15 lis 2015

Rozdział 67


*Perspektywa Vanessy*

Nie wiem czy umiałabym się pogodzić z tym co mnie spotkało. Wszystko tak jakby runęło. Moje plany na życie również. Nie chciałam mieć dziecka w taki sposób. Z jednej strony przytłaczała mnie ta myśl, że teraz zamiast korzystać z młodych lat, jestem w ciąży z chłopakiem, którego nienawidzę, ale z drugiej strony starałam się myśleć inaczej. Dobra, stało się. Nie mogę oskarżyć dziecka o coś, co wcale nie zrobiło. Są rzeczy z którymi trzeba się pogodzić. Zgodziłam się na wychowanie tego maluszka i bycie matką, więc teraz nie ma odwrotu. Nie poddam się.

Wciąż czekałam na Mirandę, która jeszcze nie wróciła z tego spotkania, a minęło już ponad trzy godziny odkąd jej nie ma. Na zabicie czasu próbowałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale niestety stanęłam na oglądaniu telewizji i przeglądywaniu dokumentów od mojego lekarza na temat rzeczy, które powinnam i nie powinnam robić w czasie ciąży.

Gdy postanowiłam pójść do kuchni zrobić coś do jedzenia, schowałam dokumenty i ruszyłam w stronę pomieszczenia. Po drodze usłyszałam dzwonek informujący, że ktoś przyszedł. Czyżby Miranda zapomniała kluczy? Otworzyłam drzwi, ale niestety zastałam kogoś innego niż myślałam.
- Cześć. - przywitał mnie pogodny uśmiech Chrisa - Przeszkadzam?
- Hej. Nie, wejdź. - machnęłam ręką, a on wszedł do środka.
- Jesteś sama?
- Tak. Miranda wyszła ze swoim przyjacielem, a ja zostałam w domu.
- Długo jej nie ma?
- Jakieś trzy godziny.
- Wow. To nie nudzisz się tu sama?
- Trochę. - odparłam i powędrowałam z powrotem do salonu, a mój przyjaciel ruszył za mną. - Co się stało, że przyszedłeś?
- Wiesz. Samemu w domu nudno, więc pomyślałem o moich przyjaciółkach, że może ich odwiedzę, ale niestety zastałem tylko jedną. - zaśmiał się - Jak się czujesz?
- Lepiej, jest dobrze. - przyznałam.
- Jestem pod wrażeniem, że nie przeżywasz tego rozstania tak jak ostatnim razem.
- Staram się być silna.
- Cieszę się. - odpowiedział, po czym nastała pomiędzy nami kilku sekundowa cisza - Emm, co masz zamiar teraz zrobić? Będziesz nadal mieszkała u Mirandy?
- Wiesz, nie chcę być cały czas problemem dla niej. Wiem, że wolałaby nie mieć mnie na głowie. Myślałam by wrócić do rodziców, ale nie wiem czy to rozsądne rozwiązanie w mojej sytuacji. Potem gdybym znalazła jakąś pracę, kupiłabym małe mieszkanie.
-  Posłuchaj. Jeśli chcesz możesz zamieszkać u mnie. To nie jest żaden problem, mam duży dom i we dwójkę się pomieścimy.
- Dziękuję, ale nie mogę. Chcę po prostu być odpowiedzialna sama za siebie.
- Cóż, rozumiem cię. - lekko się uśmiechnął.
- Chcesz może coś do picia? - spytałam.
- Jeśli to nie problem to po proszę tylko jakiś sok.
Kiwnęłam głową i udałam się do kuchni, zostawiając na chwilę przyjaciela samego. Nalałam napoju do szklanki i wróciłam z powrotem do pomieszczenia, ale zanim do niego weszłam, wpadłam na Christophera, powodując, że zawartość w szklance rozlała się na jego koszuli.
- O mój boże, przepraszam. - powiedziałam spanikowana.
- To ja przepraszam. Nie wiedziałem, że idziesz.
- Zmoczyłam twoją koszulę. - dotknęłam materiału, a on złapał mnie za nadgarstki, patrząc prosto w moje oczy.
- Spokojnie, nic się przecież nie stało. - uśmiechnął się i puścił moją rękę - Muszę ją zdjąć.
Patrzyłam jak chłopak ściąga swoją koszulę, ukazując opalony, umięśniony tors. O mój boże. Nie mogłam przestać lustrować go wzrokiem. Widok jego nagiej klatki piersiowej, wyrwał mnie totalnie z równowagi. Nigdy nie wiedziałam, że chodzi na siłownię. Ugh, Vanessa o czym ty do jasnej cholery gadasz?! Przestań się na niego gapić, bo jeszcze coś sobie ubzdura!
- Emm, ja... Mogę? - zapytałam, a on podał mi materiał.
- Co chcesz zrobić?
- Pozbędę się tej plamy. - powiedziałam i ruszyłam do łazienki, po czym zajęłam się oczyszczaniem koszuli.
- Nie musisz tego robić. - szepnął Chris tuż nad moim uchem. Poczułam jak jego naga klatka piersiowa napiera na moje plecy, a ręce były po obu stronach, oparte o zlew. Cholera.
- Ale to przeze mnie.
- Mówiłem ci już, że nic się nie stało. Wypiorę ją w domu. - ugh, dlaczego on mi to utrudnia?
Odwróciłam się w jego stronę. Był tak blisko mnie, że aż czułam się niezręcznie. Położyłam dłoń na jego rozgrzanym torsie i lekko go od siebie odepchnęłam.
- Och no tak, przepraszam. - odrzekł i odsunął się, dając mi większą przestrzeń.
- Jak wrócisz do domu jak nie masz koszuli? - zmieniłam temat.
- Mam bluzę w samochodzie, spokojnie. -  powiedział, przyglądając mi się - Wiesz, że nie musisz się przy mnie spinać?
- Tak wiem.
- Przepraszam za tamto, ja... - przerwałam mu.
- Nie wracajmy do tego. - kiwnął jedynie głową na moje słowa.
- Mogę swoją koszulę z powrotem? - podszedł do mnie, ciągle się uśmiechając.
- Jasne. - podałam mu ją.
- Tu jesteś Vanessa. - odezwała się Miranda, stojąc w progu drzwi.
- Cześć. - przywitał się Chris.
- O hej. Nie wiedziałam, że przyjedziesz.
- Tak wypadło, że dzisiaj mam wolny dzień, ale muszę się już zbierać.
- Nie zostaniesz?  Dlaczego?
- Nie mogę. Mam coś jeszcze do załatwienia.
- Och, szkoda.
- Obiecuję, że niedługo wpadnę. Do zobaczenia. - Chris przytulił Mirandę i ostatni raz na mnie zerknął, po czym wyszedł z łazienki i opuścił dom. Dlaczego on tak szybko się zmył?

~*~ 

- Oszalałaś!? - krzyknęła Miranda, kiedy weszliśmy do kuchni - Co ty wyprawiasz z Chrisem?
- Ja? Nic.
- To dlaczego stał tam bez koszuli? Wytłumaczysz mi to?
- Bo ja niosłam sok dla niego i gdy kierowałam się do salonu, wpadliśmy na siebie, przez co wylałam zawartość na jego koszulę.
- Dobre kłamstwo, aż mogłabym w nie uwierzyć. - odparła.
- Ale to prawda!
- On ci się podoba, przyznaj.
- Nie! Chris to mój przyjaciel, pogięło cię?
- To wyglądało tak jakbyście coś robili razem niegrzecznego w tej łazience.
- Nic nie robiliśmy! Ja tylko miałam zamiar zmyć tą plamę. Przysięgam!
- Dobra, uspokój się już.
- Jak możesz w ogóle uważać, że czuję coś do Chrisa? - rzuciłam oburzona.
- Vanessa po prostu mam przeczucie, że coś do niego czujesz albo dopiero się zakochujesz.
- Nigdy się w nim nie zakocham, bo jest moim przyjacielem!
- Vanessa nie wiesz tego. W każdej chwili możesz się w nim zakochać.
- Ugh! Przestań! Nigdy mnie z nim żadne uczucie nie połączy!
- Okej, już się uspokój. W ogóle zmieńmy temat. Siadaj, musimy porozmawiać. - poinformowała, wskazując na krzesło barowe.
- O co chodzi?
- O twoją rodzinę. Wiem, że boisz się powiedzieć im na temat dziecka.
- I co w związku z tym?
- Musisz im to powiedzieć teraz. Jeśli powiesz im później gdy będziesz już miała brzuszek lub oni sami się dowiedzą o tym, że jesteś w ciąży to będą źli. A teraz jak im powiesz to zniosą to lepiej.
- Co sugerujesz?
- Musisz jeszcze dzisiaj im powiedzieć.
- Nie, nie ma mowy. Nie zrobię tego.
- Przykro mi, ale już powiadomiłam twojego brata, że przyjedziesz dzisiaj.
- Jak mogłaś!? Przecież ja nie jestem gotowa na rozmowę z nimi! Dlaczego nie liczysz się z moim zdaniem!?
- Chcę dla ciebie dobrze, uwierz mi.
- Dobrze, ale to nie znaczy, że musisz się wtrącać w moje sprawy! Nie kazałam ci powiadamiać Jonathana o tym, że dzisiaj do nich przyjadę!
- Przepraszam, ale lepiej teraz załatwić to niż później.
- Co ja mam teraz zrobić? Myślisz, że to takie łatwe powiedzieć co mnie spotkało? Że jestem w ciąży z Harrym, który mnie zdradził?
- To twoi rodzice! Zrozumieją twój problem i pomogą ci!
- Ale zanim to zrobią to trochę minie, nie rozumiesz!?

~*~

Podjechałam pod swój rodzinny dom, po czym wysiadłam z samochodu. Strasznie boję się rozmowy z moimi rodzicami. Nie wiem jak zareagują na wieść, że jestem w ciąży. Podeszłam do drzwi i przełknęłam ślinę, naciskając na dzwonek. Po chwili drzwi otworzył mi mój ojciec, wyraźnie zadowolony z mojej obecności.
- Vanessa! Cieszę się, że przyjechałaś. - mężczyzna otulił mnie ramionami - Catherine, Jonathan chodźcie!
- Jak się masz tato?
- Wspaniale. Czuję się jak jakiś nowo narodzony człowiek! Firma prosperuje jak szalona! - odpowiedział i zamknął za mną drzwi.
- Cieszę się. 
- Kogo ja widzę. Czyż to nie moja młodsza siostra? - Jonathan posłał mi głupi uśmieszek i również mnie uściskał.
- Nie zgrywaj się, bo możesz oberwać. - zagroziłam mu, śmiejąc się.
- Właśnie dawno tego nie robiłaś.
- Chcesz mogę teraz.
- Dobra, nie, nie. - zaśmiał się i wszyscy wraz z
tatą weszliśmy do salonu.
- Catherine! - zawołał ojciec.
- Jestem już, jestem! - odezwała się matka, wychodząc z kuchni.
- Hej mamo. - przytuliłam ją gdy tylko do mnie podeszła.
- Przygotowałam obiad, ale jeszcze nie gotowy, więc musimy poczekać.
- Ty to zawsze wyskoczysz z jakimś obiadem.
- Mamo jeśli obiad będzie zrobiony, zawołasz nas? Chcę porozmawiać trochę z Vanessą. - spytał Jonathan.
- Jasne, idźcie dzieci.
- Mamo, przestań do nas mówić dzieci. - oznajmił trochę oburzony braciszek.
- Dobrze, moje duże dzieci. - mama zaśmiała się z naszej reakcji.
Jonathan złapał mnie za dłoń i zaprowadził do mojego pokoju. Gdy tylko otworzył pomieszczenie, zaczęłam się rozglądać, a chłopak zaś postanowi usiąść na wielkim łóżku.
- Jak tam twój narzeczony? - odezwał się, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Co mam mu powiedzieć? Prawdę? Teraz?
- Muszę ci coś powiedzieć. - usiadłam obok niego.
- Coś się stało?
- Bo ja nie jestem już z Harrym. Zerwałam zaręczyny. - przyznałam.
- Co? Dlaczego to zrobiłaś!?
- On-on mnie zdradził, Jonathan.
- Nie wierzę. To prawda?
- Tak. Nakryłam go w naszym domu z jakąś dziewczynę.
- Zabiję skurwiela gdy go tylko spotkam, przysięgam. Jak on mógł zrobić coś takiego? Przecież wy byliście tak zakochani. Wiesz, przypomniała mi się sytuacja w której to mnie zdradziła dziewczyna, pamiętasz?
- Tak. Ale teraz ja mam większy problem niż zerwanie z Harrym. Mogę ci powiedzieć?
- Jasne, że tak. Przecież jestem twoim bratem.
- Nie powiesz rodzicom? Proszę. Chcę to im powiedzieć sama.
- Dobrze, ale co?
- To trochę trudne. - odparłam.
- Spokojnie, mi możesz powiedzieć i zaufać. Nie powiem nikomu.
- No dobrze. Ja-ja jestem w ciąży.
- To tylko żart, prawda? - zatkał usta dłonią.
- Niestety nie.
- Będziesz mieć dziecko? Nie mogę uwierzyć. Harry jest ojcem? - był mocno zaskoczony.
- Tak.
- Powiedziałaś mu?
- Nie. Nie mam zamiaru mu mówić.
- Dlaczego? - spytał.
- Zniszczył mi życie, dlaczego miałabym?
- Vanessa gdybyś była na jego miejscu, chciałabyś wiedzieć o dziecku. Nie możesz mu nie powiedzieć. On jest ojcem tego dziecka.
- Nie obchodzi mnie to, że nim jest. Nie chcę by wiedział o ciąży i o tym, że noszę w sobie jego dziecko.
- Nie popieram cię. - odparł.
- Nie musisz.
- Co teraz chcesz zrobić?
- Mam zamiar powiedzieć całą prawdę rodzicom. Po to tu między innymi przyjechałam.
- Nie chcę nic mówić, ale wątpię by przyjęli tą informację tak jak ja.
- Wiem. Będą wściekli.
- Wiesz Vanessa... Do mnie to nie dociera, że będę wujkiem. - schował twarz w dłoniach, jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Cieszysz się?
- Tak, nawet nie wiesz jak. - przytulił mnie - W ogóle wiesz, który miesiąc? Byłaś już u lekarza?
- Tak, właśnie dzisiaj byłam z Mirandą i lekarz powiedział, że pierwszy miesiąc.
- Liczę na chłopczyka. - uśmiał się.
- Nie wiadomo jeszcze kto to będzie. - szturchnęłam go w ramię - Musimy już zejść na dół.
- Czemu? Mama nas jeszcze nie zawołała.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- Ja? Nieprawda. - zaprotestował.
- Prawda, ja wiem swoje. - wystawiłam mu język - Chodź, muszę im powiedzieć prawdę.
- Czekaj. - zatrzymał mnie, gdy próbowałam wstać.
- Co?
- Naprawdę jesteś gotowa?
- Tak. Teraz albo nigdy. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi.

~*~

Gdy zjedliśmy obiad, wszyscy usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy na różne tematy. Oczywiście głównym była firma taty, która ku mojemu zaskoczeniu prosperowała lepiej niż na początku kiedy wyprowadziłam się z domu. Naprawdę dużo się dowiedziałam od rodziców. Mama zaczęła więcej zarabiać jako prawnik i mieć dużo klientów, a tata to jak tata. Również dużo teraz zarabia przez to, że firma stała się sławniejsza. W ogóle cieszę się, że są szczęśliwi i im się powodzi.
- Cóż, a co u ciebie córeczko? Jak przygotowania do ślubu? - spytała mama.
- No właśnie. - spojrzałam na Jonathana, który siedział naprzeciwko mnie. Kiwnął mi głową, żebym przechodziła do rzeczy - Chciałabym wam coś powiedzieć.
- Mów skarbie.
- Nie wiem jak zacząć. - przyznałam, a tata zaczął  mi się bacznie przyglądać.
- To coś poważnego?
- W pewnym sensie tak.
- Nie denerwuj się, możesz nam powiedzieć wszystko. - uśmiechnęła się ciepło.
- Obiecujcie mi, że nie będziecie wściekli.
- Zależy co, ale postaramy się.
- Okej. - wzięłam głęboki oddech. Bądź odważna Vanessa. - Bo-bo ja nie jestem już z Harrym, zerwałam te całe zaręczyny.
- Co? O jezu, co się stało?
- Co on ci zrobił? - przemówił mój ojciec.
- Ha-harry mnie zdradził. - odpowiedziałam, a moja mama patrzyła we mnie zaskoczona. Ojciec natomiast był zły.
- Obiecałem, że jak zrobi ci krzywdę to mu coś zrobię i dotrzymam słowa. - oznajmił i wstał z fotela, ale powstrzymałam go.
- Proszę tato, nie rób nic. - był zły, widziałam to w jego oczach. Zresztą mogłam się spodziewać.
- Złamał ci serce, Vanessa! Nie mogę pozwolić na takie rzeczy! Powierzyłem mu cię, a on tak po prostu to zaprzepaścił. To nie w porządku, rozumiesz!? Tak się nie traktuje kobiet!
- Proszę usiądź. Muszę coś ci jeszcze powiedzieć.
- Co!? Może mi jeszcze powiesz, że jesteś w ciąży z tym palantem?! - krzyknął, a ja zamarłam. Co teraz? Co mam powiedzieć? - Czemu nic nie mówisz?
- Bo-bo to prawda tato. - usiadłam z powrotem i zakryłam twarz w dłoniach.
- To prawda? Jesteś w ciąży? - zapytała mama totalnie zszokowana.
- Tak! Jestem w ciąży właśnie z nim! Z mężczyzną, który mnie zdradził! - zalałam się łzami. Ojciec stał sparaliżowany co chwila patrząc na matkę.
- Nie mogę w to uwierzyć. - moja mama wyglądała tak jakby zaraz miała się rozpłakać. Przyglądała mi się, gdy ja na marne wycierałam łzy - Córciu tak nam przykro. - usiadła obok mnie.
- Zabije sukinsyna! Przysięgam, że zapłaci za to co zrobił mojej córce! - wrzasnął ojciec i znów ruszył w stronę drzwi, ale tym razem to Jonathan go zatrzymał.
- Uspokój się tato. - odrzekł.
- Zejdź mi z drogi synu! Muszę bronić swojej córki! Zobacz co jej zrobił! Zobacz do jakiego stanu ją doprowadził!
- Rozumiem, ale nic nie zdziałasz w tej sytuacji!
- Znajdę go i zabiję! Nie pozwolę by ktoś tak traktował moją córkę!
- Dość Robert! Zostajesz! - mama podniosła głos.
- Catherine nie rozumiesz tego co jej zrobił? Zrobił jej dziecko i na dodatek jeszcze zdradził! Tak postępuje prawdziwy mężczyzna?!
- Rozumiem cię, ale teraz twoja córka płacze, bo to ona ma problem! Będzie mieć dziecko, zostanie matką! Potrzebuje nas! Dochodzi to do ciebie do cholery!?
- Najpierw on musi zapłacić za to co jej zrobił. - mój ojciec był naprawdę wściekły. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
- Tato, posłuchaj się mamy! - przemówił mój brat.
- Co mam zrobić? Zostawić tak tą sprawę?! Każdy musi zapłacić za swoje czyny!
- Tato... - wyszeptałam, a mama podała mi chusteczki. Jonathan zaś usiadł po mojej drugiej stronie.
- Słucham córeczko. - klęknął przede mną.
- Noszę w sobie twoją wnuczkę lub wnuka. Musisz się pogodzić z tym co się stało.
- Jak mam się pogodzić z tym, że ten palant cię skrzywdził? Vanessa, on zachował się jak szczur. Powierzyłem mu swój skarb, swoją własną córkę za którą oddałbym życie, a on tak po prostu zniszczył ci życie, więc dlaczego nie chcesz bym do niego poszedł?
- To dziecko jest jego, on jest ojcem, ale nie chcę by się o tym dowiedział.
- Co? Zwariowałaś?
- Nie. To jest najlepsze rozwiązanie. Jeśli mu powiem to będę musiała patrzeć na niego do końca życia, a nie chcę tego.
- To nierozsądne Vanessa.
- Wiem, ale tak będzie najlepiej. Proszę uszanuj moją decyzję. Dziecko to nie jest koniec świata, tato. Poradzę sobie z tym.
- Obiecujesz? - widziałam, że powstrzymywał płacz.
- Tak, obiecuję. Zrobię wszystko by moje dziecko miało dobrze.
- Jesteś taka dzielna. - powiedział, po czym bardzo mocno mnie przytulił.

 *Perspektywa Harry'ego*

Nie mogłem wyrzucić Vanessy z głowy ani na moment. Ona tak po prostu przejęła moje myśli. Potrafiła mnie rozkochać w tak krótkim czasie. Ale wciąż nie mogłem pojąć tylko jednego. Dlaczego ja stałem się taki słaby przez miłość? Przecież to nie jestem prawdziwy ja, nie byłem taki. Dlaczego taka osoba jak ona zmieniła moje życie? Jak potrafiła to zrobić? Gdyby przed poznaniem Vanessy, ktoś mi powiedział, że się zakocham to bym go wyśmiał. Nigdy nie myślałem, że się zakocham do takiego stopnia, że będę miał obsesję.

Teraz jestem człowiekiem pozbawionym uczuć. Staram się zapomnieć o tych wszystkich wspomnieniach, które przeżyłem z Vanessą. Robię to co powinienem zrobić już dawno, odkąd Vanessa ode mnie odeszła. Za te wszystkie krzywdy, które wyrządziłem ludziom to jest teraz moja kara. Bycie samotnym. Nie zasługuję na nią. Nigdy tak naprawdę nie zasługiwałem. Krzywdziłem ją od każdej możliwej strony. To ja zesłałem na nią same zło. Mogła przeze mnie zginąć. Nie mogę pozwolić na to wszystko ponownie. Jeśli ona nie chce mnie w swoim życiu to po co mam się w nie pchać na siłę? Dałem jej wolną rękę by zadecydowała. Wybrała opcję bym od niej odszedł, pozostawił w spokoju i wreszcie zajął się swoim życiem. I tak zrobię. Wyjadę z miasta i zacznę żyć tak jak powinienem. Po co martwić się o kogoś dla kogo nie jesteś już ważny?

Od ponad pół dnia przesiaduję w piwnicy, gdzie przechowuję wszystkie bronie. Mam tu również specjalną strzelnicę, która pozwala mi się wyżyć na różnych rzeczach. Strzelałem ile się dało w kartonowe postacie, przez co powstawały dziury. Co kilka minut, wypróbowywałem inne pistolety oraz karabiny by sprawdzić jak strzelają.

Gdy wziąłem do ręki nowy pistolet i zacząłem strzelać, poczułem na ramieniu czyjąś rękę przez co się odwróciłe, gotowy by wymierzyć cios.
- Hej, hej odłóż tą broń! Chyba nie chcesz zabić swojego najlepszego przyjaciela. - odezwał się Louis, który nawet nie wiem kiedy tu wszedł.
- Po co tu przyszłeś? Żeby znów wmawiać mi, że nie powinienem wyjeżdżać? - zakpiłem i znów powróciłem do strzelania w jeden z kartonów.
- Posłuchaj mnie Styles. - zaczął - Myślałem nad twoją decyzją na temat tego wyjazdu.
- I co?
- Być może zbyt pochopnie zareagowałem, przepraszam. Byłem po prostu zły na to co powiedziałeś. Ale Hazz musisz wiedzieć, że mamy tutaj interesy o które trzeba zadbać.
- Co z tego? Przecież równie dobrze możecie wy się nimi zająć.
- A ty? Masz zamiar zerwać gang?
- Nie. Chcę go zawiesić.
- Tyle co zrobiliśmy dla tego gangu, ty teraz chcesz się poddać? Styles dlaczego? Przez Vanessę? Wyjeżdżasz, bo chcesz o niej zapomnieć. Myślisz, że gdy to zrobisz to wszystko się zmieni? Że przestaniesz do niej czuć uczucie, które nigdy już nie będzie przez nią odwzajemnione?
- Tak, tak myślę! Możesz nazwać mnie idiotą, chujem czy czym kolwiek, ale postanowiłem już i zdania nie zmienię! Po prostu nie mogę tu być i zrozum to!
- Jesteś uwięziony pomiędzy tym co czujesz, a tym co wypada zrobić. Zawsze wybieraj to, co sprawia, że możesz być szczęśliwy. Chyba, że chcesz by szczęśliwi byli wszyscy oprócz ciebie.



Od autorki: Cześć :) Chciałabym jeszcze raz przeprosić za problemy dotyczące rozdziału. Wiem, że każdy oczekiwał, że pojawi się on w sobotę, ale niestety wczorajszy dzień był dla mnie naprawdę trudny, przez co nie umiałam skupić się na pisaniu. 
Pod wczorajszą informacją, pojawił się trochę niemiły komentarz. Każdy z was musi mnie zrozumieć, że ja nie jestem robotem. Mam dni w których siedzę przed laptopem godzinami by napisać rozdział i po prostu nie mogę. Jestem człowiekiem lojalnym, który dotrzymuje słowa. Jak widzicie rozdziały staram się dodawać w miarę szybko jak tylko mogę. Niektóre pisarki, dodają naprzykład rozdziały raz na miesiąc i nikt nie ma z tym problemu, więc proszę nie zarzucajcie mi, że prowadzę bloga źle. Rozdziały pojawiają się co tydzień (czasami co dwa) i to jest źle? Powinniście się cieszyć, że rozdziały tak są dodawane. Wkładam dużo czasu w ten blog, mój weekend spędzam tylko przy nim. Czasami chciałabym mieć czas dla siebie, ponieważ przez szkołę go nie mam. Zrozumcie, że każdy ma swoje problemy. 

Dziękuję każdemu, kto pomimo tego nadal tu jest i czyta to opowiadanie.
Będę starała się dotrzymywać danych terminów.
Pozdrawiam i do następnej soboty :) x 




8 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się takimi komentarzami :) Nie warto:) Rozdział jak zawsze wyszedł Ci super;** /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Michelle super opowiadanie,zarabisty czekam na nexta... Nie przejmuj sie tym komentarzem który tez widziałam !!!! Palanty które cie nie rozumieją ciekawe jakby im bylo gdyby przyszlo im to pisac xd xd xdpikny !!! ////kleo

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było czekać xd nie przejmuj się tym komentarzem, ja w Ciebie wierzę :* weny, czekam na next //Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział już się nie mogę doczekać następnego ;) / Emilka

    OdpowiedzUsuń