13 lut 2016

Rozdział 74


Siedziałem bezczynnie związany na tym pierdolonym krześle i przyglądałem się Rebecce, która wbrew moim zakazom, zaczęła grzebać w moim laptopie. Nie rozumiem kurwa samego siebie. Dlaczego ja muszę się podporządkowywać suce takiej jak ona? To nie w moim stylu. Kobieta nie jest silniejsza od mężczyzny, więc nie wiem co ja tu jeszcze robię. Ale chwila. Przecież ona ma broń, a ja nie. Jasna cholera. To wszystko przecież wyjaśnia.
- Powiesz mi wreszcie dlaczego mnie związałaś? - odezwałem się, powodując, że blondynka oderwała na chwile swój wzrok od ekranu urządzenia.
- Bądź cierpliwy - odpowiedziała, uśmiechając się kpiąco.
- Z tego co wiem to jesteśmy w tej całej sprawie razem.
- Owszem jesteśmy, ale musiałam cię związać z powodu tego, że znając ciebie i tak byś mnie nie wysłuchał, nawet jakbym nie podjęła decyzji, przytrzymania cię w ten sposób.
- To na serio nie było konieczne.
- Cóż, zawsze wybieram łatwiejsze drogi - kolejny raz posłała mi ten wkurwiający uśmiech w który miałem ochotę przyjebać - Dobra gotowe.
- Gotowe co?
- Połączyłam się razem z Thomasem. Będziemy z nim rozmawiać.
- Wiesz też, że jest coś takiego jak telefon?
- Mam na myśli przez kamerkę idioto.
- No i po co to wszystko?
- Weź się już kurwa przymknij - warknęła zła - Thomas? Słyszysz mnie? - powiedziała, a mnie aż skręciło w brzuchu na to imię. Widać, że jesteś do chuja pierdolonym tchórzem, Chris!
- Słyszę cię w miarę dobrze - odparł mężczyzna.
- Wykonałam to o co mnie prosiłeś. Mam Chrisa.
- Znakomicie. Daj mi go - nakazał, a dziewczyna automatycznie odwróciła urządzenie elektronicze w moją stronę przez co mogłem ujrzeć twarz wroga. Czy użyłem na niego dobrego słowa? Przecież gramy w jednej drużynie - Jak miło cię znowu słyszeć, przyjacielu. Widzę, że Rebecca cię ładnie załatwiła.
- Daruj sobie tego przyjaciela. Czego znowu ode mnie obydwoje chcecie i czemu po prostu nie spotkamy się jak ty masz do mnie jakąś sprawę?
- Aktualnie nie ma mnie w Los Angeles, więc nie mamy nawet takiej możliwości.
- Gdzie ty jesteś?
- Kilka dni temu dowiedziałem się, że Styles opuścił Amerykę. Poleciałem za nim prosto do Anglii i spotkałem się z nim w jego rodzinnej miejscowości. Wyobraź sobie, byłem tak blisko zabicia go, ale ktoś mi to utrudnił. A mianowicie jego siostra, która niestety została postrzelona.
- Zabiłeś ją?
- Myślę, że tak lub co najwyżej, jeśli by przeżyła to wątpię by mogła normalnie funkcjonować.
- Co ty kurwa narobiłeś, przecież ona nie miała z tym nic wspólnego!
- Och, jeden z rodziny Stylesów mniej - zaśmiał się - Wiedziałeś coś o tym, że Styles utrzymuje kontakty ze swoją rodziną?
- Skąd miałbym to kurwa wiedzieć?
- Pomyślmy? Może od Vanessy? Podobno macie dobry kontakt razem, więc naprawdę ani razu ci nie wspomniała o czymś co jest z nim związane?
- Nie pytam ją o takie rzeczy.
- To trzeba zacząć.
- Nie interesuje mnie to co robi Harry. Mam to w dupie.
- Czyli mam rozumieć, że życie twojej przyjaciółki też cię nie interesuje? Przypominam ci Chris, że mamy umowę. Nie wymigasz się z niej dopóki nie pomożesz mi załatwić Stylesa. Od ciebie w tym momencie zależy życie Vanessy.  Jeśli złamiesz zasady, wezmę sprawy w swoje ręce, a wtedy będziesz mógł ją odwiedzać jedynie na cmentarzu. Martwą - oznajmił, lodowatym tonem.
- Nie masz prawa jej nic zrobić.
- Więc trzymaj się planu. Umowa jest umową. Zgodziłem się na układ zostawienia Vanessy w spokoju, ale widzę, że będę musiał go złamać, jeśli okażesz się zdrajcą.
- To co mam kurwa robić? Lecieć do pieprzonej Anglii i bawić się z Harrym w kotka i myszkę?
- Chcę mieć więcej informacji. Masz dowiedzieć się czegoś od Vanessy.
- Jak ja to zrobię, pomyśl! Ona nawet nie chce o nim rozmawiać.
- Powie coś, przecież ci ufa, mam rację? - powiedział - Daje ci kilka tygodni. Radzę ci wykonać zadanie, jeśli nie chcesz widzieć jej w trumnie - poinformował, zakończając po chwili nasze połączenie.
- Przejebane Chris - odparła, widocznie rozśmieszona Rebecca, odkładając mojego laptopa na stół.
- Pierdol się.

*Perspektywa Harry'ego*

- Niall?
- Cześć Hazz. Słyszałem co się stało z Gemmą. Jak się czujesz?
- Nie ukrywam, że jest źle, ale trzymam się na razie jakoś. Gorzej z matką.
- Mogę sobie tylko wyobrazić jak ona się czuje. Na pewno strasznie to wszystko przeżywa.
- To prawda. Boi się stracić kolejną ważną dla niej osobę. Ech, już nawet nie daje sobie szansy, że Gemma przeżyje, pomimo iż leży w szpitalu dopiero jeden dzień.
- Tak mi przykro. Ja sam nie wiem co powiedzieć na ten temat. To co się stało jest naprawdę straszne. To wszystko toczy się w zupełnie nie tym kierunku co powinno.
- Tracę siły, Niall. Po prostu mam dość, że wszystko to co się dzieje, jest przeze mnie. Śmierć ojca, postrzelenie Gemmy. Jak mam do jasnej cholery ułożyć sobie życie, jeśli ciągle coś złego dotyka mnie lub moich bliskich? Jak można być szczęśliwym?
- Nie obwiniaj się Harry. To co się przytrafiło Gemmie to nie twoja wina. Ona cię obroniła, nie możesz jej mieć tego za złe. Rozumiem, że to ty chciałeś być postrzelony, ale ona zrobiła to dla ciebie, ponieważ jesteś jej bratem.
- Wiem to.
- Więc przestań się zadręczać. Miej cały czas w głowie tą myśl "wszystko będzie dobrze". Wierzę, że Gemma z tego wyjdzie. Jeśli ten postrzał ją nie zabił, wróci do życia.
- Ona żyje, ale-ale  nie wiem czy będzie mogła normalnie żyć tak jak kiedyś. Ona ma poważne uszkodzenia, Niall.
- Nie trać nadziei.
- To wszystko mnie przerasta. Czuję się z tym wszystkim sam.
- Dlaczego sam? Przecież masz nas.
- Po prostu od dawna z nikim poważnie nie rozmawiałem. Potrzebuję kogoś kto mnie wysłucha i doradzi tak jak Vanessa.
- Harry...
- Tak wiem, nie powinienem o niej mówić. To skończony rozdział.
- Nie miałem tego na myśli. Wiem co czujesz Hazz, naprawdę. Brakuje ci kogoś takiego jak ona, ale to nie znaczy, że nie możesz o nią walczyć. Spróbuj wszystkiego ponownie. Przyjedz do Los Angeles, spotkaj się z nią, wyjaśnij to co masz do wyjaśnienia, przekonaj do siebie.
- Ale to i tak nic nie zmieni.
- Zmieni Harry tylko to ty masz taką wizję. Dlaczego nie warto spróbować ponownie?
- Bo wszystko co było pomiędzy nami się skończyło? Nie warto do tego wracać.
- To dlaczego cierpisz? Dlaczego tak bardzo ci jej brakuje? Jej bliskości? No wytłumacz. Dlaczego tak bardzo ją kochasz?
- Jestem po prostu idiotycznie zakochany w dziewczynie, która i tak już nigdy mnie nie pokocha tak jak kiedyś.
- Jeśli nie będziesz działać to nigdy nie sprawisz by cię ponownie pokochała. Musisz wziąć się w garść.
- Daj mi o niej zapomnieć. Wystarczająco problemów narobiłem przez które cierpiała. Chcę by ułożyła sobie życie beze mnie. Mną się nie zadręczaj. Przejdzie mi ta cholerna miłość.
- Nigdy ci ona nie przejdzie, Harry. Za bardzo ją kochasz by o niej zapomnieć.
- O wszystkim da się zapomnieć tylko wystarczy tego chcieć.
- Nie w twoim przypadku. Minęły ponad dwa miesiące, a ty nadal nie możesz wymazać jej z głowy. To o czymś świadczy.
- Dam sobie radę - odparłem, opierając się o ścianę i obserwując swoje buty.
- Chcę móc ci wierzyć.
- Jak to mówią, czas leczy rany.
- Akurat to jest bzdura - uśmiał się, próbując mnie pocieszyć. Tak, mój humor był w tym momencie nie najlepszy.
- Chciałbym by wszystko do czego dążę się spełniło. Bym mógł wreszcie znaleźć swój kąt i nie martwił się, że coś złego przytrafi się komuś na kim mi zależy.
- Nadejdzie kiedyś taki czas.
- Naprawdę chciałbym.
- Wiesz co Hazz? Podziwiam cię. Tyle co przeszłeś i przechodzisz ty nadal się nie poddajesz. Ciągle życie cię kopie po dupie, ale ty wstajesz i idziesz przed siebie. Walczysz do samego końca.
- Chyba to jest najważniejsze w życiu, prawda? Walczyć. Walczyć o coś.
- Zapamiętaj. Zawsze dla takich jak ty jest światełko w tunelu. Dla ludzi, którzy zmagają się z problemami zawsze jest nadzieja na lepsze życie.
- Wierzę, że to przytrafi się mi. Muszę przecież w coś wierzyć - nagle szklane drzwi otworzyły się, a z nich na korytarz wybiegła dwójka lekarzy w tym jeden dobrze mi znany doktor Carlise. Ku mojemu zdziwieniu skierowali się do pokoju Gemmy - Niall muszę kończyć. Coś jest nie tak. Do zobaczenia.
- W porządku, trzymaj się Hazz - odpowiedział, a ja błyskawicznie się rozłączyłem - Doktorze! - zawołałem, wbiegając do pomieszczenia.

Kiedy zorientowałem się, dlaczego oboje wraz z moją zaskoczoną matką przyglądają się ciemno blondwłosej dziewczynie, zamarłem. Nie wierzę.
- Gemma? - spytałem zaskoczony, widząc jak siostra uważnie mi się przygląda.
- H-h-harry? - jej głos był załamany, ale mogłem wyczuć w nim odrobinę ulgi - T-ty żyjesz - powiedziała. O mój boże, ona się naprawdę obudziła i to nie jest mój głupi sen - D-dlaczego j-ja nie mogę ruszać r-rękami?
- Stało się coś, czego się obawialiśmy - przemówił pan Carlise, a ja od razu spojrzałem w jego stronę.
- Czyli co?
- Straciła czucie w rękach.
- Mamo, co się ze mną dzieje? - spytała zapłakana Gemma w stronę naszej matki na co ona od razu znalazła się przy niej.
- Będzie dobrze, skarbie - pocieszyła.
- Mówił pan, że można to wyleczyć poprzez operację - kontynuowałem rozmowę.
- Można, ale nie jesteśmy jeszcze pewni czy pańska siostra jest na nią gotowa. Taka operacja może potrwać nawet jeden i pół godziny.
- Nie możemy czekać.
- Czy zrobimy to szybko to i tak to nic nie zmieni, panie Styles. Musi pan być cierpliwy. Gemma obudziła się ze śpiączki bardzo szybko po ponad jednym dniu. To nie jest tak naprawdę dobrze, więc musimy jak na razie dać jej organizmowi odpocząć kilka dni. To jakiś cud, bo nigdy się nie spotkałem z takim przypadkiem by człowiek obudził się po śpiaczc tak szybko.
- Dobrze w porządku - odrzekłem, szczęśliwy patrząc na dziewczynę.
- Zostawimy państwo samych. Pójdziemy sprawdzić czy stan pacjentki się nie pogarsza po śpiączce - odpowiedział drugi lekarz, którego imienia nie znałem, a mógłby się idiota przedstawić.
- Witamy wśród nas, panno Styles - doktor Carlise uśmiechnął się ciepło do mojej siostry, a ta również posłała mu swój uśmiech, nie zadawając nawet żadnych pytań. Po chwili mężczyźni opuścili pokój.
- Mamo dlaczego płaczesz? - zapytałem rodzicielki, która niespokojnie wycierała chusteczkami łzy.
- Wszystko jest okej, Harry - uśmiechnęła się lekko. Czuję, że kłamie.
- Nie okłamuj nas. Co się dzieje? - podeszłem do niej i przytuliłem do siebie.
- Po prostu cieszę się, że Gemma jest z nami. To tylko łzy szczęścia - zaśmiała się, obserwując także szczęśliwą córkę.
- Nie mogłabym cię zostawić, mamo - oznajmiła, a kobieta od razu podeszła do niej i mocno ją przytuliła - Boże, dziecko moje. Nawet nie wiesz jak się z Harrym o ciebie martwiliśmy.
- Jest już wszystko w porządku.
- Pójdę do kafejki na dole i przyniosę ciepłą herbatę dla naszej trójki, dobrze?
- Jasne, poczekamy - odpowiedziałem, po czym podałem rodzicielce torebkę i wyszła, zostawiając nas oboje samych.
- Gemma postradałaś zmysły? - odezwałem się, siadając obok niej na łóżku, kiedy tylko zrobiła mi miejsce - Dlaczego mnie obroniłaś, wiedząc, że może stać ci się poważna krzywda?
- To samo mogłoby się stać tobie, gdyby nie ja.
- Posłuchaj...
- Nie to ty posłuchaj. Nie miałam zamiaru cię stracić. Każdy zrobiłby to na moim miejscu. Ten mężczyzna chciał mi cię odebrać, nie mogłam na to pozwolić. Jesteśmy rodzeństwem i pomimo tego, że nie mamy takich zbyt dobrych relacji jak kiedyś przez to, że nas zostawiłeś, nie znaczy, że cię nie kocham. Zawsze byłeś moim bratem i będziesz, nawet jeśli kiedyś będziemy się non stop kłócić.
- Ale przeze mnie, nie możesz ruszać rękami.
- Wolę nie ruszać rękami niż nie żyć. Na pewno da się coś z tym zrobić, a teraz się zamknij i ciesz się mną - uśmiała się.
- Narobiłaś nam niezłego strachu, wiesz - przytuliłem ją do siebie i ucałowałem w głowę.

*Perspektywa Vanessy*

Odkąd mój przyjaciel opuścił dom, zajęłam się przygotowaniem obiadu dla brata, który na pewno wróci do domu zmęczony. W głębi serca cieszyłam się, że Niall zaakceptował moją decyzję w sprawie dziecka. Poczułam tak zwaną ulgę. Może i nie było łatwo go przekonać, ale dałam radę. Najważniejsze jest to, że nie powie Harry'emu o mojej ciąży. Zachowa tą informację tylko i wyłącznie dla siebie, tak mi zresztą obiecał.

Za ponad dwa tygodnie mam wizytę u ginekologa, który prowadzi moją ciążę. Będę mogła wreszcie poznać płeć dziecka. Chcę wiedzieć by móc wszystko przygotować. Mam zamiar pożyczyć od rodziców trochę pieniędzy by wynająć jakiś mały dom i stworzyć pokój dla maluszka. Muszę się także kiedyś wybrać na zakupy, ponieważ nie mam żadnych potrzebnych rzeczy.

Kiedy skończyłam robić obiad, usiadłam przy stole, biorąc do ręki jeden z magazynów, które zazwyczaj czyta moja matka. Popijając co jakiś czas swoją zieloną herbatę, czytałam różne artykuły w których mogłam znaleźć także porady dla przyszłych mam.

Nagle usłyszałam huk zamykających się drzwi wejściowych, po czym do kuchni weszła Miranda oraz Jonathan z dużym kartonem pizzy. On chyba sobie ze mnie żarty robi.
- Na serio? Pizza? Przygotowałam obiad - powiedziałam lekko oburzona w stronę brata.
- Och daj spokój, zjemy go jutro. A teraz zjedz sobie kawałek o tej pysznej, prawdziwej włoskiej pizzy.
- Byliście razem w pizzeri?
- Nie. Przyjechałam do ciebie, ale akurat w tym samym czasie podjechał Jonathan - odezwała się moja przyjaciółka, a ja jedynie kiwnęłam głową - Vanessa, możemy pogadać?
- Jasne, chodźmy do mnie - uśmiechnęłam się i obie skierowaliśmy się do pokoju na górze, pozostawiając mojego brata samego.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś była zła czy coś w tym stylu - oznajmiłam, zamykając za nami drzwi.
- Bo jestem. Jestem zła, bo mnie okłamałaś - spojrzała na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
- Nie rozumiem?
- Kim tak naprawdę są Harry i Zayn? Dlaczego próbowałaś mnie umówić z kimś, kto w każdej chwili może mnie zabić?!
- O czym ty mówisz?
- Jeszcze się pytasz!? Jak mogłaś to przede mną ukrywać? Przez cały ten czas wiedziałaś, że Harry, Zayn i reszta tych ich przyjaciół są przestępcami!
- To nie tak.
- A jak!? Byłaś związana z kimś, kto ma broń! Nie powiedziałaś mi o tym! A teraz próbujesz mnie zeswatać z Zaynem, który jest taki sam jak Harry!
- Nie chciałam, żebyś wiedziała o takich rzeczach. Okej, może oni mają broń, ale nigdy nas nie skrzywdzą.
- Na pewno? To dlaczego grozili bronią Chrisowi? Jeśli oni są twoimi przyjaciółmi to czemu to zrobili?
- Jak to grozili? - spytałam zaskoczona.
- Chris mi wszystko powiedział. Vanessa jesteśmy przyjaciółkami! Nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic! Gdybym wiedziała, nie dawałabym pieprzonej nadziei Zaynowi! Zaprosiłam go do siebie, zwierzył mi się z jednej rzeczy, a teraz boję się nawet do niego zbliżyć, bo kto wie czy nie zrobi mi jakiejś krzywdy.
- Przestań, on nie jest złym człowiekiem.
- A Harry jest dobrym człowiekiem? On niby cię nie skrzywdził, nie próbował grozić bronią, a i tak wolał cię zdradzić z inną. Nie chcę takiego chłopaka, dlatego nie mieszaj mnie w tych popieprzonych ludzi!
- Nie skreślaj przez to Zayna. On nie jest taki jak Harry. Znam go już długo i wiem jaki ma charakter.
- Ale jest przestępcą, a to zmienia postać rzeczy - powiedziała przekonana - Nie wierzę, że ukryłaś przede mną takie rzeczy. Zawiodłam się na tobie. Naprawde myślałam, że jesteśmy ze sobą szczere - rzekła, po czym tak po prostu wyszła z pokoju.
- Miranda poczekaj! - krzyknęłam, wychodząc na korytarz i próbując ją dogonić.
- Zastanów się czy chcesz mieć przyjaciół, Vanessa. Bo ja wołałabym mieć kogoś, kto jest ze mną szczery - zeszła na dół i zła szybko pobiegła do drzwi wejściowych, po czym gdy tylko je otworzyła, wpadła na moją mamę. Nie mówiąc jej ani słowa, opuściła dom.
- Co tu się właśnie stało? - spytała mnie rodzicielka, składając ręce na piersiach, a za chwilę obok niej pojawił się mój ojciec.
- Już wróciliście?
- To był tylko chwilowy wyjazd - odpowiedział.
- Powiesz nam, dlaczego Miranda wyszła taka zła? - kontynuowała mama.
- Może później. Muszę iść. Za godzinkę lub dwie będę z powrotem. Pa pa - ucałowałam ją w policzek i zatrzasnęłam za sobą drzwi.


Wyciągnęłam z kieszeni spodni, kluczyki do samochodu i otworzyłam go. Czułam się źle, że okłamałam Mirandę, ale z drugiej strony byłam także na prawdę wkurzona przez to co mi powiedziała. Chłopaki grozili Chrisowi? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?

Podjechałam pod dom Nialla, parkując przy jego sportowym Audi. Nie no serio? Zayn też tu jest? Zajebiście. Gdy tylko pojawiłam się pod drzwiami, zapukałam kilka razy.
- Vanessa? Czy my nie widzieliśmy się dzisiaj rano? - zapytał, uśmiechając się głupkowato.
- Mam sprawę - zakomunikowałam, wchodząc do środka.
- Czy ty zawsze musisz do nas przychodzić z jakąś sprawą? Nie możesz przyjść z kartonem piwa i usiąść z nami jak normalny człowiek? - przemówił Zayn, wychodząc z salonu.
- Bardzo śmieszne, Malik. A czy wy zawsze musicie pić?
- A kto nam zabroni? - odgryzł się.
- Jesteś idiotą, mówił ci to ktoś kiedyś?
- Tak, ty - uśmiał się.
- Dobra przestańcie - poinformował Horan - Jaką masz do nas sprawę?
- Pokłóciłam się dzisiaj z Mirandą o ciebie Zayn.
- Czekaj co? - zaśmiał się mulat.
- Dowiedziała się coś od Chrisa. Coś o czym nawet ja nie miałam pojęcia.
- Czyli co? - spytał blondyn.
- To, że groziliście Chrisowi bronią. Prawda czy nie? - złożyłam ręce na piersiach, a chłopaki spięli się i spojrzeli na siebie.



Od autorki: Hej, hej moi mili Wybaczcie za te rozdziały. Wiem, że trochę takie zbyt krótkie niż zwykle piszę, ale niestety takie będą przez chwilę, ponieważ muszę podzielić zdarzenia, które pojawią się w najbliższych tygodniach.

A więc, jutro jest jeden z tych cudownych dni w roku, czyli dzień zakochanych tak zwany Valentine's Day. Macie swoją walentynkę i jakieś plany na ten dzień?
U mnie szykuje się jutro mnóstwo zabawy ;)

A właśnie! Są tu jacyś czytelnicy, którzy shippują Christophera i Vanessę razem? Ostatnio zastanawiałam się nad tą parą i ogólnie moim zdaniem wyglądali by razem dobrze, nie sądzicie? Haha :D 

Życzę wam pięknych walentynek i ode mnie dużo buziaków. 
Uśmiechajcie się w tym pięknym dniu :*

Pozdrawiam :) x 






13 komentarzy:

  1. Super rozdział zresztą jak zawsze
    Szczerze wolałabym Harry and Vanessa

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny ale krótki. Nie! Nie rób ich jako pary, to już lepiej vanessa i niall

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie vanessa i Harry to jest dobre połączenie rozdział super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I odpowiadając na twoje pytanie tak mam z kim spędzić ten wyjątkowy dzien

      Usuń
  4. ten blog zrobił sie nudny, harry powinien sie dowiedziec juz o dziecku, i thomasa (?) juz nie powinno byc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się.. kiedy akcja się rozkreci? :)

      Usuń
    2. Kochani to nie jest Fanfiction, które tak szybko się zakończy. Mam tyle pomysłów na to jak potoczą się dalsze wydarzenia. Tak prędko nie dojdziemy do dnia kiedy Harry dowiaduje się o dziecku. Cierpliwości. Wiem, że teraz rozdziały są trochę nudne, ale tak ma być. Teraz muszą się wyjaśnić pewne sprawy pomiędzy bohaterami.

      Usuń
  5. Wolę jednak Harre'go i Vanesse jako parę:D /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. Żartujesz sobie? Vanessa ma być z Harrym.. Nie wyobrażam sobie Vanessy z Chrisem :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie! Van po prostu musi być z Hazzą...
    Oni są dla siebie stworzeni ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Chris i Vanessa nigdy w życiu, Chris za jej plecami pomaga Thomasowi i ma tajemnicę. Fajnie by było jakby minęło trochę czasu np. miesiąc temu lub dwa tygodnie temu

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry i Vanessa!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahah Vanessa i Chris? Proszę Cię.. dla mnie Chris w tym opowiadaniu to taka ciota xd Vanessa musi być z Harrym!!

    OdpowiedzUsuń