19 lis 2016

Rozdział 92

Poczułam jak powoli tracę równowagę nad swoimi nogami. Nie panowałam nad sobą, dlatego upadłam na ziemię. Strach przeleciał przez moje ciało. Przelatywałam wzrokiem każdego z przyjaciół, jakbym była kilka dni na narkotykach. Wszyscy z nich nie wiedzieli co mają powiedzieć, byli zszokowani odkryciem. Ja nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie miałam przemyślanych czy potwierdzonych planów na przyszłość. Wszystko stawało mi na drodzę do szczęścia. Odkrycie tajemnicy śmierci Harry'ego wstrząsnęło mną totalnie. Złość, ból, nienawiść i cierpienie znów wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to czego właśnie dokonałam. Byłam wręcz przerażona.
- To się nie dzieje naprawdę - odezwałam się, czując jak słone łzy napływają do moich oczu. Przetarłam je szybko, próbując się opanować. Ale jednak każdy wiedział, że nie potrafię - Powiedźcie, że to jedynie nienormalny sen - chłopaki patrzyli na mnie wzrokiem współczucia.
- Vanessa posłuchaj - zaczął Niall, kucając przy mnie, ale szybko mu przerwałam.
- On żyje - skierowałam swój wzrok na blondyna - To jest jedyny dowód, który potwierdza moje słowa. Okłamał nas. Ale do jasnej cholery po co!? - nie powstrzymałam swoich nagłych emocji. Było ich za dużo. Rozpłakałam się jak małe dziecko, czując ogromny ból w sercu. Byłam dosłownie rozrywana od wewnątrz. 
- Boże - skomentował Liam, a za chwilę złapał się za głowę - Po co w takim razie, Jasper nas okłamuje w sprawie śmierci Harry'ego?
- Opanujmy się wszyscy, dobra? Nie panikujmy za wcześnie. Może to po prostu głupia zagrywka - Niall próbował załagodzić sytuację.
- Głupia zagrywka? Jaka kurwa głupia zagrywka? Udając martwego przez cały rok to normalne? Vanessa miała rację! - krzyknął Zayn i wkurzony rzucił łopatą o ziemię - Styles prawdopodobnie żyje, a my przez te dwanaście miesięcy myślimy, że na serio kurwa umarł. Styles robi sobie z nas jaja! Upozorował sobie swoją śmierć i właśnie przez to wszyscy mamy tak zjebane życia! I ty mi mówisz, że to głupia zagrywka? Spójrz na nią - wskazał na mnie - Tak powinna się teraz czuć?  
- Oprócz tej trumny, nie mamy dowodów, Zayn. 
- To czemu do jasnej kurwy Jasper powiedział nam, że pochował Stylesa na tym cmentarzu w tym właśnie o to miejscu? Jeśli to serio zrobił, to czemu nie ma tutaj ciała Harry'ego? Co? Może powiesz, że to zwykły przypadek?
- Przestańcie - oznajmił Liam - Niall, Malik ma rację. Jeżeli słowa Jaspera są prawdą, to czemu Stylesa tu nie ma? Coś tu jest nie tak. Już rok, my wszyscy jesteśmy w żałobie, a teraz okazuje się, że Harry łazi gdzieś po tym świecie. W takim razie, jesteśmy okłamywani - przyjaciel spojrzał na mnie - Zadzwonię zaraz do Jaspera. Dowiemy się prawdy - zapewnił mnie, po czym pozostawił naszą trójkę samą.
- Zmarnowałam tyle miesięcy, opłakowując mężczyznę, który był dla mnie naprawdę ważny. To boli, gdy dowiadujesz się, że taka osoba okłamuje cię przez tak długi czas. Jak ja mam się teraz czuć w takim razie? - przetarłam oczy, kontynuując - Nie wiem co o tym wszystkim myśleć ani powiedzieć. Nie wiem nawet jak przyjąć do zrozumienia tą prawdę - łzy spływały mi po policzkach, które były spowodowane cierpieniem. 
- Styles przeszedł samego siebie! Nie wiem co on kombinuje, ale przysiegam, że się kurwa tego dowiem! - w Zaynie szalało uczucie nienawiści do swojego własnego przyjaciela. Złość opętała jego ciało, szukając zemsty.
- Spójrz na mnie Vanessa - odrzekł Horan, a ja uniosłam spojrzenie - Musisz być silna. Nie pozwól sobie znów cierpieć. Nie pozwól by wszystko na co zapracowałaś, poszło na dno.
- Nie umiem nad sobą panować. W tym jest problem. Nie umiem o siebie zadbać tak jak powinnam. Kiedy tego chcę, trwa to tylko kilka dni, a potem szlag wszystko trafia. Śmierć Harry'ego dobiła mnie totalnie i sądziłam, że już nic nie będzie wstanie tego ponowić, ale dowiedzenie się, że jednak żyje, jeszcze bardziej mnie dobiło - wciąż klęczałam na kolanach, zapłakana.
- Przebij się przez barierę. Odepchnij siebie od bólu. 
- Nie ma nawet takiej opcji, Niall. Jeśli już w coś popadłam to będę w tym, dopóki nie upłynie trochę czasu.
- Jasper nie odbiera - poinformował Liam, przerywając naszą konwersację - Dzwoniłem z trzy razy, ale nawet nie podnosi telefonu.
- Mówię wam, on coś kombinuje i to właśnie on może znać całą prawdę związaną ze Stylesem - rzucił nerwowo Malik - Jeśli to, co teraz tu odkryliśmy to jego sprawka, nie wiem co mu zrobię.
- Zayn, nie będziemy posuwać się do takich czynów. Wystarczająco dostaliśmy nauczki, więc nie mam zamiaru pakować się w jakieś kolejne gówno. A znając ciebie, zrobiłbyś mu krzywdę co będzie skutkowało kilkuletnim więzieniem.
- Czyli co? Mam tak kurwa bezczynnie stać i patrzeć jak Vanessa powoli się zabija? To przez tego kurwa idiotę, mamy takie problemy. Gdyby nie wyjechał, a walczył o nią, wszystko byłoby inne. Ta by nie miała depresji, a my byśmy dalej ciągnęli interesy.
- Załatwimy sprawy jak każdy normalny człowiek, a nie jak psychopaci - odparł blondyn.
- Myślcie sobie co do chuja chcecie, ale ja nie zaakceptuje tego co zrobicie. Styles wystarczająco zadał nam wszystkim bólu. Nie będę kurwa podchodził do tej sprawy ze spokojem. Ja tak spraw nie załatwiam - oznajmił, a ja wtuliłam się w Nialla, który był tuż obok mnie. Bałam się, wszystkiego co mnie otaczało się bałam. Byłam zamknięta w sobie, pogrążona w długim bólu. Nie tak powinno zdecydowanie wyglądać życie szczęśliwej matki.
- Ch-chcę odnaleźć Harry'ego - powiadomiłam, a każdy zszokowany wzrok chłopaków poleciał na mnie - Musicie mi w tym pomóc.
- Pomożemy - szybko oświadczył mulat.
- Nie - zaprotestował Horan - Nie możemy pozwolić jej na to. 
- Niall, już bardziej cierpieć od tej prawdy nie mogę - spojrzałam ze spokojem w jego niebieskie oczy.
- Ale ja mogę bardziej cierpieć przez prawdę, którą się dowiesz - blondyn położył dłoń na moim ramieniu - Proszę, pojedź teraz do domu i odpocznij. Nie chcę byś tu była, Lily cię potrzebuję. Zakopiemy to wszystko z Liamem, a Zayn zaprowadzi cię do auta. Zrobisz to o co cię proszę? - nagle tak po prostu odebrało mi mowę po słowach przyjaciela. Wiem, że troszczył się o mnie, dlatego bez żadnych sprzeciwień, kiwnęłam głową na potwierdzenie. Widziałam jak Zayn próbował coś powiedzieć, ale zrezygnował, kiedy zgodziłam się na propozycję - Dziękuję - wyszeptał cicho, po czym przytulił mnie do siebie na pożegnanie - Naprawimy wszystkie sprawy przez które wycierpiałaś - łzy po raz kolejny zaczęły spływać po moich bladych policzkach w momencie w którym musiałam pozostawić chłopaków i udać się do domu. Do domu w którym nie miałam nikogo oprócz swojej własnej córki.

Po chwili na cmentarzu, deszcz zaczął padać coraz szybciej i szybciej, powodując, że ziemia przemieniała się w jedno wielkie błoto.
- Chodź - Zayn wyciągnął do mnie dłoń, pomagając mi wstać. Podciągnął mnie do siebie, łapiąc w tali, po czym poprowadził mnie do mojego samochodu w którym czekała Miranda wraz z Lily. 
- Miranda, zabierz ją do domu. Jest w ciężkim stanie - odrzekł Zayn, stając na przeciwko mojej przyjaciółki, która gdy tylko nas zobaczyła, wybiegła z pojazdu.
- Mój boże, Vanessa - przytuliłam się mocno do niej, znów pozwalając płynąć swoim łzom. Nikt nie zwracał uwagi na to, że mokniemy przez nadmierne krople deszczu - Co się jej stało?
- Odkopaliśmy trumnę na cmentarzu w której miał być ponoć Harry. Okazało się, że jego tam nie ma.
- On żyje?
- To prawdopodobne - odpowiedział - Posłuchaj skarbie, to nie jest teraz odpowiedni czas na rozmowę. Musisz zawieść ją do domu. Za godzinę po ciebie przyjadę.
- A co z tobą?
- Muszę pomóc chłopakom zakopać grób - dziewczyna kiwnęła głową na zrozumienie.
- Vanessa, wsiądź do samochodu - poinformowała - Na miejsce pasażera. Ja poprowadzę - od razu udałam się do czerokołowca tak jak nakazała przyjaciółka, po czym odwróciłam się do tyłu w stronę tylnych siedzeń by sprawdzić czy moje małe słoneczko nadal śpi. Lily była pogrążona w śnie, nawet nie słysząc naszych rozmów. Uśmiechnęłam się lekko, a za chwilę zaczęłam przyglądać się Mirandzie oraz Zaynowi, którzy nadal ze sobą rozmawiali. Po chwili, Malik pocałował moją przyjaciółkę co spowodowało, że poczułam kolejny raz ten sam ból w okolicy serca. To uczucie pustki, które od tak dawna uświadamia mi jak bardzo sama jestem. 

Wśród mrocznych lasów, na dnie czarnej wody
Szepcze swe klątwy skazaniec niemłody:
„Wódki za dużo, za mało miłości –
Dusza twa zgnije, nim zgniją twe kości”.
I wtem upiór straszny i woda przeklęta
Wyciągnął palce – pochłonął młodzieńca
Wymażą sen, zmyją ze stóp jego ślady
A serce jego zje utopiec blady.

 
I tak wicher targa duszę niewdzięcznika
I tak życie jego w głębinach wód znika
I tak ostatni szept przesłał swej dziewczynie
Nim pamięć o nim na zawsze przeminie.
Dziewczyna miłości swej los marny odgadła
Nad wodę przybiegła, na kolana padła
A utopiec zadał jej pytanie straszne:
„Kiedy deszcz zacznie padać na zawsze?”

 ~*~

Usiadłam na fotelu w salonie przy kominku w którym palił się ogień od jakiś kilku minut. Chciałam móc połóżyć mojego aniołka spać, ale Miranda stwierdziła, że sama zajmie się położeniem Lily do łóżeczka, gdy ja w tym czasie miałam postarać się opanować swoje emocje w ciszy i w spokoju. Zamiast to zrobić, wyciągnęłam telefon z kieszeni swojej bluzy i tym razem to ja spróbowałam zadzwonić do Jaspera, który wcześniej nie odbierał telefonu od Liama. Niestety, po razu próbach, poddałam się. On również nie miał zamiaru porozmawiania ze mną przez głupi telefon, dlatego zostawiłam mu jedynie krótką wiadomość.
- Co ty robisz? - spytała Miranda, wkraczając do salonu - Mówiłam ci coś.
- Tylko zadzwoniłam - broniłam się, ale nic mi to nie dało, ponieważ przyjaciółka i tak zabrała mi moją komórkę i położyła ją na komodzie niedaleko.
- Miałaś odpoczywać, odrzucić wszystkie złe uczucia. Nic ci grzebanie w przeszłosci nie da. 
- Ale Harry prawdopodobnie żyje! - podniosłam głos, na co brunetka lekko się wystraszyła - Nie mogę pozostawić tak tej sprawy. Muszę wiedzieć, dlaczego upozorował swoją śmierć i dlaczego wmieszani są w to ludzie!
- Sama chcesz odczuwać ten ból. Robisz coś co powoduje potem, że cierpisz. Czemu? 
- Ponieważ Harry jest dla mnie ważny! Czy ty tego nie rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem. Gdzie jest ta Vanessa, która nienawidziła go za zdradzenie jej, za zrobienie jej dziecka i za wieczne kłamstwa? - po jej wypowiedzi, zabrakło mi słów - Tak myślałam. Ty nigdy go nienawidziłaś. Nie umiałaś nawet. Ty po prostu go nadal kochasz i to sprawia cię taką idiotką jaką jesteś.
- Jestem idiotką, bo go wciąż kocham i wierzę, że nie zostawiłby mnie samej na tym porąbanym świecie.
- Nie chcę rozwijać tego tematu. Uważam, że straciłaś przez niego racjonalne ludzkie myślenie. Vanessa, ty nie wiesz czego tak naprawdę chcesz. Zastanów się i daj mi znać, jeśli zdecydujesz się co jest dla ciebie najważniejsze w życiu. Kochanie mężczyzny, który wyrobił ci tyle krzywd, czy raczej pozostawienie go w przeszłości, zapomnienie o nim i stworzenie normalnego szczęśliwego życia. Wybór należy do ciebie - odpowiedziała Miranda, a następnie pozostawiając mnie samą, wyszła z domu. Ona miała rację, kompletną rację. Sama nie wiem czego chcę w życiu i prawdopodobnie nigdy nie będę wiedziała.

Dochodziła godzina pierwsza w nocy, a ja nawet jeszcze nie spałam. Wyszłam na chwilę do ogrodu za domem,  gdzie pełen księżyc świecił na niebie, a białe kamyki, tworzące dróżkę, błyszczały jak nowe pieniążki. Powietrze zaś nie poruszało się w ogóle.
Usiadłam na huśtawce ogrodowej w ręce trzymając wspólne zdjęcie moje i Harry'ego, które wciąż miałam u siebie. Tęskniłam za nim i można byłoby powiedzieć, że nawet i bardzo. Odkąd Miranda wyszła, cały czas płakałam, więc nawet w takim momencie, nie udało mi się zatrzymać łez. Nie mogłam zaakceptować tego co się wokół mnie dzieje. Pierw wiadomość, że Harry zginął z pod ręki Thomasa, a teraz że to wszystko to prawdopodobnie nie prawda. Serce bolało mnie niezmiernie boleśnie, kiedy dotarła do mnie informacja o śmierci Harry'ego, ale po tym co się teraz dowiedziałam, wszystko boli mnie dwa razy mocniej. Czemu? Ponieważ zostałam okłamana w tak perfidny sposób. Przez ten rok, jak głupia opłakiwałam człowieka, który możliwe, że nadal żyje. Ale pytanie jest jedno. Jeśli Harry nadal żyje to czemu upozorował swoją śmierć i czemu Jasper stara się mnie okłamywać oraz zmylić?

Ból nieustąpywał, słone łzy również. Byłam sama, ze wszystkim kompletnie sama. Potrzebowałam długiej rozmowy z kimś, kto jest dla mnie ważny i komu mogę w stu procentach zaufać. I tym kimś właśnie był Christopher. Zawsze pomagał mi wyjść z jakiekolwiek sytuacji i to dzięki niemu zawsze stawałam na nogi by móc chociaż przez chwilę poczuć, że wierzę w siebie. Była dość późna godzina, dlatego nie byłam pewna czy zadzwonić do Chrisa tylko po to by dotrzymał mi towarzystwa. Na pewno by się nie zgodził o takiej porze. Jest zdecydowanie za późno na rozmowy, ale cóż, jednak musiałam zaryzykować. Może okazać się to jedynym ratunkiem, który pomoże mi przetrwać te kilka dni.
Wzięłam swój telefon do ręki, odblokowując go, po czym wybrałam numer przyjaciela. Po upływie czterech sygnałów, chłopak odebrał.
- Vanessa? Czemu dzwonisz o tak późnej porze? Wiesz która jest godzina? - odezwał się jego zachrypiały głos. Och, obudziłam go. Vanessa powinnaś mieć teraz cholerne wyrzuty sumienia!
- Hej - mówiłam cicho - Obudziłam cię? Jeśli tak to przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Coś się stało? Twój głos jest jakiś dziwny.
- Wiem, że i tak się nie zgodzisz, ale czy mógłbyś do mnie przyjechać? - spytałam.
- Co? Dochodzi druga w nocy, a ty chcesz bym do ciebie przyjechał? 
- Proszę. Potrzebuję cię - przetarłam łzę, która spłynęła po moim prawym policzku.
- Vanessa, czy ty płaczesz?
- Przyjedź, proszę.
- Co się z tobą dzieje? Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku, Chris. Wszystko szlag trafił - odpowiedziałam, rozpłakowując się ponownie jak małe dziecko.
- Hej, hej. Vanessa, powiedz mi co się stało - usłyszałam tym razem jego mocno przejęty głos - Martwię się o ciebie. Powiedz mi.
- Przyjedź do mnie. Potrzebuję cię - automatycznie zakończyłam połączenie, rzucając komórkę obok siebie, po czym schowałam głowę w dłonie, wciąż nie przestając płakać.


~*~

Bujając się na huśtawce ogrodowej, przyglądałam się lśniącym gwiazdom na niebie. Było ich mnóstwo. Przez ten czas, również dużo myślałam, jednak ból nadal nie ustąpywał. Wciąż czułam jak coś rozrywa mnie od środka.
- Tak myślałem, że będziesz w ogrodzie - usłyszałam głos Christophera, który czekał za furtką. Od razu wstałam na nogi i podbiegłam do niego by pozwolić mu wejść.
- Dziękuję, że przyjechałeś - odrzekłam, rzucając mu się na szyję. Chłopak pomimo zaskoczenia, obiął mnie ramionami i przytulił. 
- Przestraszyłaś mnie przez telefon, Vanessa. Co się dzieję? - spojrzał na moje ręce, na których zauważył gęsią skórkę. Uniósł jedną brew pytająco, a ja podwinięte rękawy do góry, zsunęłam aż do nadgarstków.
- To trudne by ci powiedzieć - nie miałam zamiaru wyjawiać mu tego co dziś odkryłam z chłopakami. Nie chciałam by wiedział, że Harry "może" żyje, ponieważ wiem, że będzie miał podejrzenia o to, że chcę go szukać lub coś w tym stylu. Nie chcę mu tego na razie mówić.
- Pierw chcesz bym przyjechał, no to jestem. A teraz nie chcesz mi powiedzieć powodu dla którego mnie tu wezwałaś?
- Nie wezwałam cię po to byś rozwiązał mój problem. Ja po prostu potrzebuję twojej bliskości. Źle się czuję, będąc tu sama. Czasami po prostu potrzebuję rozmowy.
- Ale że w środku nocy? - uśmiał się - Przecież mogłaś z tym poczekać do rana.
- To, przez co przechodzę jest ciężkie. Nie potrafię spać, ani nawet skupić się na dziecku czy pracy - mówiłam -  Nie radzę sobie z samą sobą.
- Nie mów tak. Panujesz nad sobą, przecież to widzę.
- Z jakiej perspektywy to widzisz?
- Odkąd Harry umarł, zmieniłaś się. Nie wiem czy już ci to mówiłem, ale lubię w tobie tą zmianę. Zrobiłaś się bardziej dojrzała, rozpoczęłaś pracę w firmie oraz zdałaś sobie sprawę, że powrót do przeszłość do niczego cię nie zaprowadzi. Czy to za mało by wieść dobre życie?
- A co jeśli ma się problemy? Przecież od nich nie da się uciec. One zawsze dopadną człowieka pod tą czy inną postacią. Nie wiemy nawet, kiedy kłopoty o problemy pojawiają się w tym świecie. Tego zresztą nie da się wyczuć na samym początku, prawda? Uświadamiamy sobie ich wagę dopiero w momencie, gdy nie możemy sobie już z nimi poradzić, gdy przerastają nas, gdy już nic nie da się zrobić. 
- Każdy problem da się rozwiązać. Wystarczy w to uwierzyć. Jeśli nie będziemy starali się ich zwalczyć to jasne, że będą nas nękać - odpowiedział - Vanessa, widzę, że coś cię trapi. Nie wyglądasz najlepiej. Płakałaś przez telefon to już daje mi do myślenia, że coś jest z tobą nie tak. Powiesz mi co jest problemem, który uniemożliwia mi zobaczenie twojego pięknego uśmiechu?
- O najważnejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć.
- Co masz dokładnie na myśli?
- Są to sprawy, których się wstydzisz, ponieważ słowa pomniejszają je - słowa powodują, iż rzeczy, które wydawały się nieskończenie wielkie kiedy były w twojej głowie, po wypowiedzeniu kurczą się i stają się zupełnie zwyczajne. Jednak nie tylko o to chodzi, prawda? Najważniejsze sprawy leżą zbyt blisko najskrytszego miejsca twej duszy, jak drogowskazy do skarbu, który wrogowie chcieliby ci ukraść. Zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc, co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. Myślę, że to jest najgorsze. Kiedy tajemnica pozostaje niewyjawiona, nie z braku słuchacza, lecz z braku zrozumienia.
- Czemu sugerujesz, że cię nie zrozumiem?
- Bo nigdy nikt tego nie potrafił - odrzekłam, wycierając łzę z policzka, której Chris na szczęście nie zauważył.
- Mylisz się. Jestem osobą, która zawsze będzie starała się pierw wysłuchać ciebie, a potem dopiero zrozumieć w czym problem. Boisz się ufać ludziom, prawda? Myślisz, że "jeśli się otworzysz, łatwo będzie cię zranić". Trudno się zatem dziwić, że każdy z nas na samą myśl o tym, woli się wycofać i ukryć za "grubym murem". Bo tylko tam czujemy się bezpieczni. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że izolacja oznacza również doświadczenie samotności. Wolisz być sama przez całe życie, bojąc się nadal mówić prawdę ludziom, których znasz dobre kilka lat? 
- W rzecz w tym, że nie o to dokładnie chodzi. Boję się czasami mówić prawdę, bo wyobrażam sobie złe tego zakończenie. 
- Czyli, że prawdę, której nie chcesz mi powiedzieć, ma to złe zakończenie? To mam przez to rozumieć? - nie odezwałam się - Vanessa, powiedz szczerze, że twój problem to Harry - od razu stanęłam na nogi i zrobiłam kilka kroków przed siebie, gdy tylko usłyszałam to imię. Przetarłam twarz, za chwilę łapiąc się za głowę - To on jest tym wiecznym problemem z którym nie potrafisz się obchodzić - Chris również podniósł się, po czym stanął obok mnie - Nie ukrywaj tego co do niego czujesz. Wiem, że to uczucie jest zbyt silne by móc o nim zapomnieć. 
- Czemu zapomnienie jest takie trudne?
- Spójrz na mnie - brunet podniósł mój podbródek by mój wzrok mógł całkowicie skupić się na jego oczach - Zapomnienie nie znika w minucie, godzinie, czy dniu. To trwa miesiącami, czy nawet latami. Ważne jest, by móc to zrozumieć. Jest to proces, który nie każdy umie załapać. Posłuchaj Vanessa. Bliscy mogą przyśpieszyć ten proces. Musisz się tylko do nich otworzyć. Dobrze wiesz, że jesteś dla wszystkich ważna. Również i dla mnie. Zawsze będę się o ciebie troszczył i robił co w mojej mocy by pomóc ci z problemami. Harry to nie jest problem na całe życie. Harry to problem krótkotrwały. Po prostu ty sobie wmawiasz co innego. Myślisz, że Styles był twoją jedyną miłością i dlatego twierdzisz, że nie potrzebujesz miłości - złapał moją dłoń w swoją, a drugą dłoń przeniosł na mój policzek - A potem zamykasz się w pokoju i mówisz do mokrych chusteczek jak bardzo ci jej brak. Samotność właśnie tworzy się z braku miłości i to jest twój największy problem. Wezwałaś mnie tutaj, bo czujesz się tak, a nie inaczej.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale może i właśnie masz rację. Może nowa miłość to właśnie rozwiązanie na problemy?
- Zawsze starałem ci się to wytłumaczyć. Nowa osoba cię w jakiś sposób może odmienić. Może dać ci siłę, wiarę oraz doświadczenie - wsłuchiwałam się w jego słowa jak zahipnotyzowana - Ale co najważniejsze to szczęście na jakie zasługujesz - poczułam miłe uczucie, gdy ramiona Christophera znalazły się po obu stronach mojej talii. Czułam ciepło jego ciała i gdy przysunął się bliżej, mogłam wyczuć szybkie bicie jego serca. A może to było moje serce? Jego twarz rozjaśnił uśmiech, a w jego ciemno brązowych oczach, tańczyły jakby złote drobinki złota. Zwariowałam? - Początki w miłości zwykle bywają trudne, lecz wraz z biegiem czasu wszystko przyśpiesza, coś sie zmienia. Coraz wiecej znaczysz w jego życiu, zwracasz uwagę na większą ilość rzeczy, a po pewnym czasie czujesz się lepiej, prawie jak u siebie we własnym domu. Starasz się pomóc, w pewien sposób dajesz mu do zrozumienia, że ma na kogo liczyć. Pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie w oczy, widzisz wszystko co tak naprawdę chcesz zobaczyć. Bywa, że boisz sie tego zrobić, bo w twej pamięci pojawia się myśl o tym, że jest coś o czym nie chciałabyś mu powiedzieć lub nie w tej chwili. Doceń to, że ktoś stara sie z tobą szczerze porozmawiać. Poznać to co w tobie jest najcenniejsze i to co chciałabyś mu ofiarować by czuł się szczęśliwy.
- Twoje słowa tak dużo dają mi do zrozumienia. Nie wiem co w tobie jest takiego, Chris, ale przy tobie czuję się inaczej. Z nikim innym tak się nie czułam - patrzyłam się wprost w jego tęczówki - Zawsze darzysz mnie uczuciem ciepła, troski, bliskości oraz bezpieczeństwa. Czuję, że to jest prawdziwe. 
- Wszystko co mówię, wszystko co robię wobec ciebie jest prawdziwe. To nie są zagrywki. To są uczucia na które każda kobieta zasługuje - mówił - Nigdy nie zapomnę tych kilku chwil, tych spojrzeń, które za każdym razem wbijały sztylet w moje serce - zbierało mi się na płacz po raz kolejny już - To boli widząc jak ronisz łzy. Nawet teraz. Nieważny jestem ja czy cały świat. Najważniejszą osobą jesteś ty. Twoje jedno słowo, kłamstwo sprawiły, że poczułem jakby zabrano mi cząstkę siebie. Każde cierpienie jakiego doznałaś, bolało mnie. Nigdy nie zasługiwałaś na tyle bólu. Bo jesteś właśnie zbyt wyjątkowa - brunet przetarł łzę z mojego policzka, po czym pocałował mnie delikatnie w czoło. Czułam się jak nowy anioł w którym kryje się trochę umiejętności demona. Bo żaden anioł nie jest przecież perfekcyjny. 

*Perspektywa Nialla*

Chodziłem po salonie w domu Liama w tą i z powrotem, kompletnie zdenerowany całą tą sprawą z upozorowaniem śmierci Harry'ego. Nie miałem pojęcia co mam myśleć o swoim własnym przyjacielu, który możliwe, że dokonał takiego oszustwa. Ale kurde czemu by nam to zrobił? To pytanie wciąż chodziło mi po głowie.
- Możesz wreszcie kurwa usiąść? - zdenerowany głos Malika przywrócił mnie na ziemię.
- A czy ty możesz się zamknąć?
- Chłopaki - upomniał nas Liam, który siedział przy stole, przeglądając swoją komórkę.
- Próbuję się domyślić, co było przyczyną tego co prawdopodobnie zrobił Styles - odparłem, siadając na fotel.
- Nic ci to nie da. Przyczyn może być wiele. Znasz zresztą Harry'ego.
- Ale jak on mógł to zrobić Vanessie? Czy sobie do jasnej cholery nie zdawał sprawy z tego co może za sobą ponieść jego fałszywa śmierć? Chyba dobrze wiedział, że Vanessa może to ciężko znieść.
- A może go to nie obchodziło? - wtrącił się Zayn - Może już mu nie zależy na nas wszystkich?
- Możesz to mówić o nas, ale nie o Vanessie. Wątpię, że ona go nie obchodzi.
- Minęło dwa lata odkąd się rozstali. Myślisz, że serio mu zależy?
- Tak, bo wiem ile ona dla niego znaczy.
- Nie siedzisz w nim, Niall. Uczucia się zmieniają, styl życia się zmienia. Jeśli on teraz żyje, to myślisz, że jest w Los Angeles? Nie. Na pewno jest gdzieś poza Kalifornią. Obstawiałbym wschodnie wybrzeże kraju.
- Przestańcie nawijać na temat czegoś o czym nawet nie macie pojęcia. Skupmy się lepiej na znalezieniu Stylesa - oznajmił Payne, podchodząc do nas.
- A ty jak chcesz go znaleźć? - spytałem.
- Pierw musimy dopaść Jaspera. On na pewno wie gdzie jest Harry.
- Problem w tym, że nie wiemy gdzie on jest - rzucił Malik - Jak chcecie go szukać, jeśli nie mamy nic, co może nas do niego doprowadzić?
- Masz rację. Nie wiem co robić.
- No i stoimy w kropce - skomentowałem.

*Perspektywa Jaspera*

Dziewięć nieodebranych połączeń. Trzech od Liama i sześć od Vanessy. O proszę, nawet i wiadomość mam. Nie dadzą człowiekowi się wyspać. Miałem niezłego kaca po ostatniej nocy. Zabalowałem wczoraj z kumplami w domu i szczerze to nie pamiętam kiedy się wszyscy rozeszli. Zresztą nie ważne. Wcisnąłem na wyświetlaczu swojej komórki w nową wiadomość, która była od Vanessy. Gdy tylko ją otworzyłem, zszokowałem się zawartością.


"Wiemy, że oszukałeś nas w sprawie Harry'ego. Odzwoń. Vanessa"

Szybko wykręciłem numer do kumpla, mając nadzieję, że odbierze. Dzięki bogu, zrobił to.
- Mamy problem, stary. Plan się pokomplikował.



Od autorki: Witajcie, witajcie. Numerek 92 zaliczony! Co sądzicie o odkryciu Vanessy? Wierzycie, że Harry na serio żyje? Przepraszam, że tak komplikuje wszystko. Taka już jestem. Zresztą, na tym to polega. Opowiadanie całkiem inne ;)

Widzimy się za dwa tygodnie? Do zobaczenia 3 Grudnia! :) x

PS. Nowa aktualizacja bohaterów - <kliknij>

 

1 komentarz:

  1. Mam nadzieje że Harry żyje. Coraz ciekawiej się robi.

    OdpowiedzUsuń