*Perspektywa Harry'ego*
Wiecie jak to jest, gdy nie możesz przestać o czymś myśleć? Czasami jest to nowa znajomość, piękna dziewczyna czy jakieś kłopoty. Ale co, gdy twoją głowę zaprzątają miliony czarnych scenariuszy?
Nerwowo chodziłem po szpitalnym korytarzu w tę i z powrotem, cholernie się martwiąc oraz na dodatek denerwując. Na butach, miałem jakieś przeklęte gówno, które zwykle zakłada się w tego typu miejscach, żeby uzyskać higienę.
Wciąż nie dochodziła do mnie myśl, że Gemma została postrzelona. Próbowała mnie obronić przed strzałem Thomasa, a sama oberwała. Boże, dlaczego ona wpadła na tak głupi pomysł by mnie obronić? Przysięgam, że nie daruję sobie tego, jeśli ona nie przeżyje. Nie może mnie teraz zostawić, nie w taki sposób jaki Danielle to zrobiła. Nie chcę stracić swojej jedynej siostry, którą tak bardzo kocham i z którą przez tyle lat wreszcie nawiązałem kontakt po tragicznym przeżyciu jaki dotknął całą naszą rodzinę. Po prostu nie mogę dać jej umrzeć. Straciłem ojca, nie mogę stracić i jej.
Łzy zaczynały palić moje powieki, więc szybko przetarłem oczy. Spojrzałem na matkę, która bezradnie siedziała na szpitalnym krześle w kolorze jasnego odcienia niebieskiego i płakała, zakrywając swoją twarz rękami, które były oparte na jej kolanach. Płakała cały czas i nie przestawała, odkąd przywieźliśmy moją siostrę tutaj. Wystarczająco dużo złego przeszła w swoim życiu, dlatego nie mogę pozwolić by kolejny raz cierpiała bez stratę bliskiej osoby.
Gdybym mógł przestać udawać silnego emocjonalnie, rozpłakałbym się tutaj. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego. Dlaczego tak bardzo ważne dla mnie osoby, cierpią i to przeze mnie i moje problemy? Dlaczego Bóg odbiera mi ludzi, których kocham? Ojciec, Danielle, kto będzie następny? Gemma? Nie. Nie jestem gotowy na kolejną śmierć i kolejny pogrzeb. To za dużo.
Oparłem się o białą ścianę, czekając aż wreszcie ktoś się tu pojawi i poinformuje nas o stanie mojej siostry. Oboje wraz z matką czekaliśmy na to, aż przewiozą Gemmę z sali operacyjnej do odpowiedniego pokoju. Szczerze to nigdy nie przepadałem za atmosferą szpitali. Biel ścian, sterylna czystość, szelest ochraniaczy na buty i zielonych peleryn. Powietrze pachniało chemią, tłumiącą rdzawy zapach krwi. Gdzieś w oddali słychać było miarowe pikanie aparatury. I… płacz.
Tak. Płacz był niezłym podsumowaniem szpitala.
Odgarnąłem włosy z czoła, a z mojej piersi wyrwało się ciężkie westchnienie.
- Ile to jeszcze potrwa - zapytałem łamiącym się głosem sam do siebie.
Rozglądałem się po plastikowych krzesełkach i przeszklonych drzwiach. Wciąż miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Zawsze tak powiadałem gdy działy się sytuacje, których za wszelką cenę nie chciałem.
Odczuwałem przeklęty ból gdy obserwowałem płaczącą kobietę, która ani razu się jeszcze do mnie nie odezwała odkąd czekamy na tym cholernym korytarzu. To było nie do zniesienia. Starałem pozbyć się tego okropnego poczucia winy oraz wyrzutów sumienia, jednak dobrze wiedziałem, że nie uda mi się tego zrobić. Od lat się z tym zmagam i do końca życia już będę.
Zebrałem się z myślami i podeszłem do matki, która gdyby tylko mogła, oddałaby życie za mnie oraz Gemmę. Zrobiłaby to, zawsze nam to powtarzała.
Niepewny kucnąłem przed nią i położyłem dłoń na jej kolanie.
- Mamo - szepnąłem na co wzdrygnęła się na spokojny ton mojego głosu - Proszę, spójrz na mnie - nie posłuchała - Chcę byś ze mną porozmawiała, proszę.
- O czym ty chcesz teraz do cholery rozmawiać, Harry!? - krzyknęła, podnosząc swój wzrok na mnie. Jej oczy były zaszklone od płaczu - To wszystko twoja wina!
- Mamo proszę nie podnoś głosu. Jest późno w nocy, a po drugie jesteśmy w miejscu publicznym.
- Nie obchodzi mnie to i nie zmieniaj tematu! To ty sprowadziłeś nieszczęście na Gemmę! To przez ciebie ona tu jest! - odepchnęła mnie od siebie.
- Nie przewidywałem tego, że mnie obroni. Nie chciałem by stała jej się jakakolwiek krzywda.
- Ale stała się! Została postrzelona Harry, rozumiesz? Postrzelona!
Zanim próbowałem odpowiedzieć, rozmowę przerwał nam dźwięk windy. Po chwili metalowe drzwi rozsunęły się. Trzy kobiety, pracujące tutaj jako pielęgniarki, prowadziły szpitalne łóżko na którym od razu rozpoznałem Gemmę. Rodzicielka automatycznie podniosła się z krzesła i podbiegła do położnych.
- Czy z nią wszystko w porządku? Proszę mi powiedzieć - mówiła błagającym do nich tonem.
- Państwo są kimś z rodziny dziewczyny? - spytała jedna z nich.
- Tak, jestem jej matką, a to mój syn.
- Dobrze, proszę poczekać. Zaraz przyjdzie lekarz, wszystko państwu powie - odpowiedziała, po czym otworzyła jeden z pokoi i wszystkie trzy wprowadziły łóżko do środka.
- Czy długo będziemy musieli czekać, aż doktor się tutaj pojawi? - odezwałem się tym razem ja.
- Wydaję mi się, że nie. Cierpliwości, proszę zachować spokój - blondynka w białym fartuchu uśmiechnęła się do mnie ciepło i opuściła pomieszczenie wraz ze swoimi koleżankami.
Spojrzałem na nieruchomą, całkiem bladą Gemmę. Była podłączona do tych wszystkich różnych urządzeń, których nawet nazw nie znałem. Kobieta, którą nazywałem matką, bez zastanowienia, podeszła bliżej swojej córki. Chwyciła krzesło stojące nieopodal i usiadła obok niej, biorąc jej małą dłoń w swoją. Trzęsła się, próbując opanować oddech. Łzy stanęły ponownie w jej oczach, za wszelką cenę starając się je powstrzymać.
Uważnie przyglądała się Gemmie, próbując zrozumieć dlaczego się nie budzi. Co jakiś czas obserwowała jedną z maszyn, która wskazywała bicie serca ciemno blondwłosej dziewczyny. Ona żyła. Ona była z nami wśród żywych. Próbując opanować oddech, stanąłem przed łóżkiem siostry i podziękowałem w ciszy Bogu, że pozwolił jej żyć i że nie zabrał mi jej. Wiem, że to wszystko nie powinno się zdarzyć i wiem, że ona nie powinna tu teraz leżeć i cierpieć.
- Państwo Styles? - spytał mężczyzna w okularach i białym fartuchu, wchodząc do pokoju w którym się znajdowaliśmy. W dłoni trzymał kartotekę pacjenta oraz jakiś dokument.
- Tak to my - odpowiedziała moja matka, odwracając na chwilę wzrok od córki.
- Witam. Nazywam się doktor Carlise i będę opiekował się Gemmą - podał dłoń kobiecie w celu przywitania się oraz później mi - Cóż, mam dla państwa wieści dobre oraz także złe na temat zdrowia pacjentki. Od której mógłbym zacząć?
- Może na początek od tej dobrej? - zaproponowałem.
- Dobrze. A więc dobra wieść jest taka, że Gemma żyje. Udało nam się bez problemów usunąć kulę postrzałową podczas operacji - odpowiedział. Zauważyłem jak matka odetchnęła z ulgą na to co powiedział lekarz, zresztą ja również.
- Całe szczęście - lekko uśmiechnęła się rodzicielka - A jaka jest ta zła wieść?
- Pomimo iż udało nam się usunąć kulę, która spowodowała ranę postrzałową klatki piersiowej dziewczyny, w trakcie konsultacji chirurgicznej, drugi lekarz stwierdził uszkodzenie rdzenia kręgowego oraz jamy opłucnowej. Jest to poważny problem, który wymaga sporo czasu by móc się go pozbyć. Będziemy musieli zrobić kilka operacji, ale niestety dopóki pacjentka się nie obudzi, nie możemy zrobić nic.
- A kiedy ona się obudzi? - odezwałem się.
- Cóż, pańska siostra zapadła w tak zwaną śpiączkę, więc nie jesteśmy w stanie dokładnie powiedzieć kiedy. To może nastąpić w każdej chwili.
- Czy te uszkodzenia, które ma moja córka są groźne? - spytała kobieta.
- Nie będę państwa okłamywał, ponieważ to bardzo poważny problem. Uszkodzenia niestety są bardzo niebezpieczne. Gdy rdzeń kręgowy zostanie uszkodzony, człowiek na zawsze traci czucie i możliwość poruszania się, jednak jedyną szansą jest operacja. Jeśli chodzi o uszkodzenie jamy opłucnej, może ona doprowadzić do przerostu mięśni prawej komory serca, tak zwanego serca płucnego lub niewydolności oddechowej, a dalej do śmierci.
- Chce pan powiedzieć, że jeśli nie wyleczy się tego jak najszybciej, ona umrze? - zapytałem, zerkając co jakiś czas na matkę, która po tym co usłyszała, miała ochotę się rozpłakać. Mogłem to poznać po jej oczach.
- W pewnym sensie tak, ale na razie proszę nie panikować. Dopóki stan pacjentki jest stabilny, nic jej nie grozi. Jesteśmy podłączeni z tymi wszystkimi maszynami, więc jeśli coś będzie się pogarszać, będziemy od razu wiedzieli.
- Dziękuję panie doktorze za wszystko i za tą operację - odparła moja matka, a mężczyzna jedynie kiwnął głową z uśmiechem.
- Naprawdę bardzo przykro mi oto co spotkało Gemmę. Będę się starał ją uratować i nie pozwolić by doszło do poważniejszych problemów. Na ten moment proszę nie dotykać żadnych z tych maszyn i być ostrożnym w stosunku do dziewczyny - oznajmił na co oboje kiwnęliśmy głowami - Zostawiam państwu także formularz do wypełnienia. Przyjdę po niego jutro rano. W razie jakichkolwiek problemów, proszę od razu powiadomić pielęgniarki.
- Dobrze. Jeszcze raz bardzo dziękujemy.
- A i proszę nie tracić nadziei. Będzie dobrze - pocieszył nas.
- Przepraszam jeszcze panie doktorze. Czy mogłabym zostać tutaj dzisiaj na noc?
- Oczywiście tylko najpierw proszę powiadomić o tym pięlegniarki - posłał uśmiech, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Usiadłem na kanapie pod ścianą, obserwując moją rodzicielkę. Wiem co teraz odczuwa. Sam źle się czuję z tym z czym teraz musi zmagać się Gemma. To miałem być ja. To ja miałem tu teraz leżeć w śpiączce i to ja miałem walczyć o życie. Ale to wszystko spadło na nią. Gdybym wiedział, że mnie uratuje, nie pozwoliłbym jej na to. Nie pozwoliłbym jej cierpieć, ale w tamtym momencie nie mogłem zrobić nic. Nie byłem świadomy tego, że ktokolwiek będzie chciał mnie obronić przed strzałem. Ona po prostu nie chciała mnie stracić. Nie chciała stracić swoje jedyne rodzeństwo jakie ma. Swojego jedynego brata, który pomimo iż zrobił jej dziurę w sercu, pozostawiając własną rodzinę, nadal go kocha. Jestem dla niej ważny, tak samo jak ona dla mnie.
Przeniosłem wzrok na swoje buty, próbując ukryć łzy jakie starałem się powstrzymywać. Naprawdę nie chcę tracić swoich bliskich w taki sposób jaki Liam stracił Danielle. Nie zniosę tym razem kolejnego bólu. Kiedyś nigdy nie przejmowałem się ludźmi, których zabijałem i nigdy nie miałem dla nich sumienia. Pamiętam tego bogatego typka, którego wraz z chłopakami napadłem w domu i zabiłem by tylko odebrać mu cały majątek. Pamiętam też tą niewinną dziewczynę, którą Zayn zgwałcił, a później zabił oraz także jej ojca, którego sam zabiłem.
Teraz, tak jakby coś się zmieniło. Wciąż czuję w sobie złość, chęć zabicia kogoś, ale to tylko pojawia się, gdy mam do czynienia z własnymi wrogami lub z osobami, którzy próbują skrzywdzić moich bliskich. Czuję, że jestem innym człowiekiem niż wtedy kiedy poznałem Vanessę. Zmieniłem się, ale nie potrafiłem się do tego przyznać. Teraz wreszcie zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę się ze mną dzieje. Uczucia, które w sobie nosiłem jeszcze przed śmiercią ojca, wracają. Czuję jak dobro pod jakimś względem wraca do mnie, odkąd zdałem sobie sprawę co przez nieodpowiednie kroki, mogę stracić. Wiem teraz o co chce walczyć. Bezpieczeństwo mojej rodziny oraz bliskich jest dla mnie w tym momencie najważniejsze.
- Harry - odezwała się moja matka, odwracając głowę w moją stronę i dokładnie lustrując mnie wzrokiem, którego w jakiś sposób nie umiałem tym razem rozszyfrować - Kim ty jesteś? - spojrzałem na nią zaskoczony jej pytaniem - Kim jesteś i kim był ten facet, który postrzelił Gemmę! - podniosła głos, posyłając mi nieprzyjemne spojrzenie - Co przede mną ukrywasz, Harry!?
- Mamo to co ode mnie wymagasz, jest trudne do powiedzenia.
- Co jest do jasnej cholery trudne dla ciebie!? Powiedzenie mi prawdy!? - stanęła na nogi i zrobiła kilka kroków w moją stronę - Odpowiedz mi! Kim ty jesteś!
- Naprawdę chcesz wiedzieć kim jestem!? Kim się stałem!? Chcesz wiedzieć jaki był dokładny powód dla którego uciekłem od was!? - tym razem to ja podniosłem głos.
- Chcę wiedzieć wszystko co przed nami ukrywasz i o czym mówił ten facet przez którego Gemma tu teraz jest!
- Dobrze! - wyrzuciłem ręce w powietrze - Powiem ci! - podniosłem się, stając naprzeciwko niej - Powiem ci całą prawdą, którą przed tobą ukrywam przez te całe pieprzone lata, ale chcę byś zachowała spokój - oznajmiłem łagodnym już głosem - Czy pamiętasz ten dzień w którym trafiłem do więzienia za zabicie dziewczyny?
- Tak, pamiętam. Wtedy ojciec wpłacił za ciebie kaucję, po kilku dniach.
- Dokładnie - odparłem - Gdy jej brat, ten który postrzelił Gemmę, dowiedział się o tym, że zabiłem jego siostrę, za wszelką cenę próbował wsadzić mnie do paki, co mu się udało. Później kiedy dowiedział się, że jestem na wolności po przez wpłacenie kaucji przez mojego ojca, wściekł się. Nie chciał by morderca, który zabił jego siostrę, znów był w mieście. Dlatego postanowił podejść mnie od innej strony. Tej, która spowoduje u mnie podobny ból jaki on czuł. To właśnie on zabił ojca. Zrobił to w ramach zemsty.
- O mój boże - kobieta zamknęła usta dłonią, a po chwili zacisnęła oczy by powstrzymać łzy, które i tak nie udało jej się zatrzymać - Powiedz, że to nie prawda! On nie mógł być zamordowany! Przecież policja powiedziała mi, że to było samobójstwo!
- Policja was oszukała! Nie mogli wam powiedzieć prawdy, a wiesz dlaczego? Ponieważ im nie kazałem. Nie chciałem byście to wiedzieli.
- Czyli przez cały ten czas okłamywałeś nas? Jezusie, jak mogłeś! Harry jesteśmy rodziną! Rodziny nie powinno się okłamywać!
- Musiałem to zrobić dla waszego dobra, nie miałem wyjścia.
- Dla naszego dobra!? Myślałeś, że to będzie dla nas dobre!? Okłamywanie nas?! - odsunęła się ode mnie.
- Mamo zaufaj mi, nie chciałem.
- Ale to zrobiłeś! Kim w ogóle jesteś Harry!
- Byłem zabójcą, ale skończyłem z tym. Jedynym powodem dla którego was zostawiłem był Thomas. Nie chciałem by i wam stała się jakakolwiek krzywda. Nie mogłem pozwolić by odebrał mi was, dlatego wyjechałem. Chciałem zacząć normalnie żyć, ale nie potrafiłem bez was i ojca.
- Nie wierzę. Nie wierzę, że tak potrafiłeś się zmienić Harry. Myślałam, że przez śmierć tej dziewczyny, nauczyłeś się czegoś, ale myliłam się. Miałam nadzieję, że wychowałam cię na dobrego i lojalnego mężczyznę, a ty nas zawiodłeś. Przez te wszystkie lata przez ciebie żyłam wraz z Gemmą w kłamstwie, będąc pewna, że mój mąż zginął po przez samobójstwo. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego nas tak okłamałeś? Zasługiwaliśmy na prawdę! Sprowadzasz na naszą rodzinę same zło! Przez zabicie tej dziewczyny, rozpętałeś piekło. Ten mężczyzna będzie się gniewał do końca życia za to, nie przewidziałeś tego?
- Wiem, że zrobiłem źle. Zabijając tą dziewczynę popełniłem błąd, ale to był tylko przypływ emocji. Nie miałem zamiaru jej nigdy skrzywdzić.
- Wyjdź Harry - powiedziała nagle, patrząc mi prosto w oczy - Powiedziałam wyjdź! Nie chcę cię tu widzieć! Okłamałeś nas, nie zasługujesz teraz nawet na bycie w tym pokoju gdzie leży twoja postrzelona siostra! To co jej się przytrafiło jest tylko i wyłącznie twoją winą! Przez twoje cholerne problemy jakie na nas nasłałeś!
- Naprawdę myślisz, że byłbym zdolny do pozwolenia Gemmie umrzeć? Myślisz, że mi nie jest z tym źle, że ona tu jest? To nie jest moja wina, że została postrzelona i do jasnej cholery nie wymawiaj mi tego! Próbowała mnie obronić przed strzałem. Nie chciała bym ją zostawił, rozumiesz? Nie chciała pozwolić mi umrzeć! A wiesz dlaczego? Bo mnie kocha i jestem jej jedynym bratem, którego ma oraz na którym zawsze może polegać, ale ty i tak nigdy tego nie zrozumiesz. Już zawsze będziesz zaślepiona tym co zrobiłem w przeszłości i jak bardzo was tym skrzywdziłem. Nie jestem magikiem. Nie potrafię cofnąć czasu i zmienić bieg wydarzeń, ale gdybym mógł zrobiłbym to. Uwierz mi straciłem kilka miesięcy temu bliską przyjaciółkę. Jej śmierć nie była dla mnie łatwa. Kilka tygodni później straciłem Vanessę, kobietę, którą tak bardzo kocham i która jest dla mnie wciąż ważna. Opuściły mnie jedne z najważniejszych dla mnie osób, więc nie pozwolę by teraz i Gemma mnie zostawiła. Wmawiaj sobie co chcesz, możesz mi wypominać moje błędy do końca życia, ale nie zmienisz tego co się stało. Zrozumiem, jeśli nie chcesz mieć w domu syna mordercy i zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie już znać - odpowiedziałem, na co kobieta posłała mi zdziwione spojrzenie - Pójdę już, ale zanim to zrobię coś ci jeszcze powiem. Ludzie zdają sobie sprawę co w życiu złego popełniają oraz jakie błędy robią. Jednym z nich jestem właśnie ja. Przez to, że potrafię ranić ludzi, pozwoliłem Vanessie odejść. Najważniejszej osobie jaką miałem. Przez całe życie uczę się jak móc normalnie i szczęśliwie żyć, ale to nie jest łatwe, gdy masz na głowie znacznie większe problemy, które ciągnął się za tobą, zarazem powiększając się. Wpakowałem się w niezłe gówno i dobrze zdaję sobie z tego sprawę, ale nadejdzie taki czas, że wszystkie moje problemy zniknął, ulotnią się i zostanę sam, a wiesz dlaczego? Bo jeśli nie zdążę ich zniszczyć, one zniszczą to na czym mi najbardziej zależy - odparłem.
Podeszłem do łóżka Gemmy i delikatnie przyłożyłem swoją dłoń do jej zimnego, bladego policzka. Była piękna pod każdym względem. Nawet pomimo tego iż leżała tutaj, całkowicie pogrążona w śpiączce.
- Obiecuję ci siostrzyczko, że wszystko będzie dobrze. Przezwyciężysz to - szepnąłem, później przenosząc swój wzrok na matkę, która stała jak słup, jakby oszołomiona moimi czynami oraz słowami - Przyjdę tu jutro - poinformowałem, po czym otworzyłem drzwi wejściowe i wyszedłem z pokoju.
Było ciemno, przez co zorientowałem się, że dochodziła północ. Lekkie światło szpitala oświetlało korytarze ziejące pustkami o tej godzinie. Jedynie co jakiś czas przechadzało się kilka pięlęgniarek, które czuwały nad pacjentami.
Pchnąłem drzwi wyjściowe, wychodząc na zewnątrz gdzie od razu poczułem zimny podmuch wiatru. Nigdy nie lubiłem ponurego klimatu Anglii. Pomimo iż się tu urodziłem, zawsze wolałem rozpocząć dzień gdy rankiem na niebie świeciło słońce i pobudzało cię, dając energię.
W chwili gdy znalazłem się przy samochodzie mamy, otworzyłem go i wsiadłem. Oparłem ręce o kierownice, zasłaniając tym samym twarz dłońmi. Czy jest jakaś szansa przez co będę szczęśliwy? Czy moje problemy się skończą? Jeśli tak to kiedy? Dlaczego tyle pytań chrząka się po mojej głowie, a na żadne nie umiem odpowiedzieć?
*Perspektywa Vanessy*
Właśnie dzisiaj zorientowałam się, że minęło dwa miesiące odkąd noszę w sobie mojego maluszka. Chciałabym poznać wreszcie czy to chłopiec czy dziewczynka, ale wiem, że do poznania prawdy muszę czekać jeszcze ponad miesiąc aż pojawię się na wizycie u mojego lekarza. Co tydzień stałam i obserwowałam w lustrze jak rośnie mój brzuszek. Teraz był już on widoczny. Cieszyłam się, że ciąża przebiega dobrze bez żadnych problemów. To jest teraz dla mnie najważniejsze. By moje dziecko było zdrowe.
W chwili kiedy kończyłam zamiatać w kuchni, zadzwonił dzwonek. Odłożyłam miotłę i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy tylko je otworzyłam, zdziwiłam się obecnością osoby z którą już dawno nie miałam okazji rozmawiać.
- Hej - przywitał mnie szeroki uśmiech Ashtona.
- Em, cześć - odwzajemniłam uśmiech - Cóż za miła niespodzianka.
- Wybacz, że tak bez zapowiedzi, ale nie mam twojego numeru. Musiałem podpytać chłopaków o twój adres domu rodzinnego.
- Nigdy im nie mówiłam swojego adresu, więc skąd wiedzieli?
- Nie wiem, może od Harry'ego - odparł, przekraczając próg mieszkania.
- Możliwe - westchnęłam i zamknęłam za nim drzwi - Masz może na coś ochotę? Kawę, herbatę?
- Jeśli to nie problem to po proszę jedynie kawę.
- Dobrze to chodźmy do kuchni - zaprowadziłam gościa do pomieszczenia, po czym chłopak usiadł na przy stole.
- Cóż to tak mieszkasz - odezwał się, kiedy w tym samym czasie postawiłam czajnik na wodę - Mieszkasz tu z kimś?
- Tak, ale teraz przez kilka dni będę tutaj sama z bratem, ponieważ nasi rodzice wyjechali dzisiaj rano w delegację do Hiszpanii.
- O. To czym twoi rodzice się zajmują?
- Mój ojciec ma firmę architektoniczną, a mama pracuje w kancelarii. Jest prawnikiem.
- I oboje polecieli razem?
- Tak, ponieważ moja mama jest także współwłaścicielem firmy.
- Och, rozumiem. A ty pracujesz?
- Ja? Teraz niestety nie, ale szukam czegoś.
- Nie pomyślałaś o tym, że możesz pracować w firmie swoich rodziców? Na pewno znalazłoby się dla ciebie jakieś łatwe zajęcie, pomimo niedoświadczenia w takich sprawach jak architektura.
- A wiesz? Nawet nie wpadłam na to. Zresztą to nie jest taki zły pomysł. Porozmawiam o tym z ojcem.
- I nie musisz już szukać pracy - uśmiał się.
- Masz rację.
- Vanessa - niepewnie zaczął - Wiem, że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale ja chciałbym trochę poruszyć ten temat. Dowiedziałem się o tym co zrobił Harry i jest mi przykro, że tak się zachował w stosunku do ciebie.
- Nie mówmy o tym, proszę - oznajmiłam, nawet na niego nie patrząc - Ile cukru dajesz?
- Dwie łyżeczki - odpowiedział - Przyszłem tu, bo muszę ci coś powiedzieć. Coś, czego na pewno nie dowiesz się od chłopaków, ale najpierw chcę z tobą porozmawiać.
- Tu nie ma o czym rozmawiać. Harry i ja to skończony rozdział. Nie obchodzi mnie już on.
- Wiem, że jesteś zła na niego, ale musisz wiedzieć, że każdy w życiu popełnia błędy, prawda? On też. Zrobił coś, co cię zraniło, ale dla niego byłaś wszystkim co miał.
- Nie usprawiedliwiaj go - jęknęłam.
- Vanessa proszę. Prawda jest taka, że ty nadal go kochasz i sens w tym, że on ciebie też. Oboje pragniecie siebie nawzajem.
- Ashton nie mieszaj się w to. Nie utrzymuję z Harrym kontaktu już od miesiąca i nie mam zamiaru go nawiązywać. Rozumiem, że wy wszyscy chcecie dla niego jak najlepiej po tym co przeszedł, ale ja nie będę waszym rozwiązaniem w tej sytuacji i nie próbujcie mieszać mnie w coś co jest z nim związane.
- Rozumiem cię, naprawdę rozumiem, ale ja po prostu staram się byś zmieniła do niego nastawienie. Harry nie chce cię stracić. Wiesz dobrze o tym, że jesteś dla niego najważniejsza. Naprawdę myślisz, że od tak zapomni o tobie?
- Musi, przecież nie może przez całe myśleć tylko o mnie - wstałam z krzesła by wyciągnąć z szafki czekoladowe ciasteczka - Nie chcę go już po prostu znać. Nie mogę utrzymywać kontaktów z kimś, kto mnie skrzywdził.
- On nie miał zamiaru cię skrzywdzić.
- Aha, czyli uważasz, że przez zdradę mnie nie skrzywdził? - zmarszczyłam czoło.
- Oczywiście, że nie, ale on nie chciał tego zrobić. To ta dziewczyna się na niego wtedy uwzięła.
- Ta, bo uwierzę - usiadłam z powrotem na krzesło.
- Mówię prawdę, Vanessa. Nie sądzisz, że to trochę dziwne? Przecież on zawsze cię kochał, więc myślisz, że byłby zdolny do zdradzenia najważniejszej w jego życiu kobiety?
- Wybacz, że to powiem, ale nawet nie mam zamiaru wierzyć w twoje słowa. Zdradził mnie to jest jasne. Całował się z tą dziewczyną i ja go na tym nakryłam. Teraz wszystko jest pomiędzy nami skończone, więc proszę przestańmy o nim rozmawiać.
- Vanessa jesteś po prostu zagubiona.
- O czym ty mówisz?
- Po prostu uważasz, że to chłopak zawsze zdradza kobietę, nigdy na odwrót. Rzecz w tym, że w przypadku jego sytuacji to ta dziewczyna próbowała, żeby cię zdradził.
- Wkraczasz na tematy, które już na serio nie mam ochoty słuchać - wstałam od stołu, ale zanim zrobiłam krok, chłopak chwycił mnie za rękę.
- Zastanów się i bądź poważna. Staram się pomóc.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Wiem jak było i swoimi przekonywaniami i tak nie zmienisz mojego zdania. Nie wrócę do Harry'ego i przestań się przejmować naszą sytuacją. Daj nam obojgu ułożyć swoje życia na nowo.
- Musisz zrozumieć, że Harry jest moim przyjacielem. Chcę mu pomóc, bo wiem przez co przechodził w przeszłości. Zawsze życie kopało go w dupę, jak to się mówi. Jest zagubiony, nie wie co ze sobą zrobić.
- Naprawdę cię rozumiem, ale nie mogę pomóc. To już nie jest moja sprawa.
- Dobra wiem, że nie kazał mi zdradzać ci, gdzie jest, ale zrobię to - oznajmił, a ja wpatrywałam się w niego lekko zaskoczona - Harry wyjechał z miasta.
- Co?
- Opuścił go ze względu na ciebie.
- Na mnie? On zwariował, prawda? - zaśmiałam się kpiąco - Ale przecież nie zmuszałam go do tego.
- On nie chce stwarzać ci problemu samym sobą. Próbuje po prostu uciekać od swoich uczuć. Chce zapomnieć, choć dobrze wie, że to mu marnie wychodzi.
- Gdzie on teraz jest?
- Rozmawiałem z nim wczoraj. Przyleciał na kilka dni do Anglii do swojej rodziny. Później ma zamiar na stałe przeprowadzić się do Miami.
- Okej. Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.
- Będziesz coś działaś w tej sytuacji? - Ashton był naprawdę natrętny jeśli chodzi o sprawę moją i Harry'ego, ale pomimo tego i tak nie będę mieszać się w to co teraz robi Styles. To jego życie.
- Nie. Po prostu dziękuję, że byłeś ze mną szczery.
- Rozumiem. To ja dziękuję, że nie wywaliłaś mnie jeszcze za drzwi za to nawijanie o was - uśmiał się - Przepraszam za to, naprawdę. Mam nadzieję, że nie jesteś na to na mnie zła.
- Nie, skądże. Jest w porządku. Nie jestem zła - uśmiechnęłam się.
Nagle oboje usłyszeliśmy trzask drzwi i po chwili na naszym polu widzenia ukazał się mój brat Jonathan z zakupami.
- Nie wiedziałem, że będziemy mieli gościa - odezwał się, odstawiając torby na stół - Cześć, jestem Jonathan. Starszy brat Vanessy.
- Ja Ashton, miło poznać - uścisnęli sobie dłonie.
- Skąd się znacie?
- Poznaliśmy się na kolacji. Firmy naszych ojców współpracują razem. Jestem też przyjacielem byłego narzeczonego Vanessy, więc to przez niego trochę bliżej się poznaliśmy - odpowiedział na co brat posłał mi dziwne spojrzenie.
- A to ten co zrobił...
- Tak Jonathan. To ten, który mnie zdradził - obrzuciłam go lodowatym spojrzeniem. Boże, o mały włos, a wygadałby Ashtonowi, że jestem w ciąży.
- Em, no tak - odparł lekko zakłopotany mój przyjaciel - Dobra to ja już się będę zwijał. Mam jeszcze dzisiaj trochę papierkowej roboty z ojcem.
- Cóż, no dobrze - powiedziałam - A no właśnie! Poczekaj, dam ci mój numer!
- Zapomniałbym - zaśmiał się, po czym wyrwałam karteczkę z notesika, który leżał na blacie kuchennym i wypisałam numer.
- Proszę. Dzwoń lub pisz kiedy chcesz, zawsze staram się mieć telefon przy sobie - podałam mu mały arkusik.
- Okej, dzięki. Cóż to miłego popołudnia życzę i do zobaczenia. Jeszcze raz miło cię było poznać Jonathan - zwrócił się do mojego brata, po czym oboje ponownie uścisnęli swoje dłonie.
- Mnie też było miło poznać. Do zobaczenia.
- Trzymajcie się - odrzekł. Gdy chłopak wsiadł do swojego samochodu, zamknęłam za sobą drzwi.
- Nie polubiłem go zbytnio - oznajmił Jonathan, który zaczął rozpakowywać zakupy.
- Dlaczego? To naprawdę w porządku chłopak.
- Po co tu przyszedł? Nie mówiłaś, że będziemy kogoś mieli.
- Zjawił się bez uprzedzenia i nie jestem za to na niego zła. Nie miał mojego numeru po prostu - oparłam się o blat.
- Miał taką dziwną gadkę, a najbardziej trochę się wkurzyłem jak wspomniał o Harrym. Ej, w ogóle czemu mi wtedy przerwałaś?
- Wiem co chciałeś mu powiedzieć.
- On też nie wie?
- Nie i raczej nich tak zostanie.
- Vanessa po co się z tym ukrywasz? I tak wcześniej czy później wszyscy będą wiedzieć o dziecku.
- Ashton utrzymuje kontakt z Harrym. Po prostu nie chcę by mu to powiedział.
- To pogadaj z nim i powiedz, żeby tego mu nie mówił. Żeby zatrzymał tą informację tylko dla siebie.
- To nie jest takie proste.
- Och, wszystko jest proste tylko ty się boisz - zakpił ze mnie i schował do lodówki kilka rzeczy.
- Nie boję się.
- Przecież cię znam - spojrzał na mnie z tym swoim przeklętym cwaniackim uśmieszkiem.
- Spadaj - uśmiałam się, rzucając w niego ręcznikiem kuchennym na co posłał mi złowrogi wzrok - Muszę na chwilę wyjść. Będę za godzinę lub dwie.
- Gdzie idziesz?
- Chcę coś załatwić. Obiad masz zrobiony - poinformowałam i chwyciłam kluczyki od swojego samochodu. Do teraz jestem zdziwiona, że nie musiałam go oddawać Harry'emu. Przecież to on go zakupił.
Wybiegłam z domu i podbiegłam do białego auta, po czym wsiadłam do niego. Włożyłam kluczyk w stacyjce i przekręciłam, powodując, że silnik samochodu zaczął pracować. Przesunęłam dźwignię zmiany biegów i wyjechałam na ulicę. Muszę koniecznie dzisiaj porozmawiać z Zaynem. Nie rozumiem dlaczego nie powiedział mi o tym, że Harry opuścił miasto ze względu na mnie. Naprawdę nie lubię być okłamywana na dodatek przez własnych przyjaciół, dlatego chcę się dowiedzieć prawdy. Dobra, może ja też nie jestem święta przez to, że sama ich okłamuję, ale to już co innego.
Podjechałam pod dom Malika, orientując się, że nie zastam go samego w domu, ponieważ pojazdy należące do chłopaków również tu były. Zresztą dobrze, że będę miała okazję porozmawiać z nimi wszystkimi.
Zaparkowałam swojego Mercedesa obok niebieskiego Audi R8, którego właścicielem był Niall. Boże skąd oni biorą takie samochody? Przecież one muszą kosztować fortunę. Mniejsza z tym.
Stanęłam przed drzwiami wejściowymi i zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem do domu z którego można było usłyszeć głośną muzykę. Czy oni powariowali? Oby usłyszeli ten cholerny dzwonek.
Nagle metalowe, pomalowane na czarny kolor drzwi otworzyły się, a przede mną stanął mulat.
- Vanessa? Co ty tutaj robisz? - zapytał Zayn, ukazując swój uśmiech, a za razem lekkie zaskoczenie moją nagłą obecnością tutaj.
- Chcę z tobą pogadać, znaczy z wami.
- Dobrze, wejdź - odparł - Nie wiedziałem, że przyjedziesz. Tak to był kupił jakieś wino czy coś.
- Nie piję alkoholu, więc byłby to tylko niepotrzebny wydatek - uśmiechnęłam się - Widzę, że dobrze się bawicie - zwróciłam się do chłopaków, którzy siedzieli rozłożeni na kanapie w salonie i grali na konsoli w jakąś strzelankę. Kto w dzisiejszych czasach w ich wieku gra w takie rzeczy?
- A ty skąd się tu wzięłaś? - odezwał się Louis, popijając swoją puszkę piwa i na chwile zatrzymując grę przez co wszyscy odwrócili się w moją stronę.
- Przyszłam z wami porozmawiać.
- To jakaś ważna sprawa? Bo wiesz, my tu próbujemy pobić rekord.
- Rekord jest ważniejszy ode mnie? - zakpiłam, kładąc ręce na piersiach.
- No wiesz. W pewnym sensie tak - uśmiał się.
- Cóż to wybacz, że ci przerywam, ale są rzeczy ważniejsze niż te walnięte gry dla dzieci na które i tak jesteś za stary.
- Ale ci pojechała - skomentował Niall, wybuchając głośnym śmiechem.
- Och, pierdolcie się - odrzekł Tomlinson - Dobra to o czym chcesz z nami porozmawiać? Co jest takiego ważnego, że się tu zjawiłaś?
- Moją sprawą jest Harry - odpowiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani. Zayn, który opierał się o framugę drzwi, od razu usiadł na jednej z puf.
- Styles? Twoją sprawą jest Styles? Myśleliśmy, że wy...
- Nie oto chodzi. Rzecz w tym, że coś przede mną ukrywacie. Dzisiaj miałam gościa i tym gościem był Ashton. Powiedział mi coś ważnego na temat Harry'ego, ale najpierw chce usłyszeć od was to samo.
- O czym mówisz? - spytał Zayn i wziął swoją puszkę piwa do ręki.
- Co przede mną ukrywacie?
- My naprawdę nie wiemy o co ci chodzi - oznajmił Niall.
- Och naprawdę? Hm, a to, że Harry wyjechał z miasta z mojego powodu też nie wiecie?
- Ashton ci to powiedział, tak? - dociekał Liam.
- W rzeczy samej.
- Kurwa miał tego nie mówić - odrzekł Louis, odkładając swojego kontrolera na stolik - Hazz nie chciał byś o tym wiedziała.
- Wiecie dobrze, że nie lubię kłamstw chłopaki - obserwowałam całą czwórkę.
- Wiemy, ale jeśli daje się słowo przyjacielowi to się je dotrzymuje.
- Pierdol to Louis. I tak już o tym wie - oznajmił Zayn.
- Następnym razem postarajcie być wobec mnie trochę bardziej szczerzy, okej? Ja na serio wolę żyć w prawdzie.
- Żeby nie było, nie mamy już teraz żadnych tajemnic - podkreślił blondyn.
- Cieszę się.
- Widzę, że coś mnie ominęło - odwróciłam się w stronę z której usłyszałam kobiecy głos i nagle przed moimi oczami pojawiła się Eleanor. Boże, jak ja jej dawno nie widziałam!
- Eleanor! - prawie krzyknęłam, wpadając w jej ramiona - Nareszcie!
- Ja też się cieszę, że cię widzę. Minęło kilka mięsięcy odkąd ostatni raz spędzałam z tobą czas.
- Nie wiem czy zauważyliście, ale my też tu jesteśmy i potrzebujemy trochę waszej uwagi - odezwał się Tomlinson.
- Oj przymknj się Lou! - skarciłam go - Przepraszam, ale tyle się działo.
- Tak, wiem. Jejku tak mi przykro jeśli chodzi o ciebie i Harry'ego.
- Och, jest w porządku.
- Trzymasz się jakoś?
- Pogodziłam się z tym już.
- Podziwiam cię, że jesteś taka silna - otuliła mnie ramionami - Muszę lecieć, wybacz. Mam do załatwienia kilka spraw na mieście. Masz przecież mój numer, więc możesz dzwonić to umówimy się kiedyś na spokojnie.
- Jasne, nie ma problemu.
- Trzymaj się kochana - kolejny raz przytuliła mnie do siebie - Louis wychodzę. Radzę ci dużo nie pić, bo w tym przypadku ostrzegam cię. Zostaniesz u Zayna i nawet po ciebie nie przyjadę.
- Dobrze kotku, ja też cię kocham - odpowiedział tak jakby trochę znudzony.
- Policzymy się w domu - ostrzegła go, po czym wyszła z mieszkania.
- Jak ty tak możesz ją traktować? - spytałam, siadając z powrotem na swoje poprzednie miejsce.
- O co wam wszystkim chodzi?
- Nie tak się traktuje swoją dziewczynę.
- Pokłóciłem się z nią dzisiaj rano i tyle. Niedługo jej przejdzie.
- Oby.
- Jesteście dziwni - oznajmił Liam.
- I kto tu o kim mówi - zaśmiał się Zayn, odkładając pustą puszkę na stolik.
Po chwili rozdzwonił się telefon, któregoś z chłopaków. Okazało się, że to komórka Louisa. Gdy tylko zorientował się kto dzwoni, wymienił z Niallem spojrzenie.
- Tak? No hej. Powiedz, że żartujesz stary. On? Jakim cudem by cię namierzył? Kurwa, a co z nią? - wschłuchiwałam się dokładnie w rozmowę, jednak nie mogłam usłyszeć osoby po drugiej stronie słuchawki - Boże to się robi chore. Ty naprawdę jej to powiedziałeś? A co ona na to? Przykro mi stary, że tak zareagowała, ale miała prawo. Ta, ta rozumiem cię. Spoko zadzwoń jutro jak będziesz wiedział coś więcej w tej sprawie. Dobra, trzymaj się cześć.
- Kto to? - zapytałam nagle.
- Znajomy.
- Louis przestań mnie okłamywać. Nie dawno coś sobie na ten temat mówiliśmy.
- Vanessa nie wiem czy mogę ci to powiedzieć.
- Co się dzieję?
- Stary powiedz jej, bo nam nie da spokoju - jęknął Liam.
- Dobra. To jak już wiesz, Harry jest w Anglii. Nie wiadomo jakim cudem zjawił się tam Thomas. Postrzelił Gemmę, która obroniła Stylesa przed strzałem.
- O mój boże - spojrzałam na pozostałych chłopaków, którzy byli tak samo zszokowani jak ja.
- Pierdolisz prawda? A skąd tam kurwa Thomas!? - mulat podniósł głos.
- Dobre pytanie.
- Będę się już zbierać - wypaliłam nagle, po czym ominęłam Zayna.
- Vanessa poczekaj - Niall chwycił mnie za rękę - Wszystko w porządku?
- Em, tak jest okej. Muszę już po prostu iść. Obiecałam bratu, że wrócę szybko do domu.
- Och, w porządku. To do zobaczenia. Zadzwoń do nas kiedyś.
- Jasne, odezwę się. Cześć chłopaki - pożegnałam się z całą czwórką i opuściłam dom.
Natychmiast wsiadłam do swojego pojazdu i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Boże, przecież to nie możliwe. Nie mogę uwierzyć, że Gemma została postrzelona. Jeśli próbowała obronić Harry'ego to znaczy, że to on tak naprawdę miał być postrzelony. Do jasnej cholery przestań Vanessa! To nie twoja sprawa co się teraz dzieje! Przecież przysiągłaś Chrisowi, że nie będziesz wtrącać się w sprawy, które są związane właśnie z Harrym, więc daj sobie spokój!
Mój mózg miał kompletną rację. Nie mogę wracać do czegoś co jest już zakończone.
Zatrzymałam się w garażu, który udostępnił mi ojciec i zgasiłam samochód. Szybko podbiegłam do drzwi, zmagając się z tym przeklętym zamkiem. Gdy już uporałam się z nim, weszłam do środka, ściągając od razu swoje buty. Rozglądnęłam się po salonie oraz kuchni, ale okazało się, że nigdzie nie było Jonathana. Ruszyłam po schodach na górę by sprawdzić czy przypadkiem nie ma go w swoim pokoju. Podeszłam do odpowiednich drzwi i uchyliłam je lekko, zauważając śpiącego brata. A jemu co się stało? Przecież jest prawie dziewiętnasta godzina, więc aż dziwne, że o tej godzinie poszedł spać.
Otworzyłam drzwi od pomieszczenia, którego nazywałam swoim pokojem i od razu pierwszą rzecz jaką zrobiłam to zepsułam swojego dzisiejszego warkocza przez co za chwilę moje długie włosy zaczęły swobodnie opadać kaskadami na moje ramiona. Wyciągnęłam swój telefon z tylnych kieszeni swoich jeansów i usiadłam na łóżku. Odblowałam telefon by móc zadzwonić do Mirandy i spytać się jak minął jej wczorajszy dzień z Zaynem, ale nagle ujrzałam w kontaktach Gemmę. Kliknęłam na zapisany kontakt przez co ukazał się jej numer telefonu. Po chwili zastanowienia się, nacisnęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Chcę sprawdzić czy odbierze. Muszę wiedzieć czy Louis mnie nie okłamał z tym postrzeleniem.
Nagle charakterystyczny dźwięk łączenia, przerwał się.
- Vanessa? - o mój boże. To głos Harry'ego.
Od autorki: Cześć, cześć moi drodzy ツ Rozdział trochę taki moim zdaniem "inny" i bardziej przedstawiający uczucia, przede wszystkim Harry'ego. Namęczyłam się dzisiaj przy nim, więc przepraszam jeśli pojawią się jakieś błędy.
Dużo osób tutaj wciąż pyta mnie kiedy wreszcie Vanessa powie Harry'emu o dziecku. Odpowiedź na to pytanie jest przecież w rozdziałach. Nie mogę wam zdradzić czy w ogóle Harry dowie się o sekrecie Vanessy, ponieważ wtedy czytanie tego bloga nie miałoby sensu, gdybyście znali odpowiedź na to pytanie.
To co was czeka w nadchodzących rozdziałach, może zmienić cały bieg wydarzeń, wszystko, więc bądźcie cierpliwi :D
Ode mnie to tyle. Mam nadzieję, że rozdział 72 się wam podobał.
Pozdrawiam i do zobaczenia :) x
Cudo.. *.* rozumiem że postać Mirandy na wattpadzie będzie grała Jade Thrilwall? :)
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńBest
OdpowiedzUsuńBoże... genialna końcówka. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny,właśnie taki inny :D! Czekam na kolejny./Natalia
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial ❤
OdpowiedzUsuńPodrzucisz link tego bloga na wattpadzie? :) x
OdpowiedzUsuńWybacz, ale niestety postanowiłam usunąć to opowiadanie z Wattpada. Za dużo jest roboty z przenoszeniem tych wszystkich rozdziałów, a ja nie mam zbytnio czasu by ślęczeć nad poprawianiem. Opowiadanie zostaje tylko tu ;) x
UsuńGenialne *-* kiedy nastepny ? Bo nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuń