24 paź 2015

Rozdział 65


Oniemiałam. Rytm bicia mojego serca był niestabilny. Wzięłam głęboki oddech. To nie może być prawda. To wręcz niemożliwe! Nie mogę być w ciąży! Ten test napewno musiał się pomylić! Przecież zabezpieczaliśmy się z Harrym, więc jak mogło do tego dojść!?
- Żartujesz prawda!? - mówiłam zaskoczona.
- Chyba raczej test by nas nie oszukał. 
- Pokaż. - podała mi, a ja dokładnie go obejrzałam. Miał dwie czerwone kreski. - O mój boże. - zamknęłam usta dłonią. Miranda od razu spostrzegła, że nie wyglądam najlepiej i że ta wiadomość wstrząsnęła moją świadomością. Moja skóra pobladła.
- Mówiłam ci, że coś jest z tobą nie tak. Domyślałam się, że to wszystko może być spowodowane ciążą. - kontynuowała.
- Nie wierzę w to! Nie mogę być teraz matką, jestem za młoda na dziecko! - krzyknęłam, rozpłakowując się - Ja go nie chcę, nie chcę tego dziecka! - Miranda podeszła do mnie i złapała za ramiona.
- Uspokój się! To nie jest wina dziecka, dlatego nie możesz go odrzucić! Nosisz w sobie maluszka, który cię potrzebuje!
- Mam prawie dwadzieścia lat! Jak myślisz co sobie wszyscy pomyślą!?
- Masz zamiar przejmować się opinią innych? Vanessa to, że nie jesteś gotowa na bycie matką nie znaczy, że to dziecko nie zasługuje na życie!
- Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że noszę w sobie dziecko Harry'ego, dlatego go nie chcę!
- Co z tego, że jest jego! Ty jesteś matką i pod twoją opieką jest to maleństwo! Nie denerwuj mnie Vanessa! Nie pozwolę być zrobiła jakąś głupotę, którą potem będziesz żałowała.
- Nie poradzę sobie, boję się. - odparłam załamanym głosem.
- Przestań mówić takie rzeczy! Dlaczego miałabyś sobie nie poradzić? Dziecko to nie jest przecież koniec świata!
- Dla mnie jest! Nie zrozumiesz tego, bo nigdy nie byłaś i nie będziesz w takiej sytuacji jak ja teraz! 
- Powinnaś to przemyśleć. Zrozum mnie wiem, że jesteś wystraszona i zaskoczona, ale to nie jest powód by obwiniać o to dziecko. Stało się i trudno, musisz wziąć za to odpowiedzialność. Na twoim miejscu zachowałabym się tak samo, więc cię rozumiem. Powinnaś się teraz położyć i odpocząć.
- Boże w co ja się wpakowałam. - szepnęłam, wtulając się w przyjaciółkę.
- Będzie dobrze, uwierz mi. - otuliła mnie ramionami, głaszcząc moje plecy w celu pocieszenia - Połóż się i spróbuj zasnąć. Porozmawiamy o tym jutro, okej? Dobranoc.
- Dobranoc. - dziewczyna zabrała swoje rzeczy i po chwili zniknęła za drzwiami mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Wciąż nie mogłam przyjąć myśli, że będę mieć dziecko, którego ojcem jest Harry. Nie w taki sposób chciałam zostać mamą. Przede wszystkim nie z kimś, kogo nienawidzę. Co sobie pomyślą teraz moi rodzice? Będą wściekli gdy dowiedzą się o ciąży. A jeśli urodzę to czy zaakceptują mojego synka lub córkę? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Boję się, strasznie się boję tego co mnie czeka.

~*~

Kolejna nieprzespana noc, która ciągnęła się dla mnie w nieskończoność. Biłam się z myślami jak to wszystko będzie wyglądać. Jak zmieni się moje życie jeśli urodzę dziecko i jak ja będę wyglądać w roli matki. Ale tak naprawdę nie chcę wychowywać dziecka, które ma w sobie geny Harry'ego. Nie mogę wziąć za to odpowiedzialności. Nie jestem gotowa na podjęcie się tego. Przede wszystkim nie dam sobie rady, dlatego nie mogę tego zrobić.

Gdy promienie słoneczne zaczęły wpadać do mojego pokoju przez zasunięte gęstymi firankami okna, a zegar wskazywał dziewiątą piętnaście, postanowiłam wstać. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakąś luźną bluzkę. Gdy ściągnęłam koszulkę, którą miałam na sobie, spojrzałam w lustro. Dotknęłam delikatnie swojego brzucha w którym rozwijał się mój maluszek. To takie dziwne uczucie, że go w sobie noszę. Nie tracąc więcej czasu, założyłam bluzkę, którą wciąż trzymałam w dłoni i wyszłam z pomieszczenia.
W duchu cieszyłam się, że Miranda jeszcze śpi. Przynajmniej uniknę z nią niedokończonej kłótni. Kiedy przekroczyłam próg kuchni, nastawiłam czajnik na herbatę. Przez ten czas gdy woda się gotowała, usiadłam na tak zwanym krześle barowym i sięgnęłam po jeden z magazynów, które leżały na blacie obok miski z owocami. Z chwilą kiedy czajnik się wyłączył, zalałam swój kubek i zaczęłam robić coś na śniadanie. Kiedy tylko skończyłam, usiadłam z powrotem na swoje miejsce i zaczęłam kontynuować czytanie kolorowego czasopisma, jedząc śniadanie i co kilka minut popijając herbatę. Podczas gdy kończyłam czytać przedostatnią stronę w kuchni pojawiła się Miranda z lekko zaspanym wyrazem twarzy.
- Myślałam, że wstaniesz później, a mi uda się wstać przed tobą. - mruknęła i podeszła do lodówki, wyciągając coś do picia - Jak się czujesz?
- Nie pytaj się, jeśli dobrze znasz odpowiedź.
- Możesz przestać czytać na chwilę ten magazyn i spojrzeć na mnie? Staram się ci pomóc. - powiedziała.
- Nie potrzebuję pomocy.
- Owszem potrzebujesz.
- Przestań, dobra? Po co się wtrącasz? - spojrzałam na nią.
- Vanessa jesteś w ciąży i... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ jej przerwałam.
- I co z tego, że jestem w ciąży i noszę w sobie te cholerne dziecko, które spłodził mój były!? - lekko podniosłam głos, lustrując przyjaciółkę - A może ja go nie chcę!?
- Jak możesz tak mówić!? - rzuciła oburzona. Wstałam od blatu i włożyłam naczynia do zlewu, omijając ją.
- Nie chcę urodzić i wychować dziecka faceta, który zniszczył mi życie, rozumiesz!? - odpowiedziałam i zaczęłam kierować się do swojego pokoju, ale Miranda zatrzymała mnie, łapiąc za moje ramię.
- Ty słyszysz siebie? Słyszysz co mówisz? Nie możesz tego zrobić! - oznajmiła, próbując utrzymać ze mną kontakt wzrokowy.
- Zrobię co mi się podoba, a ty akurat nie masz tu nic do gadania. - wyrwałam się z jej uścisku i pobiegłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Szybko przeszukałam szafę w celu znalezienia odpowiednich ciuchów na wyjście.
- Vanessa posłuchaj mnie! Nie rób czegoś, czego będziesz żałowała. Uwierz mi, nie chcesz skrzywdzić tego dziecka! Pomyśl racjonalnie, ono cię potrzebuje! - krzyknęła za drzwiami, ciągle szarpiąc za klamkę by je otworzyć.
- Ale ja go nie potrzebuję! - powiedziałam gdy otworzyłam drzwi, stając na przeciwko Mirandy, przebrana i gotowa.
- Co ty robisz? - spytała zaskoczona.
- Wychodzę. Chcę wyjść się przewietrzyć. - ominęłam ją i ruszyłam do drzwi wejściowych. Ubrałam buty i nałożyłam na siebie bluzę, biorąc potem torebkę z wieszaka.
- Proszę Vanessa, posłuchaj mnie! - oznajmiła, ciągle mnie obserwując. Nie odpowiedziałam jej tylko po prostu wyszłam z tego domu, zostawiając ją samą.
Od razu poczułam na twarzy promienie słoneczne, które oślepiały mnie i wywoływały pulsujący ból głowy. Nieprzespana noc już dawała się we znaki. Mimo wszystko ucieszyłam się, że przywitał mnie ten niewielki promyczek, chcący nieco rozjaśnić mój dzień.

Postanowiłam przejść się do parku, który znajdował się kilka ulic dalej od domu Mirandy. Korzystając z wiosennej, dość ciepłej pogody, ruszyłam w stronę mojego celu co chwila rozglądając się i uśmiechając do przechodzących obok mnie ludzi.
Gdy doszłam do parku od razu zajęłam miejsce na jednej z ławek obok niewielkiego stawu przy którym grupka dzieci karmiła kawałkami chleba, pływające kaczki. Położyłam swoje dłonie na brzuchu, delikatnie go masując i przyglądając się dzieciom, które pomimo wołania swoich rodziców i tak nie przestawały wrzucać kawałki do wody.
- Piękna dziś pogoda, nie uważasz? - odwróciłam się i zobaczyłam Thomasa, który siedział obok mnie, paląc papierosa. Próbowałam wstać i uciec, ale w porę złapał mnie za nadgarstek - Radziłbym ci nie krzyczeć i nie uciekać jeśli nie chcesz afery w miejscu publicznym. - zagroził.
- Jak mnie znalazłeś? - próbowałam zachować cierpliwość co do jego osoby.
- Czy ty naprawdę myślisz, że jestem na tyle głupi bym nie mógł cię znaleść? Mała, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku. Dzisiaj jest taka technologia, że akurat namierzenie cię nie zaliczało się do zadań trudnych.
- Więc dlaczego tu przeszedłeś? Czego ode mnie znowu chcesz!?
- Wiesz zaczynasz mi się podobać. Twój charakterek jest bardzo imponujący tym bardziej to jak potraktowałaś Stylesa, który zdradził cię z inną. Co z niego za dupek, prawda? - na jego twarzy zagościł uśmieszek.
- Skąd o tym wiesz?
- Wciąż nie wierzysz w moje możliwości, mała. - pokręcił głową, rzucając swój papieros na ziemię na koniec go depcząc - A to źle.
- Jak się dowiedziałeś, że ja i Harry nie jesteśmy już razem!? - lekko podniosłam głos.
- Wystarczyło cię śledzić. - powiedział, po czym zaczął uważnie się mi przyglądać - Czy ty się aby przypadkiem przy mnie nie denerwujesz?
- Nie denerwuję się. Po prostu zaczynasz mnie drażnić swoją obecnością. - warknęłam.
- U, jak ostro. - odparł, wybuchając lekkim śmiechem.
- Możesz przechodzić do rzeczy?
- No więc, przyszedłem tu, bo mam dla ciebie wiadomość.
- Ty masz mi coś do powiedzenia? - spytałam osupiała.
- Tak wiem, aż dziwne nie? Okej, przechodząc do sprawy. Postanowiłem, że zostawię cię w spokoju. Żadnej broni, gróźb i tak dalej.
- Co? - patrzyłam na niego totalnie zaskoczona tym co powiedział. Już nie chce mnie zabić, o co chodzi?
- Nie zniszczę ci życia, jeśli będziemy wkita. Ja dam ci spokój i ty nigdy nie powiesz nikomu na mój temat nawet policji.
- Nie rozumiem cię.
- Może wytłumaczę ci w ten sposób. Po pierwsze, przez ciebie Styles jest zdruzgotany i załamany co daje mi teraz wiekszą przewagę nad nim. Po drugie cieszę się, że go zostawiłaś. Kawał chuja z niego, uwierz mi. Zabił moją siostrę, więc wiem co mówię.
- Ale ty później zabiłeś jego ojca.
- Ja odpowiedziałem mu po prostu tym samym. Maddie była dla mnie ważna tak samo jak dla niego ojciec. - odrzekł - Powracając do tematu. Im więcej ludzi ważnych dla Stylesa go opuści, tym bardziej staje się on osłabiony. Dlatego mam zamiar wykorzystać sytuację. Co do ciebie, chcę dać ci  wolność. Nie jestem takim złym człowiekiem za jakiego mnie uważasz.
- Thomas w co ty ze mną grasz? Próbowałeś mnie zabić!
- Och przepraszam. - przyłożył dłoń do klatki piersiowej, wciąż się śmiejąc - Ale byłaś z Harrym, a ja zawsze staram się zabijać wszystkich ważnych dla niego osób. - zgromiłam go wzrokiem - To jak? Chcesz być wolna ode mnie?
- Ty naprawdę myślisz, że ci uwierzę?
- Cóż, wybór należy do ciebie.
- Skąd mam mieć pewność, że mnie nie kłamiesz? - kontynuowałam, a Thomas przysunął się znacznie bliżej mnie.
- Wystarczy mi zaufać tylko musisz tego chcieć. - szepnął i założył kaptur na głowę od swojej bluzy, po czym pozostawił obok mnie miejsce puste.

Co to miało być? On naprawdę nie chce mnie już skrzywdzić? Daje mi wolność? Skąd mam mieć pewność czy to nie jego kolejne kłamstwo? Chcę móc przestać się bać gdy chociaż wychodzę z domu, ale nie jestem przekonana co do jego słów. Thomas próbował mnie zabić, podpalając mój dom. Przez niego mogłam umrzeć, więc nie mogę mu zaufać. Nie zasłużył sobie na moje zaufanie.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Zdziwiłam się, że to Liam.
- Halo?
- Vanessa? Przeszkadzam? - odezwał się.
- Nie, akurat nie robię nic ważnego. Co tam?
- Dzwonię do ciebie, ponieważ chcę cię spytać, czy mogłabyś dzisiaj do mnie przyjechać do domu.
- Ale coś się stało?  - zapytałam lekko przejęta.
- Nie, po prostu chcę z tobą porozmawiać. Przyjedziesz?
- No dobrze. Postaram się być najszybciej za pół godziny.
- Dzięki Vanessa. Do zobaczenia.
- Cześć. - przyjaciel rozłączył się, a ja od razu udałam się w stronę domu Mirandy po swój samochód, ostatni raz jeszcze spoglądając na uśmiechnięte dzieci.

~*~

Zatrzymałam swój pojazd na podjeździe pod domem Liama i wysiadłam. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, ponieważ od razu się otworzyły, a w nich stanął uśmiechnięty Liam. Wyglądał naprawdę dobrze, tak inaczej odkąd go ostatni raz widziałam.
- Hej. Cieszę się, że jesteś. Wchodź. - powiedział i machnął ręką bym weszła do środka. Gdy przekroczyłam próg domu, ściągnęłam swoją  bluzę i powiesiłam na wieszaku.
- Wiesz Liam... Na początku zdziwiłam się, że do mnie zadzwoniłeś. - spojrzałam na niego, gdy zamknął drzwi.
- Trochę cię rozumiem. Nie odzywałem się kilka dni. - westchnął i ruszył do kuchni, a ja podążyłam za nim.
- Jak się czujesz? - spytałam, siadając przy stole. 
- Trzymam się jak widzisz. Chcesz coś do picia? Może herbatę?
- Jasne. - odpowiedziałam - A czym się teraz zajmujesz?
- Postanowiłem bardziej zająć się firmą. Chcę ją przywrócić do porządku, ponieważ trochę ją zaniedbałem. 
- Och, rozumiem. 
- A co u ciebie? Bo wiesz Vanessa, wiem o tym co się stało pomiędzy tobą, a Harrym.
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - nie chcę by Liam coś podejżewał. Nie mogę mu powiedzieć o dziecku.
- Jeśli nie chcesz, dobrze. Nie będę cię zmuszał. - uśmiechnął się i podał herbatę.
- Wiesz, wyglądasz znacznie lepiej. 
- Ja? Naprawdę?
- Tak. Uśmiechasz się, a to jest plus.
- Przeprowadziłem z chłopakami długą rozmowę. Uświadomili mi, że nie mogę całe życie, żyć śmiercią Danielle. Muszę się z tym pogodzić, nie ma przecież innego wyjścia. Dlatego postanowiłem sobie, że zacznę wszystko od początku na nowo. 
- Cieszę się, że tak mówisz. To dobry krok.
- Najważniejsze jest, że mam przyjaciół, którzy zawsze mnie wspierają i chcą pomóc. To naprawdę pomaga stanąć na nogi i poczuć, że znów można zacząć żyć.
- Zgodzę się. Oni nigdy nie pozwolą ci zrobić żadnej głupoty. Większość ludzi na ziemi przechodzi coś podobnego jak ty, ale trzymają się, ponieważ mają rodzinę i przyjaciół dla których są ważni.
- Tak to jest wspaniałe. - odparł, wciąż się uśmiechając. - Przepraszam, że cię zapytam, ale co zamierzasz teraz zrobić? Dalej będziesz mieszkać u swojej przyjaciółki?
- Myślałam o tym ostatnio i zdecydowałam, że chyba wrócę do rodziców. Nie mam teraz zbyt dużo pieniędzy by kupić jakieś mieszkanie lub nawet wynająć. 
- Jeśli chcesz mogę ci dać pieniądze. To dla mnie żaden problem by ci pomóc.
- Dziękuję Liam, ale nie mogę. Chcę zacząć żyć tak jak normalny człowiek, który pracuje by zarobić. 
- Vanessa chcę byś wiedziała, że zawsze możesz liczyć na mnie i na chłopaków w każdej sytuacji. Pomożemy ci tyle ile będziemy w stanie.
- Wiem o tym, ale to jest niesprawiedliwe. 
- Dlaczego tak uważasz?
- Jak ja wam mogę pomóc? Wy ciągle mi chcecie pomagać, a ja? Nigdy nie mogę się odwdzięczyć.
- Za co ty się niby masz odwdzięczać? Jesteśmy przyjaciółmi, więc wszyscy sobie pomagamy. - wstał i podszedł do mnie, po czym gdy tylko ja się podniosłam, otulił mnie ramionami. - Pomogłaś nam tym, że po prostu jesteś naszą przyjaciółką.
- Bo się popłaczę. - roześmiałam się.
- Możesz, nie będzie mi to przeszkadzać. - posłał mi kolejny raz swój uśmiech.
- Powinnam już wracać.
- Dlaczego, przecież niedawno przyszłaś?
- Pokłóciłam się dzisiaj z przyjaciółką i chciałabym to naprawić. - wytłumaczyłam.
- Rozumiem, no cóż. - przytaknął głową - Mam nadzieję, że będziemy w kontakcie.
- Jasne, jeśli będziesz czegoś potrzebował to dzwoń kiedy chcesz.
- Ty również. 
- Trzymaj się. - przytuliłam go, a on to odwzajemnił. Cieszę się, że sobie radzi z utratą Danielle. 

Ubrałam swoją bluzę i ostatni raz obdarowałam chłopaka uśmiechem. Gdy otworzyłam drzwi by wyjść, mój uśmiech automatycznie znikł. Zastygłam, spoglądając na osobę, która stoi przede mną. To Harry. Szatyn był tak samo zaskoczony tym co przed sobą widzi. Nie wolno ci się denerwować Vanessa, zachowaj spokój by nic nie podejżewał.
Ominęłam go, nie wypowiadając jakiegokolwiek słowa. Nawet nie zauważyłam, że Ashton za nim stoi. Przyjaciel Stylesa szepnął mu coś na ucho, a ja modliłam się tylko by dojść spokojnie do samochodu.
- Vanessa! - usłyszałam krzyk Harry'ego. Nie odwróciłam się, więc dalej podążałam w stronę pojazdu. Słyszałam jego kroki, które oznajmiały, że jest coraz bliżej mnie. - Vanessa poczekaj! - zatrzymał mnie delikatnym szarpnięciem za ramię.
- Czego znowu chcesz? - warknęłam zła.
- Nie unikaj mnie.
- Jesteś śmieszny.
- Ja jestem śmieszny? Przestań zachowywać się tak, jakby ci na mnie nie zależało!
- Bo mi nie zależy!
- Czyli co? Tak po prostu o mnie zapomniałaś!? - był zły, ale próbował panować nad sobą.
- Tak i ty też powinieneś zapomnieć o mnie!
- Problem w tym, że ja nie potrafię! - rzekł.
- Potrafisz, przecież zdradzając mnie, kompletnie o mnie zapomniałeś!
- Ale to ciebie kurwa kocham! Ciebie Vanessa! - krzyknął i spuścił głowę w dół. Pomiędzy nami nastała chwilowa cisza - I chcę byś wiedziała, że zawsze będę. 
- Przestań wciskać mi to kłamstwo. Na mnie już to nie działa.
- Czemu taka jesteś? - jego ton głosu się uspokoił przez co wyczułam w nim zawiedzenie - Dlaczego chcesz by moje życie znów było takie same jak przed tym gdy cię poznałem? Dlaczego chcesz znów obudzić we mnie złego człowieka?
- Nie chcę tego.
- To czego chcesz? - spytał, patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. Odpięłam łańcuszek z papierowym samolocikiem, który widniał na mojej szyi. Styles przez ten czas bacznie mnie obserwował. Ścisnęłam naszyjnik w ręce, zamykając oczy. Nie płacz Vanessa, nie możesz mu tego pokazać do cholery. 
- Chcę byś odszedł - złapałam za jego dłoń i położyłam na niej wisiorek, a on spojrzał mi w oczy, które przygotowywały się do płaczu - Nic dla mnie już nie znaczysz. Jesteśmy przeszłością Harry i pogódź się z tym. Nic nie trwa wiecznie nawet miłość. - usta Harry'ego lekko się rozchyliły na moje słowa. Zostawiając go samego, pobiegłam do samochodu. Otworzyłam kluczykiem białego Mercedesa i usiadłam za kierownicą, po czym spojrzałam w lewe lusterko. Styles wciąż stał tam oniemiały, patrząc na swoją dłoń na której leżał naszyjnik. Nigdy nie sądziłam, że mu go zwrócę. Obiecałam, że go nie zdejmę i pomimo wszystko będę nosić, ale nasze sprawy potoczyły się za daleko.
Wyjechałam z pod domu Liama, kierując się na główną drogę do miasta. Z torebki, która leżała na przednim siedzeniu obok mnie, wyciągnęłam telefon. Na ekranie widniało piętnaście nieodebranych połączeń od Mirandy. Szlag, będzie mocno zła na mnie.

~*~  

Zanim dotarłam do drzwi wejściowych od domu mojej przyjaciółki, przetarłam łzy. Przez pół drogi nie mogłam przestać płakać. Dziecko, Thomas, Harry to zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień, który się jeszcze nawet nie skończył. Gdy otworzyłam kluczykami mieszkanie, wtargnęłam do środka rozglądając się czy nikogo nie ma. Po chwili za sobą usłyszałam trzask drzwi, które pod wpływem mocnego wiatru się zamknęły. Z kuchni w której było zapalone światło, wybiegła Miranda.
- Czy tobie odwaliło dziewczyno? Dzwoniłam do ciebie tyle razy! Czemu nie odebrałaś ani jednego mojego połączenia!? - zapytała zła.
- Przepraszam, miałam ściszony telefon.
- Ugh! Gdzie do jasnej cholery byłaś!? Martwiłam się o ciebie!
- Byłam u znajomego, nie musiałaś się martwić. - odpowiedziałam - Wyjaśnię ci wszystko tylko porozmawiajmy. 
- Mam nadzieję, bo jestem na ciebie kompletnie zła za dzisiejszy dzień. - oznajmiła i poszła za mną do salonu.
- Nie będę cię okłamywać, powiem wprost. Chodzi o dziecko. Nie chciałam go. Miałam zamiar je usunąć lub urodzić i potem oddać do adopcji. 
- Mój boże. - zamknęła usta dłonią.
- Ale przemyślałam sobie dzisiaj trochę spraw i to co mi powiedziałaś rano. Masz rację, nie mogę skrzywdzić tego dziecka, ono przecież nic nie zawiniło. Chcę podjąć się tego i wziąć za nie odpowiedzialność. Pewna osoba dała mi do zrozumienia, że pomimo wszystko trzeba być silnym. Dlatego chcę być dobrą matką dla mojego maleństwa. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego co mówisz. - podniosła się z kanapy i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Przepraszam cię za moje dzisiejsze zachowanie. Zachowałam się okropnie w stosunku do ciebie, nie powinnam w ogóle na krzyczeć. Byłam zaślepiona strachem, który do teraz trochę we mnie tkwi.
- Vanessa po pierwsze musisz teraz dbać o swojego malca. Poszukamy razem jakiś porad dla kobiet w ciąży w internecie by był zdrowy, a jutro zadzwonię do ginekologa i umówię cię na wizytę. Poradzisz sobie, uwierz mi. Będziesz cudowną mamusią. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. Jesteś naprawdę kochana, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Bo się zarumienię! - odparła - Jejku zostanę ciocią! Jak myślisz to będzie chłopczyk czy dziewczynka? - Miranda była podekscytowana co mnie trochę zdziwiło i naprawdę poprawiło humor.
- Nie wiem, wszystko mi jedno. - zaśmiałam się. 
- Wiesz już jakie imię wybierzesz?
- Nawet nie miałam czasu się nad tym zastanowić!
- Coś wymyślimy! W ogóle wyobraź sobie jakie macierzyństwo będzie fajne.
- No napewno nie będzie nudne.
- Ej, a co z Harrym? Powiesz mu o dziecku? Pasowałoby przecież.
- Nie.
- Co? Dlaczego?
- Nie dowie się, że to dziecko jest jego. Skreśliłam Harry'ego z życia raz na zawsze i niech tak pozostanie.


Od autorki: Cześć wszystkim po długiej przerwie! Noi mamy pierwszy rozdział, drugiej części! Zaskoczeni trochę? :D No więc, dziękuję za wszystkie komentarze pod Epilogiem. Cieszę się bardzo, że dużo osób czyta to opowiadanie. Uwierzcie mi, dostałam takiego mocnego kopa do pisania przez was, haha. 
Chciałabym jeszcze przypomnieć, że co do terminów dodawania rozdziałów nic się nie zmienia, więc do zobaczenia w następną sobotę! :) x


 

10 komentarzy:

  1. Rozdział genialny <3! Czekam aż next;** /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanoaly rozdzial mam nadzieje ze bedziesz dodawac juz normalnie

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG GENIALNY JSBSBUXOWJHX

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny :D. Czekam na next'a :3. Mam nadzieję, że następny niedługo xd :*.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały!! Czekam na next'a // Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  6. I kurcze.... Jaka stanowcza xD to sue. Jeszcze okaże.... Musi mu powiedzieć.....;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie tylko wkurwia, że żeby dodać komentarz muszę jebnąć stronę w górę :D ABORCJA XDDD VANESSA JA CI POMOGE XD biedny harry, przynajmniej został mu łańcuszek. Niech thomas wykorzysta go ( ͡° ͜ʖ ͡°) I ZGWAŁCI( ͡o ͜ʖ ͡o) HAHAHHA XDDD wpis mi tam się podoba, mimo, że nie mój gust C: ale to już wiesz xp jebnij mi w sobotę dedykację na urodzinki hyhyhyhy XDDDD TAK W OGÓLE DODAJ JAKIŚ SPECJAL NA HELOIM XDDD WSZYSTKIEGO DOBREGO CHUJU XDDDDDD
    KINGA555XD

    OdpowiedzUsuń
  8. mogłabyś zrobić np. kilka msc pozniej'' i że harry by ją gdzies spotkał i zauważył że jest w ciązy

    OdpowiedzUsuń