełni. A teraz właśnie stoję na środku lotniska, obok ukochanej osoby, czekając  na nasz samolot. Stałam jak wryta, patrząc w tabele pozostałych lotów. Harry ściskał co jakiś czas, lekko moją dłoń, którą trzymał w celu uspokojenia mnie. Miałam nerwy, nawet nie wiem z jakiego powodu.

Pasażerowie liń lotniczych American Airlines, Los Angeles-Londyn proszeni na odprawę!

Usłyszeliśmy głos jakiejś kobiety i udaliśmy się tam, gdzie nam kazano. Oddaliśmy swoje bagaże do prześwietlenia i daliśmy podpisy na kilku dokumentach.
- Czemu się stresujesz, kochanie? - odezwał się Hazz, stając wprost naprzeciwko mnie.
- Sama nie wiem. 
- Te dwa tygodnie w Londynie, będą nie zapomniane. Obejdzie się bez wszystkiego co na codzień mamy tu w Los Angeles.
- Nie wiem jak mam Ci dziękować... - spojrzałam na niego trochę nieśmiało - Londyn był jednym z moich marzeń o których śniłam. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to niedługo się spełni. 
- Spełnię każde twoje marzenie, żebym tylko mógł widzieć twój piękny uśmiech. - wziął w dłonie moją twarz i pozostawił leciutki pocałunek na moim nosie. - To co, gotowa? 
- Jak nigdy wcześniej. - splótł razem nasze palce.
Do zobaczenia Los Angeles, a witaj Londyn! 

~*~

To był mój najdłuższy lot jaki kiedykolwiek przeżyłam. Połowę tego czasu przespałam, więc mogę powiedzieć, że nie był aż taki zły. Czułam jak przez moje ciało przelatuje fala zmęczenia, jednak znikało kiedy zdawałam sobie sprawę, że stoję właśnie na jednej z londyjskich ulic. Z Lotniska odebrała nas charakterystyczna brytyjska taksówka "Hackney Carriage" będąca jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego miasta. Zawiozła nas prosto pod hotel w którym mieliśmy mieszkać, podczas naszego pobytu w Londynie. Cieszyłam się jak małe dziecko, spoglądając na przelatujący krajobraz przed moimi oczami. Za oknem widniała typowa angielska zima. Pogoda w Londynie zbytnio nie dopisywała, ale mi to akurat nie przeszkadzało.  Harry uśmiechał się do mnie cały czas i śmiał się z mojej reakcji, kiedy to wszystko dokładnie obserwowałam. 
- Znam Londyn bardzo dobrze. Jeździłem tu prawie codziennie, ponieważ moja matka pracowała tutaj, jak i również ojciec. Zabiorę Cię w każdy zakątek tego miasta, pokażę wszystko co tylko będziesz chciała. - przytuliłam się do chłopaka, mocno wtulając w jego ciało. To wszystko to tylko sen, prawda?
Wysiedliśmy, żegnając się z kierowcą pojazdu. Harry wymienił w kantorze na lotnisku dolary amerykańskie na funty, więc spokojnie mógł zapłacić. Wyciągnął nasze walizki z bagażnika i podał mi jedną. Wziął mnie za rękę i poprowadził do hotelu, ciągle się uśmiechając. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę całą magię Londynu. Podeszłam razem z chłopakiem do recepcji, prosząc o klucz do naszego apartamentu, który prawdopodobnie został zabukowany kilka dni wcześniej przez Harry'ego. Kobieta za ladą od razu podała nam klucz, wskazując ręką po lewej stronie na windę, która miała nas zabrać prosto na górę.
Wyszliśmy z windy, wchodząc na dość długi korytarz. Podałam szatynowi kluczyki, które trzymałam w ręce, żeby otworzył mieszkanie. Przekręcił zamek i rozszerzył drzwi, wchodząc później razem ze mną do środka. Zaskoczona, odłożyłam walizkę koło wielkiego łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu. 
- Nigdy się nie spodziewałam, że będę mieszkać w Londyjskim Hotelu. - Styles wybuchł śmiechem i podszedł do mnie, całując wierzch mojej dłoni.
- Moja księżniczka zasługuje na wszystko co najlepsze. - uśmiechnęłam się szeroko, na co chłopak odwzajemnił uśmiech, ukazując dołeczki. Ugh! Dlaczego one są tak cholernie seksowne i słodkie!?
- Dziękuję za ten wyjazd. - odezwałam się, a szatyn spojrzał w moje oczy.
- To ja dziękuję Tobie. 
- Ale za co mi?
- A mnie za co?
- Za to, że zabrałeś mnie w miejsca, w których nigdy nie byłam i bez Ciebie nadal bym nie była. Dziękuję Ci za spełnienie mojego kolejnego marzenia. 
- Nie ma za co kochanie. Ja Tobie też bardzo dziękuję.
-  Ale za co, przecież nie zabrałam Cię gdzieś, gdzie nigdzie nie byłeś, nie spełniłam twojego marzenia, ani też nie zrobiłam nic, co mogłoby sprawić, żebyś czuł się szczęśliwy. W sumie to przeze mnie są same problemy.
-  Nie mów tak... Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś. Dziękuję za to, że byłaś i mam nadzieję, że już zawsze będziesz. Nie potrzebuje niczego oprócz twojej osoby, dzięki tobie jestem właśnie szczęśliwy.
- Kocham Cię, wiesz? Tak bardzo Cię kocham. - otuliłam go ramionami, mocno go do siebie przytulając.
- Ja też Cię kocham, kwiatuszku. Nawet nie wiesz jak bardzo. - ucałował mnie w czubek głowy. - Jestem wykończony tym lotem. - odparł, stawiając swoją walizkę obok mojej. Praktycznie wskoczył na łóżko, ściskając jedną z poduszek. Zaśmiałam się, patrząc na chłopaka, opierając dłonie na swoich piersiach.
- Pójdę wziąść prysznic. - głowa Harry'ego uniosła się z poduszki, kiedy to powiedziałam. Odwrócił się w moją stronę, jego długie ciało rozciągnęło się na całej długości łóżka. Uniósł się na łokciach z jedną nogą ugiętą.
- Mam pomysł! - krzyknął radosnym tonem. 
- Jaki?
- Zostań tu i nie ruszaj się.
- Co?
- Załóż to. - podał mi jakiś szalik.
- Na co?
- Nie ufasz mi?
- Przecież wiesz, że ufam. - uśmiechnął się i zawiązał szalik wokół mojej głowy, zasłaniajac oczy. 
- Usiądź na łóżku, ja za chwilę wrócę.
- Dokąd idziesz?
- Za dużo zadajesz pytań, kochanie. - cmoknął mnie szybko w usta i oddalił się. Tylko gdzie?

*Oczami Harry'ego*

Postanowiłem, że zrobię jej małą niespodziankę. Weźmiemy razem romantyczną kąpiel przy świecach. Chcę, żeby to wszystko zapamiętała jak najlepiej. Odkręciłem wodę w wannie i nalałem płynu do kąpieli, przez co zrobiła się piana. Zapaliłem kilka świeczek i zgasiłem światło, które oświetlało całą łazienkę. Zostawiłem na chwilę wszystko, po czym wróciłem z szampanem i truskawkami. Kiedy skończyłem, kucnąłem przed dziewczyną i zdjąłem szalik, który wcześniej jej zawiązałem. Brunetka grzecznie siedziała na łóżku i czekała.
- Powiesz mi, na co to wszystko było? - zapytała, a ja posłałem jej swój niezrozumiały dla niej uśmiech. Moja mała niewinna baby. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem w stronę łazienki. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, postawiłem ją na ziemi, a ona stanęła w bezruchu, przyglądając się napełnionej już wannie. 
- O mój boże, Harry. - zamknęła swoje usta, dłonią. 
- Weźmiemy razem kąpiel, skarbie?
- Ja...emm...tak... - gubiła się we własnych słowach. Moja śliczna. Objąłem ją w talii od tyłu i wtuliłem swoją głowę w zagłębienie jej szyi. Muskałem ją delikatnie swoimi ustami, a ta jedynie cicho pomrukiwała, robiąc mi większy dostęp. Uwielbiam gdy to robi. Obróciła się do mnie, a ja zapatrzyłem się w jej brązowych tęczówkach. Zsunąłem z siebie jeansy, a za chwilę zrobiłem to samo z jej spodniami. Powoli przeciągnąłem przez jej głowę koszulkę, po czym także swoją, które już po chwili leżały na podłodze, dołączając do reszty. Przesunąłem palcami do zapięcia jej biustonosza i pozwoliłem by opadł spokojnie na dół.
- Rozluźnij się. - szepnąłem, oznajmiając i delikatnie całując jej punkt za uchem.
Jej ręce zsunęły się po moim ciele do tasiemki bokserek. Posłała je posłusznie w dół na kafelki, a ja uczyniłem to samo z jej dolną częścią bielizny. Podniosłem ją do góry i wsadziłem powoli do napełnionej po brzegi pianą, wanny. Od razu ją okryła. Ja weszłem zaraz po niej.
- Przytul sie do mnie, kwiatuszku. - niepewnie zajęła miejsce pomiędzy moimi nogami, kłądąc głowę na moim torsie. 
Czułem, że już nie krepowało ją to, że siedzimy zupełnie nadzy. Starałem by się rozluźniła. Co jakiś czas składałem pocałunki na jej mokrych obojczykach. Chwyciła moje ręce, odrywając je od swoich barków, oparła się o mnie, a moje dłonie ułożyła na swoim brzuchu. Położyłem brodę na jej ramieniu, całując delikatnie żuchwę. Po chwili przekręciła swoją głowę w moją stronę i złączyła delikatnie nasze usta. Wróciła jej pewność siebie, czyli jest dobrze. 
- Jesteś piekna...
- Nie jestem piękna. - odpowiedziała, śmiejąc się.
- Byłaś, jesteś i będziesz zawsze piękna, niezależnie od chwili i momentu. - ucałowałem wierzch jej policzka. 
Brunetka uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułem jakbym widział przed sobą cały mój świat. Nalałem nam do kieliszków szampana i karmiłem ją truskawkami. To tak śmiesznie wyglądało, kiedy karmiliśmy siebie nawzajem. Przesunąłem opuszkami palców wzdłuż jej prawej ręki, aż do ramienia, na którym zaraz pojawiła się gęsia skórka. Zbliżyłem się do jej ucha, powodując, że cała drżała.
 - Twoje... ulubione miejsce do całowania. Wiem gdzie ono jest. - moje usta dotknęły jej skóry pod uchem, składając tam delikatny pocałunek. - Nie tutaj. - wyszeptałem. Pocałunki schodziły co raz niżej po jej szyi. Mokre usta całowały jej gładką skórę. Dotarły do końca. Sapnęła gdy delikatnie zassałem to miejsce, ale tylko przez moment.
- Kochasz, gdy całuję Cię gdziekolwiek. - powiedziałem, zadowolony z wykonywach czynów -  Doprowadza Cię to do szaleństwa, mam rację? - dźwięk jej grymaszenia, zachęcił mnie do dalszego całowania i ssania jej skóry. Uwielbiała gdy to robię, wiem to. Vanessa odciągnęła mnie i wpiła się zachłannie w moje wargi. Słyszałem jak jej serce przyśpiesza swój rytm. Kochałem dotyk naszych ust, trwających w pocałunku, przepełnionym erotyzmem. Chciałbym ja trzymać w ramionach cały czas i nie puszczać ani na moment. 
Niektórzy ludzie nie doceniają tego co mają i robią wszystko, aby jednak życie przestało się o nich troszczyć i pozwoliło odejść. Ludzie, którzy decydują się opuścić wszystko co ich otacza, są zwykłymi tchórzami. Nie potrafią poradzić sobie z własnymi problemami, więc szukają jak najprostszego wyjścia, a raczej ominięcia trudnych sytuacji i wtedy popełniają największy błąd jaki tylko mogli. Decydują się skończyć to wszystko, na co przez tyle lat pracowali, a przy tym zostawić ludzi, którym zawdzięczają to wszystko. Ja nigdy nie zrobiłby tego swojej ukochanej. Owszem mamy dużo problemów na głowie, w naszym życiu ciągle coś się dzieje, ale nie mógłbym odejść i zostawić ją z tym wszystkim samą. Jakim byłbym wtedy mężczyzną, rozbudzając w niej miłość, a potem ją porzucił? Nigdy w życiu nie pozwoliłbym jej odejść, nawet gdybyśmy się mieli kłócić do końca życia. 

*Oczami Vanessy*

Obecność Harry'ego, jego usta, skóra, ciało, to wszystko było zbyt absorbujące dla jakichkolwiek innych myśli. Był tylko on, byliśmy my, całujący się w wannie z pianą, wypełnioną po brzegi. Harry był wszystkim. Sprawiał, że czułam się chciana, pożądana oraz bezpieczna. Sprawiał, że zakochiwałam się w nim codziennie, coraz bardziej. Ale dlaczego on? Dlaczego zakochałam się w jakimś, kto kiedyś mnie porwał z ulicy? Czy uda nam się, zniszczyć wszystkie ciągłe problemy, które stoją na drodzę naszego szczęścia?  


~*~

Mam nadzieję, że rozdział się podobał
Chciałabym powiedzieć, że większość z was źle zrozumiała, moją ostatnią notkę. Pozostało jeszcze kilka rozdziałów do oficjalnego zakończenia 1 sezonu "You Will Always Be My Property", ale to nie znaczy, że będzie ostateczny koniec tego opowiadania. Nie mam zamiaru go kończyć, więc jak najbardziej pojawi się 2 sezon, jeśli oczywiście go chcecie ;3 
Jak widzicie również, mamy nowy szablon! Pasowało trochę odświeżyć wygląd :D
A więc z mojej strony to chyba tyle ;* 

Bardzo się cieszę, że doszło dużo nowych czytelników ;* 
Obiecuję, że was wszystkich nie zawiodę

Pozdrawiam i całuski xx

Przeczytałaś/eś? - Zostaw po sobie ślad!





8 komentarzy:

  1. Świetny <3
    Juz chce nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetny :* ! Chodzi mi tylko po głowie ta sytuacja z Enriquem... Co bd jak Vanessa się dowie? :o Czekam na next;)) /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym takiego Harrr'ego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry jest taki kochany jejku :* Natalia też mi chodzi ta cała sprawa Czekam na następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Scena w wannie była słodka <3 kocham to opowiadanie! Pozdrawiam i proszę jakbyś mogła to dodawaj częściej rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodkie ale dlaczego Harry zabił kolegę Vanessy? Szkoda mi go.

    OdpowiedzUsuń