*Oczami Harry'ego*
Danielle leżała nieprzytomna w szpitalu już dobre trzy dni. Wszyscy większość czasu przesiadowaliśmy z Liamem. Nie mógł sobie poradzić z sytuacją, która miała miejsce kilka dni temu. Był załamany, że jego ukochana walczy o życie i na dodatek nic nie mógł z tym zrobić. Wolał siedzieć przy niej niż być sam w domu, który teraz stał się dla niego pusty. Nie wiedzieliśmy co robić, lekarze również. Nikt nie dawał nam szansy byśmy wierzyli, że będzie dobrze.
Vanessa od tego czasu ani razu się nie uśmiechnęła, nawet do mnie. Martwiłem się o nią, ponieważ wiedziałem jak ciężko to wszystko znosi. Bolało mnie serce gdy płakała przy łóżku Danielle. Jestem przekonany, że ten cały wypadek to sprawka Thomasa. Nie rozumiem tylko dlaczego to wszystko musi spotykać osoby, które nawet nie są niczemu winne. Co one mu zrobiły? Myśli, że w ten sposób mnie załatwi? Dotrzymałem słowa wszystkim moim bliskim, że ich uchronię i tak zrobię. Dlatego kazałem Vanessie zrezygnować z pracy w Kawiarni. Po ostatnim jej spotkaniu z Thomasem nie mogę ryzykować. Musi być przy mnie by nic jej się nie stało. Ona jest w tej chwili dla mnie najważniejsza.
Wiem, że ten czas nie jest dla nas najlepszy. Wszystko totalnie przeszkodziło nam w naszych planach. Po prostu mam dość. Ciągle dopuszczam do siebie myśli, że to była moja wina. To przeze mnie wszyscy muszą cierpieć. Gdyby nie moja przeszłość, Danielle nie stałaby się żadna krzywda.
Zeszłem na dół orientując się, że Vanessy nie ma na jej połowie łóżka. Gdy znalazłem się w kuchni, ujrzałem moją piękną, która zajmowała się robieniem herbaty.
- Cześć kochanie. - podeszłem do niej i ucałowałem w policzek.
- Hej. - odparła krótko.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- Chciałbym, żebyś najpierw na mnie spojrzała. - odłożyła czajnik na kuchenkę i odwróciła się w moją stronę.
- Odkąd Danielle leży w szpitalu, ani razu się nie uśmiechnęłaś. Mi też jest ciężko, ale nie mogę patrzeć gdy chodzisz przybita.
- Mam tryskać radością z powodu, że moja przyjaciółka jest nieprzytomna?
- Nie o to mi chodziło.
- Zrozum, że nie mam ochoty się uśmiechać. Nie mam nawet do tego powodów.
- Zrób to dla mnie. - przybliżyłem się do niej i dotknąłem dłonią jej policzka.
- Harry...
- Dla mnie, proszę. - podniosłem ją i usadziłem na blacie kuchennym przy czym się uśmiechnąłem.
- Przestań mnie zmuszać.
- Nie zmuszam tylko proszę.
- Ale ja nie chcę.
- Ale ja chcę byś się do mnie uśmiechnęła, ponieważ kocham twój uśmiech i ty dobrze o tym wiesz. - zbliżyłem swoje usta do jej szyi i pozostawiłem w tym miejscu kilka pocałunków. Kontynuowałem swoje całusy i zatrzymałem się przy ustach. Spojrzałem na nie, a ona po chwili przegryzła swoją wargę. Zaśmiałem się lekko i z wielkim pragnieniem musnąłem je na co brunetka objęła mnie wokół szyi. Jej pocałunki sprawiają, że chodź przez chwilę zapominam o nieprzyjemnych rzeczach. Wiem, że znów się powtarzam, ale naprawdę ją kocham. Gdyby nie ona, nie wiem co bym teraz robił.
Niestety wszystko przerwał nam mój telefon, który rozdzwonił się w mojej kieszeni.
- Harry odbierz.
- Nie. - byłem zajęty obdarowywaniem ją pocałunkami.
- Nie wygłupiaj się i odbierz go.
- Nie chcę. - westchnęła i wślizgnęła swoją dłoń do mojej lewej kieszeni spodni by wyciągnąć dzwoniący telefon - Harry to Liam!
Automatycznie oderwałem się od niej i wziąłem telefon. Wciąż trzymałem moją piękną, która wtuliła się we mnie gdy ja podniosłem komórkę do ucha.
- Liam? Co jest?
- Hazz przyjedź szybko! - słyszałem jego zdenerwowanie.
- Co się stało?
- Po prostu przyjedź! - krzyknął i zakończył nasze połączenie.
O co mu chodzi? Dlaczego mam przyjechać? Czy coś jest nie tak? Vanessa spojrzała na mnie pytającym wzrokiem gdy schowałem telefon z powrotem.
- Harry co się dzieję?
- Muszę jechać do szpitala.
- Czy coś się stało Danielle?! - mówiła spanikowana.
- Nie wiem skarbie.
- Jadę z tobą! - zeskoczyła z blatu, a ja złapałem ją za rękę.
- Wolałbym, żebyś została.
- Jeśli myślisz, że tu zostanę to się mylisz! Nie mam zamiaru tu siedzieć! - westchnąłem zrezygnowany.
Razem z Vanessą przeszliśmy przez główne drzwi szpitala. Windą wjechaliśmy na piętro w którym znajdowała się Danielle oraz pilnujący ją Liam. Przez całą drogę myślałem, dlaczego kazał mi przyjechać. Brunetka była niecierpliwa po moim dzisiejszym telefonie, którego odebrałem. Bała się, że coś jest nie tak z Danielle.
Gdy winda zatrzymała się na danym piętrze, od razu rozpoznałem Liama, który siedział w pustej poczekalni przed pokojem swojej dziewczyny. Vanessa puściła moją dłoń i podbiegła do niego, mocno go przytulając gdy tylko wstał.
- Liam co się stało? - zapytałem.
- Nie wiem. Siedziałem z Danielle i nagle te wszystkie maszyny zaczęły piszczeć. Wezwałem lekarzy i zabrali ją gdzieś. Siedzę tu od pół godziny, ale nikt nie chce udzielić mi jakiejkolwiek odpowiedzi. Kurwa boję się Styles, rozumiesz!?
- Spokojnie, będzie dobrze. Musimy po prostu czekać.
- Czekać? Mam dość czekania, chcę wiedzieć co się z nią do cholery dzieje!
- Krzykiem tu nic nie zdziałasz. Nic na to nie poradzę, że lekarze nic nie mówią.
- Boję się, że to koniec.
- Nie mów tak! - znów Vanessa go przytuliła. Widziałem, że sama powstrzymuje łzy.
- Dzwoniłeś do chłopaków?
- Tak, powinni zaraz być. - odparł.
- Przykro mi, ale nie mam dla państwa dobrych wieści. - oznajmił doktor, który podszedł do nas. To ten sam co zajmował się Danielle.
- Co się dzieje doktorze? Czy z Danielle wszystko w porządku?
- Przykro mi, ale pańska narzeczona zmarła. Nie udało jej się uratować.
- Co!? - krzyknął i spojrzał na naszą dwójkę. Przytuliłem Vanessę, która już rozpłakała się jak małe dziecko. Liam natomiast był oszołomiony tym co powiedział lekarz.
- Pan sobie żartuje, prawda? To żarty?
- Chciałbym Panie Payne by to był żart, ale niestety nie jest. - lekarz próbował zachować powagę w stosunku do nas.
- Ona umarła!? Nie możliwe! - usiadł i zakrył twarz w dłoniach. Próbowałem w tym czasie uspokoić Vanessę, ale nie umiała powstrzymać płaczu.
- D-doktorze p-p-proszę powiedzieć j-jak to się s-stało? - wyjąkała brunetka, wycierając łzy ze swojego policzka.
- Pacjentka miała zatrzymanie serca. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nie udało się.
- Kłamiesz kurwa! Ona żyje! - podniósł się Liam i szarpnął lekarza za biały fartuch, ale szybko wkroczyłem do akcji, odpychając przyjaciela.
- Po co miałbym Panu kłamać?
- To wszystko kurwa wasza wina! Nie robiliście nic by ją uratować! Pozwoliliście na to by umarła!
- Liam dość! Przestań!
- Harry zamknij się! To oni ją zabili!
- Panie Payne nie jesteśmy mordercami. Szpitale ratują ludzi, a nie uśmiercają. Nie jesteśmy mordercami.
- Liam to n-nie ich w-wina. - powiedziała Vanessa, która również próbowała go uspokoić.
- Przykro mi, że spotkało to akurat Pana, ale niestety stan pańskiej narzeczonej był naprawdę ciężki. Były małe szanse na uratowanie jej i mówiliśmy to już od samego początku gdy tu trafiła.
- Słuchaj, oni mają rację. - zwróciłem się do przyjaciela.
- Naprawdę nam przykro.
- Dziękujemy doktorze. - odezwała się Vanessa, a lekarz pozostawił nas samych.
- Harry kurwa ona nie żyje!
- Uspokój się Liam!
- Ona mnie do chuja zostawiła! Była za młoda na śmierć, przecież tyle jeszcze ją czekało! Miała być ze mną szczęśliwa, a odeszła! Zostawiła mnie samego! Jeden wypadek zadecydował o jej życiu!
- Nie możesz się poddawać!
- Już nie mam nic! Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu, nie rozumiesz tego?
- Liam proszę nie rób żadnych głupstw. - moja narzeczona złapała w dłonie jego twarz.
- Vanessa zrobię co chcę.
- Nie! Nie pozwolę ci byś zrobił sobie krzywdę! Proszę nie próbuj niczego!
- Liam jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Jesteś dla nas ważny i nie możesz zrobić jakiejś głupoty! Danielle by tego nie chciała! - powiedziałem, próbując przywrócić przyjaciela do racjonalnego myślenia.
- Na moim miejscu zrobiłbyś to samo. - krótko skomentował.
- Jesteśmy! - krzyknął Niall, który wyszedł z windy razem z Zayn'em, Louis'em oraz Eleanor.
- Dlaczego Vanessa i Liam płaczą? - spytał mnie Zayn.
- Danielle nie żyje - odpowiedziałem.
- Jak to nie żyje!? - krzyknął Louis, a Eleanor podbiegła do Vanessy.
- Miała zatrzymanie serca.
- O kurwa.
- Liam jak się czujesz? - kucnął przed nim Horan.
- A jak mam się kurwa czuć!? Straciłem ją! Straciłem Danielle!
- Przykro nam. - odpowiedział blondyn, a ja wymieniłem z Vanessą spojrzenia.
*Oczami Vanessy*
Od śmierci Danielle minął już tydzień. Liam ledwo co radzi sobie z całą tą sytuacją. Próbował pić oraz brać narkotyki, ale chłopaki powstrzymali go i teraz starają się nad nim czuwać by już nie zrobił nic z tych rzeczy. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego co właśnie czuje, ale musi być silny. Dla niej i dla nas. Jest naszym przyjacielem i nie możemy pozwolić na to by skończył tak jak ona. Jest młody i jeszcze całe życie przed nim. Z całego serca życzę mu, żeby spotkał nową miłość. By pokochał kogoś tak jak kochał Danielle.
Mi również jest ciężko pogodzić się z tym wszystkim. Harry stara się mnie pocieszać, ale jak na razie mu to nie wychodzi. Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. Jeden wypadek sprawił, że nas zostawiła. Ona naprawdę nie zasługiwała na takie zakończenie. Miała wyjść za mąż, założyć rodzinę, cieszyć się z życia, a nie doczekała się tego. W tak młodym wieku, opuściła ten świat i nas.
Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb na którym pożegnamy ją tylko my, ponieważ nie mieliśmy żadnego kontaktu z rodziną Danielle. Chłopaki zdecydowali, że nie będą nikogo zawiadamiać o jej śmierci. Rodzice dziewczyny rozwiedli się i nie utrzymują razem kontaktu, nawet z własną córką. Danielle nie miałam rodzeństwa, więc była sama.
Stanęłam przed lustrem, poprawiając czarną marynarkę. Nigdy nie lubiłam pogrzebów. W dzieciństwie bałam się chodzić w takie miejsca. Mój wujek opowiadał mi różne historie na temat cmentarzy i ludzi tam leżących. Teraz już z tego wyrosłam, ale wciąż nie lubię takich miejsc.
Drzwi od sypialni otworzyły się, a do pokoju wszedł Harry ubrany w czarny garnitur.
- Gotowa? - spytał, stając za moimi plecami.
- Tak, możemy jechać. - próbowałam zrobić krok w stronę drzwi, ale zostałam zatrzymana przez szatyna.
- Vanessa wiem, że to nie jest najlepszy moment w naszym życiu. Śmierć Danielle naprawdę nami wstrząsnęła. Ciągle myślę, że to wszystko to moja wina. - odparł, a ja z wielkim zaskoczeniem mu się przyglądałam.
- Dlaczego tak uważasz?
- Jestem zdecydowanie pewny, że ten wypadek to sprawka Thomasa. Chciał się w ten sposób na mnie odegrać. Gdyby nie to, że jesteśmy wrogami, Danielle by żyła.
- Nie możesz obarczać się winą za jej śmierć.
- Nie mogę? Myślisz, że przez kogo umarła?
- Przez Thomasa.
- Nie. Przeze mnie. Thomas zrobił to z mojego powodu. Chciał mi pokazać, że jest gotowy.
- Gotowy? Do czego?
- Do wojny. To są jego zagrania. Na śmierci Danielle niestety się nie skończy. Wiem, że coś planuje.
- Śmierć Danielle nie jest twoją winą i nie mów takich rzeczy. Thomas dobrze wie jak na nas zadziałać. Uważa, że śmierć kogoś dla nas bliskiego, może sprawić, że będziemy bezsilni, ale tak nie jest. Przez to jesteśmy silniejsi i z dnia na dzień stajemy się coraz bardziej.
- Vanessa... - przerwałam mu.
- Nie chcę rozmawiać na ten temat. Musimy jechać, bo się spóźnimy.
- Dobrze kochanie, przepraszam. - podszedł do mnie i ucałował w czoło - Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.
- Jakoś to mnie nie przekonuje.
Podjechaliśmy pod cmentarz gdzie czekali już na nas chłopcy wraz z Eleanor. Wszyscy byli ubrani na czarno i żaden z nich się nie uśmiechał. Każdy był przybity z powodu tego, że za parę minut mieliśmy pożegnać ważną dla nas osobę. Razem z Harrym podeszliśmy do grupki przyjaciół, a ja od razu złapałam dłoń smutnego Liama. On przeżywał najbardziej z nas wszystkich. Chciałam mu pokazać, że pomimo wszystko jesteśmy z nim i chcemy pomóc.
Przekroczyliśmy bramę cmentarza i mocniej ścisnęłam rękę Harry'ego. Kciukiem delikatnie głaskał moją wierzch dłoni bym się uspokoiła.
Każdy z nas ze spokojem wpatrywał się w grób na którym widniało imię i nazwisko najbliższej dla nas osoby. Liam czuł się pusty. Jakby ktoś wyrwał mu serce. Płakał, trzymając w ręce zdjęcie swojej ukochanej. Ten widok spowodował, że z moich oczu spłynęło kilka łez. Eleanor również nie umiała się powstrzymać i rozpłakała się.
- Liam? - szepnął cicho Harry, tak spokojny, jak tafla jeziora w bezchmurny i bezwietrzny dzień. Chcieliśmy dać mu wsparcie - Trzymasz się?
- Jest dobrze. - oznajmił.
- Wiemy jak się teraz czujesz. - Louis stanął obok niego, kładąc dłoń na jego ramieniu. Harry w tym czasie bardziej mnie do siebie przytulił.
- Ciężko mi się pogodzić z tym co się teraz dzieje. Jej śmierć... Tak cholernie trudno jest bez niej żyć.
- Doskonale to wiemy. - szepnęła Eleanor.
- Każdemu z nas jest w tym momencie ciężko. - odezwałam się.
- Dokładnie. Musimy pogodzić się z tym co spotkało Danielle. - dodał Harry.
- Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiła i nawet nie zdążyłem jej za to podziękować.
- Była naprawdę zwariowaną kobietą - odrzekł Zayn. Liam uśmiechnął się delikatnie, wraz z Harrym i Louisem, a cichy chichot Nialla rozluźnił trochę atmosferę.
- Witam państwa. - odwróciłam się w stronę osoby, która się do nas zwróciła i przed moimi oczami pojawił się Christopher, który trzymał w dłoniach białego kwiatka. Spojrzał w moją stronę posyłając spojrzenie, którego nie umiałam rozszyfrować.
- Co ty tu robisz kurwa!? - warknął Harry, próbując się do niego zbliżyć, ale zatrzymałam jego zamiary, stając przed nim.
- Harry nie rób tego. Tu są ludzie. - szepnęłam, spoglądając w ciemne tęczówki mojego chłopaka.
*Oczami Christophera*
Wraz z Thomasem dowiedzieliśmy się, że jego plan co do zabicia przyjaciółki Stylesa i jego bandy odniósł sukces. Dostałem zadanie by pójść na jej pogrzeb i spotkać się z nimi. Od razu się zgodziłem, ponieważ i tak miałem zamiar spotkać się z Vanessą. Moim zadaniem jest ich trochę powkurzać. Pomyślałem, czemu by nie?
- Przyszedłem pożegnać się z Danielle. - zbliżyłem się do grobu w którym po przeczytaniu tabliczki z imieniem i nazwiskiem leżała dziewczyna. Położyłem mojego białego kwiatka i kątem oka spojrzałem na Vanessę, która bacznie przyglądała się moim czynom.
- Skąd ją chuju znasz? - podniósł głos mulat z którym kiedyś rozmawiałem na parkingu pod moją pracą.
- Może trochę grzeczniej, co? - wyszczerzyłem się by jeszcze bardziej zrobić im na złość - Kiedyś ją spotkałem w parku i tak się poznaliśmy. - tak naprawdę to kompletnie nic nie wiedziałem o tej dziewczynie. Nawet jej nie widziałem.
- Radzę ci opuścić to miejsce. - odezwał się blondyn.
- Na serio? Niby dlaczego? To już nie mogę pożegnać się z nieżyjącą koleżanką?
- Spierdalaj. - syknął Styles.
- Kiedy będę chciał. - odgryzłem się, powodując, że jego złość wkraczała na coraz to większe schody.
- Nie wiem kim jesteś, ale proszę cię opuść cmentarz. - powiedziała jakaś brunetka, którego imienia nie znałem.
- Nie wiesz kim jestem? Jestem przyjacielem Vanessy - wskazałem palcem na dziewczynę.
- Naprawdę? - spytał w jej stronę.
- Nie wiem czy można to nazwać przyjaźnią. - odpowiedziała przyjaciółka.
- Och... Czyli już nie jesteśmy przyjaciółmi?
- Zamknij się kurwa i wypierdalaj albo sam cię do tego zmuszę. - znów odezwał się Styles, który zaciekle bronił swojej dziewczyny.
- Przypominam ci, że tu są ludzie.
- Pierdolę to, wiesz?
- Naprawdę?
- Możecie przestać? - spytał chłopak, który trzymał dłoń dziewczyny z którą chwilę temu wymieniłem parę słów.
- Czy mogę porozmawiać z tobą, Vanessa? - zwróciłem się do brunetki. Muszę przyznać, że nawet w tym stroju wyglądała seksownie.
- Nie.
- Och, nie ignoruj mnie skarbie.
- Mam kurwa dość! - Styles próbował zrobić krok w moją stronę, ale Vanessa zagrodziła mu drogę. Czyżby mnie broniła?
- Ty masz się uspokoić, a ty... - odwróciła się do mnie - ...zostaw mnie w spokoju. Ostatnio powiedziałeś, że nie chcesz mnie znać i co? Zmiękłeś?
- Chcę tylko porozmawiać z przyjaciółką, nie mogę?
- Zastanów się najpierw czy nią jestem. - fuknęła zła i ruszyła w stronę bramy, zostawiając mnie z tymi debilami. Zresztą nie musiałem długo czekać, ponieważ od razu Styles za nią pobiegł, tak samo jak i reszta jego pierdolonych przyjaciół.
Muszę przyznać, że podoba mi się taka Vanessa.
*Oczami Vanessy*
Jak on w ogóle śmiał przychodzić na ten cmentarz? Twierdził, że znał Danielle? Czy tylko ja nie kupiłam jego bajki? Przyszedł tam tylko po to by mnie zobaczyć i jak sam twierdził "pogadać". Tylko skąd wiedział, że akurat jestem w tym miejscu i że byłam tam tylko po to by pożegnać się z przyjaciółką? On mnie śledzi? Mniejsza z tym, po prostu stamtąd wyszłam. Teraz chciał ze mną rozmawiać? Przecież sam twierdził, że nie chce mnie znać po tym jak dowiedział się, że Harry mi się oświadczył, więc dlaczego gra teraz takiego idiotę i próbuje znów odbudować nasze relacje? Przynajmniej ja tak to rozumiem. Ale szczerze? Mogłabym z nim porozmawiać, ale nie w obecności Harry'ego. Po jego dzisiejszym zachowaniu, gdybym go nie przytrzymała to na pewno rzuciłby się na Chrisa przy tych wszystkich ludziach, którzy znajdowali się na cmentarzu. Nie chciałam po prostu by zrobił aferę.
Weszłam do domu i od razu ruszyłam na górę się przebrać. Nie zdążyłam nawet ściągnąć marynarki, a już w sypialni pojawił się Hazz.
- Dlaczego powstrzymałaś mnie na cmentarzu!? - spytał.
- I ty się jeszcze o to pytasz?
- Odpowiedz!
- Nie chciałam byś zrobił aferę w miejscu gdzie znajdują się ludzie.
- Pozwoliłaś na to by ten skurwysyn nam dokopywał swoimi idiotycznymi tekstami?
- Wytłumacz mi, dlaczego tak ci zależało na tym bym mu nie wpierdolił?
- Nie rozumiesz co do ciebie wcześniej powiedziałam?
- Vanessa do kurwy nędzy, odpowiedz na moje pytanie!
- Powiedziałam ci już!
- To, że byliśmy w miejscu gdzie znajdowali się ludzie nie jest żadnym wytłumaczeniem!
- Jeśli masz zamiar się ze mną kłócić to ja wychodzę z tego pokoju!
- Nie, poczekaj! - złapał mnie za rękę - Po prostu chcę wiedzieć.
- Nie wierzysz w to co ci powiedziałam?
- A czy to co powiedziałaś jest prawdą?
- Dlaczego niby miałabym cię okłamywać!?
- Nie wiem, może... - nie dokończył.
- Wiem co chciałeś powiedzieć i nie musisz dokańczać. - fuknęłam.
- Nie! To nie to o czym myślałaś! Poczekaj, nie o to mi chodziło! - ponownie mnie zatrzymał.
- A o co?
- Po prostu jestem zazdrosny. - I dlatego chciałeś powiedzieć, że go kocham?
- Nie. Chodziło mi o to, że to on kocha ciebie. Byłem po prostu zazdrosny, że próbował do ciebie podwalać.
- Nie próbował.
- Próbował, ale ty tego nie widziałaś. Ech... Dobra nie chcę się kłócić. Przepraszam za to, że krzyczałem.
- Będę nocować pięć dni u Mirandy. - zmieniłam automatycznie temat.
- Czekaj, co!? Żartujesz sobie?
- A wyglądam bym żartowała?
- No nie, ale dlaczego chcesz u niej nocować?
- Bo chcę odpocząć od tego wszystkiego i spotkać się z przyjaciółką. Prawie w ogóle nie rozmawiamy, a chcę nadrobić z nią stracony czas.
- Chcesz mnie zostawić samego w tym domu? Nie możesz mi tego zrobić.
- Ale to tylko pięć dni.
- Tak, ale ja nie przeżyję tutaj sam.
- Dasz sobie radę.
- Vanessa proszę...
- Nie Harry. Już postanowiłam.
- Nie przekonam cię?
- Nie.
- Dobra poddaję się. Możesz jechać, ale będę do ciebie ciągle dzwonił.
- Dobrze kochanie. - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go namiętnie w usta.
- Właśnie się uśmiechnęłaś, wiesz? - zaśmiał się.
- Bo miałam powód.
Od autorki: Niespodzianka! :D Tak się złożyło, że rodzice kupili mi laptopa od razu na następny dzień czyli w niedzielę, więc dzisiaj bez problemu mogłam wam dodać upragniony rozdział.
Mam nadzieję, że się podobał. A tak w ogóle co sądzicie o tym wszystkim? Niestety Danielle nie przeżyła wypadku, którego spowodował Thomas. Ale czy plany największego wroga Harry'ego namieszają w uczuciach Christophera? Czy on naprawdę będzie chciał skrzywdzić swoją przyjaciółkę gdy tylko rozkaże mu to Thomas? A może coś się stanie? Wszystko dowiecie się w następną sobotę ;*
Do zobaczenia xx
Jak przeczytałam, że Danielle nie żyje, miałam aż łzy w oczach :o Za bardzo się wczòwam xd Rozdział i tak genialny;) Czekam na kolejny/Natalia
OdpowiedzUsuńmozesz odpowiedzieć czy do końca pierwszej częsci zabiją thomasa?
OdpowiedzUsuńNie, jeszcze za wcześnie :)
UsuńNie spodziewałam się takiej akcji , rozdział ♥
OdpowiedzUsuńAaaaaa tak sie ciesze że jesteś tylko szkosa że daniell nieprzerzyla
OdpowiedzUsuńHej! Oceniam wpisy i wygląd blogów! Jeśli chcesz, mogę ocenić Twój. http://itshim-toon.blogspot.com , znajdź w menu "OWIW zgłoszenia" i zgłoś się :)
OdpowiedzUsuń