4 lip 2015

Rozdział 53

Nie mogłam pojąć tego, że policja właśnie stoi pod moim domem. Zamroziło mnie, ponieważ ja nigdy nie miałam problemów i nie popełniłam żadnego przestępstwa. A więc o co chodzi, że tu przyszli?
- Tak to ja. O co chodzi?
- Przyszliśmy w sprawie Enrique Ramireza. Czy moglibyśmy wejść? - Czy on powiedział Enrique? Przecież to mój znajomy. Nie rozumiem. 
- Emm... Tak oczywiście, proszę. - machnęłam ręką byśmy przenieśli się do salonu. Zamknęłam drzwi za funkcjonariuszami i razem z nimi udałam się do wskazanego miejsca. 
- Sierżant Jones, przepraszamy, że o tej godzinie. - wymieniliśmy uścisk dłoni. 
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko, podając dłoń drugiemu policjantowi, który przedstawił się jako Sierżant Garelick.
- A więc Pani McClain... Czy zna Pani tego mężczyznę? - wyciągnął zdjęcie i podał mi je. 
- Oczywiście, że znam. To mój dobry znajomy, pracujemy razem w Kawiarni. 
- To chciałem usłyszeć. Pan Enrique zaginął 7 Stycznia. Dostaliśmy zgłoszenie od jego ojca, który zamieszkiwał z nim wynajęte niedawno mieszkanie. Również zgłoszenie dostaliśmy od kierownika u którego pracował. Od tamtego dnia się nie pojawia.
- Zaginął? Ale jak to?
- Na razie nie wiemy w tej sprawie nic, dlatego przyjechaliśmy. Byliśmy wcześniej u Pani rodziny, ale powiedziano nam, że wyjechała Pani na kilka dni do Anglii i dali nam ten adres. Mamy do zadania kilka pytań.
- A więc proszę przechodzić do rzeczy. 
- Czy w tym dniu była Pani w pracy? 
- Tak. To był mój ostatni dzień przed wyjazdem.
- Pracował z panią wtedy, Enrique Ramirez?
- Tak, był ze mną.
- A czy Pan Ramirez skarżył się Pani, że ma jakieś zmartwienia lub kłopoty?
- Nie, nigdy o tym nie wspominał. 
- Rozumiem. A czy podejrzewała go Pani o to kiedyś? 
- Wydaję mi się, że nie miał zmartwień. Zawsze był człowiekiem uśmiechniętym, więc wątpię by było coś z tych rzeczy. 
- Czy Państwo spotykaliście się tylko w pracy czy również poza nią?
- Tylko w pracy.
- Mieliście razem dobry kontakt?
- Jasne, dogadywaliśmy się.
- Czy domyśla się Pani, co mogłoby być powodem jego zaginięcia?
- Nie. Przepraszam, ale jestem w szoku po tym co państwo mi powiedzieli. Zaginął? Przecież on nie miał problemów, po prostu nie wiem co by było tego powodem. 
- Rozumiemy. Nie była Pani z nim w takich stosunkach by móc wiedzieć o nim więcej. Z tego co powiedziała Pani, widywaliście się tylko w pracy, więc utrzymywaliście tylko znajomość w tym miejscu. W takim razie to tyle o co chcielibyśmy zapytać. Dziękujemy za rozmowę. Gdyby wiedziała Pani coś więcej w tej sprawie, proszę dzwonić lub osobiście pojawić się na komendzie. 
- Również dziękuję. 
- Jeszcze raz bardzo przepraszamy, że o tej godzinie. Zazwyczaj pojawiamy się trochę wcześniej. 
- Kilka godzin temu przylecieliśmy, więc nie zastalibyście jeszcze nas tutaj. - uśmiałam się, otwierając drzwi wejściowe.
- Przylecieliście? Była Pani z kimś?
- Tak z moim narzeczonym. 
- Mieszkacie tutaj razem?
- Tak, ponad miesiąc temu wprowadziliśmy się.
- Och, rozumiem. To nic, miłego wieczoru.
- Dziękuję i wzajemnie. Dobranoc. - zamknęłam mieszkanie, przekręcając zamek gdy wyszli. Oparłam się plecami o drzwi. Enrique zaginął? Przecież to nie możliwe, jak?

*Oczami Harry'ego* 

Przestraszyłem się gdy zobaczyłem w naszym domu policję. Musiałem się ukrywać, by mnie nie zobaczyli. Miałem problemy z policją, więc wolę ich unikać. Szczególnie teraz gdy obiecałem Vanessie, że nigdy nie zobaczy mnie na komendzie. Podsłuchiwałem z kuchni jej całą rozmowę z funkcjonariuszami. Kurwa, wiedzą o Enrique. Co mam teraz zrobić? Nie mogę przecież powiedzieć, że on nie żyje i to z mojej ręki. Przede wszystkim Vanessa nie może się dowiedzieć. Mogę być pewny, że nie znajdą jego ciała. Zakopałem go w miejscu o którym nikt nie wie, poza Los Angeles. 
- Harry? Dlaczego tu stoisz? - spytała, wchodząc wcześniej do pomieszczenia w którym byłem. - Czemu nie wyszłeś? 
- A po co miałem? Byłbym tam zbędny, przecież nic nie wiem na temat tego twojego znajomego Enrique. 
- Słyszałeś? Mogłeś przynajmniej się nie ukrywać. 
- Vanessa... 
- A no tak, przecież ty i policja to odwieczni wrogowie. - kierowała się do wyjścia, ale zatrzymałem ją. 
- Wiesz dobrze jak jest. Wolę na razie im się nie pokazywać.
- Dobrze, ale możesz mi powiedzieć dlaczego? Przecież o Enrique wypytywali tylko mnie, ty akurat dotrzymywałbyś mi towarzystwa.
- Przestań. Nie będę rozmawiał z kimś kto traktował mnie jak śmiecia i nastolatka, który udawał ważniaka z bronią.
- Dla mnie to jest ważna sprawa. Rozumiesz, że Enrique zaginął? Nie wiadomo z jakiego powodu.
- Sam nie wiem co powiedzieć.
- Jak myślisz, może powinnam porozmawiać z jego ojcem? 
- Co? Po co? Zwariowałaś? Nie mieszaj się do tego.
- Czemu? Chcę pomóc.
- Policja się tym zajmie sama. 
- Hazz może ty nie lubisz pomagać, ale ja tak.
- Daj spokój, nie potrzebnie chcesz się w to mieszać. 
- Martwię się.
- Chodź tu baby. - moja śliczna jak na zawołanie mnie przytuliła - Nie przejmuj się, może Enrique po prostu wyjechał.
- Wyjechał? Po co by miał wyjeżdżać, przecież razem z ojcem wynajęli nowe mieszkanie.
- Może po prostu miał czegoś dosyć?
- Nie wydaje mi się.
- Ludzie uciekają od problemów, rozumiesz? Musiało być coś na rzeczy. Ja myślę, że wyjechał.
- Nie wiem już co myśleć. 
- To nie myśl. Zostaw tą sprawę i ciesz się nami. Jak ja. - uśmiałem się, składając małego całusa na policzku dziewczyny.
- Jak ty możesz nie przejmować się taką sprawą?
- Ponieważ nie znałem gościa, więc czym ma się tu przejmować.
- Faktycznie. Ty nigdy go nie widziałeś. - uśmiechnęła się lekko. 
- A teraz zabieram swoją księżniczkę do sypialni. - podniosłem ją, a ona oplotła swoje ręce wokół mojej szyi.
- Po co?
- Pójdziemy spać. Mówiłaś, że jesteś wykończona po podróży. - ukazałem szereg zębów i bez jej sprzeciwów, wniosłem po schodach. 
Odstawiłem ją na ziemię, a sam poszłem zapalić małą lampkę, stojącą obok mojej połowy łóżka.
Przyciągnęłam mocno brunetkę do siebie, łącząc nasze wargi w ciepłym pocałunku. Całowałem ją powoli, bez żadnego pośpiechu, czule gładząc dłońmi jej biodra. Na koniec pociągnąłem za jej dolną wargę, uśmiechając się pod nosem. Tak łatwo umie zapomnieć...

*Oczami Vanessy*

Na następny dzień, po południu zadzwoniłam do rodziców. Pasowałoby odwiedzić rodzinę i powiedzieć o moich zaręczynach z Harry'm, dlatego wykonałam do nich telefon. Postanowiliśmy, że powiemy im dzisiaj, razem. Muszą wiedzieć na co będą przygotowani. Chcemy z Harrym pobrać się za kilka miesięcy. On chciał szybciej, ale ja się nie zgodziłam. Nie chcę robić wszystkiego w pośpiechu, bo on tak chce. Chcę mieć do wszystkiego czas. 
Styles rano pojechał do chłopaków. Powiedział mi, że muszą coś razem obgadać, ale to nic poważnego. Kiedy przez ten czas go nie było, ja zajęłam się pakowaniem prezentów, które kupiłam w Londynie. Nakupowałam różne pamiątki, więc również i dla rodziny. Wiem, że mój ojciec jeździ do Londynu w sprawach biznesowych, ale nigdy jeszcze nie przywiózł nam żadnej pamiątki. Nie wiem czy to z braku czasu czy po prostu mu się nie chce.
Gdy Harry przyjechał do domu, szybko się ubraliśmy by móc zdążyć na umówioną godzinę. 
- Jedziemy moim . - powiedziałam, gdy chłopak przeglądał się w wielkim lustrze, wiszącym w przedpokoju.
- Ale ja prowadzę.
- Ej! Czemu?
- Bo ty nie umiesz. 
- Jakbym nie umiała to bym nie miała prawojazdy.
- Bo miałaś jakiegoś naćpanego instruktora.
- To nie prawda, przestań! - zaśmiałam się, rzucając w niego butem.
- Rzucaj czym chcesz, ale i tak to ja prowadzę.
- Ugh! Niech Ci będzie! 
- Już się tak nie złość, kocico. - podszedł do mnie i pomógł wstać, kiedy skończyłam wiązać ostatniego buta. Chłopak pochylił się nade mną, zaczynając składać pocałunki na mojej szyi. Wczepiłam swoje palce w jego włosy, delikatnie ciągnąć za nie zielonookiego. Odsunęłam się i musnęłam jego usta.
- Lepiej nie zaczynaj, bo zrobię się taki napalony, że wezmę Cię nawet w samochodzie. - mrugnął do mnie, klepiąc wcześniej w tyłek. A ja głupia musiałam się zarumienić!
Rzuciłam w stronę bruneta, kluczyki od mojego białego Mercedesa by mógł go otworzyć. Wpakowałam prezenty do bagażnika, za nim Harry zdążył zamknąć dom. 
- Na co czekasz mała? Wsiadaj. - przegryzł dolną wargę gdy oparłam się plecami o drzwi pojazdu, czekając na niego. Założył swoje okulary przeciwsłoneczne, wcześniej zaczesując do tyłu swoje włosy. Wyglądał tak cholernie seksownie, och boże... 


~*~

Zaparkowaliśmy na podjeździe tuż za samochodem mojego ojca. Brunet zgasił samochód i wyszedł, sprawdzając swoją komórkę. Schował ją później do tylnej kieszeni spodni, poprawiając swoją skórzaną kurtkę.
- Możesz przestać ją poprawiać? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.
- O co Ci chodzi? 
- Przecież wyglądasz dobrze. - podeszłam do niego i poprawiłam mu ją.
- Twoi rodzice będą niedługo mieli zięcia, więc chcę wyglądać dobrze.
- By spodobać się moim rodzicom, musisz założyć garnitur.
- Garnitur? Nigdy, bez przesady. Masz staroświeckich rodziców. - zaśmiał się.
- Ja nie mówiłam o twojej mamie, że jest staroświecka.
- Bo nie jest. - wystawił mi język, a ja pociągnęłam go za rękę pod drzwi wejściowe i zadzwoniłam dzwonkiem. Długo czekać nie musieliśmy. 
- Co tacy punktualni? - przywitał nas mój brat. Wymieniłam się z Jonathanem całusami, a z Harrym przywitał się uściskiem dłoni.
- Jak dobrze, że jesteście. Witajcie kochani! - moja mama jak zwykle pełna energii. - Harry wciąż przystojny jak zawsze. - puściła mu oczko.
- Och, dziękuję Pani Catherine. - uśmiał się, splątując nasze dłonie.
- Ej, Hazz! Fajna bryka! - krzyknął Jonathan, wskazując na mój pojazd za oknem.
- To Vanessy.
- Vanessy?
- Kupiłem jej.
- O kurwa... Siostra zajebista jest.
- Jak będziesz chciał to Ci dam się przejechać. - zwróciłam się do brata. 
- No koniecznie. - uśmiał się, przybijając z Harrym dłonie. Jak szybko się dogadali.
- A gdzie tata? - spytałam mamę, która rozkładała szklanki na wielkim stole. Ona to zawsze musi coś przygotować.
- No właśnie? Robert! 
- No już idę! - odkrzyczał, a po chwili pojawił się w salonie. Zastygłam gdy zobaczyłam Christophera i Mirandę. Bardziej przejęłam się obecnością Chrisa, który kiedy mnie zobaczył, uśmiechał się, ale ja tego nie odwzajemniłam. Hazz gdy tylko go zobaczył bardziej ścisnął moją rękę, a drugą dłoń zacisnął w pięści. Jeszcze tego brakowało. 
- Postanowiliśmy zaprosić Mirandę i Christophera. Pomyśleliśmy, że skoro jesteście przyjaciółmi to będzie raźniej nam wszystkim. - uśmiechnęła się do nas moja rodzicielka.
Harry wymieniał z Christopherem gromiące spojrzenia, jakby mieli się zaraz pozabijać. Niech wezmą pod uwagę to, że są tu moi rodzice. 
Ściągnęłam swój pierścionek zaręczynowy z palca i włożyłam do kieszeni tak by nikt nie widział. Podeszłam najpierw do Mirandy i mocno przytuliłam. Tak się za nią stęskniłam. Wiem, że ostatnio ją trochę zaniedbałam, ale teraz obiecuję, że będę częściej się z nią spotykać. Powinniśmy razem nadrobić stracony czas. 
Następnie podeszłam nieśmiałym krokiem do Christophera, który szczerzył się do mnie jak głupi, powodując by Styles, który witał się z moją przyjaciółką, stracił panowanie nad sobą. Przytuliłam go lekko, ale on przysunął mnie do siebie jeszcze bardziej. 
- Tęskniłem, wiesz? - wyszeptał do mnie, zerkając na Harry'ego, który już niemal płonął z zazdrości.
- Dzięki, ja za tobą też. - wymusiłam ten głupi tekst, by matka nie zorientowała się, że pomiędzy nami jest jakieś napięcie.
Gdy odsunęłam się od Christophera, Hazz automatycznie znalazł się przy mnie. Nie chcę by wywołał jakiś skandal przy moich rodzinach. Wiem, że Christopher będzie go prowokował, a Styles będzie pokazywał, że należę do niego. Wkurzają mnie ich zagrywki i dokopywanie sobie w taki sposób. Jeśli posunął się do czegoś innego to obiecuję, że wyjdę z tego domu, a Harry wróci na nogach. 
- Moja córka jest coraz piękniejsza. - uśmiechnął się mój ojciec, zachęcając mnie bym się do niego przytuliła. - Prawda Harry?
- Oczywiście.
- A ty Christopher? Co uważasz? - tato, tylko nie to. 
- Mam takie samo zdanie. Jest piękna, zresztą jak zawsze. - posłał mojemu ojcu uśmiech na co go odwzajemnił. Christopher spojrzał na Harry'ego, który zaraz zaczął ciskać w niego piorunami. 
- Piękna, bo po matce. - zaśmiał się, patrząc na moją rodzicielkę. 
- Robert już przestań gadać. 
- Nie doceniasz, że masz piękną córkę, kochanie.
- Wiem, że mam piękną. Nie musisz jej zawstydzać przy wszystkich.
- To już ojciec nie może powiedzieć prawdy?
- Tato... - jęknęłam.
- Cicho córcia. Widzę, że dotrzymujesz danego słowa, Harry. Cieszę się z tego powodu, że moja córka jest szczęśliwa.
- Robert! Zostaw już tego biednego chłopaka i chodź mi tu pomóż! - krzyknęła moja matka.
- Chyba mam prawo do przepytania chłopaka mojej córki, prawda?
- Nie, nie masz prawa. Migiem mi tu! 
- A Jonathan od czego jest?
- To nie mnie mama woła, tato. - odezwał się Jonathan.
- Moglibyście raz pomóc matce. - pogroził palcem naszej dwójce i pocałował mnie w czoło, po czym poszedł do kuchni. Została tylko nasza piątka. 
Podeszłam do Mirandy, omijając Chrisa przez co Harry posłał mu zwycięskie spojrzenie. Jonathan poszedł do Stylesa i zagadał go, ale cały czas zerkał na mnie. 
- Co jest między Harrym, a Chrisem? - spytała Miranda, szepcząc do mnie by nikt z nich nie usłyszał.
- Nie przepadają za sobą.
- Z twojego powodu?
- Można tak powiedzieć.
- Pozabijaliby się, gdyby nie my i twoi rodzice.
- Dlatego muszę ich pilnować, nie chcę by moi rodzice myśleli o Harrym negatywnie.
- Rozumiem, pomogę Ci ich utrzymać. 
- O czym tak szepczecie dziewczyny? - dopytywał Chris, stając obok nas.
- Babskie sprawy, nie dla mężczyzn. - odpowiedziała moja przyjaciółka gdy ja stałam jak kołek. Od kiedy boję się własnego przyjaciela? 
- Wszystko już przygotowane, chodźcie! - zawołała nas Pani domu.
Styles podszedł do mnie i złapał za rękę, uwalniając od grupki przyjaciół. Brunet usiadł przy stole, a reszta zrobiła tak samo. 
- Pomogę mamie. - szepnęłam do Harry'ego, który był dzisiaj wyjątkowo niecierpliwy. Skinął tylko głową i puścił moją rękę.
Razem z mamą przynieśliśmy danie, które zrobiła. Pachniało niesamowicie. Nigdy nie narzekałam na jej jedzenie, gotowała naprawdę dobrze, więc nie było co wydziwiać. 
Kiedy zaniosłam sałatkę, Christopher poklepał miejsce pomiędzy nim, a Harrym bym usiadła. Nie było wyboru, ponieważ po drugiej stronie mojego chłopaka, siedział Jonathan. 
Gdy zjedliśmy, wszyscy zanieśli swoje talerze i powrócili na miejsca, ponieważ mama nas poinformowała, że przygotowała jeszcze deser.
- Córciu?
- Tak mamo? 
- Była u nas policja, pytali o Ciebie. 
- Tak wiem, już wyjaśniłam tą sprawę.
- To dobrze. A o co chodziło?
- Mój znajomy z pracy, zaginął kilka dni przed naszym wyjazdem do Londynu,
- A no właśnie kochanie? Jak tam w Londynie? Wyszalałaś się w wielkim mieście? - spytał ojciec, odkładając szklankę z sokiem na stół.
- Zdecydowanie, było naprawdę fantastycznie.
- Cieszę się, że Harry zrobił Ci taki prezent. - odpowiedział, posyłając Harry'emu spojrzenie oraz uśmiech.
- Och właśnie! Zapomniałam o prezentach, zostały w samochodzie. Pójdę po nie. 
- Pomogę Ci. - odezwał się Chris, wstając od stołu.
- Ja też. - dodał Harry, który również się podniósł.
- Zostań Harry. Vanessa z Christopherem sobie we dwójkę poradzą. - usiadł, słysząc słowa mojej rodzicielki. 
- Zostań tu, za chwilę przyjdę. - szepnęłam do niego by się chociaż uspokoił. 
Wyciągnęłam z jego kurtki, kluczyki od mojego samochodu i razem Chrisem udaliśmy się na zewnątrz. Niezdarnie otworzyłam pojazd.
- Nie musisz się przy mnie stresować. - powiedział, pomagając mi otworzyć bagażnik. Przecież sama potrafię! 
- Nie rozumiem dlaczego tu jesteś.
- Wiesz... Przy twoim chłopaku nie mamy jak rozmawiać. 
- A może to ja nie chcę rozmawiać z tobą?
- Dlaczego? 
- Wróć do domu, sama sobie poradzę. To nie jest ciężkie.
- Przestań mnie zbywać, nie zasługuję na to.
- A to niby na co zasługujesz?
- Chcę byś zachowywała się przy mnie tak jak kiedyś.
- W tym przypadku to trudno się tak zachowywać.
- Przestań się mnie po prostu bać. - zbliżył się do mnie.
- Nie podchodź!
- Nie rozumiem dlaczego tak na mnie reagujesz. Przecież nie chcę Cię skrzywdzić.
- Trzymajmy się od siebie z daleka.
- Bo co? Bo Harry zobaczy? 
- Przestań.
- Mam w dupie twojego chłoptasia, wiesz?
- Odejdź, nie chcę słuchać tego wszystkiego.
- Daj mi coś Ci wyjaśnić. Nikt nie stanie mi na drodze, rozumiesz? Nawet twój Harruś. 
- Jesteś taki pewny? 
- Mam Ci to udowodnić? Proszę bardzo. - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Torby, które trzymałam wypadły mi na ziemię. Chłopak odsunął mnie trochę od auta, wciąż nie odrywając naszych ust. Zamknął bagażnik i oparł mnie o tylną klapę, przyciskając do niej. Nie odwzajemniłam jego pocałunku, nie chciałam się tak łatwo poddać. Okładałam pięściami jego klatkę piersiową, ale on złapał moje nadgarstki i umieścił je nad moją głową.  
- Teraz powiesz, że nic do mnie nie czujesz? 
- Puść mnie! Jesteś żałosny! 
- Nie dajesz mi się tobą nacieszyć. - Christopher zanurzył się i przycisnął usta do zgłębienia mojej szyi. On się posuwa kompletnie za daleko! 
- Nie słyszałeś skurwielu co do Ciebie powiedziała!? - fuknął Harry, który odepchnął ode mnie Chrisa, powalając go na ziemię. - Wiedziałem, że gdy tylko pozostaniesz z nią sam na sam, wykorzystasz sytuację!
- Nie krzyczcie! - podniosłam głos.
- Sam prosisz się o te pierdolone ciosy! 
- Powiem Ci coś Styles. - przyjaciel chwiejąc się stanął na nogi naprzeciwko Harry'ego. - Nie jesteś jej wart i nigdy nie będziesz. 
- Jesteś tego pewien? Tak myślisz? Już dawno przegrałeś ze mną tą rundę. - zaśmiał się zwycięsko, popychając go do tyłu. - Ona już nie długo będzie moja oficjalnie. Dla twojej wiadomości, oświadczyłem się jej.
- Że co!? - spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem.
Wyciągnęłam pierścionek z kieszeni i wsunęłam z powrotem na palec serdeczny. 
- Teraz widzisz!? To oznacza, że już do kogoś należy, a tym kimś jestem ja! Zabiję Cię chuju za to, że ją pocałowałeś wbrew jej woli! - szarpnął go za koszulkę, ale odepchnęłam ich od siebie, stając pomiędzy nimi.
- Jak mogłaś!? Jak mogłaś mi to kurwa zrobić!? Nie wierzę, że byłaś na tyle głupia, żeby przyjąć jego oświadczyny! Nie rozumiem twojego jebanego toku myślenia! Jakim ja jestem idiotą, że się w tobie zakochałem! 
- Chris ja...
- Zostaw mnie! Potraktowałaś moje uczucia jak śmieci, nic dla Ciebie nie znaczyłem odkąd Ci je wyjawiłem! Byłem kompletnym idiotą myśląc, że uda mi się Ciebie do mnie przekonać! Ale ty wybrałaś jego! Wiesz co? Rób co chcesz! Odpierdolę się od twojego życia, bo i tak mnie w nim kurwa nie potrzebujesz! - krzyknął, po czym pobiegł do swojego samochodu. Odpalił go i odjechał, zostawiając mnie osłupiałą przez jego słowa. Pierwszy raz w życiu widziałam go tak wkurzonego. Jego słowa bardzo mnie zabolały. Popełniłam błąd, że go unikałam, ale on sam mnie do tego zmuszał. Nie wiem co robić, właśnie straciłam przyjaciela.
- Przysięgam, że znajdę go i zabiję za to, że Cię pocałował. - poinformował Harry.
Nie poznawałam go w tym momencie. Jego zazdrość totalnie zasłoniła mu widoczność na to co tak naprawdę powinien zwrócić największą uwagę. Nie widział tego, że straciłam najlepszego przyjaciela. Nie widział jaki ból sprawiło mi jego zachowanie. A najważniejsze jest to, że nie wiedział, że to co robi, może zaszkodzić nam obu. 
- Wracajmy już. - odezwałam się, przez co brunet wyczuł w moim głosie smutek, ponieważ zagrodził mi drogę. Jego oczy nie przypominały tej zieleni, którą zawsze mnie obdarowywał. Dzisiaj to był kompletnie inny kolor.
- Vanessa? Wszystko dobrze?
- Tak, tak. Chodźmy już. - wzięłam torby i skierowaliśmy się do domu.
- Kochanie nie musiałaś! - powiedziała mama, która przechodziła akurat przez salon.
- To tylko małe prezenty. - wymusiłam uśmiech, który teraz był tylko przykrywką. Podałam wszystkim torby, po czym jako pierwszy swoją rozpakował Jonathan. 
- A gdzie Christopher? - spytała Miranda.
- Musiał wracać do domu. - odpowiedziałam, chodź dobrze wiem, że i tak w to nie wierzy. Chodziło mi bardziej o to by moi rodzice oraz brat łyknęli to kłamstwo.
- Chcielibyśmy was o czymś z Harry'm poinformować. - zakomunikowałam, a wszystkie spojrzenia poleciały na mnie.
- Mamy się bać? - zaśmiał się brat.
- Bo my... emm... zaręczyliśmy się.
- Co zrobiliście!? Harry oświadczyłeś się mojej córce? - krzyknęła matka, wprost uradowana moimi słowami.
- No tak. Wszystko wskazuje na pierścionek. - odpowiedział, a rodzicielka spojrzała na moją dłoń na której widniała złota obrączka.
- Nie mogę w to uwierzyć! Moja córka wychodzi za mąż! - przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła, a Jonathan patrzył na nas totalnie zaskoczony, nie wiedząc co zrobić tak samo jak Miranda.
- Kochanie nie chcę nic mówić, ale ty masz prawie dwadzieścia lat. - zabrał głos ojciec.
- Przypominam Ci Robert, że ty oświadczyłeś się mi gdy miałam dwadzieścia dwa. - dopowiedziała.
- No, ale jest różnica.
- Tylko dwóch lat! Zamiast gadać mógłbyś im pogratulować! Nie cieszysz się z tej nowiny?
- Pewnie, że się cieszę. Jestem szczęśliwy gdy moja córka jest szczęśliwa. - wstał ze swojego fotela i podszedł do mnie, obejmując ramionami.
- Gratuluję Harry. - odezwał się Jonathan, podając dłoń w stronę mojego chłopaka.
- Słuchaj ty mnie teraz dobrze synu. Bierzesz moją córkę za żonę, ale pamiętaj. Jeśli będzie mi się skarżyć kiedykolwiek na Ciebie to sam się z tobą rozprawię, zgoda? - oznajmił ojciec, stając naprzeciwko Stylesa.
- Och tato... - jęknęłam.
- Ja tylko jestem opiekuńczy. - podniósł ręce w geście obronnym, stając później obok mojej matki.
- Gratulujemy wam kochani. Oby wam się udało. - No właśnie, oby. 

~*~

Do domu przyjechaliśmy przed północą ze względu na to, że mój ojciec musiał wypić za nasze zaręczyny. Po słowach Christophera nie miałam ochoty na nic, kompletnie one mnie dobiły. Nie byłam w stanie pojąć tego co dzisiaj do mnie powiedział. W tamtej chwili poczułam cios, który dał mi do myślenia wiele rzeczy. Źle postąpiłam wobec niego. Byłam dla niego naprawdę ważną osobę, a ja unikałam go ze względu na jego uczucia do mnie. Jestem tchórzem, ponieważ boję się ich i on co do tego miał rację. Cholernie boję się tego, że mogę zakochać się we własnym przyjacielu. Jestem przekonana co do uczuć do Harry'ego, ale do Chrisa mogę przysiąść, że nie czuję nic. Poza naszą przyjaźnią nie czułam żadnej miłości. 
- Vanessa? Odkąd przyjechaliśmy nie wychodzisz z pokoju. Może chcesz coś zjeść? - spytał Harry, który wszedł do sypialni.
- Nie, dziękuję.
- Ale...
- Nie jestem głodna, nie chcę jeść.
- Dobrze jak chcesz. - zrobił pauzę - Chcę Cię przeprosić za mnie. Zdałem sobie sprawę z mojego dzisiejszego zachowania.
- Ty zawsze tylko przepraszasz! Przestań się tak zachowywać! Rozumiesz, że wszystkiego przemocą nie załatwisz?
- Ale przecież nie pobiłem Chrisa!
- Sam się przewrócił, co nie? Też nie widziałeś krwi na jego rękach, prawda? No pewnie.
- A jak miałem zareagować? Przecież Cię pocałował! Powiedz mi, że chciałaś tego pocałunku! Po co mnie kurwa oszukujesz!
- Bo go nie chciałam! Nie po to przyjęłam twoje oświadczyny by później lecieć do pierwszego lepszego! Nie jestem dziwką! 
- Musisz zrozumieć, że żaden gówniarz taki jak on, nie zdoła zniszczyć naszej miłości. Nie jestem palantem, widzę co się między wami dzieje. Klei się do Ciebie, dlatego nie mogę dopuścić do sytuacji takiej jaka miała miejsce dzisiaj.
- Harry to ty powinieneś zrozumieć, że ja nigdy do niego nic nie czułam i nie czuje! 
- Po co mnie oszukujesz? 
- Spójrz na mnie. - podeszłam do niego, łapiąc jego twarz w dłonie. - Po co miałabym kłamać? Jestem z tobą i kocham Cię. Gdybym Cię nie kochała to już dawno bym odeszła.
- Wiem.
- To dlaczego sugerujesz mi, że czuję coś do Chrisa?
- Z jednej strony czuję jakbyś go kochała, ale z drugiej zastanawiam się po co miałabyś mnie okłamywać.
- Nie jestem dziewczyną, która bawi się uczuciami mężczyzn. Jestem wierna, nie umiałabym pokochać kogoś innego, oprócz Ciebie. 
- Dlatego walczę i nie pozwalam zbliżyć się jakiemukolwiek facetowi do Ciebie. Musisz zapamiętać, że Zawsze Będziesz Moją Własnością

~*~

Witajcie kochani 
Jak minął wam pierwszy tydzień wakacji? Odpoczywacie?
Zazdroszczę wam, ponieważ ja mam dopiero wakacje w grudniu.
Mam dla was dobrą wiadomość :) 
Tak się składa, że mam teraz 2 tygodnie wolnego od szkoły, więc prawdopodobnie będę dodawała rozdziały szybciej niż raz na tydzień. 
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale oczekujcie go w najbliższym czasie ;)
Co do 1 sezonu to nie jestem pewna kiedy go zakończę. Mam bardzo duży nadmiar weny, która jak na razie mnie nie opuszcza. Dochodzą nowe pomysły, które koniecznie mam zamiar jeszcze włożyć do pierwszej części tego opowiadania. 

To tyle co mam do powiedzenia :) Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział się podobał ;3 

Oczekujcie następnego i do zobaczenia xx


6 komentarzy:

  1. Boski rozdział. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty rozdział :D <3! No po prostu kocham <3 Czekam na next :* /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne ! No i dobrze. Chris był jej przyjacielem , zamiast ją męczyć powinien był sie cieszyć jej szczęściem ! Mam nadzieję , że da sobie spokój , a Van i Harry bedą mogli spokojnie żyć ;3 życzę weny i do następnego ! ;* ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały. Czekam na nexta. <3 <3

    OdpowiedzUsuń