25 lip 2015

Rozdział 57

W głowie skanowałem słowa mojego nieproszonego gościa. Co miał na myśli mówiąc "mamy wspólny cel" albo "możesz mi w czymś pomóc"? Kto to tak naprawdę jest?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałem, patrząc na jego zadowolony wyraz twarzy.
- Wiem, że kochasz swoją przyjaciółkę Vanessę. Ale stoi na twojej drodze jedna przeszkoda. A mianowicie Harry Styles, mam rację? - skąd on ich znał? Kim dla nich był?
- Skąd to wiesz?
- Podsłuchałem twoją rozmowę z jego kumplami i właśnie w tamtym momencie pomyślałem, że mógłbyś mi się przydać.
- Możesz przechodzić do rzeczy?
- Tak samo jak ty nienawidzę Stylesa, a raczej bardziej. Ten człowiek wyrządził mi bolesną krzywdę, dlatego chcę się zemścić.
- Jaką krzywdę?
- Zabił moją siostrę. - przysięgam, że w tym momencie mnie zamurowało. Wiedziałem kurwa, że Harry nie jest święty i coś ukrywa! Moje przeczucia się sprawdziły, ale czy Vanessa o tym wszystkim wie? -  Chcę byś pomógł mi go zabić.
- Ja? Kim ty jesteś? - spytałem przestraszony jego osoby. Wyciągnął broń i spojrzał na nią.
- Mordercą tak samo jak Harry. - zaśmiał się na moją reakcję gdy patrzyłem na niebezpieczne narzędzie. Właśnie rozmawiam z zabójcą? - Próbowałem zabić twoją przyjaciółkę.
- Co ty powiedziałeś!? Chciałeś zabić Vanessę!?
- Myślałem, że się spaliła gdy podpaliłem dom, ale suka jakimś cudem przeżyła. Byłem przekonany, że jest już pochowana w grobie, ale gdy zacząłem śledzić Stylesa, zauważyłem ją. Wiesz jak się uratowała?
- Przyjaciel Harry'ego ją uratował, chyba miał na imię Ashton. - kurwa debilu wygadałeś się człowiekowi, który próbował zabić twoją przyjaciółkę! Japierdole co ze mnie za idiota! - Czyli to wszystko to twoja sprawka? Jak mogłeś to kurwa zrobić!?
- Bez takich koleś. - upomniał mnie, machając bronią. - Pozwolę jej żyć, jeśli mi pomożesz.
- Co miałbym zrobić?
- Na początek zniszczysz ich związek.
- Jak?
- To pozostawiam tobie.
Nie wiedziałem co robić. Właśnie rozmawiałem z niebezpiecznym człowiekiem, który pragnie zemsty. On chce zabić Stylesa, ale czy ja tego chcę? Chciałem tylko, żeby nie wpierdalał się w życie Vanessy i zostawił ją w spokoju. Teraz gdy Thomas powiedział mi kim on tak naprawdę jest to jestem gotowy zrobić wszystko by zabrać ją od tego psychola. Nie mogę pozwolić by Vanessa została kolejną jego ofiarą. Ale jest jeden problem. Thomas też jest mordercą i nie powinienem zawierać znajomości z takimi ludźmi jak on. Byłem wciąż sparaliżowany strachem, że mogę w tej chwili zostać postrzelony właśnie przez niego.
- Czy ty... czy ty zabiłeś kogoś? - spytałem.
- Gadasz z człowiekiem, którego szuka FBI od prawie dwóch lat. Zabiłem mnóstwo ludzi. - uśmiał się i oparł o komodę naprzeciwko drzwi wejściowych.
- Dlaczego chcesz, żebym to ja ci pomógł?
- Oboje nienawidzimy Stylesa, pomyśl. - wywrócił oczami, wciąż patrząc na moją zmieszaną twarz.
- Nie chcę być wplątany w takie gry.
- To będzie fajna zabawa. Nigdy nie chciałeś prowadzić niebezpiecznego życia? Seks co noc, alkohol, narkotyki... męski raj.
- Nie. - odparłem szybko.
- Nudziarz.
- Nie mam zamiaru być ściganym i trafić za kratki.
- A kto powiedział, że w ogóle trafisz? Styles jest niepohamowanym człowiekiem, on nie myśli trzeźwo, więc w każdej chwili gdy Vanessa się mu postawi, może zrobić jej krzywdę. Wiem bardzo dobrze jak traktuje kobiety. Chyba nie chcesz by twoja przyjaciółka ucierpiała, prawda?
- Jeśli ci pomogę, zostawisz ją w spokoju i nie będziesz próbował zabić?
- Być może, jeżeli będziesz ze mną współpracował. Daję ci czas. Masz dzień na przemyślenie mojej propozycji. Pod koniec jutrzejszego dnia, zadzwonię do ciebie by usłyszeć odpowiedź. Radzę ci się dobrze zastanowić, ponieważ mogą być tego konsekwencje.
- Chcesz mi powiedzieć, że jeśli się na to nie zgodzę, zabijesz Vanessę?
- To będzie dla mnie przyjemność, ponownie wyrządzić krzywdę tej dziwce, dlatego pomyśl racjonalnie. - podszedł do drzwi i je otworzył - Zgotuję jej piekło.
- Nie masz prawa.
- Ja robię co chcę.
- Ona jest niewinna.
- A co mnie to obchodzi?
- Posłuchaj. Nie wiem kim jesteś, ale nie pozwolę byś i ty ją skrzywdził.
- Możesz przecież tego uniknąć, daję ci wolną rękę.
- Mam zaufać zabójcy?
- A masz inne wyjście?
- Thomas! Idziesz już!? - krzyknął jakiś chłopak, który opierał się o drzwi srebrnego Chevroleta Camaro Jay Leno.
- To mój kumpel Ryan. - oznajmił - Przemyśl to co powiedziałem, Chris. Jutro chcę usłyszeć twoją ostateczną odpowiedź. Nikomu ani słowa o naszej rozmowie, zrozumiano? - kiwnąłem lekko głową na jego słowa. Thomas schował swoją broń i wyszedł.

*Oczami Vanessy*

Po nieprzespanej nocy, próbowałam zwalczyć zmęczenie. Harry też prawie nie zmrużył oka i to przeze mnie. Kilka razy próbował, ale mu się to nie udawało. Szeptał słodkie i miłe słówka bym mogła spróbować zasnąć oraz zapomnieć, ale to się nawet nie sprawdziło. Bałam się, tak okropnie się bałam, że komuś z nas może stać się krzywda. Miałam w głowie najczarniejsze myśli, których nie umiałam się pozbyć. Plany Thomasa mnie przerażały, nie wiedziałam na co mamy być gotowi tym razem.
Po południu razem z Harrym wyjechaliśmy z domu, ale nie powiedział mi jak na razie gdzie. Wolałam zostać, ale mi na to nie pozwolił.
- Harry gdzie jedziemy? No powiedz. - mówiłam gdy on w tym czasie próbował skupić się na jeździe.
- Zaraz się dowiesz.
- Ej no, zaczynam się bać. Powiedz mi.
- Możesz przestać marudzić?
- Nie, dopóki mi nie powiesz.
- Ech... Jedziemy postrzelać. - odparł.
- Co?
- Muszę cię nauczyć jak korzystać z prawdziwej broni.
- Dlaczego?
- Nie będę mógł być wszędzie z tobą, dlatego chcę byś nauczyła się samoobrony. - odpowiedział, a ja automatycznie się zamknęłam.
Miał rację. Powinnam wiedzieć sama jak się obronić w każdej sytuacji gdy go nie będzie. To jest mi potrzebne by przeżyć.

Jechaliśmy pustą autostradą, która przejeżdżała przez las. Chłopak skręcił w jakąś dróżkę, która była ledwo widoczna. Przejechaliśmy może z jakiś kilometr i za chwilę rozpoznałam duży samochód, który należał do przyjaciół Harry'ego. Brunet zatrzymał pojazd, zaraz obok i oboje wysiedliśmy. Hazz złapał mnie za rękę i poprowadził trochę dalej tą samą dróżką. Po chwili moim oczom ukazała się polana, okrążona wokół samymi drzewami. Zauważyliśmy Nialla, Zayna i Liama, którzy siedzieli na trawie oraz Louisa, który stał z papierosem i rozmawiał z nimi. Obok nich leżała jedna brązowa torba. Harry gwizdnął w ich kierunku, a oni automatycznie odwrócili się w naszą stronę. Niall machnął do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- No nareszcie. Już myślałem, że się zgubiliście. - powiedział Louis, zaciągając się ponownie swoim papierosem.
- Cześć Vanessa. - przywitał się Liam. Reszta również tak postąpiła. 
- Macie wszystko? - spytał mój chłopak.
- Ta. Wszystkie bronie o które nas prosiłeś. - odparł Zayn i rzucił torbę pod nogi Harry'ego.
Chłopak kucnął i rozsunął torbę by sprawdzić zawartość. Wyciągnął kilka pistoletów i dobrze je obejrzał. Chłopcy od razu zauważyli moje zmieszanie gdy patrzyłam na to co robił Styles. Niall podszedł do mnie i zaczął głaskać po plecach bym się trochę uspokoiła. Dlaczego panikuje? Przecież to tylko małe bronie. Harry odwrócił się w moją stronę, orientując się o co chodzi. Stanął naprzeciwko mnie i chwycił moją dłoń, po czym położył na niej ciężki pistolet.
- Nie bój się tego. To w każdej chwili może uratować ci życie.
- To jest ciężkie. - odpowiedziałam na co brunet lekko się uśmiał.
- Jesteś taka mała i delikatna. - pocałował mnie w czoło - Wszystko będzie dobrze, musisz tylko spróbować.
- Vanessa nie bądź mięczakiem! - krzyknął Louis i zgasił papierosa na ziemi.
- Przymknij się debilu. - odezwał się Liam.
- Ona nigdy nie strzalała, dlatego ma prawo się tego bać. - dopowiedział Horan.
- Przecież to nie trudne.
- No właśnie nie jest! Więc nie wiem dlaczego się boję, może po prostu przeraża mnie to!? - odpowiedziałam sarkastycznie do Tomlinsona, który od razu się zamknął.
- Nie słuchaj tego idioty, Vanessa. Głęboki oddech i strzał. No dalej. - zachęcił mnie Malik.
- Kochanie zwalcz strach. Nie możesz bać się głupiej spluwy. - Harry spojrzał w moje tęczówki i uśmiechnął się.
- Masz rację.
- Jestem z ciebie dumny. - pozostawił soczystego całusa na moim policzku - Chodź pokażę ci jak masz się tym obsługiwać.
Stanęliśmy naprzeciwko drzewa, ale dzieliła nas odpowiednia duża odległość. Chłopaki bacznie nam się przyglądali.
- To jest 228 Compact, inaczej p228. Zanim oddasz strzał musisz zrobić dwie podstawowe rzeczy. Odbezpieczyć pistolet i go przeładować. Twój będzie niezabezpieczony, więc będziesz mogła go prostu wyjąć i strzelać. - wyjaśnił.
- Dobrze.
- Broń należy trzymać oburącz. Cały czas powinnaś obserwować swój cel, nie broń. Podnieś narzędzie na wysokość klatki piersiowej. Doskonale. Palce lewej ręki muszą obejmować palce prawej ręki i podtrzymywać rękojeść od dołu. Lewa ręka stanowi podporę dla prawej, zapamiętaj. Celować należy okiem silniejszym, czyli drugie musisz przymknąć. Przy strzelaniu dynamicznym strzela się wtedy przy otwartych obu oczach.
- Okej, rozumiem.
- Skup się tylko na tym drzewie, wyceluj w niego.
Zrobiłam tak jak powiedział. Ręce zaczęły mi się trząść, ale umiałam nad tym zapanować. Odetchnęłam głęboko i namierzyłam swój cel. Ścisnęłam narzędzie mocniej w dłoniach i z odwagą oddałam strzał. Ogromny huk przeszył polanę. Harry machnął w stronę Liama by poszedł sprawdzić czy udało mi się strzelić. Po chwili odwrócił się do nas i pokiwał przecząco głową, czyli pudło.
- Zbyt raptownie nacisnęłaś na spust, dlatego nastąpiło lekkie skręcenie broni i twój strzał był niecelny. Nazywa się to zerwaniem strzału, ale nie przejmuj się. Spróbujemy jeszcze raz. - powiedział, obejmując mnie od tyłu. 
- Ale udało jej się strzelić! Brawo! - Niall zaklaskał dłońmi i szeroko się do mnie uśmiechnął. Ma strasznie słodki uśmiech. 
- I co było aż tak strasznie? - spytał Zayn i przeładował swoją broń. - To zajebiste uczucie gdy oddajesz strzał. - wycelował w drzewo i strzelił. Byłam zaskoczona, że z trochę dalszej odległości od mojej, udało mu się trafić celnie.
- Vanessa nigdy nie miała styczności z bronią, więc nie ma się co dziwić, że się bała. - odparł Louis.
- Co tak szybko zdanie zmieniłeś? 
- No właśnie? Wcześniej krzyczałeś "Vanessa nie bądź mięczakiem". - powiedział Harry, posyłając Tomlinsonowi zwycięskie spojrzenie, w tym czasie załadowując magazynek w swoim pistolecie.  
- Nie doceniłem dziewczyny. - puścił mi oczko.
- A tak w ogóle to dlaczego nigdy nie zabieracie ze sobą Eleanor i Danielle? Zawsze muszę być skazana na was? - zapytałam.
- Eleanor i Danielle miały po pierwsze inne plany, a po drugie już je kiedyś nauczyliśmy strzelać.
- Mogliście je chociaż przekonać.
- Myślisz, że nie próbowałem z Liamem?
- Bo nie próbowałeś? - zaśmiałam się.
- Uwierz mi, próbowałem. Ale Eleanor jest zawzięta i wolała jechać z Danielle na zakupy niż dotrzymywać towarzystwa swojemu chłopakowi.
- Widocznie ma cię dosyć.
- Haha, bardzo śmieszne. - Niall i ja zaczęliśmy się z niego śmiać, a Zayn i Harry sprawdzali wciąż swoje spluwy, totalnie odizolowując się z naszej rozmowy.
- Harry, możecie zacząć strzelać!? Wieczność tu stał nie będę! - krzyknął Liam, opierając się o drzewo w które chwilę temu strzelałam. 
- Dobra, dobra nie bądź niecierpliwy jak Louis! - odkrzyczał mój chłopak.
- Styles. - upomniał go Tomlinson.
- Co? Nie powiedziałem prawdy? Przecież ty jesteś niecierpliwy.
- Debil. - krótko skomentował.
- Podaj mi Walthera, a nie stoisz jak ten palant!
Louis wykonał polecenie i wyciągnął narzędzie z torby, po czym rzucił w stronę Stylesa. Niall razem z Zaynem stanęli za mną, obok Harry'ego.
- Ej Liam! Może byś się tak odsunął od tego drzewa? Nie wiem co jest w nim takiego magicznego, że cię do niego przyciąga, ale jeśli nie chcesz oberwać kulką to radzę ci się odsunąć. - odezwał się Hazz, na co chłopaki za mną parschnęli głośnym śmiechem.
- Danielle nie byłaby zadowolona, że ją zdradzasz! - krzyknął Zayn, a Liam wystawił całej trójce środkowy palec gdyż nie przestawali się z niego śmiać. 
- Możecie dać się już skupić Vanessie? - spytał Harry, po czym zapadła cisza. - Dziękuję. 
- Co mam teraz robić?
- Tu masz trochę lepszy pistolet. Trzymaj go ostrożnie i nie strzel sobie w nogi. 
- To wiem. - zachichotałam.
- Okej, wszystko tak samo jak wcześniej. Ręce trzymające broń powinny być wyprostowane. Celny strzał z pistoletu oddaje się maksymalnie z trzydziestu metrów czyli z takiej odległości jak wcześniej strzelał Zayn. Ty strzelasz z dwudziestu metrów, więc masz łatwiej.
- Dlaczego te bronie są takie ciężkie?
- Wydaje ci się kochanie. - uśmiał się i pocałował mnie w policzek - Jeszcze raz skup się na celu, który masz przed sobą. Wyobraź sobie, że to drzewo jest kimś kogo chcesz za wszelką cenę zabić.
- Harry przecież rozumiem. - uśmiechnęłam się.
- No to na co czekasz? - odsunął się ode mnie, a ja wyprostowałam ręce na wysokość swojej klatki piersiowej. Zacisnęłam dłonie na spluwie tak jak wcześniej powiedział mi Harry i przymknęłam jedno oko. Dobra Vanessa, uda ci się. Dawaj, trafisz w to drzewo. Zaczęłam odliczać 3...2...1 i oddałam strzał. Zamknęłam oczy ogłuszona dźwiękiem wystrzału. Zdecydowanie ta broń była mocniejsza od poprzedniej. Odwróciłam się do Harry'ego, a on od razu znalazł się przy mnie. Śledziliśmy Liama wzrokiem, który dokładnie oglądał drzewo.
- Strzeliła Styles! Udało jej się! - krzyknął Liam, a wszyscy zaczęli klaskać w dłonie.
- Tak! Nareszcie! - rzuciłam się na szyję Harry'ego i musnęłam jego usta. Zdziwiony moim ruchem, zaczął oddawać pocałunek, a chłopaki zaczęli się śmiać. Opuściłam jego wargi, ale pochylił się i zaczął błądzić ustami po linii mojej szczęki.
- Wiedziałem, że potrafisz skarbie. - szepnął.
- Gratuluję! - odezwał się Zayn, po czym przybił ze mną piątkę.
- Zadowolona ze swojego pierwszego strzału w życiu? - zapytał Niall.
- Trochę tak.
- Dobra robota Vanessa. - powiedział Liam, dołączając do nas.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się, a Styles objął mnie od tyłu i położył głowę na ramieniu.
- To co? Spróbujemy jeszcze kilka razy? 

~*~

Wszyscy po kolei uczyli mnie jak dobrze się przygotować by strzelić celnie. Co chwila dawali mi inne pistolety by mnie sprawdzić. Kłócili się między sobą, ponieważ jeden mówił inaczej, drugi inaczej oraz trzeci i czwarty inaczej. Tak naprawdę dla mnie to nie miało żadnego znaczenia, ponieważ moim zdaniem jeśli masz na oddanie strzału ponad 1,5 sekundy to chyba raczej nie zastanawiasz się jak dobrze ustawić ręce by trafienie było celne.

Udawało mi się oddać kilka celnych strzałów, ale zdarzały się również, że były to pudła. 
- Widać strzelanie z pistoletu jest dla ciebie umiejętnością złożoną i wymagającą poświęcenia trochę więcej czasu na jej opanowanie. - odezwał się Tomlinson, który bawił się swoją spluwą.
- Czy ty mi sugerujesz, że nie umiem strzelać?
- Jeśli mam być szczery to nie umiesz tego robić dobrze. - wystawił mi język.
- Louis ona się przecież uczy. - odparł Niall.
- Mogłaby się przyłożyć.
- Ej no! Przecież trafiłam kilka razy! - rzuciłam oburzona.
- Przecież żartuje idiotko! - wybuchł śmiechem, a ja popchnęłam go tak, że upadł na ziemię.
- Chcesz się ze mną zmierzyć?
- I tak z tobą wygram.
- Pokażę ci jak to się robi.
- Nic mu nie pokażesz, bo koniec bawienia się bronią. - Harry zabrał mi mój pistolet i schował za pasem spodni.
- Teraz mi już nie pokażesz. - Tomlinson kładł się ze śmiechu na trawie. - Dzięki Hazz.
- Harry! Oddaj mi go!
- Nie, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - uśmiał się.
- Nie mów do mnie jak do dziecka!
- Przecież nie mówię.
- Mówisz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Przestań.
- To ty przestań.
- Oboje przestańmy.
- Dobra.
- Dobra.
- Ale pistoletu ci nie oddam.
- Ej no Hazz!
- Żartowałem kochanie. - wyciągnął spluwę i podał mi, ale nie zdążyłam jej od niego wziąć, ponieważ znów ją zabrał. - Ale jest jeden warunek.
- Ech, no jaki?
- Buziak, o tu. - zaśmiał się i wskazał na swoje usta. Zrobiłam dwa kroki w jego stronę i wpiłam swoje wargi w jego. Z początku nie robiłam nic, jedynie pozwalałam mu się całować, nie przerywając tego, ale po chwili dałam się ponieść. Wplotłam dłonie w jego włosy i przywarłam do niego całym ciałem. Brunet położył ręce na mojej talii, po czym ja oplotłam rękami jego szyję.
- Starczy tego miziania, ptaszki. - skomentował Zayn, podchodząc do naszej czwórki razem z Liamem. Payne pomógł wstać Louisowi, który do tej pory nie miał zamiaru zwlekać się z trawy. 
- Może jeszcze kolejna rundka strzelania co wy na to? Mamy tu mnóstwo drzew.
- Sądzę, że wystarczy na dziś. - stwierdził Harry, złączając nasze dłonie.
- Zgadzam się ze Stylem. - poparł go blondyn.
Nagle rozdzwonił się telefon, który należał do Liama. Szybko sięgnął po niego do kieszeni kurtki i spojrzał zdziwiony na ekran.
- Louis, Eleanor do mnie dzwoni. - oznajmił.
- Co? Po co miałaby dzwonić do ciebie?
- Nie wiem. - odebrał połączenie. - No cześć Eleanor. Czekaj, że co!? Ale jak to się stało!? Gdzie teraz jesteś!? Tak będę najszybciej za piętnaście minut! Do zobaczenia! - wszyscy byliśmy zaskoczeni jego rozmową.
- Co się dzieję Liam? - spytał Louis.
- Musimy jechać natychmiast!
- Możesz nam powiedzieć o co chodzi? - tym razem zapytał Harry.
- Danielle jest w szpitalu.
- Jak to? Co się stało?
- Miała wypadek samochodowy.


Od autorki: Cześć wszystkim Jak myślicie o co chodzi z tym wypadkiem samochodowym Danielle? Ktoś się domyśla? ;) 




8 komentarzy:

  1. Cudo.. Czekam na nexta ;) //Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego zakończenia się nie spodziewałam :o Pewnie to sprawka Thomasa :/
    Czekam na next;) /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie to sprawka thomasa ale mam nadzieje że. Z tego wujdzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny. To pewnie Thomas stoi za wypadkiem. Czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :* ale mogli by w koncu zahic thomasa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam tylko ten rozdział i czytało mi się go bardzo dobrze. Pomimo, że za bardzo nie wiedziałam o co chodzi mogłam się domyślić.
    Rozdział jest bardzo dobry. Myślę ze to napewno nie był zwykły wypadek samochodowy.
    Z chęcią przeczytam kolejny no i oczywiście poprzednie... chociaż może zająć mi to troszkę czasu xd

    życzę weny, pozdrawiam i zapraszam do mnie na Famous British Boy

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdzial super ! ten wypadek to na bank sprawka Thomasa
    czekam na nn :-*

    OdpowiedzUsuń