*Perspektywa Ryana*
Nowe, nieznane uczucie stawało się coraz bardziej silniejsze z każdym nowym miesiącem, tygodniem czy dniem. Miałem wrażenie, że jest to coś naprawdę poważnego, ponieważ nie umiałem się tego nawet pozbyć. A to dlatego, że Vanessa tak na mnie działała. Przysięgam, że nie wiem co się ze mną dzieje. Nie poznaję siebie. Ta dziewczyna ma na mnie taki wpływ, że chyba totalnie straciłem swój rozsądek. Nie wiem nawet co mnie tak do niej przyciągnęło. Miałem ją tylko sprawdzić, a nie zakochiwać się w niej. Boże, nie wierzę, że to do cholery mówię. Ja i miłość. No to są chyba jakieś żarty. Moje życie to jeden pierdolony żart. Nigdy nie kochałem żadnej laski, więc jak to się stało, że coś poczułem do osoby, która kiedyś była dziewczyną mojego wroga? Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że ja chcę czuć to uczucie. Chore, co nie? Nie umiałem tak po prostu odpuścić sobie Vanessy. Zawsze gdy jest przy mnie, staję się innym człowiekiem. Jej uprzejmość, elegancja oraz słowa są tak idealne, że nawet oddalenie się od niej jest kompletnie niemożliwe.
Zająłem miejsce na swojej kanapie, w dłoniach trzymając ważny zeszyt. Miałem w nim wszystkie swoje wiersze czy opowiadania jakie dotychczas napisałem przez całe życie. Nie rozstawałem się z nim ani na krok. Zawsze miałem go z sobą, ale odkąd pracowałem z Thomasem, odłożyłem pisanie na jakiś czas. Nie mogłem pisać ze względu na niego, ponieważ uważał, że to co robię jest do niczego i tylko i wyłącznie się tym ośmieszam. Teraz, kiedy przestałem być jego "służącym", każdego dnia staram się coś stworzyć nowego w swoim zeszycie, ale zawsze kończy się to klapą. Brak pomysłów, brak motywacji. Tak jakby to wszystko wyparowało gdzieś. Pojęcia nie miałem jak wszystko przywrócić z powrotem na swoje miejsce, ale to się zmieniło z dniem kiedy nawiązałem kontakt z Vanessą. Wiem, że mówię bzdury, ale taka jest prawda. Nie wiem co ona ma w sobie takiego, że nabieram siły z każdym nowym dniem. Przez nią, udało mi się dokończyć wiersz, który od tak dawna nie udało mi się skończyć. Dlatego teraz miałem zamiar pokazać go dziewczynie, która na niego zasługuje. I zrobię to za niedługo.
*Perspektywa Vanessy*
- A któż ci powiedział - rzekł demon, widząc chaos - że miłość jest dobra? Żeglarko, w imię tego uczucia popełniono na świecie więcej zbrodni niż w imię czegokolwiek innego, wyjąwszy może władzę! To najbardziej podstępne, okrutne i zaborcze uczucie, jakie może dotknąć człowieka, wyzwala bowiem inne: zawiść, zazdrość i gniew. Wszystko, co w nim dobre dotyczy tylko jednej osoby. Pomyśl zatem, córko, nim nazwiesz znów dobrym owo coś, nie będące niczym innym jak kaleką, wynaturzoną, przepoczwarzoną przyjaźnią, która zaiste jest wzniosła i piękna. Mówię ci z całą mocą, że bez miłości świat byłby szczęśliwszy, pod warunkiem, że pozostałaby na nim przyjaźń.
- Co ty opowiadasz głupcze!? - odezwał się biały anioł - Ilekroć myślimy o Chrystusie, pamiętajmy zawsze o Jego miłości, dzięki której udzielił nam tak wielu łask i dobrodziejstw, oraz o miłości, jaką nam okazał Ojciec, gdy ofiarował nam tak niezwykłą rękojmię swej miłości ku nam. Miłość bowiem domaga się miłości. To też starajmy się mieć zawsze przed oczyma tę prawdę i w ten sposób zachęcajmy się do miłości. Jeśli bowiem Pan da im tę łaskę i wzbudzi w ich sercach taką miłość, wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu, dokonają bardzo wiele.
- Mylisz się mój przyjacielu - oburzył się władca ciemności - Z pewnością nadejdą jeszcze te okrutne dni, gdy poróżnią ich gniewne słowa albo lodowate milczenie. Dni, kiedy ich miłość będzie walczyła o przetrwanie jak ptak z przetrąconym skrzydłem. Dni, kiedy porywczy temperament Harry'ego i flegmatyczna natura Vanessy będą odpychały ich od siebie, każąc wątpić w sens tego związku. Miłość jest toksyczna, dlatego nie warto się w nią bawić.
Ocknęłam się z dziwnego snu, słysząc głośny śmiech mojej córki. Nie miałam pojęcia co mój sen miał oznaczać. Przetarłam zaspane oczy, po czym rozglądnęłam się po pokoju w którym się znajdowałam. Nawet nie pamiętam, jak znalazłam się w salonie. Na dodatek, spałam w ubraniach. Musiałam naprawdę stracić rozum wczoraj.
Skierowałam się do kuchni z której słychać było głos Christophera i Lily. Kiedy weszłam, zastałam mojego przyjaciela bez koszulki w samych spodniach, a mój aniołek był cały ubrudzony na twarzy przez swoje śniadanie. Oboje się śmiali, gdy chłopak próbował karmić Lily.
- A cóż to się wyprawia? - uśmiechnęłam się do nich, opierając ramię o framugę drzwi.
- My tylko, próbujemy dokończyć śniadanie - odpowiedział Chris, wycierając chusteczką brudne usta dziewczynki.
- Mama! - Lily klasnęła w dłonie, śmiejąc się z sytuacji.
- Wyspałaś się? - spytał brunet, odkładając miseczkę na chwilę.
- Nie za bardzo. Muszę wreszcie kupić nową kanapę, bo na tej nie da się spać. A tak apropo, jak ja zasnęłam w salonie? - usiadłam przy stole, obok niego.
- Oglądaliśmy film w nocy, po tym jak do mnie zadzwoniłaś bym przyjechał. Nie mogłaś zasnąć, więc dlatego coś włączyłem. Po jakiejś godzinie ci się udało.
- A ty, gdzie spałeś?
Lily |
- Czemu nie wróciłeś do domu albo nie położyłeś się u mnie w sypialni?
- Nie wypadało. Wolałem mieć na ciebie oko. Po naszej ostatniej rozmowie miałem obawy.
- Dziękuję, że się troszczysz - położyłam dłoń na jego kolanie - I dziękuję, że zająłeś się Lily - posłałam mu uśmiech na co to odwzajemnił.
- Obiecałem, że w każdej trudnej dla ciebie sytuacji, będę przy tobie - jego dłoń znalazła się na mojej.
- Rozumiem to, ale nie mogę ci za często na to pozwalać. Masz przecież pracę.
- O to się nie martw. Najważniejsza jesteś teraz ty. Dopóki sobie nie poradzisz, będę twoją prawą ręką.
- Czemu to robisz? - uśmiałam się.
- Bo jesteś moją przyjaciółką i zależy mi na twoim szczęściu - owinął mnie ramieniem, przyciągając do siebie - Za bardzo was obie kocham - mówił, patrząc mi prosto w oczy.
- Czy kiedyś będę mogła ci się za to wszystko odwdzięczyć?
- Nie będzie potrzeby.
- Jesteś naprawdę cudowny, Chris - ucałowałam chłopaka w policzek, po czym podniosłam się by przygotować małej mleko - O mój boże, to już dziewiąta?! - spojrzałam na zegarek - Spóźnię się do pracy.
- Spokojnie. Zadzwoniłem do twojego ojca i powiedziałem mu, że będziesz po dziesiątej - poinformował brunet, wkładając pustą kolorową miseczkę do zlewu, po czym wtulił się we mnie od tyłu - Nie musisz dziękować - zaśmiał się.
- Jesteś dla mnie zdecydowanie za dobry! - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową, kiedy tylko się do niego odwróciłam - Nie zasługuje na ciebie.
- Gadasz bzdury Vanessa - oboje się uśmialiśmy - Leć wziąć prysznic i przebierz się, a ja ubiorę małą i dam jej mleko.
- Nie wyręczaj mnie - zagroziłam mu palcem, cały czas chichocząc - To moje zadanie. A teraz ubierz coś na siebie, bo twoja opalenizna mnie razi.
- Zazdrościsz mi? - szturchnął mnie ramieniem.
- Oczywiście, że tak! Masz domek blisko plaży! Możesz się opalać kiedy tylko chcesz, a mi pozostało tylko narzekanie na swój blady kolor skóry.
- Wcale nie masz bladej skóry. O czym ty mówisz?
- Mam bladą skórę. Opalenizna mi znikła z ostatnich wakacji na Hawajach.
- Bo mało przesiadujesz na słońcu.
- Z dzieckiem nie wysiedzisz w miejscu, niestety - odpowiedziałam, biorąc Lily na ręce, po czym podałam jej butelkę z mlekiem.
~*~
Wjechałam wraz z Chrisem na specjalny parking należący do firmy, parkując samochody obok siebie. Odpięłam Lily z jej fotelika, po czym wzięłam mojego aniołka na ręce.
- Wezmę twoją torbę z zabawkami - oznajmił mój przyjaciel - Na pewno jesteś pewna, że chcesz wziąć Lily do pracy?
- Nie mam wyboru. Moja matka pracuje, brat wyjechał gdzieś z kumplami i wróci dopiero za kilka godzin, a przyjaciele gdzieś imprezują.
- Mogę ja zaopiekować się małą przez ten czas.
- Ale masz pracę.
- To co z tego? Szef to przełknie.
- Wątpię - założyłam na ramię swoją torebkę i ruszyłam z córką do drzwi wejściowych.
- Chcę ci pomóc, Vanessa.
- Rozumiem to naprawdę, ale dziecko to moja odpowiedzialność. Za dużo ludzi mnie wyręcza, a ja serio umiem sobie poradzić.
- No dobra, jak chcesz - odparł.
- Dzień dobry - przywitałam się z przyjaciółką, gdy tylko ją zauważyłam w recepcji.
- O cześć Vanessa. A cóż to za ślicznotka! - brunetka szeroko się uśmiechnęła, widząc dziecko - To twoja córka?
- Tak - postawiłam dziewczynkę na podłodze.
- Hej aniołku. Jak masz na imię? - Lily z zawstydzenia, przytuliła się do mojej nogi.
- Powiesz cioci Cheryl, cześć? - kucnęłam przy mojej księżniczce, a ta zaczęła mi się przyglądać - Ciocia chciałaby cię poznać, wiesz? Zrobisz to dla mamy? - Lily pomachała po chwili mojej przyjaciółce rączką, po czym wtuliła się we mnie ponownie zawstydzona.
- Co za cukiereczek! Śliczna jest, naprawdę. Duże podobieństwo jest między wami.
- Jesteś jedyna, która mi to dotychczas powiedziała - obie wybuchliśmy śmiechem - A, zapomniałam ci kogoś przedstawić. Chris, to moja przyjaciółka Cheryl. Pracujemy razem od dawna - odwróciłam się do chłopaka, który stał za mną.
- Christopher Parker - chłopak wyciągnął dłoń w stronę brunetki.
- Cheryl Newman, miło mi cię poznać. Jesteście parą?
- Nie, nie. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Znamy się od lat - odrzekłam szybko.
- Och, mój błąd, przepraszam.
- Kogo ja widzę! - usłyszałam głos swojego ojca, który akurat wyszedł ze swojego biura - Chris, a to ci niespodzianka! Fajnie, że wreszcie odwiedziłeś naszą firmę.
- Dzień dobry panie McClain. Sporo czasu minęło odkąd tu ostatnio byłem - uścisnął dłoń z moim ojcem.
- Zmieniło się dużo rzeczy. Odświeżyłem trochę firmę. No wiesz, nowe ściany, meble, urządzenia i takie tam - wyjaśnił - Cześć córeczko - mężczyzna ucałował mnie w policzek - No nie wierzę. I mój mały aniołek też tu jest! - uradowany, wziął moją małą na ręce - Lily, ale ty rośniesz. Aż się dziadek nie może nadziwić, że taka ślicznotka się nam tu robi.
- Powiedz, dziadek nie przesadzaj - zaśmiałam się.
- Dziadek mówi jak jest - ucałował moją córkę w czoło - Co się stało, że przyszłaś dzisiaj z nią?
- Nie mam z kim ją zostawić, więc pomyślałam, że jeśli nie mamy żadnych zebrań dziś to wezmę ją ze sobą.
- Dziadek zawsze jest szczęśliwy, gdy ma obok siebie swoją śliczną wnuczkę. Dziadzio pokaże dzisiaj Lily jak duża jest jego firma, dobrze? - dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, wkładając za chwilę palce do buzi - A ty Chris. Też zostajesz?
- Nie. Będę leciał do pracy zaraz. Tak wpadłem zobaczyć jak leci.
- Musisz tu przyjechać na trochę dłużej. Pokażę ci jak pracujemy - wspominałam tak w ogóle, że Chris ma bardzo dobre kontakty z moim ojcem?
- Może innym razem jak trafi mi się dzień wolny.
- Nie ma sprawy. Jak coś to dzwoń.
- Jasne, nie ma problemu.
- Mamy coś do roboty tak w ogóle? - spytałam ojca, który oddał na chwilę Lily, Chrisowi.
- Mało, ale pasowałoby sprawdzić listy, bo mamy ich stertę - odparł - Cheryl, przynieś proszę pocztę do sali konferencyjnej i połóż na stół.
- Nie lepiej to zrobić w twoim biurze? - kontynuowałam.
- Będę miał klientów z Brazylii.
- A no tak, dobra. Chris, choć położymy te torby - zaproponowałam, po czym chłopak kiwnął głową.
- Jakbyś czegoś potrzebowała Vanessa to zostaw mi wiadomość na telefonie.
- Nie ma problemu tato.
- Ok, ja będę leciał. Trzymaj się Chris - ponownie podali sobie dłonie - A do was, dziewczyny, przyjdę trochę później. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia panie McClain - odpowiedział chłopak, a następnie wzięliśmy torby by zanieść je do sali konferencyjnej.
- Rozłożę Lily dywanik i dam jej trochę zabawek by ją czymś zająć na kilka minut. Połóż ją tu - poprosiłam. Mój kwiatuszek od razu zaczął się bawić swoimi lalkami.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie, myślę, że to tyle. Dziękuję za pomoc.
- Będę wychodził. Jak się czujesz? W porządku? Chcę się upewnić, że po dzisiejszej nocy, czujesz się w miarę dobrze.
- Tak, tak. Nie masz się czym martwić. Idź, porozmawiamy później.
- Trzymaj się.
- Ty też.
- Pa pa Lily! - brunet pomachał do dziewczynki, a ta szybko mu zaraz odmachała.
~*~
- Tego jest mnóstwo - zaśmiałam się, patrząc na pudełko z pocztą - On zwariował. Te listy nie były otwierane chyba przez dwa miesiące.
- Ej nie przesadzajmy. Może trochę mniej - zachichotała Cheryl - Chcesz kawy? Mam akurat godzinę przerwy, więc poplotkujemy trochę.
- Jeśli przez plotkowanie, masz na myśli tematy o facetach to nie dzięki - nie przestawałam się śmiać.
- Czy ty mi odmawiasz? Plotkowanie o nich dobrze ci zrobi. Muszę wiedzieć więcej o tym twoim Ryan'ie z którym tak często się spotykasz.
- Tu nie ma o czym mówić - zaprzeczyłam.
- Vanessa, mnie nie okłamiesz. Pomiędzy wam coś iskrzy.
- Gadasz bzdury. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej.
- Każda dziewczyna tak mówi, a za chwilę dzieje się co innego.
- Ryan jest cudownym facetem, ale
- Ale co?
- Nie wiem czy bym umiała go pokochać.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo już raz jednego pokochałam i źle to się skończyło. Nie chce kolejny raz przechodzić tego samego.
- Czemu wrzucasz wszystkich do jednego worka? Ryan na pewno nie jest jak twój były.
- Nie chcę o tym mówić, Cheryl.
- Vanessa, nie kryj się ze swoimi uczuciami. Każdy potrzebuje w swoim życiu miłości. Nie tylko ty przechodzisz takie rzeczy. Są inni co mają gorzej, a i tak wierzą, że miłość zapuka do ich serca po raz kolejny. Uwierz mi. Ryan może być najlepszym dla ciebie lekarstwem. Znasz go dość długo, wiesz jaki jest. Ciepły, kochający, uroczy, troskliwy mężczyzna. O takich ideałów, biją się laski.
- Nie przesadzajmy - uśmiałam się - Rzecz w tym, że nie wiem co on myśli o mnie i ogólnie o nas.
- A ty co myślisz o nim? Czujesz do niego jakieś uczucie?
- Gdy Ryan jest obok mnie to sprawia, że zapominam o wszystkim co mnie gnębi. Traktuje go jak kogoś więcej niż tylko znajomego.
- Czyli czujesz coś do niego?
- Czuję, ale to nie jest silne. Nie chcę by to uczucie wzrastało.
- Czemu?
- Bo ja nie chce się zakochiwać i później ponownie zostać skrzywdzona.
- Kobieto, życie jest krótkie. Skąd wiesz czy Ryan nie będzie tym jedynym? Czy to nie z nim będziesz miała ślub, a później dzieci? Może to być najlepsza decyzja w twoim życiu, a ty nadal myślisz o głupotach.
- To co ja mam w takim razie zrobić?
- Mama! Na rączki! - odezwała się Lily, podchodząc do mnie. Szybko posadziłam ją na swoje kolana, a ta zaczęła bawić się długopisem.
- Umówcie się gdzieś, poznaj go jeszcze bliżej. Naciśnij na niego, by wyjawił ci coś więcej o sobie.
- To nie jest takie łatwe. Pomyśli jeszcze o mnie coś złego i wszystko szlag trafi.
- Zależy ci na nim, prawda?
- Oczywiście, że tak.
- To działaj dziewczyno o lepszą przyszłość - szturchnęła mnie - Pójdę zrobić nam kawę, a dla małej gwiazdy, ciocia przyniesie trochę żelków. Przejrzyj trochę tej poczty, będę za chwilę - poinformowała, a następnie zniknęła za drzwiami.
Przeglądałam uważnie każde listy, które były praktycznie od firm lub klientów z którymi współpracujemy. Nagle, moją uwagę przyciągnęła mała koperta w fioletowym kolorze. Szybko sięgnęłam po nią z pudełka, dostrzegając swoje imię na niej. Zdziwiłam się, kiedy nadawcą okazał się Ryan. Szybko otworzyłam list, czytając uważnie zawartość.
"Pomyślałem, że przesłanie kilka słów w formie listu, bardziej podwyższy moją samoocenę. No więc, chciałbym się z tobą spotkać w ten czwartkowy wieczór. Wyświadczysz mi przysługę i pozwolisz się gdzieś wyciągnąć? Bądź o dwudziestej przy napisie Hollywood. Będę na ciebie czekał. Ryan."
Po przeczytaniu tego listu, szybko zrozumiałam, że naprawdę zależy mu na mnie. Cheryl miała rację co do tego. Nie mogę nic w tej sprawie nie zrobić. Nie ukrywam, że Ryan też jest dla mnie ważny. W końcu w jakiś sposób, pomógł mi przez te kilka miesięcy, przeżyć bez ciągłego myślenia o śmierci Harry'ego, która okazała się być teraz zmyślona. Byłam mu wdzięczna wiele rzeczy, bo okazał mi dużo troski i cierpliwości. Dlatego nie mogłam mu odmówić. Powinnam, a raczej muszę się z nim spotkać.
- Mógłbyś już się wreszcie zamknąć, Zayn! - usłyszałam głos Nialla, który po chwili wkroczył wraz z Zaynem i Liamem do pomieszczenia w którym przebywałam - O tu jesteś Vanessa - szybko schowałam kopertę pod stertę innych listów.
- To się nazywa praca asystentki? - Malik wziął do ręki kilka kopert.
- Co tu robicie? - spytałam nagle.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać o Harrym - odpowiedział Liam, odsuwając sobie krzesło by móc usiąść.
- Wybraliście zły moment. Jestem w pracy - Lily zeszła z moich kolan tylko po ty by wziąć swojego misia i pokazać wujkowi Horanowi.
- Wiemy, ale nie mamy kiedy z tobą porozmawiać. Ciągle jesteś zajęta.
- Bo mam swoje obowiązki.
- Nie chcesz działać coś w sprawie Stylesa? - odezwał się Zayn, również odsuwając dla siebie krzesło.
- Hej księżniczko - blondyn przywitał się z małą - Ten miś to dla mnie? - uśmiał się, biorąc dziewczynkę na kolana.
- Wiesz co? Nie wiem czy jest warto - odpowiedziałam na pytanie Malika.
- Zmieniłaś tak nagle zdanie?
- Nie wiem po prostu co robić. Jeśli to prawda, jeśli stanęłabym przed Harrym, co ja bym mu powiedziała? Że jest oszustą, kłamliwym zdrajcą? A potem co, bym płakała przez kolejne noce?
- Mówiłem ci od razu Vanessa, że rozdrapywanie ran do niczego nie doprowadzi. Po co działać coś w sprawie Stylesa? Widocznie mu nie zależy i tyle - odparł Niall.
- Nie rozumiem was. Najpierw gadacie co innego, a teraz nagle wam się wszystkiego odwidziało. Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty, Vanessa, jako pierwsza chciałaś odnaleźć Harry'ego i dowiedzieć się całej prawdy. A to, że ci się teraz coś w głowie poprzewracało to nie moja sprawa. Ja z Liamem mamy zamiar go znaleźć i chuj nas obchodzi co wy macie do powiedzenia na ten temat. Styles jest moim przyjacielem i nie będzie robił ze mnie pierdolonego idioty. Dowiem się prawdy.
- Chcę go znaleźć, ale boję się konsekwencji. Zrozum to - odrzekłam.
- Jakich kurwa konsekwencji? Tu nie ma konsekwencji. To on najwyżej je będzie miał, bo pojadę po tym skurwysynie jak po maśle.
- Zayn, postaw się w jej sytuacji - bronił mnie Niall.
- Na jej miejscu, wszedłbym w ten plan. Wolałbym się odegrać na swoim byłym za taki przekręt.
- Ale jak chcesz go znaleźć? - zapytałam spokojnie - Nie mamy nic, co nas do niego doprowadzi.
- Jedynym sposobem jest Jasper - oznajmił Payne - On musi coś wiedzieć na jego temat. Na pewno jest zamieszany z nim w jakiś plan czy coś. On sam wmówił nam, że pochował tutaj ciało Stylesa i co? Nie ma go.
- Liam ma rację. Tylko Jasper może znać prawdę - dopowiedział mulat.
- Próbowałam się do niego dodzwonić z dwadzieścia razy od wczoraj i nic.
- Próbuj aż do skutku - kontynuował Liam - Postaram się włamać do komputera Louisa i sprawdzić uliczne kamery.
- Jak chcesz to zrobić? Louis nie może dowiedzieć się jak na razie, że Harry żyje. Wiesz dobrze, że on nie chce mieć już z nim nic wspólnego.
- W ogóle jak chcesz zabrać komputer z jego domu? - dopytywał Niall, pozwalając Lily stanąć na podłodze i pójść po więcej zabawek.
- Mam bardzo dobry plan. Eleanor nam w tym pomoże.
- Nie. Chłopaki stop. Nie chcę mieszać w to nikogo. Ten plan nie wypali. Pierw musimy próbować nawiązać kontakt z Jasperem. Nie ma innego rozwiązania.
- Czemu to wszystko utrudniasz? - czułam, jak mulatowi podnosi się ciśnienie.
- Nie śpieszy mi się z odnalezieniem go, rozumiesz?
- Ale ja chcę jak najszybciej znać całą prawdę.
- Nie obchodzi mnie co ty chcesz. Możesz sobie robić co ci się żywnie podoba, ale nie mieszaj w to osób, bo nigdy nie wiesz czy nie spotkają cię jakieś problemy. Włamywanie się do kamer ulicznych jest przestępstwem, wiesz o tym.
- Nigdy nie złapała mnie policja. Nawet nie wiedzą, że robimy za ich plecami wiele rzeczy. Umiem być dyskretny.
- Nie chcemy tu kłótni, dobra? - Liam łagodził sytuację - Zrobimy wszystko, ale nie wbrew praw Zayn. Nie pozwolę by któryś z nas trafił do paki za takie gówna. Znajdziemy Stylesa, własnymi legalnymi sposobami.
- Nie rozumiem was. Kompletnie was kurwa nie rozumiem - wściekły, ruszył do drzwi z siłą je otwierając, po czym po chwili na jego drodze stanęła Cheryl z kawą w ręku. Dziewczyna przestraszyła się co poskutkowało, że kawa rozlała się na podłodze. Chłopak wyminął ją, nawet nie zwracając uwagę na to co zrobił.
- Szlag by go trafił! Zayn! - Niall błyskawicznie pobiegł za nim, a Liam szybko wstał by pomóc mojej przyjaciółce. Szybko zabrałam Lily jak najdalej od gorącej, rozlanej kawy by się nie poparzyła.
- Tak mi przykro - usłyszałam głos Payne, mówiącego do Cheryl - Przepraszam za niego.
- Nic się nie stało. To moja wina. To był wypadek.
- Nie mów tak. To on cię przestraszył. Mogłaś zrobić sobie przez niego krzywdę.
- Na szczęście nic się nie stało.
- Pomogę ci - zaproponował - Gdzie mogę znaleźć jakąś ścierkę?
- Poradzę sobie. Nie musisz mi pomagać.
- Grzechem by było tobie nie pomóc - uśmiał się.
- Pierwszy pokój na końcu korytarza od lewej - Cheryl posłała mu szczery uśmiech.
- Zaraz będę - chłopak automatycznie pobiegł do odpowiedniego pomieszczenia.
- Nic ci nie jest? Nie oparzyłaś się? - spytałam z sali, siedząc z małą na dywaniku z zabawkami.
- Nie, nic. Jest w porządku.
- Zaraz też ci pomogę to posprzątać.
- Nie Vanessa. Zostać z małą. Nie chcę by się oparzyła.
- Jestem. Mam nadzieję, że odpowiednie wybrałem. Było ich tam mnóstwo - odezwał się Liam, podchodząc do brunetki - I na dodatek wziąłem wiaderko.
- Dziękuję. Musimy tutaj ostrożnie zetrzeć. Wciąż jest gorące.
- Pozwól, że ja to zrobię. Nie chcę by coś ci się stało - oznajmił chłopak, za chwilę biorąc się za ścieranie podłogi.
- A co tu się dzieje? - usłyszałam poważny głos swojego ojca. Tylko nie to - Czemu cała podłoga jest tutaj mokra?
- Przepraszam panie McClain. Przez przypadek wylałam kawę - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- Nie powinno się to zdarzyć.
- Tak wiem, przepraszam.
- Powiadomić sprzątaczki by to posprzątały?
- Nie, damy sobie radę.
- A pan, Panie Payne. Co pan tu robi?
- Jestem przyjacielem pańskiej córki Vanessy - brunet wstał by móc podać mojemu ojcu dłoń.
- Tak to prawda. Znamy się - wtrąciłam się, stając w drzwiach.
- No dobrze. Na pewno poradzicie sobie z tym?
- Tak, bez obaw proszę pana - powiadomiła Cheryl.
- Cóż, no to pozostawiam was. Mam teraz lunch. Vanessa, jeśli chcesz, zajmę się chwilę Lily. Pozwól ojcu pobawić się trochę z własną wnuczką - zażartował.
- Lily! - zawołałam mojego aniołka, który automatycznie przybiegł do mnie - Dziadziuś pokaże ci jaką ma dużą firmę, chcesz? Jeszcze nigdy nie widziałaś tutaj niczego - dziewczynka podniosła rączki, dając znać bym ją podniosła. Kiedy to zrobiłam, od razu podałam ją mojemu ojcu.
- Pokażę ci pierw salę komputerową gdzie robimy projekty, dobrze kwiatuszku? - mężczyzna ucałował moją córkę, a następnie poszedł z nią na górę przez windę.
- Liam tak? - spytała przyjaciółka, uśmiechając się do niego, na co chłopak kiwnął głową - Jestem Cheryl.
- Miło mi cię poznać, Cheryl. I jeszcze raz przepraszam za mojego kumpla.
- Nic nie szkodzi, naprawdę.
- I jak? Co sądzisz? - pokazał brunetce, czystą podłogę.
- Dziękuję za pomoc. Nie ma ani śladu.
- Będę już leciał. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę mógł ci pomóc - Liam obdarował Cheryl uśmiechem - Trzymajcie się dziewczyny.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, po czym mężczyzna opuścił budynek.
- Chyba komuś ktoś wpadł w oko - zaśmiałam się, patrząc na przyjaciółkę.
- Nie żartuj sobie, dobra? - zachichotała.
- Widziałam ten twój wzrok.
- O co ci chodzi? Przecież nic nie zrobiłam.
- Nie, no wcale - wybuchłam śmiechem, wracając do sali.
~*~
Dochodziła godzina dziewiętnasta co wskazywało, że pasowałoby się już zbierać z pracy. Z racji tego, że o dwudziestej miałam spotkać się z Ryan'em, zadzwoniłam do brata by przez dwie godziny zaopiekował się Lily. Mój aniołek pewnie prześpi te godziny, kiedy mnie nie będzie. Wyszalała się dzisiaj u dziadka za wszystkie czasy.
- No nareszcie jesteś - o mało co bym nie podniosła na Jonathana głosu - Nie mów mi, że z domu jedzie się tutaj ponad czterdzieści minut.
- No wybacz, ale ja też mam swoje życie - burknął - Wciąż nie powiedziałaś mi z jakiego powodu mam zostać z Lily.
- Przecież ci mówiłam, że wychodzę na spotkanie.
- Ale nie mówiłaś mi z kim.
- I tak go nie znasz.
- A więc to randka? - uśmiał się, przejmując Lily ode mnie.
- Nie. To spotkanie.
- Mnie nie okłamiesz. To na pewno randka.
- Daj sobie siana. To nie jest żadna randka. To przyjacielskie spotkanie.
- Mnie możesz powiedzieć prawdę.
- Jedź już - powiedziałam poirytowana.
- Przyznaj się, że jest ktoś w kim jesteś zauroczona albo zakochana.
- Dam ci znać jak będę, dobra? - klepnęłam go po ramieniu, za chwilę wymijając go by dojść do swojego samochodu.
- Chociaż fajny facet z niego? - wciąż się ze mnie nabijał.
- Nie powiem, że nie - zaśmiałam się, wsiadając za kierownicę.
- Coś się kręci pomiędzy wami, prawda?
- Im więcej wiesz, tym bardziej głupszy się stajesz.
- Ha ha, bardzo śmieszne - wystawił mi język, gdy zatrzymałam się pojazdem obok niego.
- Będę gdzieś za dwie godziny. Jak coś, dzwoń na mój telefon. Na razie.
- Pa pa - Jonathan wraz z Lily pomachali mi na pożegnanie, po czym wyjechałam z parkingu.
~*~
Jechałam długą drogą, która prowadziła mnie aż na samo wzgórze. Zatrzymałam się na poboczu, kiedy tylko zauważyłam, że po tej samej stronie, stoi samochód Ryan'a. Uniosłam głowę, zdając sobie sprawę, że sławny znak Hollywood jest centralnie nade mną. Wspięłam się po wyznaczonej dróżce, za chwilę docierając na miejsce.
- Hej - przywitałam się z Ryan'em, który siedział przy znaku. Gdy tylko mnie zauważył, podszedł do mnie i przytulił.
- Dziękuję, że pozwoliłaś się tutaj wyciągnąć. Czyli jednak odczytałaś mój list.
- Gdyby nie moja znajoma, prawdopodobnie bym go nie zauważyła. W firmie, rzadko co sprawdzają listy. Tylko dzisiaj tak się złożyło, że ojciec poprosił mnie bym sprawdziła pocztę.
- Ale mam szczęście - uśmiał się, po czym oboje usiedliśmy.
- Tu jest tak pięknie - mówiłam zachwycona - Widać całe miasto.
- Byłaś tu już kiedyś? - spytał, przybliżając się bliżej mnie.
- Jak byłam mała to byłam tutaj na wycieczce ze szkoły, więc praktycznie mogłabym powiedzieć, że jest to mój drugi raz.
- Ja jeżdżę tutaj dość często. Lubię to miejsce. Jest tu tak cicho, a w czwartki i piątki to nie ma tu w zasadzie żadnych turystów. Nikt nie przychodzi tu w nocy, bo wiesz, można się pozabijać na tych kamieniach.
- Akurat tu się z tobą zgodzę - przyznałam mu rację - Ryan?
- Tak?
- Czemu chciałeś bym się z tobą tutaj spotkała?
- Chciałem z tobą na spokojnie porozmawiać. Z dala od ludzi, w jakimś cichym i spokojnym miejscu - odpowiedział - Pamiętasz jak mówiłem ci w restauracji o tym, że trochę piszę?
- Tak, tak. Pamiętam doskonale.
- No więc, dzisiaj rano udało mi się skończyć mój wiersz do którego od tak dawna nie umiałem się zabrać. Napisałem go z myślą o tobie.
- O mnie? - uśmiechnęłam się - Czy zasłużyłam sobie na coś takiego?
- Zasłużyłaś sobie na wiele rzeczy - wyciągnął kartkę z kieszeni bluzy - To co tutaj napisałem, jest w stu procentach prawdą o tym co o tobie myślę. Jeśli poczujesz się źle, wiedząc ją, zrozumiem to.
Przychodzi taki okres w życiu, kiedy rzeczy materialne stają
się mniej ważne, kiedy szuka się czegoś innego może lepszego. Gdy ktoś się
pozbywa czegoś dla innej osoby która się martwi. Kiedy uświadamia się, kto
jest wart naszej uwagi i poświęconego czasu. A to może oznaczać tylko jedno
- uczucie, którego nie można kupić i ciężko
zdobyć, bo jest bezcenne.
Czuję do Ciebie słabość,
I szaleje za Tobą kochana.
Chciałbym być zawsze przy Tobie,
Kiedy jest Ci źle i czujesz się sama.
I szaleje za Tobą kochana.
Chciałbym być zawsze przy Tobie,
Kiedy jest Ci źle i czujesz się sama.
Chciałbym spędzać z Tobą chwile,
Te radosne i te nie miłe.
I nimi wszystkimi,
Karmić w moim brzuchu motyle.
Razem z Tobą iść przez życie całe,
I budować je tak aby było wspaniałe.
Nie wiem jak, lecz gdy widzę Cię
Wszystko jest piękne i nie jest mi źle.
Nabieram sił, odpycham się,
Dajesz mi powód by nie zostać na dnie.
Wszystko jest piękne i nie jest mi źle.
Nabieram sił, odpycham się,
Dajesz mi powód by nie zostać na dnie.
Każdego dnia myślę o Tobie
Bo jesteś moim nałogiem.
Nigdy wcześniej się tak nie czułem,
Bo jesteś jedyna, wyjątkowa
I tylko na Ciebie choruję.
I nie mogę zapomnieć o Twoim uśmiechu,
Delikatnym głosie i elegancji.
Nie potrafię wymazać cię z mojej głowy
Bo jesteś najpiękniejszym aniołem jakiego spotkałem.
- Nie wiem co powiedzieć - odezwałam się, czując jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej - Mój boże - szepnęłam do siebie.
- Powiedz mi prawdę - położył dłoń na moim policzku - Skrzywdziłem cię?
- Nie. Nie zrobiłeś tego. Wręcz przeciwnie.
- Vanessa wiem, że nie spodziewałaś się takich słów, ale
- Wszystko to co napisałeś, wydobyło się prosto z twojego serca, Ryan. Doceniam to co masz tu - dotknęłam dłonią jego klatki piersiowej - Nie mogę oskarżać cię o to co wyznałeś.
- Chcę wiedzieć co do mnie czujesz, Vanessa. Kryłem te uczucia od kilku miesięcy. Bałem się, że mogą cię one jeszcze bardziej skrzywdzić po tym co przeszłaś.
- Twoja obecność w moim życiu, wszystko zmieniła. Poczułam się lepiej, bo wiedziałam, że mam u ciebie wsparcie. Nigdy nie myśl, że skrzywdzisz mnie wyznaniami prosto z serca.
- Wyznałem to, bo wiem, że zasługujesz na to bym był z tobą szczery. Choć wiem, że szanse pomiędzy nami są naprawdę małe to wierzę, że zaakceptujesz moje słowa.
- Jesteś jedyny w swoim rodzaju, Ryan. Nigdy nie spotkałam kogoś tak cudownego. Nikt nie napisał dla mnie wiersza, ani nie wyjawił mi miłości w taki sposób. Mogę zrobić coś więcej niż tylko zaakceptować twoje słowa.
- To chcę byś ty była ze mną teraz szczera - schował mój kosmyk włosów za ucho - Zapomnij o wszystkim co przeszłaś. O osobach za które wypłakałaś noce i za koszmarne dni, które musiałaś przetrwać. Czy przez te miesiące, poczułaś coś do mnie? - patrzyłam wprost w jego tęczówki.
- Poczułam coś od tak bardzo dawna. Nie jest to silne uczucie, ale czuję je i nie chcę by mnie opuszczało.
- Nawet nie wiesz jak bardzo szczęśliwy teraz jestem. Jak bardzo wiele pozytywnych emocji we mnie sprawiłaś - czułam jak jego twarz przybliża się coraz bliżej mnie, a jego usta miały zamiar dotknąć moich. Chciałam móc pocałować Ryan'a i nie czuć się winna, ale nie potrafiłam. W tym tkwił mój problem. Kiedy usta mężczyzny były jedynie kilka centymetrów od moich, wyminęłam je, składając całusa na jego policzku.
- Chciałabym móc dać ci to na co zasługujesz, ale nie potrafię zebrać w sobie siły. Po prostu nie potrafię - przetarłam łzę, wstając i próbując oddalać się jak najdalej.
- Poczekaj - złapał mnie za nadgarstek - Proszę - spojrzał mi w oczy - Nie uciekaj od rzeczy, które mogą zmienić twoje życie na lepsze. Nie bój się zrobić kroku w przód.
- Problem w tym, że już raz zrobiłam krok w przód i nie było to zbyt rozsądne - chłopak puścił mnie, a ja zdziwiona jego ruchem, pobiegłam do samochodu. Zanim zasiadłam za kierownicę, zostałam złapana za ramię. Momentalnie odwróciłam głowę w stronę Ryan'a.
- A co jeśli ja chcę byś zrobiła krok w przód, bo uważam, że będzie to najrozsądniejsza decyzja jaką kiedykolwiek podjęłaś? - brunet błyskawicznie wpił się w moje usta, znieważając każde moje wypowiedziane słowo. Jedna jego ręka wślizgnęła się pod moją szyję, a druga spoczęła na obnażonym boku. Przybliżył się bliżej mnie, tak bym mogła poczuć jak na niego działam. Szybkie bicie serca, szybki oddech. Był zdenerwowany, a zarazem pochłonięty myślami o nas obojgu. Rozkoszowaliśmy się tą chwilą, tak jakby nie było końca. Ryan delikatnie muskał moje wargi, dając mi do zrozumienia, ile straciłam przez te wszystkie miesiące. Tak bardzo brakowało mi tego uczucia. Tak bardzo za nim tęskniłam. Potrzebowałam być kochana przez osobę dla której jestem równie ważna. Wiedziałam, że Ryan może mi ofiarować wszystko co potrzeba by nasza więź była silna. Dotyk jego ust, sprawiał, że zapominałam o każdym złym wspomnieniu, które latało po mojej głowie. Nie umiałam się skupić na niczym. On cały to wszystko rujnował. Nie rozumiem, czemu każda rzecz z nim jest idealna. Każda rozmowa, każdy wypad czy teraz ten pocałunek. - Musisz uwierzyć w to co ci teraz powiem, Vanessa - szeptał gdy ja próbowałam złapać swój oddech - Ten wiersz i ten pocałunek jest dowodem na to jak bardzo cię kocham. Chcę wywrócić twoje życie pozytywnie, tak by było w nim miejsce na każde piękne wspomnienie, które będziesz pamiętać z uśmiechem do końca życia. Może cię to zdziwi, lecz nigdy od tej chwili nie byłem aż tak szczęśliwy, że jest osoba o którą moje serce jest gotowe walczyć, by dostać jedynie twoje zaufanie i odwzajemnioną wiarę na kolejny dzień.
- Ryan - dotknęłam opuszkiem palca, jego malinowych warg, po czym spojrzałam w jego oczy - Potrzebuję czasu by zmierzyć się z tym - złapałam jego dłoń w moją - Obiecuję, że nie porzucę twojego uczucia.
- Wszedłem w twój świat, po to byś pokochała mnie
tak jak ja
ciebie - otworzył moją dłoń, a następnie położył na niej kartkę ze swoim wierszem -
Porwę cię w swe przejrzyste chwile i zapewnię ci tyle radości,
ile czuje do ciebie miłości. Tylko pozwól mi wszystko zmienić.
-
Dziękuję za wszystko - ucałowałam go w policzek, po czym otworzyłam
drzwi od swojego samochodu by móc usiąść na miejscu kierowcy. Odpaliłam
czterokołowca i ruszyłam w stronę główne autostrady, pozostawiając
chłopaka.
*Perspektywa Jaspera*
Czekałem zniecierpliwiony na kumpla, stojąc pod jakimś budynkiem w środku miasta. Mój zegarek wskazywał dość późną godzinę, dlatego nie było dużego ruchu na drogach. Oparłem się o ścianę, co chwila sprawdzając swoją komórkę. Ten idiota miał tu być ponad pół godziny temu. Szlag mnie zaraz trafi, przysięgam.
- No nareszcie - odezwałem się, widząc swojego przyjaciela w kapturze - Szybciej się nie dało?
- Miałem inne sprawy do załatwienia.
- Słuchaj. Jebie się plan, a ty mi gadasz, że miałeś inne sprawy do załatwienia? Stoję tu już od trzydziestu minut. Powinienem już dawno do chuja stąd pójść.
- Przestać panikować. Żaden plan się kurwa nie wali. Wszystko jest pod kontrolą.
- Oni wiedzą. Vanessa mi to napisała. Wie o tym, że ich okłamałem.
- I co z tego? W każdej chwili możesz powiedzieć, że przeniosłeś trumnę z ciałem.
- A co jeśli spytają mnie gdzie i będą chcieli ją sprawdzić?
- To wpierdolisz jakiegoś trupa i po sprawie człowieku - odrzekł.
- Czemu kurwa ja mam odpierdalać tą robotę?
- Bo taki jest plan?
- Wkurwiasz mnie - oznajmiłem.
- Słuchaj Jasper. Musimy załagodzić sytuację.
- Nie będę z nimi rozmawiał. Jeśli się z nimi spotkam, dowiedzą się, że coś knuje.
- Przecież możesz zadzwonić przez telefon.
- Ale mogą mnie namierzyć.
- To rozpierdolimy komórkę i nie namierzą. Proste - westchnął.
- Nie chce wszystkiego komplikować. Musimy inaczej to załatwić. Wiesz co? Najlepiej będzie jak zostawimy to wszystko w chuj.
- Rób sobie co chcesz - kumpel zaczął się ode mnie oddalać.
- Co ty kurwa robisz?
- Zostawiam to tobie.
- Nie rozumiem?
- Nie obchodzi mnie czy się dowiedzą czy nie. Mam to kurwa daleko gdzieś, rozumiesz?
Od autorki: Aż trudno uwierzyć, że mamy już ten magiczny Grudzień. Jak ten czas upłynął. Już za niedługo Święta i Nowy Rok, a już 2 Stycznia, druga rocznica powstania bloga. W 2 lata będzie ponad 95 rozdziałów, tak przeliczam. Wow, dość dużo no nie? ;)
Okej moi drodzy. Czuję się mega rozkręcona i naładowana pozytywną energią ze względu na nadchodzące wydarzenia. Mam dla was duuużo pomysłów. Mam nadzieję, że was zaskoczę jeszcze nie raz.
To co? Do zobaczenia za 2 tygodnie? 17 Grudnia, idealny moment przed Bożym Narodzeniem :) x
Super czytam ten blog od jakiś 3-5 dni i kładę się spać o 2 gdzie muszę na 6 wstać do szkoły. Kocham ale szkoda że Harrego nie ma. ��
OdpowiedzUsuńDzisiaj miał być rozdział. Czekam na dalszy ciąg
OdpowiedzUsuń