12 wrz 2015

Rozdział 63


Jeszcze jego tu brakowało, zajebiście. Po co przyszedł tym razem? Thomas jest jedynym człowiekiem, którego chcę zabić, ale zawsze kiedy próbuję to zrobić on zwiewa. Nadal myśli, że zabiłem jego siostrę Maddie, bo tego chciałem. Od kilku lat oskarża mnie o to. Naprawdę nie chciałem jej zabić. To był po prostu wielki przypływ emocji, który skończył się na jego siostrze. Nie miałem zamiaru jej posuwać czy coś z tych rzeczy. Ona była psychopatką, która sama chciała bym ją przeleciał. Nie wierzył w moje słowa kiedy powiedziałem, że ona jest prostytutką. Dlatego sąd uznał mnie za winnego i zdecydował, że mam odsiedzieć swoją karę w więzieniu, ale wyszłem z niego po pięciu dniach, ponieważ ojciec wpłacił za mnie kaucję. Dwa dni przed opuszczeniem więzienia, rozmawiałem z nim i opowiedziałem wszystko. Mój ojciec był człowiekiem, któremu mogłem zaufać i powiedzieć to, ponieważ wiedziałem, że zawsze stanie w mojej obronie. Dlatego Thomas zabił go z tego powodu. Wkurzył się, że to on wypuścił mnie z tego więzienia i pozwolił dalej żyć. Ciągle obarczam się winą, że śmierć mojego ojca to moja wina. To przeze mnie go tu ze mną teraz nie ma.
- Wiesz miałem taką nadzieję. - odpowiedziałem sarkastycznie, a Thomas stanął naprzeciwko mnie w bezpiecznej odległości.
- Zapomniałeś, że żadnego gówna nie da ci się przede mną ukryć?
- No widzisz, nie wierzyłem w ciebie. 
- To może powinieneś zacząć wierzyć w moje możliwości?
- Po co tu w ogóle przyszedłeś?
- Ciągle mówisz to samo przy każdych naszych spotkaniach. - prychnął.
- Posłuchaj mnie kurwa. Nie wiem po co tu przyszłeś i co kombinujesz, ale ostrzegam cię. Jeden ruch, a cię zniszczę. - zagroziłem, robiąc dwa kroki w jego stronę.
- Chyba ktoś z nas bardziej zasługuje na śmierć, a tym kimś jesteś właśnie ty. Nie sądzisz?
- To ty cały czas niszczysz mi życie!
- A kto pierwszy to wszystko zaczął? Właśnie ty odkąd dowiedziałem się, że zabiłeś Maddie!
- Nie zrobiłem tego celowo, nigdy nie miałem zamiaru jej zabić! - wykrzyczałem - Zapomniałeś, że mój ojciec nie żyje właśnie przez ciebie?!
- Twój stary zasłużył sobie na to, ponieważ pozwolił tobie, synowi mordercy wyjść na wolność!
- Jesteś dnem, Thomas!
- Tak samo jak i ty. Od zawsze byłeś skurwysynem!
- I kto to mówi! To ty doprowadziłeś Danielle do śmierci!
- O, czyli wiesz. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Akurat nie było trudno się domyślić.
- Przyznaj, że rozegrałem to na skalę mistrzowską.
- Co ona ci takiego zrobiła?
- Wykorzystam wszystko by cię zniszczyć.
- Wszystko kiedyś może się odwrócić przeciwko tobie.
- Och Styles, zapamiętaj. Stworzę tobie i tej twojej dziwce straszne piekło. Nie zaznacie spokoju już nigdy.
- Nigdy się ciebie nie bałem! - warknąłem i uderzyłem go z pięści w twarz. Zaśmiał się, wycierając krew z nosa i tym razem to on się zamachnął i zadał mi cios, przez co upadłem na ziemię.
- Odważny jesteś, że chcesz się bić. - klęknął nade mną - Ale ciekawe czy twoja suka jest taka odważna.
- Odpierdol się od niej!
- Powiem ci, że czasami mi się ona podoba. U mnie pokazać koci pazur.
- Nie pozwolę byś skrzywdził kolejną osobę! - wyciągnąłem pistolet zza pasa spodni i wymierzyłem w niego.
- No dalej, strzelaj! Tylko wiedz, że jeśli mnie zabijesz, Ryan zabije Vanessę. Wszystko odwraca się w dwie strony. - zaśmiał się.
- Skurwysynie. - syknąłem z bólu.
- Widok jak cierpisz jest naprawdę przyjemnym widokiem. Zdechniesz jak pies.
- Nie mów wszystkiego za wcześnie.
- Ale prawdę muszę powiedzieć. - wstał i kopnął mnie w brzuch. Nagle zobaczyłem, że nadjedża srebrny samochód - Jeszcze się zobaczymy Styles.
- Znów uciekasz?
- A mam inne wyjście? Jestem przecież poszukiwany przez FBI. - zaśmiał się z bólu jaki mi zadał i wsiadł do samochodu. Za nim jednak odjechali, usłyszałem strzały, które celowane były w pojazd. Odwróciłem głowę za siebie i zobaczyłem Liama. Samochód ruszył z piskiem opon, uniemożliwiając Liamowi trafienie w opony. Skurwiel, nigdy nie rozegra ze mną walki normalnie.
- Styles, wszystko w porządku? - spytał Payne, pomagając mi wstać na nogi.
- Jak widać.
- Po co Thomas tu przyszedł?
- Jak myślisz po co mógł przyjść?

~*~

Wróciłem do domu, próbując opanować emocje jakie we mnie buzowały. Nie rozumiem kurwa tego skurwysyna! Dlaczego zawsze spierdala? Postawił mnie pod cholernym znakiem zapytania! Jeśli go zabiję, Ryan zabiję Vanessę! Mam związane ręce! Co ja mam robić? Jak mam mieć wszystko pod kontrolą? Mam już kompletnie dosyć! Wszystko się wali! Straciłem Vanessę, a teraz Thomas! Co jeszcze mnie czeka? Kiedy moje cierpienia się skończą? Tak bardzo pragnę Vanessy obok siebie.
Tylko jej teraz potrzebuję. Chcę jej miłości. Chcę ją całą by móc wiedzieć, że jest moja. Jeśli mnie odtrąci, nie wiem co zrobię. Naprawdę nie umiałbym żyć bez niej. To dla mnie byłoby zbyt trudne wyzwanie. Co ja gadam? Przecież nie mogę pozwolić by o mnie zapomniała tak łatwo i nie mogę pokazać Thomasowi, że nie dam mu rady! Jestem kurwa Harry Styles, który się nie poddaje!
Udałem się do sypialni i wyciągnąłem z mojej szafki narkotyki, które kiedyś dał mi Zayn. Wróciłem na dół i rozsypałem zawartość saszetki na szklanym stoliku. Uformowałem dzięki karcie kredytowej cztery rzędy. Zwinąłem banknot i wciągnąłem od razu dwie rubryki. Opadłem, opierając się o kanapę i odchyliłem głowę do tyłu. Tego właśnie mi było trzeba.

*Oczami Vanessy*

Razem z Mirandą przygotowywaliśmy obiad. Czułam się już trochę lepiej, ale na wszelki wypadek przyjaciółka czuwała nade mną i pilnowała bym przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy przy krojeniu warzyw na sałatkę. Oderwałam się od tej czynności gdy zadzwonił mój telefon. Wytarłam ręce i podeszłam do stołu, chwytając komórkę w rękę. Szybko odebrałam połączenie od Louisa.
- Halo?
- Vanessa? - usłyszałam jego zdenerwowany głos - Musisz przyjechać do domu Harry'ego.
- Co? Co się stało?
- Harry wziął narkotyki, jest naćpany.
- O mój boże. - zamknęłam usta dłonią.
- Proszę przyjedź, jesteś nam potrzebna. On nie chce z nami rozmawiać.
- A myślicie, że będzie chciał ze mną?
- Napewno będzie chciał bardziej niż z nami. Wiem, że próbujesz o nim zapomnieć i nie chcesz go widzieć, ale musisz nam pomóc.
- Dobrze, przyjadę. - westchnęłam. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam.
- Dziękuję Vanessa. - powiedział i zakończył nasze połączenie. Włożyłam telefon do torebki i ubrałam buty.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytała Miranda, podchodząc do mnie.
- Chłopaki kazali mi przyjechać do Harry'ego.
- Vanessa wiesz co robisz? Lepiej zostań w domu.
- Przepraszam, ale to poważna sprawa. Obiecuję, że wrócę jak najszybciej. - pożegnałam się z przyjaciółką i wyszłam przed dom. Odpaliłam swój samochód i ruszyłam w stronę autostrady.

~*~

Gdy brama się otworzyła, wjechałam na posesję. Zatrzymałam samochód obok pojazdów chłopaków i wysiadłam. Od razu zauważyłam jak Niall wychodzi przed dom i rusza w moją stronę by się przywitać.
- Hej Vanessa. Dzięki, że przyjechałaś. - przytulił mnie i razem weszliśmy do domu.
- Vanessa! - krzyknął Louis, a Malik szturchnął go w ramię.
- Posłuchajcie. Chcę stąd wyjść jak najszybciej, więc mówcie o co chodzi. Gdzie jest Harry?
- Jest w salonie, leży naćpany. Uprzedzam, gada bzdury. - odparł Zayn, a ja ruszyłam za nim do danego pomieszczenia.
Gdy tylko zobaczyłam Harry'ego, zamknęłam usta dłonią. Boże co on zrobił? Dlaczego wziął te narkotyki? Skąd on je w ogóle miał?
- Vanessa kochanie! - krzyknął rozbawiony Styles, a ja spojrzałam na Louisa. Kiwnął głową, a ja nie pewnie podeszłam bliżej mojego byłego.
- Dlaczego się naćpałeś, Harry? - spytałam, krzyżując ręce na piersiach.
- Lubię odpłynąć skarbie.
- Nie mów tak do mnie!
- To może wolisz kocico? - mrugnął do mnie swoim okiem i próbował się podnieść, ale opadł na kanapę.
- Vanessa posłuchaj. My musimy pojechać do sklepu zrobić Harry'emu zakupy, bo ma idiota pustą lodówkę. Jak chcesz Niall może z tobą zostać. - oznajmił Tomlinson.
- Jedźcie razem. Poradzę sobie z Harrym sama, przez ten krótki czas.
- No dobrze. To będziemy za jakieś piętnaście lub dwadzieścia minut. - odpowiedzieli i zebrali się, po czym opuścili mieszkanie.

- Powiesz mi wreszcie jaki był twój prawdziwy powód, że się naćpałeś? - fuknęłam zła, patrząc na naćpanego chłopaka. Aż się dziwiłam, że on jeszcze kontaktuje.
- A to takie ważne dla ciebie?
- Tak to jest ważne! Zobacz co ze sobą zrobiłeś!
- To moja sprawa co robię!
- Dlaczego wracasz do tych rzeczy!? Myślałam, że narkotyki to dla ciebie zamknięty temat!?
- To źle myślałaś! W ogóle po co tu przyjechałaś? Chciałaś zobaczyć w jakim jestem stanie? Proszę! Masz teraz okazję oglądać mnie w roli ćpuna!
- Przyjechałam, bo chłopaki mnie o to prosili! Oni się o ciebie martwią!
- Martwią. - wybuchł śmiechem - A może to ty się martwisz?
- Mam gdzieś to co robisz i nie przyjechałabym tu gdyby nie telefon od twoich przyjaciół!
- Przyjechałaś tu tylko po to by się dowiedzieć jak się trzymam po tym jak zakończyłaś wszystko co związane było z nami!
- To nie ja jestem temu winna! To ty zniszczyłeś to o co walczyliśmy!
- To dlaczego ze mną rozmawiasz? Podobno nie chciałaś mnie już nigdy widzieć? Zmiękłaś?
- Jesteś idiotą.
- Ja jestem? Nie rozumiem twojego pierdolonego myślenia! Zastanów się kobieto czego tak naprawdę chcesz!
- Już zdecydowałam czego chcę! Nie chcę ciebie w moim życiu!
- I co dalej? Polecisz do innego, lepszego ode mnie?
- Jesteś psychiczny! - warknęłam i poleciałam na górę do sypialni. Mam przynajmniej okazję zabrać resztę swoich rzeczy.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka gdzie panowała ciemność. Nawet idiota roletów nie podniesie do góry. Zapaliłam światło i wyciągnęłam ostatnie dwie walizki jakie były w szafie.

Nagle pokój stał się ciemny. Spojrzałam za siebie i postrzegłam otwarte drzwi, które wcześnie zamknęłam. Podniosłam się i próbowałam zrobić kilka kroków, ale ktoś mi zagrodził drogę. Po wzroście mogłam się domyślić, że to Harry. Podszedł do szafeczki obok łóżka i zapalił małą lampkę, która ledwo oświetlała pomieszczenie. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zesztywniałam pod jego wściekłym spojrzeniem, nie do końca pewna dlaczego jest taki zły.
- Harry? Dlaczego tu przyszedłeś? - spytałam na co on przybliżył się trochę bliżej mnie.
- Myślisz, że jak mnie zostawisz to wszystkie twoje problemy zniknął? Tego chcesz?
- Chcę żyć tak jak ja chcę, nie tak jak ty chcesz.
- Czyli to co do ciebie kurwa czuję to dla ciebie nic nie znaczy!? - krzyknął, a ja znieruchomiałam, chcąc jakoś to naprawić, żeby zetrzeć ten wyraz z jego twarzy.
Nie pamiętałam, żebym kiedykolwiek widziała go tak wściekłego na mnie. To było tak bolesne, że nawet nie umiem opisać tego słowami.
- Mam przestać cię kochać? Mam o tobie tak po prostu kurwa zapomnieć? - zapytał z oburzeniem, a jego głos załamał się na ostatnim słowie. Nigdy nie widziałam go takiego, tak złego i kruchego, jakby coś w nim pękło.
- To byłoby dla nas najlepsze. - szepnęłam przerażona, że w ogóle coś takiego powiedział - Dlaczego utrudniasz to wszystko?
- Ponieważ jestem w tobie zakochany! Kocham cię, nie rozumiesz tego kurwa!? - wydawał się przez chwilę jakby zamrożony, jak gdyby jego usta pracowały szybciej niż jego mózg i jakby nie panował nad tym co mówi.

Między nami zapadła niezręczna cisza, nie mogłam nic zrobić poza wpatrywaniem się w niego i nie byłam w stanie przetworzyć jego słów. Nie chcę mu mówić, że go kocham. Chcę o nim zapomnieć i żeby on zapomniał o mnie. To nasz koniec, nie chcę go w moim życiu.
- Nigdy już nie będę z tobą i proszę pogódź się z tym.
- Skoro ja już nie mogę cię mieć to chcę coś zrobić. - słyszałam dziwne przekonanie w jego głosie. Był blisko, zbyt blisko mnie. Jego opuszek palca delikatnie przejechał po moim ramieniu na co później rzucił mnie na łóżko. Zorientowałam się o co chodzi kiedy tylko ściągnął koszulkę.
- Pozwól, że się z tobą trochę pobawię. - uśmiechnął się cwaniacko i pozbył się szybko swoich spodni. Już miałam zamiar uciec, ale uniemożliwił mi to, łapiąc mnie - Jeszcze nawet nie zaczęliśmy, a ty już uciekasz? - mruknął tuż przy moim uchu.
- Zostaw mnie!
- Wiem, że lubisz nasze zabawy.
- Jesteś naćpany! - jego dłoń poległa na moim udzie, ale zepchnęłam ją. - Chcesz mnie zgwałcić? Puść mnie!
- Zamknij się! - przyparł mnie do łóżka i nachalnie wpił się w moje wargi. Nie odwzajemniałam tego pocałunku - Masz zamiar być posłuszna!?
- Harry proszę, puść mnie! Nie chcesz mnie zgwałcić!
- Jesteś tego taka pewna? Mam nie wykorzystać sytuacji, że jesteśmy sam na sam?
- Nie rób tego proszę!
Znowu zaczął mnie całować, ignorując moje słowa. Nie wpuszczałam jego języka do środka, zaciskałam wargi jak tylko się dało. Starałam się go pokonać, wyrywać się, ale włożył więcej siły przez co zablokował moje ruchy. Złapał moje nadgarstki u obu rąk i przełożył je nad moją głowę. Krzyczałam by przestał robić to co robi, ale on totalnie mnie olewał. Nie wierzyłam, że Harry naprawdę jest zdolny to zrobić właśnie mi. Jego usta dotknęły mojej szyi i zostawił w tym miejscu kilka mokrych, silnych muśnięć. To nie były zwyczajne pocałunki jakimi mnie kiedyś obdarowywał.
- Harry proszę przestań. - błagałam by zakończył swoje czyny, ale wszystko odwróciło się przeciwko mnie. Wymierzył mocny cios z otwartej ręki w mój policzek. Tak bardzo zapiekło. Czułam jak z moich oczu sączą się łzy. To nie jest ten Harry, którego kocham! On by mi tego nie zrobił!
Zacisnęłam oczy, gdy rozerwał pierwsze guziki mojej koszuli. Zaczął dotykał mnie po piersiach przez co coraz bardziej zaczęłam płakać i krzyczeć by mnie zostawił, ale bez skutecznie, ponieważ zakrył mi po raz kolejny usta swoimi. Po chwili poczułam jak jego ręka wędruje w dół mojego ciała. Odpiął guzik i rozsunął suwak moich jeansów, ale ścisnęłam uda ze sobą, blokując mu dostęp do najbardziej intymnych części mojego ciała. Nie zrobi tego, nie może! Harry wróć na ziemię!
- Bądź posłuszna kotku. - mruknął, po czym zaśmiał się bezczelnie i wsunął rękę pod moje spodnie, zahaczając o boczną gumkę moich majtek.
- Jesteś psycholem! Puść mnie!
- Zabawa dopiero się rozkręca, więc bądź cierpliwa.
Nagle usłyszałam mocny huk otwierających się drzwi. Szatyn oderwał się od moich ust i puścił moje nadgarstki, po czym odwrócił się. Podniosłam głowę z łóżka i ujrzałam chłopaków.
- Styles zostaw ją! Pojebało cię? Nie zrobisz jej tego! - podniósł głos Malik i razem z pozostałą dwójką ściągnęli ze mnie Harry'ego.
- Odpierdolcie się ode mnie kurwa! - wrzeszczał Styles, który próbował się wyrwać.
- Zamknij się skurwielu! - warknął Louis i razem z Zaynem wynieśli go z trudem za drzwi.
Leżałam na łóżku z odpiętą bluzką. Płakałam, nawet nie przejmując się tym, że Niall widzi mnie prawie nagą.
- Boże Vanessa, nic ci nie zrobił? - spytał opiekuńczo blondyn i przykrył mnie kocem, zamykając oczy by na mnie nie patrzeć.
- Nie wierzę, że chciał mi to zrobić! - zalałam się łzami, a Niall delikatnie mnie podniósł i przytulił.
- Już jest dobrze, nie skrzywdzi cię.
- On próbował mnie zgwałcić!
- Już nigdy tego nie zrobi, jesteś bezpieczna. - powiedział cicho, przytulając mnie jeszcze bardziej do siebie.



Od autorki: Jesteśmy już coraz bliżej zakończenia pierwszej części, a jeszcze tyle przed wami. Uważajcie, bo moja głowa jest pełna od pomysłów :D Haha, do zobaczenia :) x

4 komentarze:

  1. Jejku i znowu mam łzy w oczach :(( Ja nie wierzę, że to się dzieje naprawdę :o I po co on się naćpał ? :cc
    Czekam na next ;* /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło :o /Emilka

    OdpowiedzUsuń
  3. tym razem tak płakałam że jezu nie wierze w to czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń